24. Michaił

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z okazji Świąt kolejny — krótki, bo krótki, ale jednak — rozdział. Spokojny, lecz emocjonalny. Mam nadzieję, że chociaż trochę udało mi się oddać uczucia bohaterów i to, co sama czułam podczas pisania; dajcie znać!
***

    W milczeniu dojechaliśmy do domu Różańskich i wtoczyliśmy się do środka, zmęczeni jak nigdy. Widziałem to w jej twarzy, a ona zapewne wyczytała to samo w mojej - chwilę wcześniej doskonale się bawiliśmy, a kilka nierozważnych słów wystarczyło, żeby przybić człowieka do podłogi niczym kurewsko dużym gwoździem.

  Nie wyobrażałem sobie nawet, co musiała czuć, potraktowana w taki sposób, i dręczyły mnie wyrzuty sumienia. W końcu to ja zaciągnąłem ją na imprezę i przeze mnie poznała tamtą kobietę, z pewnością miałem spory udział w jej upokorzeniu, chociaż mi tego nie powiedziała, a jej podkrążone na sino oczy nie wyrażały wyrzutu.

   — Idę się wykąpać — mruknęła, zabierając ze swojego pokoju piżamę i kierując się do łazienki. Opadłem ciężko na krzesło, poczuwszy pulsujący, tępy ból gdzieś w okolicach biodra, a myśli płynęły niczym spłoszone do galopu, przestraszone konie. Nagle jedna z nich zabłysnęła aż nazbyt jasno, i chociaż chciałem ją odgonić, to uporczywie wypływała na wierzch.

   Jak łatwo ukryć przed drugą osobą myśli samobójcze - doskonale przecież sam wiedziałem; nikt, nawet Różańska, mnie o to nie podejrzewał. A jeżeli ona ukrywała teraz podobny sekret? To nie było w jej stylu, nie była kobietą, która posunęłaby się do podobnego aktu tchórzostwa... Z drugiej strony, sam przecież dostrzegałem, że to nie była dawna Ewa, bo ile cierpienia i upokorzeń jest w stanie wytrzymać nawet najtwardszy człowiek? A jeśli pewnego dnia z niewinną miną zniknie mi z oczu — tak po prostu, jak dzisiaj — i nigdy jej nie odzyskam przez to, że się nie domyśliłem?

   Popychany niepokojem, wstałem z krzesła, pozostawiając swoją kulę na podłodze, zamiast tego podpierałem się o meble i ścianę. Starałem się stąpać jak najciszej, stanąłem pod drzwiami łazienki i nasłuchiwałem przez chwilę. Poza szumem wody nie dobiegał moich uszu żaden dźwięk. Już miałem odejść, częściowo uspokojony, kiedy przed moimi oczyma stanął jak żywy obraz: lejąca się do wanny woda, rozrzedzająca krew, wypływającą z przeciętych żyletką tętnic. Nie wytrzymałem i powoli nacisnąłem klamkę.

   Nie zamknęła się, widocznie nie widziała takiej potrzeby. Wystarczyło mi zajrzenie przez uchylone drzwi, by upewnić się, że naprawdę się myła, a mimo to dyskretnie wszedłem do środka i usiadłem na muszli. 

   Wanna otoczona teraz była parawanem cienkiej, prześwitującej lekko, białej zasłonki, chroniącej przed zalaniem podłogi przez osobę, która zamiast tradycyjnej kąpieli zapragnęła wziąć prysznic. Różańska stała, a przez materiał mogłem dostrzec zarys jej nagiego ciała. Kiedy pochyliła się, by roztrzepać mokre włosy, jej pośladki przykleily się do mokrej, przezroczystej warstwy, ukazując w pełnej krasie swój apetyczny kształt. Przełknąłem ślinę, starając się odgonić erotyczne myśli, na erekcję nie mogłem jednak nic poradzić.

   Na Boga, byłem tylko facetem.

   — Kurwa mać! — rozległ się jej piskliwy krzyk i, podniósłszy wzrok, zauważyłem, że zasłaniała się kotarą, dysząc ciężko z przerażenia, aż poczułem wyrzuty sumienia. Trwało to jednak tylko krótką chwilę, nim stanęła przede mną naga. Rany fizyczne niemal już się zagoiły, gorzej z tymi na duszy. — Jezu, Misza, nie strasz mnie tak więcej.

   Już rozluźniona, zgrabnie przekroczyła brzeg wanny, stawiając bose stopy na puchatym łazienkowym dywaniku i zaczęła się wycierać, zupełnie nie przejmując się własnym negliżem.

   — Przepraszam, nawet nie zauważyłem, kiedy zakręciłaś wodę — odparłem zgodnie z prawdą, wstając, aby zostawić ją samą. Ku mojemu zaskoczeniu, zbliżyła się do mnie i zarzuciła mi długie, chude ręce na szyję. Odwróciwszy się, by pocałować jej dłoń, spostrzegłem blade, lecz wciąż widoczne ślady po otarciach na nadgarstkach. Kiedy się o mnie oparła, z pewnością musiała poczuć twarde wybrzuszenie w moich spodniach.

   — Przepraszam — bąknąłem. — Nie powinienem...

   — Dlaczego? — Przekrzywiła głowę, wcale się nie odsuwając.

   — No wiesz, po tym, co cię spotkało, nie powinienem myśleć o tobie w ten sposób. — Zamrugałem oczyma ze zdziwienia, kiedy dziewczyna roześmiała się sucho w reakcji na te słowa. 

   — Nie mogę wymagać od ciebie, żebyś nagle stał się aseksualny, ani winić cię za bycie mężczyzną. Poza tym, nie przeszkadza mi to... Myślę, że w końcu zdecyduję się na pojście z tobą znów do łóżka, tylko daj mi jeszcze trochę czasu — dodała cicho.

   — Nie przeraża cię myśl o seksie? — zdziwiłem się.

   — A dlaczego miałaby mnie przerażać? Gwałt to nie seks, a seks to nie gwałt, to nie ma ze sobą nic wspólnego. I chociaż na razie mnie do tego nie ciągnie, to bynajmniej nie kojarzę zbliżenia z tobą z tym, co się wtedy stało.

   Pokiwałem głową, przyciągając ją do siebie i przytulając. Dotyk nagiego ciała rozpalał mnie do czerwoności, lecz poprzestałem na głaskaniu jej pleców.

   — Wiesz — odezwała się nagle. — Niby nie uważam się za zdzirę, ale kiedy ktoś tak o mnie mówi, to zamiast się złościć, mam poczucie winy — przyznała. Skrzywiłem się z niesmakiem, ściskając ją mocniej.

   — Przepraszam cię za to, co cię spotkało. Jestem pewien, że moi rodzice nagadali już tej babie.

   — Strasznie mi głupio, że to widzieli, i że zepsułam twojemu bratu imprezę powitalną — jęknęła, odsuwając się ode mnie i wsuwając swoje szczupłe ciało w szarą koszulę nocną.

   — Na pewno tak na to nie patrzą — zapewniłem ją. — Jutro do nich zadzwonimy — dodałem, przeciagnąwszy nad głową wełniany sweter i zacząłem ściągać spodnie, by również wziąć szybki prysznic.

   Bez skrępowania stanąłem przed nią nagi i wgramoliłem się do wanny. W przeciwieństwie do niej, ja usiadłem, bojąc się stracić równowagę. Ciepły strumień wody kojąco oblewał bolącą nogę, więc odchyliłem głowę do tyłu i przymknąłem oczy. 

   Jak mogłem pomyśleć, że tak niezłomna i mądra osoba jak Różańska zdecydowałaby się na głupotę, którą było samobójstwo?

   — Tak się zastanawiam. — Usłyszałem jej głos gdzieś w okolicach drzwi. — Ja nie piłam alkoholu, bo miałam prowadzić, a ty czemu?

   Zacisnąłem powieki mocniej. Co miałem jej powiedzieć? Że nie byłem pewien swojej kontroli? Że gdybym zaczął, to mógłbym nie przestać, aż nie padłbym nieprzytomny pod stół? Co pomyślałaby o mnie wiedząc, że nie panowałem nad sobą na tyle, by odmówić sobie tego jednego kieliszka za dużo?

   — Miałem przeczucie, że będę musiał cię zastąpić. Widzisz, jaki jestem mądry? — postanowiłem obrócić to w żart.

  — Tak sobie to tłumacz — rzuciła kpiąco na odchodne i zamknęła za sobą drzwi. Zostałem sam z ciepłą wodą i zimnymi myślami.

   Wracając z łazienki do pokoju, owinięty jedynie ręcznikiem, kuśtykałem z dużym trudem. W tamtą stronę gnał mnie strach o nią, teraz jednak adrenalina, wywołana głupimi wyobrażeniami, opadła i wlokłem się krok za krokiem, czując spływające do nóg zmęczenie.

   Wróciwszy do jej sypialni, ujrzałem ją siedzącą przy biurku przed włączonym komputerem.  Zrzuciłem z siebie ręcznik, zamiast niego naciągając szybko bokserki, szare flanelowe spodnie od piżamy i podkoszulek. Sięgnąłem też po koc, by narzucić go sobie na plecy, próbując zajrzeć jednocześnie przez ramię dziewczyny na ekran.

   — Jutro tam zadzwoniły — powiedziała zdecydowanym tonem, roztrzepując wilgotne, ogniście rude włosy. Tylko one się w niej nie zmieniły: schudła, jej policzki zapadły się, pod zgaszonymi oczyma pojawiły się głębokie cienie, ale płomienna fryzura pozostała taka sama. 

   Przeniosłem wzrok z Różańskiej na monitor i ujrzałem otwarty portal ZnanyLekarz. Dziewczyna oglądała profil jakiegoś doktora, kiedy wczytałem się uważniej, okazało się, że psychiatry. Poczułem narastającą panikę.

   — Nie wiem, czy jestem gotowy.

   — A do czego tu być gotowym? Lekarz jak każdy inny. — Zmierzyła mnie wzrokiem.

   — No nie do końca — żachnąłem się. — Musisz mu opowiadać o prywatnych sprawach, i to tych najbardziej bolesnych.

   Ewa wybuchnęła niespodziewanym śmiechem.

   — Poważnie, Miszka? Lekarze i pielęgniarki zajrzeli już w każdy kąt twojego ciała, do środka brzucha, pewnie i do tyłka, i z tym nie masz najmniejszego problemu, a boisz się porozmawiać z psychiatrą? — zapytała z niedowierzaniem. Zacisnąłem dłonie w pięści.

   — Nie każdy jest taki odważny jak ty — wymruczałem cicho. Opadłem na łóżko, podczas gdy ona milczała przez chwilę, a potem się do mnie przysiadła.

   — Serio myślisz, że jestem odważna? 

   — Przecież to widać. Z podniesioną głową idziesz na policję i opowiadasz o tym, co się stało, żeby ci dranie nikomu więcej tego nie zrobili. Nie masz problemu z tym, że bada cię ginekolog. Na Boga, ja się spodziewałem, że przez najbliższe miesiące nie dasz się dotknąć, że będziesz chciała sobie coś zrobić, a ty się uśmiechasz i rozmawiasz ze mną o seksie...

   — A w środku cały czas umieram z przerażenia — dokończyła. — Chyba nie masz pretensji, że za dobrze sobie radzę?

   — Daj spokój. — Przytuliłem ją, wciągając w nozdrza woń jej żelu pod prysznic o zapachu zielonego jabłuszka. — Cieszę się, że dajesz radę, ale nie duś w sobie złych emocji, bo się w nich ukisisz... Coś o tym wiem.

   Odsunęła się nieznacznie i popatrzyła mi w oczy. W jej własnych wyczytałem zrozumienie, ale też determinację. O tak, wbrew temu, co sądziła, Różańska była od cholery odważna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro