Czego pragniesz przed śmiercią?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mały człowiek wyszedł ze swojego małego domku i wyruszył w ogromną wyprawę. Jego mali rodzice pożegnali go całusami, a mała mama wsadziła mu do tobołka malutkie kanapki.

I mały człowiek wyszedł w swych małych bucikach, w za dużych, choć nadal małych spodniach, co miały małe dziury na kolanach i w kolorowej koszulce. Trzymał mały tobołek, choć dla niego był normalnej wielkości. Zboczył z ścieżki z guzików i stał się niewidoczny, ponieważ trawa była większa od niego. 

Mały człowiek miał bardzo ważny cel. Pragnął poznać innych małych ludzi. Chciał ich poznać zadając jedno pytanie. Już wiedział, jakie miało być.

Szedł krótko, aż trawa się skończyła i pojawiła się rabatka. Rosły w niej bratki. Były głównie niebieskie. Były dużo większe od małego człowieka. Nie widział wcześniej tych kwiatków. W końcu zobaczył innego małego człowieka. Był ubrany cały na niebiesko. Wtapiał się w tło przez niebieskie kwiaty. Mały człowiek podszedł do niego i krzyknął.

- Witaj! Chciałbym ci zadać pytanie!

Dopiero wtedy mały człowiek go zauważył. Zjechał do niego na łodydze i z szerokim uśmiechem przywitał. Nie miał jednej górnej jedynki. Miał za to mnóstwo piegów i ciemne oczy. Był dość szeroki z twarzy. Wydawał się być taki radosny. Nie czuł potrzeby zbytniego dbania o swój wygląd, miał rozczochrane włosy.

- Czego pragniesz? Dam ci wiele! Wymyśliłem, jak można podlać te kwiaty! To takie proste. Wystarczy użyć tej słomki, o tamtej! - wskazywał chaotycznie. Ale mały człowiek wiedział, że musi mu zadać pytanie.

- Czego pragniesz przed śmiercią?

- Czego pragnę? Nie myślę o tym! Chcę tworzyć, wymyślać! Spójrz, stworzyłem tam domek. Są lepsze niż te podziemne. Nie zawali się tak łatwo. Będziesz ze mną bezpieczny, jeśli ze mną zostaniesz. I nigdy nie będzie nudno! Zostaniesz ze mną?

- Nie mogę, muszę iść dalej - odpowiedział mały człowiek. Jednak został z niebieskim człowiekiem cały dzień i całą noc. Musiał przyznać, że w domku czuł się bezpiecznie. Zobaczył wiele niezwykłych wynalazków niebieskiego człowieka. 

Następnego dnia wyruszył dalej. Niebieski człowiek odprowadził go aż do końca rabaty. Później mały człowiek musiał iść dalej sam. I szedł przez gęstą trawę, aż była coraz mniej gęsta. W końcu zobaczył ścieżkę z zakrętek po napojach gazowanych, która prowadziła do małego domku w ziemi. Przed nim siedziała starsza pani ubrana w zieloną sukienkę. Była taka spokojna. Jej szeroka twarz była bardzo pomarszczona. Miała lekko zaróżowione poliki. Nie było prawie jej widać oczu.

- Witaj, mały chłopczyku. Dlaczego przybyłeś tutaj? Pewnie jesteś zmęczony... - mała staruszka chwyciła za laskę, co opierała się o bujane krzesełko i wstała, żeby przywitać człowieczka.

- Muszę zadać pani pytanie.

- Pytaj, śmiało - odpowiedziała, gdy spotkali się po drodze. Chwyciła go za rękę, ponieważ ciężko już się jej chodziło. Mały człowiek ją odprowadził do krzesła, dopiero zapytał.

- Czego pragnie pani przed śmiercią?

Staruszka uśmiechnęła się tylko delikatnie. Ona doskonale wiedziała, czego pragnie. Odpowiedziała więc spokojnie:

- Ja tylko chcę zobaczyć mojego wnuka, co się jeszcze nie narodził. Czekam na to już długo. Pragnę zobaczyć jego wiele pierwszych razy... Pierwszy krok, pierwsze słowa... Ale jestem już taka stara. Nie wiem, czy do tego dotrwam. Chcę więc zobaczyć przynajmniej go. 

Później staruszka opowiedziała mu o swojej rodzinie. Bardzo ją kochała. Został u niej na noc, choć była bardzo trudna. Akurat tej nocy, przedwcześnie, córka małej staruszki zaczęła rodzić. I urodził się najmniejszy człowieczek, jakiego mały człowiek kiedykolwiek widział. Wczesnym rankiem pożegnał się z rodziną i ruszył dalej.

Dalej mały człowiek szedł, droga była dość długa. Szedł cały dzień i całą noc, nie spotkał innego małego człowieka. Gdy przedzierał się przez ogromną trawę, spadł. Ziemia nagle się osunęła. Zobaczył przed sobą niezwykle szeroką drogę z kamieni i wysoki dom ze szkła. W środku mieszkały róże. Wszystkie były czerwone i miały kolce. Mały człowiek zauważył, że zaczęły na niebie pojawiać się ciemne chmury, więc schował się w szklanym domku. 

Róże rosły bardzo wysoko. Mały człowiek chciał na nie wejść, ale schował się na ziemi pod dużym listkiem. Wtedy usłyszał wysoki głosik. Śpiew nie był najpiękniejszy, ale sprawiał, że mały człowiek wyszedł ze swojego ukrycia i wspiął się po kolcach, by tylko znaleźć śpiewaka. Wtedy zobaczył małą kobietkę. Miała długie włosy i sukienkę niezwykle ozdobną, zrobioną z płatków róż. To ta czerwona kobietka śpiewała. Gdy odwróciła się do niego twarzą, zobaczył, że była bardzo ładna. Miała ogromne oczy, choć była mniejsza nawet od niego.

- Pięknie śpiewam, prawda? Nie mów, wiem o tym. Mam też ładną sukienkę. Tak długo czekałam, aż ktoś wreszcie to zauważy! Piękna jestem, prawda? - zachwycała się sobą mała kobietka. 

- Chciałbym ci zadać pytanie - nie skomentował tego mały człowiek. Był bardzo zmęczony, a w dodatku miał przecież cel. 

Czerwona kobietka zasmuciła się lekko, że nie skomentował jej wyglądu. Jednak pozwoliła mu mówić. W końcu chciał pytać o nią.

- Czego pragniesz przed śmiercią? 

- Och, cóż za okrutny temat! Nie sądzisz? Śmierć bolesna, śmierć okrutna... Czy nie mówię jak jakiś poeta? Chyba wiem, czego pragnę! - tu zrobiła chwilową przerwę - Sławy! Pragnę, by ktoś bogaty mnie spotkał i pokochał moją urodę i moje zdolności! I sprawił, że będę sławna. I jeszcze, żebym nie umarła staro. Chcę, żeby wszyscy zapamiętali mnie jako piękną kobietę!

I mówiła jeszcze długo o sobie, dopóki nie usłyszała grzmotu. Zamknęła się wtedy w swoim malutkim domku i dała małemu człowiekowi tylko pierzynkę, pod którą mógłby spać. Nie zaprosiła go do środka. Przecież i tak nic mu nie będzie, są w szklanym domku!

Rano, gdy przestało padać, mały chłopiec wyszedł. Czerwona kobietka wstała dużo wcześniej i siedziała na tym samym kwiatku co wcześniej, ubrana w tą samą piękną sukienkę co wcześniej. Pomachała tylko małemu człowieczkowi i zaczęła śpiewać piosenkę - tym razem inną, choć równie piękną. 

Szedł dość długo, aż szklany domek zniknął całkowicie z pola widzenia. Zaczął widzieć jednak las. Był bardzo duży. Mały człowiek nie chciał tam iść. Las wydawał się być przerażający, taki ciemny. Miał zawrócić, ale nagle poczuł, jak unosi się nad ziemią. Jego mały tobołek leżał tam, gdzie mały człowiek stał wcześniej. Gdy spojrzał do góry, zobaczył dużego ptaka. Zaczął lecieć w stronę lasu. Bardzo się bał.

Lecieli chwilę bardzo wysoko pomiędzy gałęziami drzew. Mały chłopiec trzymał mocno nóżkę ptaka. Nie chciał spaść. 

W końcu ptak położył małego człowieka na wysokiej gałęzi. Wtedy z dziupli wyszedł pomarańczowy chłopiec. Miał rude włosy i jasne oczy. W kręcone kosmyki wczepiły się igły drzew. Miał na sobie pomarańczowe ogrodniczki, które obtarte były na kolanach.

- Oj, Bogatko! Znowu kogoś przyprowadziłaś! Przecież wiesz, że tak nie wolno! Przepraszam cię bardzo - pomarańczowy człowiek pomógł wstać małemu człowieczkowi. Byli mniejsi od ptaszka z żółtym brzuszkiem. 

- Odprowadzę cię z Bogatką tam, skąd cię wzięła. Nawet cię podrzucę! - zaoferował pomoc małemu człowieczkowi - Uczę ją, że nie wolno porywać innych małych ludzi. Ale taka już jest...

Na początku zaprosił go do siebie do dziupli. Bogatka też weszła, nawet przed nimi. W dziupli było wiele map, co przedstawiały las.

- Czego pragniesz przed śmiercią? - nagle zapytał mały człowiek. Pomarańczowy człowieczek podekscytował się i opowiedział o swojej pasji.

- Mam pewien cel. Widzisz te mapy? Muszę poznać cały las! I to, co jest dalej! Bogatka mi pomaga. Ostatnio widzieliśmy niedźwiedzią norę. Niedźwiedzie są takie ogromne! To niezwykłe, nie uważasz? - i opowiadał dalej o groźnych wiewiórkach i połamanych drzewach. Był bardzo energiczny w tym, co opowiadał. Pokazywał małemu człowiekowi swoje znaleziska i zdobycze po walkach z wiewiórkami lub szczurkami. Nawet nie zauważyli, gdy nastała noc i gwiazdy niezwykle mocno zaczęły lśnić. Zasnęli więc i oparli się o Bogatkę, która dużo wcześniej zasnęła.

Gdy tylko słońce zaczęło wstawać, ptaszek wyleciał z dziupli i spowodował, że mali ludzie walnęli swoimi małymi główkami o podłoże. Zmuszeni przez pobudkę, przygotowali się na wyprawę. Usiedli na grzbiecie energicznej sikorki, a ona szybko pofrunęła między drzewami. Głównie było słychać śmiech pomarańczowego człowieka i krzyk strachu jego towarzysza. 

Gdy byli bardzo wysoko za lasem, mały człowiek zobaczył jeziorko. Z takiej wysokości wydawało się być duże. A było jeszcze większe. Pomarańczowy człowiek zostawił go przy plaży. Piasek był tam bardzo żółty i ciepły. Mały człowiek pożegnał się z pomarańczowym człowieczkiem i Bogatką. Dopiero później przypomniał sobie o tobołku, ale było już za późno. 

Gdy tylko mały człowiek zbliżał się do tafli wody, zauważył małą dziewczynę siedzącą na pieniu. Patrzyła tylko w niebieską wodę. Miała szarą sukienkę z małym pomponem na środku. Miała też jasne, falowane włosy. Mały człowiek podszedł do niej cicho i usiadł obok niej. Tylko na niego smutno spojrzała.

Siedzieli tak w milczeniu.

- Chciałbyś zadać mi pytanie? Chyba tego chcesz... - odezwała się w końcu. Miała bardzo cichutki głosik.

- Czego pragniesz przed śmiercią?

- Miłości - odezwała się po chwili - Żeby ktoś mnie pokochał i zmieniał się ze mną. Chcę czuć bezpieczeństwo, spokój, że jestem piękna oraz ekscytację. To byłoby cudowne - nagle jedno z jej wyblakłych, jasnych pasemek zrobiło się złote. Lecz gdy skończyła mówić, znów wrócił nijaki kolor.

- Czemu jesteś wyblakła?

- A czemu ty jesteś ciągle biały? - odgryzła się. Nie lubiła o tym mówić. Ta mała para patrzyła na ogromną taflę wody. Później zaprosiła go do siebie na noc. Ale następnego dnia nie wyruszył na dalszą wyprawę.

- Czemu jesteś wyblakła? - ciągle pytał.

- A czemu ty jesteś ciągle biały? - wciąż nie chciała odpowiedzieć.

I tak mali ludzie ciągle zadawali sobie te pytania, dopóki biały człowieczek nie zaczął się stawać fioletowym człowiekiem, a wyblakła kobieta żółtą kobietką. 

I każdego pragnienie się spełniło. 

I niebieskiego chłopca, który stworzył wiele wynalazków.

I zielonej staruszki, co wychowała wnuka.

I czerwonej kobietki, co stała się sławna.

I pomarańczowego człowieka, co z Bogatką zbadał cały las.

I wyblakłej kobiety, żeby wrócił jej kolor i żeby się zakochała.

I małego, białego człowieka, żeby odnaleźć swój kolor.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro