#14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Popatrzyłam w lustro ze łzami w oczach. To nie powinno było mieć miejsca. Najgorsze jest to, że nawet mi się podobało. Usta Markusa całowały moje tak powoli. Musiałam wyrzucić ten obraz z mojej głowy. Przecież był Stephan, to nie mogło pójść dalej.

Pov Markus
Pocałowałem Larę. Jej usta są pełne słodyczy. Widziałem w jej oczach przerażenie. Od razu uciekła do łazienki. Nie mogłem się jej oprzeć. Jest delikatna i piękna. Może nie powinienem jej całować, ale emocje wzięły górę. Byłem w szoku, ale chciałem tego. Lara chyba nie była zadowolona.

- Przepraszam, ja... - próbował coś z siebie wydusić. - Nie powinienem był. Głupio wyszło... - podrapał się po karku.

- No fakt, głupio...

- Lara ja nie chcę by to zepsuło Ci resztę pobytu tutaj.

- Po postu byłam w szoku.

- Jeszcze raz przepraszam.

- Zapomnijmy o tym i tyle - stwierdziłam.

- Właśnie tak będzie.

- A teraz chciała bym iść już spać.

- Dobranoc.

- Dobranoc - wyszedł.

Widać, że bardzo mu głupio. Liczę na to, że znowu będziemy w stanie normalnie spędzać ze sobą czas jak do tej pory. A było już tak miło...

Obudziłam się rano dalej zmieszana po wczoraj. Słyszałam jak Markus krzątał się po kuchni. Postanowiłam do niego dołączyć.

- O Lara! Ja Ci się spało?

- Dość dobrze, wyspałam się. A ty?

- Ja też spałem dobrze.

- Ale zapachy! - nawiązałam do śniadania.

- Dziś tak skromnie, bo kanapki, ale dość mało mamy w lodówce.

- Jest ser, szynka, pomidor, sałata także damy radę.

- A po śniadaniu zakupy - rzekł odsuwając mi krzesło.

- Pojedziemy razem.

Atmosfera była miła. Markus nie wracał już do tamtej sytuacji, ja starałam się już całkiem zapomnieć. Przy śniadaniu dość dużo rozmawialiśmy. Śmiechom nie było końca. Markus bardzo starał się jak mógł by było mi dobrze tutaj. Niech ta atmosfera trwa jak najdłużej. Ja też dokładam coś od siebie.

- Trzeba kupić mleko, trochę szynki, chleb tostowy i coś na jeszcze trzy obiady - rzekł gdy byliśmy w sklepie.

- To jeszcze trzy dni tu?

- No jakoś tak.

Poczułam jakiś dziwny rodzaj smutku. Jeszcze tylko trzy dni? Tęskniłam za Stephanem i Niko, ale z Markusem było miło. Byłam dla niego zbyt niesprawiedliwa. Mogłam od razu dać mu się wygadać. Szkoda tylko, że się tak poplątało...

- Dziś może wybierzemy się w góry? - zaproponował.

- Góry? A nie lepiej spacer po tej pięknej okolicy?

- Jeżeli tak wolisz - zaśmiał się. - To tak będzie.

- Pięknie tu - rzekłam wychodząc z domku.

Okolica była romantyczna i piękna
Chociaż nie chciałam tej romantyczności z Markusem. Sprzyjało to dziwnym sytuacją. Zostały tylko trzy dni. Było mi... Smutno.

- Szkoda, że nie możemy być razem - przerwał ciszę.

- Markus... Stało się i musisz to uszanować.

- Kocham Cię Lara.

- Ja... Ja nie mogę - wydusiłam.

- Czemu? Przecież dobrze jest nam tylko we dwoje.

- To skomplikowane.

- Lara, powiedz mi o co chodzi.

Zatrzymaliśmy się. Markus patrzył mi w oczy. Czekał na wyjaśnienia, które powinny nadejść, ale ja nie mogę. On nic nie może wiedzieć o Stephanie.

- Po prostu nie mogę...

- Ja się nie poddam skarbie.

======================
Siemka❣️
Podoba się?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro