Rozdział 10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ta noc zdawała się nie mieć końca.
Czas jakby zwolnił, dając nam te kilka godzin na poukładanie sobie wszystkiego w głowach i odnalezienie się w nowej sytuacji. Mogliśmy zatem o wszystkim porozmawiać na spokojnie, wyjawić swoje oczekiwania, obawy...

Ale czy wymawianie swoich obaw przed innymi nie jest słabością? Obcy ludzie zapewne powiedzieli by, że nią jest. Ale co oni wiedzą? Oni nawet zachowywać się porządnie nie potrafią, więc niech zatkają jadaczki i popilniją siebie.

- Dlaczego to właśnie mnie wybrałeś ze wszyatkich ludzi? Przecież nie jestem jakąś mega interesującą osobą.
Zwykły, złamany przez życie, szary człowiek walczący z propagandą i debilizmem ludzkim, zwłaszcza w naszym cudownym kraju.

Zapytałem z kuchni, robiąc nam po plujce. Mężczyzna podszedł do mnie i położył dłoń na moich plecach.

- Myślę, że to właśnie ta odwaga i walka o równość zwróciły moją uwagę na ciebie. Przyznam się bez bicia, że na początku, jak cię poznałem to wpadłeś ta i w oko, ale jednak myślałem bardziej o zwykłym poznaniu się i zakumplowaniu. Z czasem jednak im lepiej cię poznawałem, tym co raz bardziej dostrzegałem sytuacje, z którymi się borykasz na co dzień, ttm samym krok po kroku poznawałem też twój charakter.  I mimo wszystko już tu zostałem. Przy tobie. Bo wiem, że naprawdę jesteś cudowną, wartościową i bardzo inteligentną osobą i pomimo tego, co cię w życiu spotkało, zasługujesz na wszystko, co najlepsze.

- Tylko wiesz, że to wszystko nie jest dla mnie takie łatwe. Ja nie jestem przyzwyczajony do bliskości i czułości. Od kiedy mamy nie ma, ukrywam swoje prawdziwe emocje i tłumię w sobie uczucia. Stałem się też oschły i nie czuły, bo nawet reszta rodziny nie szczególnie się przejęła tym, jak to wszystko odczuwałem ja, będąc co prawda jeszcze szczeniakiem. Oni jako dorośli wiecznie skupiali się na własnym czubku nosa, mają wszystko inne i wszystkich "gdzieś". Dlatego też zbudowałem sobie swój mały świat, w którym żyję, a serce otoczyłem wielkim murem. Na prawdę nie chcę stracić kolejne osoby, na których mi zależy. Tym bardziej, że oprócz was, moich przyjaciół...

- I chłopaka

Wtrącił w moją cudowną wypowiedź Janek.

- ... I chłopaka, nie mam już nikogo.

Zakończyłem, na co brunet mocno mnie przytulił.

- I właśnie dlatego, będę przy tobie. Abyś na nowo mógł poczuć się wolny i szczęśliwy.

Powiedział, po czym ponownie czule mnie pocałował. Oczywiście oddałem pocałunek, po czym mocno przytuliłem się do tego kochanego debila. Może faktycznie powinienem kożystać z szansy, jaką tym razem dostałem od losu?

- Jest już późno. Idziemy spać?

Zapytał Janek, chociaż był przygotowany na wszelke zaprzeczenie.

- Pewnie. Ten dzień był długi i intensywny. Wiele się dziś wydarzyło.

Powiedziałem, na co Borysewicz wskazał mi łazienkę, tym samym szykując mi pokój gościnny. Jak powiedział Janek, wolałby, abym był cały czas przy nim, jednak woli mi dać czas na pozbieranie się z myślami i uczuciami, które są dla mnie poniekąd obce, oraz chce mi zapewnić przestrzeń osobistą, abym nie pomyślał sobie, że czegoś - wiadomo czego - ode mnie oczekuje lub, broń Boże, że zrobi coś bez mojej zgody.

Podziękowałem mu za to i po szybkim umyciu się, poszedłem spać. A brunet chwilę później wykonał to samo, co ja.

______________________________________

Rozdział krótki i nudny, ale zgodnie z obietniącą dla Kaithebestezg dadaję go.

Jak zauważyliście, rozdziały staram się pisać jak najdokładniej, tak, aby pokazywały z grubsza życie postaci, chocież nie zawsze się to udaje.

I jak to w życiu bywa, są dni, gdzie dzieje się wiele i są dni, gdy człowiek jedyne, czego potrzebuje to szczera rozmowa i spędzenie trochę czasu czy to samemu czy z kimś bliskim, a jak możecie zauważyć, rozdziały od 7 do obecnego toczyły się w tym samym dniu.

Nie jestem również pewna, ale rozwarzam zawieszenie tego fanfika - nie wiem czy na stałe czy tylko tymczasowo, jednak powoli zaczynam wątpić w to opowiadanie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro