Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudził mnie dzwonek do drzwi. Wstałem chwiejnie z potwornym bólem głowy i otworzyłem je, a za nimi zobaczyłem Borysewicza.

Po cholerę on tutaj przylazł?

Bez słowa wpuściłem bruneta do środka i wróciłem do swojego pokoju, aby się ubrać, bo nie będę paradował przed gościem w samej koszuli i bokserkach.

Gdy byłem już gotowy, zszedłem na dół.
Jak się okazało, Janek urzędował w kuchni. Poszedłem do niego, zobaczyć co robi, pod pretekstem zrobienia sobie kawy.

- Wybacz, że cię obudziłem. Zgaduję, że jeszcze nie jadłeś?

Czy on tylko po to mnie obudził?

-  Noe, nie jadłem. Nie jestem głodny.

Brunet spojrzał na mnie z wymalowaną w oczach irytacją.

- Czy ty cokolwiek jesz?

-  Tak, w końcu gdybym nie jadł, to już by mnie na tym świecie nie było.

- Słuchaj, nie będę pytał, czy wszystko jest okej, bo teraz wiem, że nie jest. Nawet to po tobie widać, ale nie może być też tak, że prawie nic nie jesz. Zrobiłem ci śniadanie.

- Doceniam twoje starania, ale jak już mówiłem nie jestem głodny.

- Albo zjesz śniadanie samodzielnie jak każdy normalny człowiek, albo cię nakarmię.

Powiedział Janek, na co parsknąłem.

- Pojebało cię?

Odpowiedź, była jednak twierdząca, bowiem, gdy jeszcze przez długi czas nie jadłem, facet się w kurwił i faktycznie zaczął mnie karmić.

- Masz tu plujkę.

Wypiłem kawę, a następnie poszedłem zapalić szluga. 

Na dworze panowała fatalna pogoda, jak to o tej porze roku bywa. Jesień zdecydowanie nie jest moją ulubioną porą roku. Patrzyłem ze spokojem na miasto, które mokre było od nocnego deszczu. Całości towarzyszył zimny wiatr.

- Wychodzimy na dwór.

Moje rozmyślenia przerwała jak zwykle ta zadufana w sobie kreatura, której miałem już dość.

- Po co?

Nawet nie zaszczyciłem go wzrokiem.

- Bo mamy próbę z chłopakami.

Aha, fajnie. Tylko na chuj ja mam tam być?

- Chyba ty masz. Ja nigdzie nie idę.

- Idziesz. Nie będziesz siedział w tym domu sam jak palec, bo ci odbija.

Prychnąłem pod nosem. I kto to mówi.

- Co ty koń jesteś, że tak ciągle prychasz?

Zapytał, czym działam mi jeszcze bardziej na nerwy. Wkurwiony wszedłem do mieszkania i zamknąłem baranowi drzwi przed nosem. Niech sobie postoi i przemyśli swoje zachowanie. Ja w tym czasie poszedłem się umalować i ogarnąć fryzurę i zrobiłem sobie kolejną plujkę.

Widząc coraz większą złość Janka, postanowiłem go wreszcie wpuścić do środka.

Facet wparował jak churagan i ciągnąc mnie za rękę wyprowadził z mieszkania.
Zamknąłęm drzwi na klucz i niechętnie opuściłem blok w towarzystwie niechcianego gościa.

- Co to miało być?!

Zapytał wściekły. Na co tylko wzruszyłem ramionami.

- Dałem ci tylko czas na spokojne przemyślenie swojego zachowania.

Odpowiedziałem spokojnie.

- Do reszty.ci odbiło.

- Nie bardziej niż tobie. To ty nachodzisz ludzi w ich własnym mieszkaniu bez konkretnego celu. Jeśli myślisz, ze w ten sposób zyskasz sobie moją sympatię to się mylisz.

Powiedziałem, nawet na niego nie patrząc.

- Nie potrzebuję twojej sympatii. Edmund mówił mi, że od jakiegoś czasu jesteś przygaszony, unikasz wszystkich i jako twój kumpel zwyczajnie martwi się o ciebie. A to, co wczoraj się stało to już go kompletnie przeraziło i nie dawało mu spokoju. Chłopak miał wyrzuty sumienia, że cię posłuchał i zostawił samego, dlatego też obiecałem mu, że dzisiaj do ciebie wpadnę zobaczyć jak się trzymasz i na jego prośbę wyciągnę cię z tego domu na próbę naszego zespołu.

Czyli wszystko jasne.

Równie dobrze możesz mu poprostu powiedzieć, że mam się dobrze i przygotowuję się, bo sam dobrze wie, że to już jutro otrzymam ubiór i broń.

- O której masz się wstawić?

- O szóstej mam być już na miejscu.

- Przyjadę po ciebie o piątej.

Oznajmił tonem, nie znoszącym sprzeciwu.
Samiec alfa pełną parą.

- Nie musisz.

- Wiem, że nie muszę, ale już postanowiłem. Przyjadę po ciebie o piątej.
A teraz idziemy.

Po kilkunastu minutach byliśmy już w barze. Edmund na mój widok, niemal rzucił się do uścisku. Przywitałem się z nim, a ten wręczył mi do ręki butelkę z piwem.

- Nawet nie wiesz stary, jak się wczoraj o ciebie martwiłem. Myślałem, że po tym jak cię zostawiłem samego to sumienie nie da mi spokoju.

- Jak widzisz żyję i mam się dobrze.

Odpowiedziałem, co oczywiście zostało podważone przez Borysewicza.

- No czy masz się tak dobrze, jak próbujesz go przekonać, to bym nie powiedział.
Rano nie chciałeś nic zjeść, to musiałem cię nakarmić. Potem zamknąłeś mnie na balkonie jak ci powiedziałem, że od samotności ci odbija.

Spojrzałem na niego karcąco, jednak brunet jak zwykle nic sobie z tego nie robił.
Edmund też z niepokojem i dziwnym wyrazem twarzy patrzył to na mnie, to na Janka.

- Grunt, że żyjesz. Następnym razem, jak coś się dzieje to mów od razu s nie zwlekasz czekając chuj wie na co.

Po chwili Stasiak oznajmił rozpoczęcie próby, a ja słuchałem, jak im idzie. Musiałem przyznać, że byli naprawdę świetni.

Po próbie wszyscy się pożegnaliśmy i poszliśmy w swoją stronę. Mimo wszystko wiedziałem, że ktoś za mną idzie i modliłem się, aby to nie był znowu Jan.

- Janusz?

Zapytał chłopak, którego jeszcze nie miałem okazji poznać.

- We własnej osobie.

- Przepraszam, że pytam, ale Edmund wspominał mi, że dobrze śpiewasz.

- No tsk i co?

- I może zaśpiewaj z nami na następnej próbie? Jeśli się uda, to może załapiesz się do zespołu.

- Dzięki za propozycję, ale na razie nie myślę o śpiewaniu, bowiem jutro rozpoczynam służbę wojskową.

- Och, rozumiem. Mimo wszystko fajnie by było, gdyby udało ci się dołączyć do nas, bo wydajesz się na serio sympatyczny, tym bardziej skoro kolegujesz się z Edmundem, a on z byle kim nie przystaje.

- Zobaczymy. Dzięki za rozmowę, ale ja się już będę zbierał, bo tutaj mieszkam.

- Jasne, rozumiem. To trzymaj się.

- Na razie.

Uścisnęliśmy sobie ręce, a następnie poszliśmy w swoją stronę, chociaż miałem wrażenie, że chłopak jeszcze patrzy, do którego bloku i klatki wchodzę.

_________________________________________

No, Janusz pokazał pazurki 🤣

Jak widzicie, rozdziały powoli stają się coraz ciekawsze (a przynajmniej mam taką nadzieję) i co raz więcej się w nich dzieje.

Dedykacja dla hellvne, MalaLadyPank, War_Eternal i magnificenthopeless











Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro