Dialog dziewiąty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Chcesz zostawić swojego syna samego z tym bagażem emocjonalnym?! Co z ciebie za rodzic!

— Nie, zapiszę go na balet, wtedy zacieśni więzi z Hugonem i może wytańczy swoje frustracje. Ewentualnie zostanie pośmiewiskiem wśród rówieśników. Coś za coś.

— Hugo bardzo lubił balet.

— Naprawdę? Córka Pansy opowiadała, że musiałaś zaciągać go na parkiet i siłą zakładać mu te fikuśne rajtuzki. Ile wtedy miał lat? Osiem? Dziewięć?

— Jedenaście, ty łysy debilu.

— Zakładałaś jedenastoletniemu chłopakowi rajtuzy i ubezwłasnowolniłaś go Drętwotą, żeby biedak się nie wyrywał... Granger, co z ciebie za rodzic?

— Wywlekasz mi pojedyncze błędy, nie patrząc zupełnie na całokształt! Przynajmniej wychowałam Hugona na wartościowego człowieka, który, w przeciwieństwie do twojego syna, lubi dziewczyny.

— Scorpius nie jest... Wiesz co? Mam to gdzieś. Scorpius jest gejem. Scorpius jest homoseksualistą. Scorpius lubi chłopaków. Świetnie. Skoro jest szczęśliwy, to niech sobie chodzi nawet z jakimś mugolskim gejem. Niech tylko nie zaprasza go na obiady do mojego domu.

— ...

— Nawet, cholera, się z tego cieszę. Zatkało? Przecież większość poważanych czarodziei omijała kobiety szerokim łukiem. Choćby Dumbledore! O! I Czarny Pan. Nie, on to akurat niezbyt dobry przykład. Snape... nie... Albo tak. Widzisz, Granger, Snape też powinien unikać kobiet! Co mu przyszło przez matkę Pottera? Sam ból, cierpienie, upokorzenia, a na koniec śmierć w męczarniach!

Mężczyźni niby są lepsi?! Dobre sobie, poczwaro. Ostatnie wojny w czarodziejskim świecie zostały rozpętane przez buzujące ego zakompleksionego palanta!

— Gdyby matka tego zakompleksionego palanta nie napoiła jego ojca eliksirem miłosnym, to nic by się nie stało, szlamo!

Gdyby ojciec zainteresował się własnym dzieckiem, a nie uciekał od odpowiedzialności, to wychowałby pełnowartościowego członka społeczeństwa, ty moralna kloako!

— No oczywiście. Zwal psychopatię syna na złe postępowanie rodziców. Idąc twoją logiką, lepiej uważaj: przez przymusowe zakładania rajtuz jedenastoletniemu synowi możesz wychować przyszłego Czarnego Pana, którego pierwszym krokiem po przejęciu władzy będzie delegalizacja baletu oraz publiczne palenie pończoch. Jakie czasy, taka dyktatura.

— Nie, to już jest przesada! 

— Sama jesteś przesada.

— Wychodzę z tego cholernego mieszkania!

— Uważaj, zaraz runę na kolana i będę cię błagać, żebyś została! 

W-y-c-h-o-d-z-ę. Już. Teraz. Zaraz.

— Proszę cię bardzo. Droga wolna. Świstoklik na drogę. Idź i nie wracaj.

— Do widzenia, Malfoy. Mam nadzieję, że już nigdy nie będziemy musieli się spotkać w cztery oczy.

— ...!

Zatrzasnąłeś mi drzwi przed nosem!

— Pff, bo nie chciałaś wyjść.

...Kre...tyn...

— ...Debilka.

— ...

— ...

— ...

— ...

— ...! ...! ...!

— Już myślałem, że się ciebie pozbyłem. Czego chcesz?

Zapomniałam torebki...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro