Praca | Niespodzianka od życia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po całonocnej zabawie z Izuku byłem cały wyczerpany, lecz bardzo i to bardzo zadowolony.

Jeszcze chyba nigdy tak dobrze mi się nie spało, to muszę przyznać.

Aktualnie leżałem nagi na kanapie przytulając do siebie moją gołą omegę oraz wpatrywałem się tępym wzrokiem w sufit. Strasznie i to strasznie nie chciało mi się wstawać. Wolałem leżeć sobie na kanapie z zielonowłosym chłopakiem, ale muszę przecież iść na te spotkanie z Aizawą.

Mam nadzieje, że mnie nie zwolni...

Delikatnie odsunąłem od siebie omegę, po czym wstając z kanapy schyliłem się po szmaragdowookiego i wziąłem go na ręce w stylu panny młodej. Widząc jak jego głowa bezwładnie opadła w dół cicho się zaśmiałem. Wyglądał przeuroczo.

Udając się w kierunku swojej sypialni musiałem pokonać schody. Będąc już na miejscu ostrożnie, niczym porcelanową laleczkę, odłożyłem Izuku na łóżko. Przykryłem go kołdrą, po czym ucałowałem w czoło i podszedłem do szafy.

Stając już przed nią otworzyłem jej średniego rozmiaru, drewniane drzwi, a następnie zacząłem przeglądać idealne ubrania jak na tę okazję. Muszę wyglądać dzisiaj elegancko, dlatego zdecydowałem się na białą koszule oraz czarne, garniturowe spodnie.

Wyciągnąłem z szuflady od komody bokserki, po czym założyłem je na siebie. Na tors dałem koszulę, a na nogi spodnie. Na stopy, zaś wsunąłem skarpetki.

Ostatni raz patrząc na zielonowłosą omegę wyszedłem z pokoju. Spokojnie sobie spał, dlatego bez jakiejkolwiek obawy mogłem wyjść z sypialni, a tym samym pozostawić zielonka sam na sam.

Po tym jak zszedłem z schodów oraz przeszedłem przez krótki korytarz wszedłem do łazienki. Umyłem twarz oraz zęby, rozczesałem włosy i popsikałem się perfumami.

Wyszedłem z pomieszczenia, po czym powolnym krokiem udałem się do salonu. Będąc już w nim, zasiadłem wygodnie na kanapie, aby móc się przez chwilę rozluźnić. Zaciekawiony aktualną godziną spojrzałem na zegar, który ukazywał godzinę ósmą dwadzieścia siedem. Spotkanie z Aizawą mam na dziesiątą trzydzieści, więc mogę się chwilę zrelaksować.

Gdy usłyszałem jednak dzwonek do drzwi głośno stęknąłem, po czym wstałem z kanapy i udałem się w kierunku hałasu. Już po chwili byłem na miejscu. Otworzyłem drzwi na oścież, a widząc moją ulubioną pokojówkę, czyli niebieskowłosą Teris moje nastawienie do ludzkości nieco się polepszyło.

- Witaj Panie Bakugo. Ja tylko na chwilkę. Mam dla Pana śniadanie. - oznajmiła z miłym uśmiechem.

- Ta, cześć Teris. - odparłem odpierając od niej tacę z przykrytym na niej jedzeniem.

- To do widzenia oraz życzę miłego jedzenia.

- Mhm, do widzenia. - i zamknąłem drzwi.

Wraz z jedzeniem ruszyłem przez krótki korytarz, a już po chwili znaleźć się mogłem w moim salonie i o dziwo nie byłem w nim tylko ja, ponieważ Izuku siedział na kanapie.

Miał na sobie moją czarną koszulkę z nadrukiem czaszki oraz swoje majtki, ponieważ tak często do siebie przychodzimy, a zarazem nocujemy, że mamy u siebie jakieś ubrania oraz bieliznę.

Podszedłem do mojego piegusa, po czym kładąc tackę z jedzeniem na stół ucałowałem go w czoło.

- I jak się spało? - spytałem siadając obok niego.

- A wiesz, że bardzo dobrze? Pomimo tego, że boli mnie trochę tyłek, spało mi się przyjemnie. - uśmiechnął się do mnie. - Tobie również miło upłynął sen?

- Lepiej niż miło. - westchnąłem łapiąc go jedną dłonią w talii oraz przyciągając bliżej siebie.

Złapałem za metalową rączkę od pokrywy, po czym uniosłem ją do góry. Moim, jak i Deku, oczom ukazał się talerz wypełniony aż po same brzegi jajecznicą z cebulką. Na drugim talerzu znajdował się kawałek śmietankowego ciasta z truskawkami oraz malinami.

- Mniam. - oznajmił Izuku biorąc w dłoń widelec, po czym nałożył na niego trochę jajecznicy. - O której masz spotkanie z Aizawą? - spytał biorąc do ust jedzenie.

- O dziesiątej trzydzieści. - odparłem odbierając od młodszego sztuciec, po czym nakładając na niego nieco jajecznicy wziąłem wszystko do ust.

- Nie spóźnij się tylko. Shōta lubi być punktualny i nie lubi spóźnialskich.

- A skąd ty to wiesz? - spytałem z zmarszczonymi brwiami.

- Pamiętasz jak mówiłem ci, że na nasze, czyli Magnoli, występy mogą przyjść tylko celebryci, ważne osoby oraz szefowie dużych firm? - zadał pytanie na co kiwnąłem mu twierdząco głową. - Aizawa, jak to przystało na szefa firmy, przyszedł na nasz występ, a wtedy mogłem nieco bliżej go poznać. - oznajmił biorąc do ust jajecznicę. - Przychodzi na praktycznie wszystkie występy. - dodał.

- Gównowłosy nie jest przecież szefem firmy ani jakąś wielką szychą, a i tak go wpuścili.

- Bo go szefowa zmusiła. - westchnął kładąc głowę na moim ramieniu. - Gdyby ciebie Shōta również wziął ze sobą to byś mógł oglądać nasz występ. - dodał wpatrując we mnie te swoje szmaragdowe oczy.

- Nie obchodzą mnie inni, obchodzisz mnie tylko i wyłącznie ty. - mruknąłem wciągając go sobie na kolana. - Tylko ciebie chciałbym oglądać. - dodałem kładąc dłonie na jego smukłej talii.

- To było słodkie Kacchan. - zachichotał usadawiając swoje drobne knykcie na moim karku. - Jesteś uroczy. - mówiąc to, delikatnie ucałował mnie w nos.

Ja w odpowiedzi popukałem tylko dwa razy swoje wargi palcem wskazującym, sugerując tym samym, że moje usta domagają się tych jego.

Ten na mój czyn delikatnie się zarumienił, po czym połączył nasze usta w również delikatnym pocałunku.

No cóż, liczyłem na coś bardziej charyzmatycznego oraz namiętnego, lecz to też musi mnie jakoś zadowolić. Chociaż w sumie to ja mogę zrobić z tego dziecinnego pocałunku coś bardziej dzikiego. Mogę zrobić wszystko. Mogę sprawić, że ten mały koleszka w spodniach Deku może stanąć, a sam piegus błagałby mnie o szybki numerek przed moim wyjściem. Dobra, za bardzo się rozpędziłem. Chyba zbliżają mi się dni alfy, dlatego jestem taki napalony.

~ No hej.

Hm? To ty jeszcze żyjesz?

~ Oczywiście, że żyje ty tępy debilu. Dopóki ty żyjesz, żyje również i ja. Niestety.

I czego mnie wyzywasz ty obsrany pojebie?!

~ To ty mnie kurwa wyzywasz pierdolony zjebie!

Dobra, zamknij pizde i Słuchaj! Jestem teraz zajęty, więc przestań się ze mną łaskawie kłócić i mów szybko czego chcesz.

~ Przyszedłem cię tylko poinformować, że zbliżają ci się dni alfy. Będą gdzieś za około tydzień, dlatego nie pozwól się wtedy zbliżać do siebie Izuku. Może mu się stać poważna krzywda, a zważając na to, że jest w c- ymmm, że jest uległą omegą nie da rady się obronić przed tobą napaleńcu.

No dobra, dzięki za informację, ale teraz wybacz, bo mam na sobie bardzo urodziwą omegę, która potrzebuje nieco czułości od swojej alfy.

~ Właśnie, ty to masz fajnie. Ja jestem samotny, ponieważ nie oznaczyłeś swojego chłopaczka. Gdybyś to zrobił to mógłbym spotkać się z jego wewnętrzną omegą, a wtedy byłbym bardzo i to bardzo zadowolony.

A wiesz, że nawet się nad tym zastanawiałem? Czuję, że jest on tylko i wyłącznie dany mnie oraz pasuje do mnie na sto jeden procent, ale nie mam pojęcia czy on czuje to samo.

~ Zapytaj się go.

Że co kurwa?! Pojebało cię już do reszty?!

~ Zaufaj mi.

O nie, nie, nie. Ostatnim razem jak ci zaufałem to skończyliśmy na policji.

~ Ale sam przyznasz, że było to bardzo zabawne.

Ta, było. Nie zmieniaj teraz tematu kurwa! I nie, nie zapytam się go o to.

~ Dlaczego?

Bo, bo... bo się boję...

~ No trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam! Ty! Tak, ty! Wielki Bakugo Katsuki się boi?! Co jest kurwa?!

Dobra, zamknij pizde debilu! Boję się, że Izuku mnie wyśmieje i porzuci jak zużytą zabawkę.

~ Weź przestań. Izuku przecież taki nie jest.

W sumie to masz rację. Może dzisiaj wieczorem z nim o tym porozmawiam?

~ No i zuch chłopak. No ale dobra, ja cię już porzucam, a ty zajmij się swoim pieguskiem.

I nic więcej już nie mówił, dlatego ponownie mogłem skupić całą swoją uwagę na omedze.

Gdy nasze usta powoli o siebie tarły, ja jeździłem dłońmi po plecach mojego ukochanego. Wtapiałem dłonie w jego bujne, miękkie, kędzierzawe włoski nasłuchując jego cichego dyszenia spowodowanego niezmierną przyjemnością jaką w tym momencie doświadczał.

Zjeżdżając prawą ręką z jego głowy, placów, a następnie tyłka, dotarłem do miejsca docelowego, czyli ud. Ścisnąłem jedno z nich, po czym pogłębiłem nasz pocałunek. Gdy włożyłem język do jego jamy ustnej, ten mocniej zacisnął swoje dłonie na moich barkach. Badałem wnętrze jego ust wjeżdżając tą samą ręką, którą ściskałem jego udo, pod jego, a dokładniej to moją, koszulkę.

Delikatnie drapałem jego plecy oraz od czasu do czasu podskubywałem jego wargi.

Gdy zrzuciłem go z swoich kolan na kanapę, ten cicho zachichotał, przez co delikatnie się zarumieniłem. Boże, ja tak bardzo kocham ten jego śmiech! Po prostu wielbię go! I śmiech piegusa i jego właściciela.

Zawisając nad nim zacząłem obcałowywać całą jego szyję, lecz szybko zostałem odsunięty, a sam szmaragdowooki biegiem ruszył do łazienki.

Wpatrując się z zmarszczonymi brwiami w drzwi pomieszczenia do którego wbiegł Deku nie rozumiałem o co chodzi i dlaczego piegowaty mnie odtrącił, lecz gdy tylko usłyszałem jak ten wymiotuje momentalnie uniosłem się z kanapy i jak najszybciej pobiegłem do łazienki.

Wpatrując się z szokiem wymalowanym na twarzy stanąłem w framugach drzwi, po czym ostrożnie do niego podszedłem.

Uklękłem obok niego, a następnie nie wiedząc co mam zrobić usadowiłem swoją dłoń na jego plecach. Co jest kurwa? Czemu on rzyga...

Gdy młodszy przestał w końcu wymiotować spojrzał na mnie z lekko załzawionymi oczami. Gdy już chciał coś powiedzieć, ja go do siebie mocno przytuliłem głaszcząc go po głowie.

- Co się stało Deku? - spytałem kładąc brodę na jego czubku głowy.

- J-ja nie wiem. - zająkał się mocniej wtulając w moją klatkę piersiową.

- Pewnie to przez te żarcie. - warknąłem nieźle wkurwiony. - Ja już sobie z nimi porozmawiam.

- Nie Kacchan, nie trzeba. - mruknął spoglądając na mnie tymi swoimi szmaragdowymi oczkami.

~ A ja wiem dlaczego Izuku zwymiotował.

Dlaczego?

~ Nie powiem ci haha

Ty mała szmato. Ciesz się, że nie mogę cię zabić.

~ Nie strasz nie strasz, bo się zesrasz.

Dobra, powiedz mi ty lepiej dlaczego Deku zwymiotował.

~ Dowiesz się tego w swoim czasie.

I już więcej nic nie mówił.

Wstając z zimnej podłogi wziąłem zielonowłosego na ręce, po czym udałem się z nim do salonu. Usadowiłem go na kanapie, a następnie podszedłem do szafki znajdującej się w otwartej kuchni obok i wyjąłem z niej miskę. Ponownie podszedłem do szmaragdowookiego w celu dania mu miski oraz przytulenia go.

Gdy już byłem obok niższego podałem mu miskę, po czym delikatnie go do siebie przytuliłem.

- Jak znowu będzie chciało ci się wymiotować to masz tutaj miskę. - oznajmiłem spokojnym głosem. Spojrzałem na zegar. Już 10, czyli muszę jechać na spotkanie do firmy. Ponownie spojrzałem na omegę. - Muszę już jechać. Chyba, że wolisz żebym tu z tobą został. - zaproponowałem na co młodszy znacząco pokręcił głową.

- Nie Kacchan, musisz iść na te spotkanie. Ja tutaj zostane. Może zadzwonię do Miny albo Kiriego, żeby mi potowarzyszyli? - odparł.

- Ale jesteś pewny? - dopytałem się powoli unosząc z kanapy.

- Tak. - oznajmił również wstając z mebla, po czym podszedł bliżej mnie i złapał za mój kołnierzyk. Poprawiając go stał na palcach, przez co wyglądało to przeuroczo. - No i gotowe. Możesz już lecieć. - uśmiechnął się delikatnie, po czym ucałował mnie w policzek. - Pa pa Kacchan, kocham cię. - dodał gdy wychodziłem już z apartamentu.

- Ja ciebie też. - i wyszedłem z mieszkania zostawiając tym samym omegę sam na sam.

Pov. Izuku

Gdy Kacchan przeszedł przez drzwi wziąłem w dłoń telefon, który leżał na stole. Nie mam pojęcia czemu zwymiotowałem. Może się zatrułem? Tak, to pewnie to.

Po odblokowaniu urządzenia krótkim hasłem, wszedłem w kontakty, a następnie w numer zapisany
"🩷🌺Wariatka🌺🩷". Już po chwili można było usłyszeć dźwięk dzwoniącego telefonu. Po około trzech sygnałach usłyszeć mogłem nieco zaspany głos mojej przyjaciółki.

- Halo? Izuku? Czemu dzwonisz do mnie o tak wczesnej porze? - spytała.

- Jest dziesiąta Mina. - westchnąłem.

- No mówię przecież. Jest strasznie wcześnie. - mruknęła. - Stało się coś słonko? - spytała.

- Yhm, zwymiotowałem i strasznie się czuje. Możesz do mnie przyjść, albo ja do ciebie?

- Ależ oczywiście, że tak! Chodź do mnie. Zaparzę ci herbatki i coś sobie pooglądamy. - jej ton głosu momentalnie się rozbudził.

- Dziękuję, to ja już do ciebie schodzę. - i się rozłączyłem.

Wstałem ociężale z kanapy, po czym przechodząc przez salon oraz krótki korytarz stanąłem przed drzwiami. Założyłem kapcie Kacchana, ponieważ swoje zostawiłem u siebie, a butów nie chce mi się zakładać, a następnie wyszedłem z mieszkania w celu udania się do przyjaciółki.

Podszedłem do windy, wszedłem do niej, wybrałem piętro, zjechałem, wyszedłem i wolnym krokiem, ponieważ trochę pobolewał mnie brzuch oraz nadal chciało mi się wymiotować, udałem się do mieszkania różowowłosej.

Gdy doszedłem już do mieszkania dziewczyny, wszedłem do niego jak do siebie. Cały dom wypełniony był jej zapachem, czyli maliną. Zdjąłem kapcie Kacchana, po czym rzuciłem je gdzieś w kąt. Wchodząc w głąb mieszkania nie zauważyłem dosłownie nikogo, dlatego pomyślałem, że różowowłosa musi się ukrywać w swojej sypialni, biurze albo łazience.

Obstawiam, że jeszcze śpi, więc odpowiedź jest tylko jedna. Sypialnia.

Wchodząc do wybranego przeze mnie pomieszczenia poczułem jak ponownie zbiera mi się na wymioty. Momentalnie podbiegłem do łazienki, a następnie rzucając się na toaletę zacząłem wymiotować.

Już po chwili mogłem poczuć na swoich barkach dwie dłonie, które delikatnie zaczęły mnie masować abym troszeczkę się uspokoił. Gdy przestałem wymiotować spojrzałem w zmartwioną twarz mojej przyjaciółki, która po chwili wpatrywania się w moją osobę, wstała z białej podłogi, a następnie podeszła do szawki, z której wyjęła jakieś pudełko.

- Co to? - spytałem z lekko zdartym gardłem.

- Test ciążowy Izuku. - westchnęła ponownie do mnie kucając.

- Weź to ode mnie. - burknąłem gdy dziewczyna chciała mi podać niewielkich rozmiarów pudełko. - Nie jestem w ciąży. Zatrułem się tylko. - dodałem.

- Uprawialiście wczoraj seks? - spytała na co moje policzki wraz z nosem zostały pokryte delikatnym rumieńcem.

- Yhm. - przytaknąłem.

- Zabezpieczyliście się? Używaliście prezerwatyw, kondomów czy tam gumek?

- Ależ oczywiście, że ta- i dopiero w tym momencie zorientowałem się jakie głupstwo zrobiliśmy. - M-my, nie, nie było tam ani jednej p-prezerwatywy. Mina co ja teraz z-zrobię? J-ja nie mogę być w ciąży! - mówiąc to moje oczy zostały pokryte słoną cieczą, a dłonie delikatnie dygotały.

- Może wyjść negatywny. - mówiąc to podała mi jeden z testów, ponieważ chwilę temu otworzyła paczkę. - Oh Izuku. - oznajmiła przytulając mnie do siebie. - Pamiętaj, że masz pełno wsparcia. Masz mnie, masz Kiriego, masz Denkiego, masz Toge, a najważniejsze jest to, że masz również i Bakugo. Alfe, która wiecznie pieprzyła o ciąży i dzieciach. On by cię nie zostawił mój ty kwiatuszku. Ja bym cię nie zostawiła, Kiri by cię nie zostawił, Denki by cię nie zostawił, Toga by cię nie zostawiła. - mówiła łagodnym głosem. - Zawsze chciałam być ciocią, więc mam nadzieję, że będzie pozytywny. - dodała już swoim normalnym, głupkowatym tonem.

- Mina! - krzyknąłem na nią oburzony.

- No dobra, ja cię tu zostawię, a ty zrób ten test. - mówiąc to wstała z podłogi, a następnie wyszła z łazienki.

Zostałem sam na sam z testem ciążowym...

🍂___________________________🍂
Rozdział 22

~2359 słów~

I jak rozdział?

Skargi? Proźby? Zażalenia?

A więc alfa Bakugo już wie.

Przepraszam, że nie było mnie przez tak długi czas, ale miałam dużo do zrobienia i nie miałam czasu na pisanie.

Pa, do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro