|ATHELAS|

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


W DOMU BARDA KRASNOLUDY STARALY SIE JAKOŚ POMÓC KILIEMU, ALE BEZ SKUTKU. Mężczyzna także próbował swoich sił jednak nie wiedział dokładnie co mu dolega.

Młody krasnolud cierpiał, a trucizna płynąca w jego żyłach pomału zaczęła rozchodzić się w po całym jego ciele.

- Nic nie możesz zrobić?- zapytał Bofur.

- Potrzebne mi zioła żeby zabić gorączkę.- oznajmił Oin.

- Mam wilczą Jagodę, Marunę.- powiedział Bard przeglądając zioła.

- To na nic. Masz królewskie ziele?

- To chwast. Karmimy nim świnie.- odparł mężczyzna.

- Świecie, chwast. Dobrze.- układał sobie w głowie Bofur - Nie ruszaj się.- zwrócił się do Kiliego i wybiegł z domu w poszukiwaniu ziela.

Była to jedyna nadzieją na to, że Kili wróci do zdrowia i będzie mógł ruszyć w dalszą drogę do Ereboru. Gdzie Bilbo był prowadzony przez Balina do korytarza prowadzącego prosto do miejsca gdzie znajdują się wszystkie skarby Góry.

- Mam znaleźć klejnot?- zapytał dla upewnienia.

- Duży biały klejnot.- sprostował krasnolud.

- Takich klejnotów jest tam pewnie sporo.- zauważył.

- Arcyklejnkt jest tylko jeden. Poznasz go od razu.- powiedział i ruszył dalej jednak po parku krokach się zatrzymał - Szczerze mówiąc nie wiem co tam odnajdziesz.- stwardził patrząc na Bilba - Nie musisz iść jeśli nie chcesz. To nie wstyd zawrócić.

- Nie. Obiecałem, że to zrobię. Muszę spróbować.- powiedział pewnie hobbit, a na jego słowa siwobrody się zaśmiał.

- Zasze będzie mnie zadziwiać.

- Co?

- Odwaga hobbitów.- wyjaśnił - Idź niech ci sprzyja szczęście. Bilbo, jeśli na dole jest... smok. Nie budź go.- polecił Balin na co hobbit pokiwał głową. Po pokonaniu kilku stopni jednak znowu się zatrzymał.

- Czy lady Elanor odeszła bo bała się smoka?- zapytał zatrzymują krasnoluda.

- Nie. Odeszła, bo wykonała swoje zadnie. Obiecała, że pomoże nam dotrzeć do Ereboru i to zrobiła. Pomimo tego jak Thorin ją oschle traktował to nie odpuściła do końca i trwała przy nas i starała się pomóc.- powiedział i odszedł wracajcie na górę do reszty.

Bilbo odprowadził go wzrokiem, po czym ruszył dalej w dół. Jego myśli były teraz nie tylko przy kamieniu, ale także przy białowłosej elfce, z którą się nawet nie pożegnał. Podejrzewał, że jest już daleko. Jednak przypominał sobie jej słowa jeszcze przed znalezieniem schodów: ... wróci do nas i będziemy razem świętować odzyskanie Ereboru.

Razem świętować. Tylko jak skoro odeszła?

Podejrzewał, że jej odejście wiązało się nie tylko z złożoną obietnicą, ale także z zachowaniem Thorina. Mimo iż dzielnie trwała przy nich praktycznie do końca to nie mogła znieść stosunki krasnoluda do swojej osoby.

Hobbit jednak nie mógł wiedzieć, że co do tego się mylił. Faktycznie odeszła, bo złożyła obietnicę, ale chciała z nimi być do samego końca, aż pokonają smoka i na dobre zapanuje znów król pod Górą. To prawda Elanor odeszła przez Thorina, ale nie przez jego stosunek do niej, a to jak się zmienił. Elfka wiedziała, że im będą bliżej celu tym bardziej krasnolud zmieni się. Przykładem tego mogła choćby być obietnica złożona ludziom z Miasta na Jeziorze, która była jedynie pustymi słowami. Przez ten czas jaki spędziła z kompania zdążyła zauważyć, za krasnoludy nie lubią się dzielić niczym co należy do niech.

Księżniczkę udało się zejść w końcu na dół. Była już u podnóży Góry, gdy nagle poczuła trzęsienie. Stanęła w miejscu obracając się w stronę Ereboru. Dobrze wiedziała, że to nie zwykle trzęsienie, a smok. Nie wróżyło to nic dobrego, dlatego biegiem ruszyła w stronę łodzi, ktkra przypłynęliśmy z kompanią i czym prędzej zaczęła wiosłować w stronę Esgaroth.

Skoro smok się obudził i żyję to znaczy, że ludzie w mieście są narażeni na jego gniew.

Również do miasta dotarło drganie. Domy drgnęły wywołując strach u ludzi. Bard czując to zaprzestał czynności i obudził głowę w stronę okna.

- Tato?- zapytała niepewnie Sigrid.

- To Góra.- powiedział Bain.

- Zostaw nas. Weź dzieci i uciekaj.- powiedział Fili odstępując od brata poraz pierwszy od powrotu do domu Barda.

- Gdzie? Nie ma dokąd.- powiedział.

- Zginiemy tato?- zapytała przerażona Tilda.

- Nie kochanie.- zapewnił najmłodsza córkę.

- Smok nas zabije.- dodała jeszcze bardziej przerażona, mimo iż była dzieckiem doskonale wiedziała co się dzieje i bała się.

Bard przeniósł wzrok na sufit, a następnie sięgnął dłonią po wiszącą na nim czarna strzałę. Elanor miała rację. Została jedną, ostatnia czarna strzałą, która była w posiadaniu flisaka.

- Ja zabije go pierwszy.- podział pewnie trzymając jedyna broń jaka mogła zabić smoka.

Wywołał tym samym szok i zdziwienie nie tylko u swoich dzieci, ale także u krasnoludów, które na chwilę przeniosła na niego wzrok. Bard wyszedł z domu wraz z synem i zaczął kierować się w stronę kusznicy, aby umieścić tam strzałę. Został jesnka zauważony przez strażników, którzy dostali rozkaz, aby go aresztować. Oddał strzałę Bainowi, któremu kazał ja schować i uciekać. Sam jednak został ogłuszony przez rządcę i zabrany do więzienia.

Zaniepokojone krasnoludy czekały przed wejściem widząc blask dochodzący z wnętrza.

- Co będzie z Bibo?- zapytał Ori.

- Dajmy mu czas.- zarządził Thorin stoją tyłem do reszty towarzyszy.

- Żeby zginął?- zapytał Balin.

- Boisz się.- stwrdził patrząc na druha.

- Tak, o ciebie. Ten skarb to źródło choroby. Przez niego twój dziadek oszalał.

- Nie jestm jak mój dziadek.- odparł pewnie.

- I nie jeste sobą. Thorin, którego znale nie wąchał by się...

- Nie zaryzykuje całej wyprawy żeby ratować rabusia.

- Bilbo. On ma na imię Bilbo. Lady Elanor miała rację. Ta choroba nie ominęła nawet ciebie.- - powiedział zostawiają Thorina samego z swoimi myślami.

Orkowie, którzy czekali na osłonę nocy niedaleko mostu prowadzącego do Esgaroth ruszyli. Przemieszczali się po dachach domów szybko i nadzwyczajnie cicho, aby nikt ich nie zauważył. Zatrzymali się widząc biegnącego pomiędzy domami krasnoluda, który szukał królewskiego ziela.

Bofur w końcu dostrzegł roślinę, która powiedziała zjadła świnia. Udało mu się ją wyrwać i widząc, za znalazł odpowiednie zioło ruszył w drogę powrotną nie zdając sobie sprawy z bycia śledzonym przez orków.

Dzieci Barda zaczęły się o niego martwić. Długo już nie wracał i nie wiedzieli czy coś mu się przypadkiem nie stało. Sigrid słysząc jakiś dźwięk wyszła na werandę.

- Czy to ty tato?- zapytała obserwując okolice, jednak nic nie dostrzegła. Już miała wejść do domu, kiedy tuż obok niej pojawili się ork, na widok którego krzyknęła i usiłowała zamknąć drzwi.

Orkowie wdarli się do środka i zaczęli atakować. Fili i Oin od razu rzucili się do walki starając się ochronić nie tylko brata blondyna, ale także dzieci Barda. Sigrid wraz z Tilda schowały się pod stołem. Bain chciał jakoś pomóc krasnoludom, ale z marnym skutkiem. W tym czasie w domu pojawiło się jeszcze więcej orków. Mogło się wydawać, że za chwile wszyscy zginą, gdy nagle w drzwiach pojawiła się rudowłosa elfka wbijając sztylet orkowi, który chciał wejść do środka.

Szybko zaczęła atakować orków wbijając im ostrza sztyletów w szyję. Zaraz po niej przez dziurę w dachu wszedł Legolas szukając wzrokiem siostry, jednak nie dostrzegł jej. Szybko rzucił się w wir walki tak jak jego przyjaciółka.

Tauriel była tak zajęta walka z jednym z orków, że nie zauważyła jak jeden staje za nią by zadać jej śmiertelny cios, gdy nagle Kili wbił mu nóż w bok odbierając mu tym samym życie. Krasnolud upadł z bólem na podłogę, a elfka widząc w jakim jest stanie przeraziła się. Nie spodziewała się, że może z nim być już aż tak źle.

Książę w tym czasie wyszedł na balkon, z którego wyskoczył jeden z orków. Drugiego, który się tam pojawił zabił i wurzicił przez co spadł do łodzi, w której znajdował się ten pierwszy. Nie spodziewał się, że jego kompan wpadnie martwy do łódki przez co on wyskoczy do góry, a elf odetnie mu głowę, która spadła zaraz po ciele do wody.

Reszta orków zaczęła uciekać w pośpiechu. Legolas nie mi zamiaru ich tak łatwo puścić. Jednak najpierw zamierzał dowiedzieć się, gdzie jest Elanor.

- Wszystkich zabiliście.- powiedział zdumiony Bain.

- Jest ich więcej. Gdzie ona jest? Gdzie jest Elanor?- zapytał elf podchodząc do krasnoludów, którzy nie byli skorzy odpowiedzieć - Gdzie jest moja siostra?!- zapytał ostrzej.

- Wyruszyła z resztą do Góry.- odpowiedział Fili.

Tyle mi wystarczyło księciu, aby ruszyć w dalszą drogę za orkami, a potem znaleźć Elanor.

- Tauriel chodź.- powiedział zmierzającego do wyjścia.

- Tracimy go.- powiedział Oin klękając przy rannym.

Elfka przeniosła wzrok z krasnoludów na Legolasa, który nie zamierzał zostać dłużej w tym domu.

- Tauriel idziemy.- powiedział wychodząc.

Skoczył na most, a następnie na kolejny ruszając za zgraja orków. Elfka już chciała wyjść kiedy ususzała zwijającego się z bólu krasnoluda. Zaczęła bić się z myślami. Zostać, czy ruszyć za blondynem tropem orków.

Usłyszała zbliżające się kroki. Sięgnęła po broń wychodząc, ale kiedy zobaczyła krasnoluda i to co trzyma w rękach od razu do niego podeszła zabierając roślinę z jego rąk.

- Athelas.- powiedziała trzymając zioło.

- Co robisz?

- Uratuje go.- powiedziała z nadzieją w głosie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro