|ESGAROTH|

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

KOMPANI UDAŁO SIĘ DOBIĆ TARGU Z MĘŻCZYZNĄ I TERAZ PRZYNELI JEGO BARKĄ. Nad wodą pojawiła się gęsta mgła przez którą widoczność była ograniczona. Nie przeszkodziło to przewoźnikowi w płynięciu.

Kompania stała na dziobie uważnie obserwując trasę, która płynęli. Elanor stała tam z nimi, ale po nieudanej próbie ponownej rozmowy z Thorinem postanowiła podejść do mężczyzny.

– Pogoda nas nie rozpieszcza.- zaczęła opierając się rufę.

– Nic w tym dziwnego. W tych rejonach od kąt pamiętam pogoda o tej porze roku taka jest.

– Jak cię zwą?- zapytała patrząc na niego.

– Bard, a ciebie?

– Elanor.

- Dlaczego z nimi podróżujesz? – zapytał nagle – To dość niespotykane, aby elfka i krasnoludy podróżowały razem. Z tego co mi wiadomo to nie żyjecie w przyjaznych stosunkach.

- To prawda nie żyjemy, ale polubiłam ich choć czasami mam ich dość.

Ich krótka wymianę zdań przerwał krzyk Bofura. Barka prawie uderzyła w skały, ale Bard zręcznie je ominął.

- Chcesz nasz dobić?- zapytał Thorin spoglądając na przewoźnika.

- Urodziłem się i wychowałem na tych wodach. Gdybym chciał was utopić to nie tutaj.- odparł.

Krasnoludy nie były zachwycone jego odpowiedzią, a najbardziej Dwalin, który postanowił wyrazić swoje obiekcje.

- Mam dość tego siusumajtka. Wyrzućmy go za burtę i już.

- Bard. On ma na imię Bard.- powiedział Bilbo.

- Skąd wiesz?

- Zapytałem.

- Nie ważne jak ma na imię. Nie lubię go.

- Nie musimy go lubić. Musimy mu tylko zapłacić.- odezwał się Balin, który liczył pieniądze.

Podczas, gdy krasnoludy rozwiązywały problem braku wystarczającej ilości pieniędzy na tyle elfka i człowiek dalej rozmawiali.

- Zadziwiasz mnie pani.- odparł Bard.

- Co masz namyśli?- zapytała spoglądając na niego niezbyt rozumiejąc o co mu chodzi.

- Pomimo nienawiści jaka jest między waszymi rasami ty podróżujesz z nimi bez względu na wszystko. Dlaczego?

- Złożyłam im obietnice, że pomogę im dotrzeć do ich celu. – odparła spoglądając na kompanie – A ja obietnic zawsze dotrzymuje.

Nagle krasnoludy podniosły się z miejsca i spojrzały na widok przed sobą. Byli jak zahipnotyzowani, nie widzieli niczego innego poza jednym. Samotna Górą, która wyłoniła się z pomiędzy mgły.

Bard poderwał się z miejsca i podszedł do kompani. Białowłosa również to uczyniła stając obok niego.

- Pieniądze szybko.

- Zapłacimy jak dostarczysz towar.

- Jeśli cenicie wolność zrobicie jak mówię. Tam czekają strażnicy. Wskakujcie do beczek.- zarządził.

Balin przekazał mu należna sumę i wszyscy schowali się do beczek. Krasnoludy nie były zbytnio tym zachwycone, ale jeżeli to miało im w jakiś sposób pomóc to przystali na to.

Barka się nagle zatrzymała. Dotarli do niewielkiego portu. Pan Baggins jako że w jego beczce znajdował się mały otwory widział co się dzieje i informował o tym resztę.

- Co on robi?

- Rozmawia z kimś. Pokazuje w naszą stronę. Wymieniają uścisk dłoni.- mówił widząc postępowanie łucznika.

- Łajdak sprzedał nas.

Nagle pojawił się dziwny dźwięk. Chwilę później do beczek zaczęły wpadać zimne i śmierdzące ryby.

Elfka starała się jakoś to znieść choć nie było jej łatwo. Zapach ryb strasznie drażnił jej nos.

Ruszyli w dalsza drogę. Krasnoludy zaczęły narzekać i się wrócić próbując się jakoś wygodnie ułożyć i zdobyć dostęp to powietrza.

- Cicho. Przed nami wrota.- ostrzegł Bard

Czyli dopłynęli do Esgaroth- Miasta na Jeziorze. Ostatniego przystanku na drodze kompani w dotarciu do Ereboru.

Miasto nie było duże. Mieszkańcy znali siebie nawzajem. Było to miejsce, gdzie praktycznie każdy o każdym wszystko wiedział. Ludzie mieszkali w biedzie, ledwo wiązali koniec z końcem w czasie, gdy ich władcą pławił się luksusie. Nie zależało mu na niczym innym niż pieniądze, które notorycznie odbierał ludziom.

Bard zatrzymał swoją łódź po raz kolejny. Tym razem jednak musiał pokazać dokument, aby wpłynąć do miasta.

– O to ty Brad.- powiedział mężczyzna wychodząc z budki.

– Witaj Percy.

– Zgłaszasz coś?

– Tylko skargę na pogodę. Chcę do domu.- powiedział podając mu dokument.

– Nie ty jeden.- westchnął idąc podbić kartkę- To tyle, wszystko jak trzeba.- powiedział chcą oddać mu kartkę, kiedy zjawił się kolejny mężczyzna zabierając dokument

– Nie tak prędko. „Przewóz pustych beczek z Królestwa Leśnych Elfów.”- przeczytał – Nie są puste prawda?- zapytał wskazując beczki- O ile pamiętam jesteś flisakiem, nie rybakiem.- zauważył podnosząc rybę.

– Nie twoja sprawa.

– Błąd to sprawa naszego władcy a zatem i moja.

– Daj spokój. Ludzie muszą jeść.

– Te ryby to kontrabanda.- stwierdził wyrzucając ryby do wody – Opróżnić beczki za burtę słyszeliście cię do kanały szybko.- rozkazał żołnierzom, którzy zaczęli przechylać beczki

- Ludzie są tu biedni. Czasy ciężkie jedzenia mało.

- To nie mój problem.

- Ludzie usłyszą, że władcą kazał wyrzucić ryby do jeziora, zaczną się rozruchy. Czy wtedy będzie to twój problem?

- Stać. – powiedział, a żołnierze zeszli z barki – Tak cię obchodzą ludzie? Obrońca uciśnionych. Teraz cię uwielbiają, ale już niedługo.

- Podnieść kratę!

Zaczęli płynąć dalej. Bard wymienił  jeszcze kilka zdań z sługą rządcy i odpłynął zostawiając go zdenerwowanego.

Elanor słyszała każde słowo i zaczęła się zastanawiać nad słowami Barda.

Ludzie tutaj naprawdę nie mają co jeść? Przecież z tego co wiedziała to mają umowę handlową z elfami, świadczą o tym w końcu beczki, które przewozi Bard. Fakt faktem nie jest to duże miasto, ale jakim cudem ludzie głodują skoro nie są skazani sami na siebie? Czyżby władać tego miasta udawał, że nic takiego nie ma i wszelkie zyski zostawiał dla siebie?

Zatrzymali się poraz kolejny. Bard zaczął przewracać beczki, z których pasażerowie zaczęli wychodzić mogąc w końcu wsiąść oddech powietrza. Kiedy elfka stanęła na pokładzie wzięła głęboki wdech. Mimo iż była to tylko chwila to i tak było to dla niej zbyt długo. Wszyscy zeszli z barki na most.

- Nie rozchodźcie się.- powiedział Bard idąc pierwszy – Za mną.- powiedział po rozejrzeniu się i ruszyli za nim.

- Co to za miejsce?- zapytał zdziwiony hobbit.

- To jest świat człowieka.- odpowiedział mu Thorin.

Szli dość szybkim krokiem przez rynek miasta, gdzie ludzi było bardzo dużo. Księżniczka zaczęłam się martwić, że zaczną zwracać na nią szczególną uwagę przez jej białe włosy. Teraz nie były one całkiem białe, ale i tak nadal były bardzo jasne, uszy udało jej się ukryć włosami, których nie miała już jak ukryć. Płaszcz, który miała ubrany nie posiadł niestety kaptura, więc miała jedynie nadzieję, że w jakiś sposób uda jej się przejść niezauważoną.

- Stać!- krzyknął strażnik dostrzegając ich w tłumie.

- Szybko.

- W imieniu władcy stać!- krzyczał goniąc ich.

Krasnoludy zaczęły uciekać, a elfka została z Bardem. Jednak ten szybko zaczął szukać krasnoludów i białowłosa podążyła za nim. Znaleźli ich, gdy powalili kilku strażników wywołując tym samym sensację wśród ciekawskich ludzi. Jednak ci szybko się rozeszli gdy zjawił się jakiś żołnierz, najpewniej dowódca. Kompania schowała się i będąc cicho, aby ich nie zauważył.

Bard wyszedł z ukrycia podchodząc do tego człowieka. Zaczęli rozmawiać i po chwili żołnierze odeszli.

Ruszyli dalej między domami, przemieszczając się szybko. Nagle pojawił się jakoś mody chłopak.

- Tato, obserwują nasz dom.

Bard kazał wszystkim wejść do wody i wejść do domu przez toaletę, jeśli można to tak nazwać. Czekali na znak, aby móc bezpiecznie wyjść. Kiedy usłyszeli stukanie zaczęli wychodzić. Pierwszy wyszedł Dwalin.

– Jeśli komuś o tym powiesz nogi ci powyrywam.- zagroził krasnolud- Nie dotykaj mnie.- odtrącił jego dłoń I sam wyszedł.

– Na górę.- wskazał, a krasnoludy zaczęły się tam kierować.

- Dziękuje.- powiedziała elfka przyjmując pomocna dłoń syna Barda, który pomógł jej wyjście.

Skierowała się na górę za krasnoludami. Na górze znajdował się Bard i dwie jego córki, które były bardzo zdziwione widząc niecodziennych gości.

- Czemu z toalety wyłażą krasnoludy?- zapytała dziewczyna.

- Przyniosą nam szczęście?- ucieszyła się druga.

Kiedy byliśmy już wszyscy na górze każdy z nas dostał koc, aby się ogrzać.

- Może nie bardzo pasują, ale będzie wam ciepło.- powiedział podając kompani ubrania.

- Chodź ze mną coś dla ciebie znajdziemy.- zwróciła się elfki starsza córka Barda.

Poszła za nią do małego pokoju. Dziewczyna podeszła do małej szafy i zaczęła szukać czegoś pasującego na księżniczkę.

- Jak masz na imię?- zapytała.

- Sigrid moja siostra Tilda, a brat Bain. A ty?- odpowiedziała szukając.

- Miło mi, jestem Elanor.

- Bardzo ładne imię. Proszę nie jest to może najnowsze, ale będzie na tobie dobrze leżeć.- powiedziała podając brązową suknię, jasną koszule i pasek do obwiązania w pasie.

- Dziękuję.- powiedziała zabierając ubrania – A mogłabym prosić o jakąś misę i dzbanek z wodą, abym mogła umyć włosy?

- Pewnie, zaraz przyniosę, a w tym czasie możesz się tu przebrać.- powiedziała wychodząc z pokoju zamykając przy okazji drzwi.

Elanor zdjęła koc z ramion odkładając go na krzesło. Rozłożyła ubrania i zaczęła się przebierać. Założyłam lnianą koszule i suknię, która sięgała do kostek. Leżała niemal idealnie. Związała jeszcze tylko pasek wokół tali i była gotowa.

Sigrid wróciła w momencie gdy białowłosa była już przebrana. W jednej ręce miała dużo misę, a w drugiej gliniany dzbanek z wodą. Postawiła obie rzeczy na stole.

- Dziękuję bardzo.- powiedziała podchodząc do stołu.

- Pomóc ci może?- zapytała na co elfka przytaknęła głową.

Nachyliła się nad misa, a Sigrid zaczęła  polewała jej włosy wodą. Po kilku minutach włosy elfki odzyskały swój kolor.

- Mogę cię o coś zapytać? – zapytała wycierając je w ręcznik.

- Oczywiście.

- Naprawdę ludzie tutaj głodują?- zapytała ostrożnie.

Nie odpowiedziała, jedynie odwróciła się do mnie tyłem i zaczęła sprzątać rzeczy że stołu.

- Sigrid muszę wiedzieć.

- Życie tutaj nie jest łatwe. Wcześniej nie było tutaj, aż tak źle, z tego co mówił tata miasto niegdyś wyglądało zupełnie inaczej.- mówiła smutnym głosem.

- Ale?- dopytywała, a dziewczyna obróciła się w jej stronę.

- Od kiedy zmienił się władca ludzie głodują, brakuje wszystkiego.

- A handel z Leśnym Królestwem? Z tego co mi wiadomo król Thranduil prowadzi go od bardzo dawna z Esgaroth.

- Dalej obowiązuje, ale pieniędzy nikt nigdy nie widział. Rządca trzyma wszystko dla siebie.

Obawy Elanor podwędziły się. Człowiek nadal jest bardzo łasy na pieniądze, a ten w szczególności jest bardzo skąpy i nie obchodzi go życie mieszkańców miasta.

Obie opuściła pokój i wróciły do reszty, gdzie wszczynając już byli przebrani w suche ubrania. Weszły akurat w momencie gdy rozmawiali o ataku Smauga na Dale, a dokładnie o historii Giriona.

- Mówisz jakbyś tam był.- stwardził Bard.

- Każdy krasnoludy zna tę historię.- odparł Thorin.

- Więc wiesz, że Girion trafił smoka. Zdrał mu łuskę pod lewym skrzydłem. Jeszcze jedna strzała I zabiłby potwora.- dołączył do rozmowy Bain.

- To tylko bajka. Nic więcej.- odparł Dwalin.

- Wziąłeś pieniądze, gdzie broń?- zapytał Thorin stając na przeciw mężczyzny.

- Zaczekajcie.- powiedział i odszedł.

Elfka podeszła do Thorina, który widząc ją od razu odwrócił wzrok i chciał odejść.

- Thorinie, chciałam ci podziękować- odezwała się zatrzymując go.

- Za co niby?- zapytał oschle.

- Za uratowanie mojego brata. Nie musiałeś tego robić, a jednak zrobiłeś. Dziękuję ci z całego serca.- powiedziała i odeszła zostawiając go w spokoju.

Król krasnoludów podszedł do Balina i siostrzeńców. Stanęli w kółku naradzajac się.

Elanor zauważyła, że od kiedy dowiedzieli się o jej pochodzeniu to zaczęli podchodzić do niej z dystansem. W szczególności Thorin, w jego zachowaniu można najbardziej to dostrzec.

°•☆•°

Troska Elanor o mieszkańców miasta jest niesamowita prawda? Pomimo, że nie było jej bardzo długo i nie wiedziała co się dzieje w Esgaroth to nie zamierza tak łatwo zostawić sprawy z tym w jakich warunkach mieszkają ludzie.
Mogę zdradzić, że będzie miała bardzo dużą więź z dziećmi Barda, a w szczególności z Tildą, która można powiedzieć zaufa i pokocha elfkę jak matkę. To będzie urocze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro