6. Dobry wygląd nie leczy głupoty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sheila

Plaże od najmłodszych lat były dla mnie miejscami, w których rodziły się wspomnienia. Na jednej z nich zostało wykonane zdjęcie, które stało w ramce na szafce nocnej w sypialni rodziców, na innej skosztowałam swojego pierwszego gofra, a jeszcze inna była tą, na której tata oświadczył się mamie.

Za każdym razem, gdy szykowałam się do wyjazdu nad wodę, moje myśli mimowolnie wędrowały w stronę przeszłości, zwinnie omijając to jedno wspomnienie, które na dobre zapisało się na plaży, którą ostatni raz widziałam siedem lat temu. Nie było to jednak prostym zadaniem. Szczególnie kiedy irytujący Connor Chambers od samego rana krzątał się w pokoju za ścianą, robiąc niemały hałas. Czułam, że robił to z premedytacją. Abym tylko zapukała do jego drzwi, by pokazać, jak bardzo drażnią mnie kolejne upadające na ziemię przedmioty czy muzyka, którą chłopak odtwarzał z telefonu na wysokiej głośności. Lecz tym razem nie mogłam dać mu tej satysfakcji.

Pakowałam do swojej plażowej torby parę butelek wody, książkę, okulary przeciwsłoneczne, ręcznik w razie potrzeby, śniadaniówkę z drobnymi przekąskami oraz krem z filtrem, którego warstwę uprzednio nałożyłam na twarz. Ubrałam na siebie strój kąpielowy. Zarówno jego górę, jak i dół pokrywał błękit z namalowanymi na nim białymi stokrotkami. Na niego włożyłam koszulkę na ramiączkach z jakimś nadrukiem i szare dresowe spodenki.

Odebrałam wiadomość od Noel, gdzie poinformowała mnie, że wraz z kuzynem podjeżdżają pod mój dom. Porwałam z łóżka torbę, włożyłam telefon do kieszeni, a następnie ruszyłam w stronę schodów. Cały czas miałam wrażenie, że o czymś zapomniałam. Dlatego stanęłam na przedostatnim stopniu, niemal uderzając się z otwartej dłoni w czoło. Bo w tej samej chwili przypomniałam sobie, że moją zgubą był mój hałasujący współlokator.

Podeszłam do drzwi okupowanego przez niego pokoju, a następnie grzecznie zapukałam, chcąc poinformować go, że powinniśmy być już na dole. Jednak nie słysząc żadnego sygnału oprócz wciąż grającej muzyki, postanowiłam nie bawić się w większe uprzejmości i wtargnąć do środka. Nie mieliśmy czasu na zbędne dyskusje, a ja nie miałam najmniejszej ochoty stać pod drzwiami jak ostatnia idiotka.

Lecz widok, jaki zostałam, sprawił, że mimowolnie się uśmiechnęłam. Connor Chambers leżał tuż obok swojej sportowej torby, ucinając sobie drzemkę. Pokręciłam głową, nie wierząc, że chłopak ot tak usnął, jednocześnie słysząc kolejne słowa piosenek Arctic Monkeys. I nie mogłam zaprzeczyć, że trochę zazdrościłam mu tego, że sen przychodził mu z taką łatwością.

Jednak to uczucie szybko zostało zastąpione innym. Z mojej głowie sam ułożył się misterny plan. Wysłałam krótką wiadomość do Noel, informując, że możemy lekko się spóźnić. Następnie porwałam stojącą na szafce nocnej pustą szklankę, ruszając do łazienki. Nalałam do naczynia zimnej wody, na moment się zatrzymując. Do mojej głowy wkradły się pierwsze wątpliwości. Czy aby na pewno powinnam obudzić chłopaka w tak brutalny sposób? Czy w ten sposób nie sprawię, że znienawidzi mnie jeszcze bardziej? Jednak każdy mój następny krok sukcesywnie wyciszał podobne pytania. Connor Chambers zasłużył na małą zemstę. Za skrytykowanie mojej lemoniady. I za ogólne bycie dupkiem.

Stanęłam przy jego łóżku. Pasmo włosów chłopaka zabawnie opadało mu na czoło, a uśmiech zwiększał się, jakby śnił o czymś miłym. A ja przerwałam ten beztroski moment, w jednej chwili wylewając zimną wodę wprost na jego twarz. Connor od razu przeszedł do pozycji siedzącej, a następnie przetarł zaspane oczy, mrużąc przy tym powieki. Cały czas rejestrował, co tak naprawdę się wydarzyło.

– Zabiję cię, Sheila! – usłyszałam jego lekko zachrypnięty głos, który był dla mnie niczym sygnał do ucieczki.

– To za lekceważenie mojej lemoniady. – Posłałam mu uroczy uśmiech, ostatni raz mierząc wzrokiem jego rozgniewaną minę. – A teraz zbieraj się, Noel i Joshua już czekają.

A następnie zniknęłam za futryną drzwi, jak gdyby nigdy nic schodząc po schodach. Ten dzień zapowiadał się idealnie. A ja nie miałam nawet najmniejszych wyrzutów sumienia, że w taki sposób potraktowałam swojego nieznośnego współlokatora. Przyjęłam to jako dobry znak.

Wyszłam przed dom, zauważając stojące kawałek za bramą srebrne audi rodziców Noel. Dziewczyna siedziała w środku, a o maskę opierał się wysoki chłopak o włosach w odcieniu ciemnego blondu. Od razu rozpoznałam w nim Joshuę Olsona, który gdy tylko mnie zauważył, rozłożył swoje ramiona, posyłając mi uśmiech. I to sprawiło, że momentalnie przyspieszyłam kroku, by po chwili pozwolić mu zamknąć swoje ciało w uścisku.

– Sheila Bennett – powiedział, a jego uśmiech jedynie się zwiększył. – Jak wyrosłaś...

– Całe zero centymetrów – dopowiedziałam ze śmiechem. – Jak podróż? – spytałam, odsuwając się od niego.

– Dobrze. Jedynym minusem była ciotka, która wydzwaniała do mnie przez jakąś godzinę, aby wiedzieć, gdzie jestem. – Skinęłam głową na znak zrozumienia.

Eleanor Kelley od zawsze była nieco przewrażliwiona na punkcie bezpieczeństwa. Najbardziej odczuwała to Noel, która zawsze musiała zdawać jej relacje, z kim i gdzie się znajduje, a czasem wysyłać kobiecie zdjęcia. Nigdy nie miała złych intencji. Jednak dla łaknącej przygód osiemnastolatki ciągłe odbieranie telefonów zdenerwowanej mamy bywało uciążliwe.

– Ach, tak. Zawsze miała na tym punkcie fioła – stwierdziłam, a chłopak posłał mi uśmiech.

– Nie wiedziałem, że masz brata – dodał, wskazując głową na przestrzeń tuż za mną. Odwróciłam się, a moje zadowolenie jedynie wzrosło na sam widok Chambersa, którego mokrego włosy przyklejały się do czoła, a twarz zdobił grymas. – I powiesz mi, dlaczego jest mokry?

– Na szczęście nie jest moim bratem, a współlokatorem na wakacje – odparłam, powracając wzrokiem do mojego rozmówcy. – A ma mokrą twarz, bo padł ofiarą małej zemsty – dodałam, a chłopak zmierzył mnie zmieszanym spojrzeniem. – Opowiem ci o wszystkim później.

– Widzę, że dużo mnie ominęło.

Uśmiechnęłam się do niego, a następnie weszłam do auta, aby uniknąć konfrontacji z Connorem. Niestety, wiedziałam, że ta była nieunikniona ze względu na to, że jemu również przypadło miejsce na tylnym siedzeniu. Zapięłam pas, układając swoją plażową torbę pod nogami. Rzuciłam wzrokiem w kierunku chłopaków, którzy zamieniali ze sobą parę zdań. I kiedy Olson wydawał się być pozytywnie nastawiony, Connor sprawiał wrażenie nieco zakłopotanego. W zasadzie nie dziwiłam mu się. Nie dość, że zaledwie dziesięć minut temu zapewniłam mu brutalną pobudkę, musiał teraz silić się na uprzejmość, z której z tego co zauważyłam, nie słynął.

– Co mu zrobiłaś? – spytała mnie nagle dotychczas milcząca Noel.

– Zasnął, więc żebyście długo nie czekali, wzięłam sprawy w swoje ręce – wymamrotałam.

– Nie znałam cię od tej strony. Jednak Sheila Bennett potrafi się bawić. – Posłała mi uśmiech, a w lusterku zobaczyłam, jak poprawia swoje okulary przeciwsłoneczne.

– Mam dzisiaj dobry dzień.

– I nie stoi za tym przyjazd mojego kuzyna? – Uniosła brew, a jej usta wygięły się w uśmiechu.

I po tej minie wiedziałam, że Kelley czekała na dawkę zwierzeń.

– Nie. Mokre włosy Chambersa – zgasiłam jej zapał. – Ale nie ukrywam, przyjazd Josha też mnie cieszy.

– Wiedziałam. – Uśmiechnęła się chytrze.

Bo nie mogłam ukryć, że skrycie miałam słabość do tego chłopaka. Rok temu sprawił, że moje wakacje rozświetliła nadzieja, że lato wcale nie musi być nudne. Nieświadomie pomógł mi wypełnić dwa punkty z mojej listy rzeczy do zrobienia przed osiemnastymi urodzinami, zabierając mnie i Noel pod namioty oraz urządzając wspólny wieczór karaoke. Gdy tylko pojawiał się w pomieszczeniu, uśmiech sam cisnął się na twarz. Joshua Olson był jak przyjaciel, którego każdy potrzebował. Potrafił rozbawić, pocieszyć, przytulić tak, jakby nic wokół nie miało znaczenia. A jego wieczny optymizm i zaraźliwy śmiech sprawiały, że jego towarzystwo było tym, w którym chciało się przebywać.

Kiedy chłopcy skończyli rozmawiać, Joshua usiadł na miejscu kierowcy, żartując z czegoś ze swoją kuzynką. Natomiast Connor okrążył auto, siadając tuż obok mnie. Rzuciłam mu przelotne spojrzenie. Od razu je zauważył, w tym samym czasie posyłając mi sztuczny uśmiech.

Joshua ruszył z miejsca, a ja spoglądałam na widoki za oknem, byleby spojrzenie moje i Chambersa ponownie się nie skrzyżowało. Czas umilał mi jakiś letni przebój lecący w radiu i podmuch wiatru, który przedostawał się przez uchyloną szybę. Przyglądałam się kolejnym mijanym domom, ludziom pracującym w ogrodach i dzieciom, które kąpały się w dmuchanych basenach, czy tym, które skakały na trampolinach, rozkoszując się początkowymi dniami lata.

Szybko popadłam w to dziwne uczucie nostalgii. Myślałam o minionych wakacjach, zdając sobie sprawę, że każde następne nie będzie smakować tak samo. Już niedługo wszystko miało stać się bardziej skomplikowane. Choć niedawno pożegnałam się ze szkolną ławką, zdałam dobrze egzaminy i zapisałam się na studia, było to ostatnie lato, kiedy na swoich barkach nie nosiłam ciężaru trosk dorosłego życia. I cholernie bałam się, że to zderzenie z rzeczywistością zaboli jeszcze bardziej, a następna przeszkoda, która stanie na mojej drodze, okaże się tą nie do przeskoczenia.

Z zamyślenia wyrwał mnie głos klaksonu. A następnie głos Noel, która głośno upomniała swojego kuzyna, zarzucając mu próbę zamachu na jej życie. Lecz Joshua nie robił sobie nic z jej gniewu, a wysiadł z auta, by ruszyć do bagażnika po pozostawioną w nim torbę. Uśmiechnęłam się do siebie, zauważając, że dotarliśmy na miejsce. Otworzyłam drzwi, po czym postawiłam stopy na rozgrzanym asfalcie. Choć miałam na sobie klapki, przebijało się przez nie całe ciepło. Tego dnia było wyjątkowo upalnie. Zawiesiłam torbę na ramieniu, a następnie spojrzałam na plażę, która znajdowała się tuż przy parkingu. Kolorowe koce i ręczniki, na których leżeli ludzie, tworzyły kolorowy obrazek, dopełniany przez wodę, w której kąpały się pojedyncze osoby. Kiedy Joshua zamknął auto, rozpoczęliśmy poszukiwania odpowiedniego miejsca do rozłożenia koca, który miała ze sobą Noel. Nie było to proste zadanie. Wszystkie ulubione miejscówki mojej przyjaciółki były zajęte przez rodziny z dziećmi, czy spore grupy nastolatków. Ostatecznie postanowiliśmy usiąść w częściowo zacienionym miejscu, znajdującym się kawałek od brzegu.

Układałam kolejne przedmioty, wyciągając je z torby. Założyłam na nos okulary przeciwsłoneczne i położyłam na kolanach książkę. W międzyczasie Kelley zdjęła z siebie swoją plażową sukienkę, pozostając w swoim czerwonym stroju kąpielowym. Ruszyła w stronę wody, a jej śladami podążył Joshua, który zdążył ściągnąć z siebie koszulkę. Przyjrzałam się im, kompletnie zapominając o Connorze, który po chwili wyrwał mnie z tego dziwnego transu.

– Nie przebierasz się?

– Za chwilę – odparłam nieco oschle. – A co? Już planujesz odegrać się za dzisiejszą pobudkę?

– Na to jeszcze przyjdzie czas – odpowiedział, nie kryjąc małego uśmiechu, który wkradł się na jego twarz.

A następnie skierowałam wzrok w jego stronę. Przygryzłam wargę. Bo w całym swoim życiu nie spodziewałabym się, że Connor Chambers wygląda tak dobrze bez koszulki. Domyślałam się, że musiał przez pewien czas ćwiczyć, o czym świadczyły jego nieco zarysowane mięśnie. Skarciłam się w myślach, ponieważ poczułam, że zachowuję się dokładnie tak, jak moja przyjaciółka. A chłopak, który pstryknął palcami centralnie przed moją twarzą, jedynie to potwierdził. Momentalnie zdałam sobie sprawę, że przyglądałam mu się zdecydowanie zbyt długo. Jeśli właściwie w ogóle powinnam była to robić. Jak na zawołanie odwróciłam głowę, czując pieczenie na policzkach.

Czy naprawdę musisz być aż tak żenująca, Sheilo? To wciąż tylko twój wyjątkowo irytujący współlokator. A doskonale wiesz, że dobry wygląd nie leczy głupoty.

Cała sytuacja była dla mnie zawstydzająca. Zostałam przyłapana na przyglądaniu się chłopakowi, do którego nie pałałam sympatią, a z którym mieszkałam pod jednym dachem. Tym samym dałam mu kolejny pretekst do wbicia mi kolejnej szpilki.

– Ponownie przyznaję ci punkt – powiedział Connor, lekko się śmiejąc. – Zmieniłaś się. Nigdy nie widziałem, żebyś patrzyła na kogoś tak, jakbyś...

– Wiem. Wiem, o co ci chodzi – ucięłam, nie chcąc, żeby kończył to upokarzające zdanie.

Ale Connor Chambers nigdy nie słuchał moich ukrytych pragnień. Zawsze robił wszystko na opak tak, jakby doskonale znał moje nawet najgłębiej skrywane myśli.

– Jakbyś pożerała go wzrokiem – dokończył. – To coś nowego.

– To było tylko chwilowe zawieszenie – zaczęłam się głupio tłumaczyć. – Zastanawiałam się, jak dobrze wyglądałbyś z kulą wbitą gdzieś w okolicy serca.

Naprawdę, Sheila? Lepszej wymówki nie mogłaś wymyślić.

– Jasne, jasne. – Pokręcił głową. – Myślałem, że będzie gorzej odegrać ci się za tę wodę. A tu proszę. Wystarczyło zdjąć koszulkę.

– Traumatyczny widok – mruknęłam, a twarz Connora na krótki moment pociemniała.

Skrzywiłam się, zauważając tę chwilową zmianę emocji, którą chłopak szybko zamaskował wrednym uśmiechem. Lecz ja nie znałam go pierwszy dzień, aby zrozumieć, że coś było nie tak.

Jednak nie mogłam nic z tym zrobić. Nie mogłam go przytulić, zapewnić, że może powiedzieć mi o wszystkim, a ja zrobię co w mojej mocy, aby pomóc mu rozwiązać ten problem. Bo już nie byliśmy tą samą dwójką przyjaciół, która rozumiała się bez słów, obdarzając potrzebnym wsparciem.

Byliśmy nieznajomymi, balansującymi na krawędzi nienawiści.

– Idę po hot doga – odparł, przerywając niezręczną ciszę, która akurat zapadła.

– Nie zgub się po drodze – pożegnałam go, nie wiedząc, co powinnam więcej dodać.

– Do ciebie zawsze trafię – odparł, a ja spojrzałam na niego zmieszana. Czy on właśnie ze mną flirtował? – Tak wkurzający głos usłyszę nawet z drugiej strony plaży.

Nie, zdecydowanie ze mną nie flirtował.

I tak zostałam sama na kocu, który w tamtej chwili był dla mnie jak bezpieczna przystań, której nie miałam zamiaru opuszczać. Zdjęłam z siebie spodenki i koszulkę, pozostając w samym stroju kąpielowym. Posmarowałam się kremem z filtrem, zjadłam słodką truskawkę, a następnie położyłam na kocu. Wkrótce dołączyła do mnie Noel, której ciało pokrywały pojedyncze kropelki wody. Natomiast Joshua nie omieszkał się ochlapać mnie, aby przez kolejne dziesięć minut namawiać na wejście do wody, słuchając mojej nieustannej odmowy.

– Żałuj, Sheila. Woda jest ciepła – mówił, lecz ja pozostawałam nieugięta. – Naprawdę.

– Masz za dużo energii – powiedziała Noel, zwracając się do chłopaka. – Nie chcesz może poszukać Connora?

– Może lepiej ty to zrobisz. Wydawało mi się, że jakieś kilkanaście minut temu mignął mi, jak rozmawiał z jakąś ładną blondynką – odparł, a na jego twarzy pojawił się przekonujący uśmiech.

Za to dziewczyna spojrzała na niego z niedowierzaniem. Tak, jakby nie rozumiała, dlaczego wypowiedział to drugie, wydawałoby się, że nic nieznaczące zdanie. Lecz ja zauważyłam determinację, która rosła w jej oczach.

– Masz rację. Może się zgubił. – Wstała z miejsca. – Czy coś – dodała po chwili namysłu, co skwitowałam śmiechem.

– Szkoda, że nie powiedziałem jej, że miałem na myśli ciebie – powiedział Joshua, gdy jego kuzynka nieco się oddaliła. – Więc mamy kilka dobrych minut dla siebie. Gadaj, kim jest Connor i co robi w twoim domu.

– To długa historia – wypaliłam, lecz chłopak machnął na tę informację ręką.

– Słuchałem historii wszystkich związków mojej matki. Nic mnie nie zdziwi.

Parsknęłam śmiechem, a następnie ułożyłam się tak, by lepiej widzieć jego twarz. Jego zielone tęczówki spotkały się z moimi, a szczery uśmiech jedynie się zwiększył. Wzięłam do ust kolejną truskawkę, po czym opowiedziałam mu o informacji, którą jakiś tydzień temu usłyszałam od mamy. Zahaczyłam o przeszłość, mówiąc o mojej przyjaźni z Connorem i relacji między naszymi rodzicami. Lecz czując, że rozmowa o tym nie jest dla mnie wystarczająco komfortowa, zwinnie przeszłam do streszczenia ostatnich wydarzeń. O wrednym zachowaniu Chambersa, a także małej zemście, której dzisiaj dokonałam, a o którą dopytał Joshua.

Kiedy skończyłam opowieść, Olson wydobył z siebie śmiech, a ja trąciłam go ramieniem, nie rozumiejąc, w którym momencie powiedziałam coś zabawnego.

– Los was nienawidzi – skomentował. – Pewnie oboje myśleliście, że jesteście zamkniętym rozdziałem, a tu proszę.

– Byłam przekonana, że już się nie zobaczymy – wyznałam, potwierdzając jego domysły. – I gdyby nie to, że przed jego wyjazdem strasznie się pokłóciliśmy, może mogłoby być normalnie...

– A chciałabyś, żeby było? – spytał

Mój wzrok mimowolnie podążył w głąb plaży, napotykając dwójkę dzieci, która budowała zamek z piasku. Chłopiec zajmował się górnymi partiami budowli, kiedy dziewczynka konstruowała wieżę. Uśmiechy, którymi od czasu do czasu siebie obdarzali, sprawiały, że część mnie przypominała sobie o mojej utraconej przyjaźni.

– Nie wiem – wyznałam szczerze, nie odrywając wzroku od śmiejącej się z czegoś dwójki dzieci. – Ale obawiam się, że na tym etapie jest to niemożliwe – dodałam.

– A co sprawiło, że pokłóciliście się przed wyjazdem Connora? Może z biegiem czasu przestało to być tak ważne.

Kiedy zielone tęczówki Joshuy wędrowały po mojej twarzy, moje wciąż przypatrywały się tej samej dwójce przyjaciół. Z tym że w tamtym momencie już nie bawili się razem w piasku. Za to dziewczynka kopnęła całą konstrukcję, która w jednej chwili rozpadła się w drobny mak. Chłopiec zaczął przeraźliwie płakać. Ponieważ jego przyjaciółka zniszczyła to, co budowali tak długo. Nad czym oboje starali się, wkładając w to całe serce. A wystarczyła chwila, by z pięknego zamku została tylko brzydka góra piachu.

– Złamałam mu serce – odpowiedziałam, smutniejąc. – Zraniłam jego uczucia.

Joshua położył mi rękę na ramieniu. Nie musiałam mówić nic więcej. Chłopak zdawał sobie sprawę, jak beznadziejnie prezentowała się nasza sytuacja. A będąc osobą winną, musiałam poradzić sobie z nienawiścią, która wciąż tliła się w sercu Connora.

– Przyniosę ci coś do picia – powiedział nagle, a ja podziękowałam mu delikatnym uśmiechem.

A następnie wstał z miejsca, pozostawiając mnie z natłokiem niekoniecznie mile widzianych myśli. I jak dotychczas koc był dla mnie wygodny, teraz miałam ochotę rzucić go w kąt, po czym iść w głąb tej beznadziejnie długiej plaży bez większego celu. Chciałam zapomnieć. Ponownie uciec jak najdalej się dało. Bo z tym problemem nie potrafiłam się zmierzyć. I nie wiedziałam, czy właściwie kiedykolwiek będę na to gotowa.

W pewnym momencie poczułam, jak ktoś chwyta mnie pod kolanami, aby po chwili unieść mnie do góry. Spojrzałam spanikowana w stronę mojego oprawcy, którym okazał się nikt inny jak Connor. Następnie usłyszałam pisk Noel. Od razu spojrzałam w jej stronę, czując, jak ogarnia mnie panika. Joshua niósł ją w stronę wody, lecz dziewczyna wydawała się być zadowolona. Natomiast ja wyrywałam się, nie widząc w tej sytuacji żadnego powodu do uśmiechu.

– Proszę, puść mnie! – Próbowałam się wyrwać, lecz chłopak był silniejszy. – Ja nie chcę – dodałam wyjątkowo zdesperowanym tonem. – Nie mogę.

Lecz Connor wciąż szedł. Aż sam wszedł do wody, która się sięgała mu do pasa. Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem, a następnie kurczowo złapałam się jego szyi. Ponieważ jak mieliśmy utonąć, to razem. Przymknęłam powieki, wiedząc, że właśnie teraz powinno nastąpić brutalne wrzucenie mojego spanikowanego ciała do wody. Lecz nic takiego nie nadchodziło. Zamiast tego, Connor przyglądał mi się z widocznym na twarzy rozbawieniem.

– Przecież pamiętam o tym, że boisz się wody, Sheilo – powiedział. – Nie zrobiłbym ci takiego świństwa.

Zaskoczona rozchyliłam wargi. Mimo to nie ufałam mu na tyle, by puścić jego kark. A miałam wrażenie, że ze zdenerwowania zaczęłam wbijać w niego swoje paznokcie. Przymknęłam powieki, a przed oczami stanęło mi wspomnienie, które jak najszybciej chciałam odgonić. Ponieważ rozdrapywało tę okropną ranę, którą wolałam pozostawić zamkniętą.

Naprawdę boisz się wody? – spytał Connor, poprawiając swoje okulary.

– Tak – przyznałam, zakręcając na palcu swój warkoczyk. – Zjeżdżalnie wodne są do bani. Była taka wysoka i taka szybka. Jak wpadłam do wody, to przez chwilę nie umiałam się wynurzyć – opowiadałam, a przez moje ciało przeszły ciarki. – Myślałam, że umieram.

– Obiecuję, że nigdy nie wrzucę cię do wody bez pozwolenia – powiedział, a ja uśmiechnęłam się szeroko.

Ponieważ wiedziałam, że Connor Chambers dotrzymywał swoich dziecięcych, czasem dość naiwnych obietnic.

A tej dotrzymał nawet po tak wielu latach.

– Mam ci podziękować? – prychnęłam, a na mojej twarzy nie było nawet krzty wdzięczności. – Wystraszyłeś mnie!

– Nie – odpowiedział spokojnym, w porównaniu do mojego, tonem. – Jedyne, za co mogłabyś być wdzięczna, to za to, że kłóciłem się z Joshem. Z początku on chciał cię wrzucić, ale udało mi się z nim wygrać – Posłał mi uśmiech, jednocześnie się wycofując.

– Wiesz, że i tak domyślą się, że mnie nie wrzuciłeś? Przecież jestem sucha. – Mimowolnie spojrzałam na swoje ciało. Z tym że wzrok chłopaka podążył moimi śladami, na co znacząco odchrząknęłam. – Hej! Patrz, gdzie idziesz, bo jeszcze się potkniesz – upomniałam go, na co od razu się naprostował. Niestety nie zmył z twarzy tego irytującego uśmiechu.

– Układ polegał na tym, że mieliśmy tylko wejść do wody – powiedział. – I to zrobiliśmy.

– To po co szliśmy tak daleko? – spytałam, nie widząc w tym większego sensu. – Wystarczyło wejść tylko kawałek.

– Mała zemsta za dzisiejszą pobudkę – powiedział. – Nie wrzuciłem cię, ale twój strach był równie satysfakcjonujący.

Prychnęłam, na co chłopak jedynie się zaśmiał. Mimo to powstrzymałam się od dogryzania mu. Wolałam nie podpaść mu na tyle, aby zmienił zdanie, i jednak wrzucił mnie do wody.

– Wiesz, że nie musisz wbijać mi paznokci w kark? Przecież cię nie puszczę – dodał, a ja zmniejszyłam swój ucisk, nie odrywając dłoni. – Dzięki. – Uśmiechnął się rozbawiony. – Nie powiedziałaś im o swoim lęku? – spytał, na co westchnęłam, kręcąc głową.

Nie mogłam im powiedzieć. W ich oczach i tak wychodziłam na nudziarę, która nie potrafi się bawić. Widzieli we mnie osobę, która zawsze trzymała się na uboczu, nie wychylając się. Bo kiedy inni podczas imprez tańczyli na stołach, pili alkohol, a nawet całowali się z nieznajomymi, ja wychodziłam na taras ogrodowy, pozwalając myślom zagłuszyć dudniącą w uszach muzykę.

Lecz może tylko to potrafiłam. Nieustannie tchórzyć i uciekać. Tak, jakby chwila zabawy nigdy nie była mi dana.

Resztę drogi pokonaliśmy w milczeniu. Żadne słowa nie cisnęły nam się na usta. Bo o czym rozmawiać mogłyby ze sobą osoby, które darzą się nienawiścią, i które za wszelką cenę starają się wyprzeć wspólne wspomnienia, w których byli razem szczęśliwi?

Jednak pamięć była niczym stary, zakurzony album. Choć niektóre strony już dawno z niego wypadły, część z nich pozostała w nienaruszonym w stanie. Natomiast niektóre zdjęcia zostały dawno zapomniane. A wraz z ich ujrzeniem w głowie odświeżało się dane wspomnienie. I to właśnie takich kartek było najwięcej. Bo wbrew pozorom ten album życia skrywał w sobie wiele momentów. A drugie tyle miało być do niego dodanych.

Cały czas słyszałam, jak Joshua i Noel pluskali się w wodzie. Westchnęłam, czując, że popełniłam błąd. Może rzeczywiście powinnam była im powiedzieć? W końcu to, co przeraża, nigdy nie było powodem do wstydu. Strach od zawsze był nieodłączną częścią życia człowieka. Ludzie od wieków bali się pająków, węży, ciemności czy tych okropnych latających owadów.

Więc dlaczego przyznanie się do strachu czyniło człowieka słabym?

Spojrzałam na twarz Connora, przyłapując go na spoglądaniu na mnie. A kiedy nasze tęczówki na ten krótki moment się spotkały, pierwszy raz ten z pozoru obcy mi chłopak przypomniał mi o Connorze, którego znałam. Ponieważ zamiast wroga, na chwilę ujrzałam w nim swojego dawnego przyjaciela.

Lecz w momencie gdy odstawił mnie na brzeg i posłał swój zwycięski uśmiech, te przebłyski ponownie przyćmiła myśl, że wcale nie znam nowego Connora Chambersa, a jego młodsza wersja miała nigdy nie wrócić.

A po chwili tę kwestię zdominowała inna. Że może rzeczywiście powinnam kiedyś wreszcie pokonać swój lęk. I udowodnić wszystkim, że wcale nie jestem słaba.

Lecz byłam. Bo gdybym była silna, przez myśl nie przeszłoby mi nawet, że obecny Connor Chambers mógłby ponownie coś dla mnie znaczyć. 

==

Hej!

Dzisiaj trochę dłuższy rozdział. Byłby wcześniej, gdyby nie to, że wkręciłam się w czwarty sezon serialu high school musical, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie. Ale jeśli jeszcze nie śpicie i akurat tu jesteście, to bardzo mi miło, niech wasza poduszka będzie zimna z obu stron i życzę wam, żeby przyśnił wam się Connor Chambers (kto wie, może nawet bez koszulki hehe)

Dziękuję wam za ostatnią aktywność. Powoli zbliżamy się do tysiąca wyświetleń, za co jestem przeogromnie wdzięczna. Nie spodziewałam się, że to opowiadanie dostanie tak wiele uwagi w tak krótkim czasie. To bardzo motywujące, tak naprawdę gdyby nie wy, nie siadałabym do pisania tak często. Dziękuję <3

Do następnego! <3


Tiktok: @ametsa.watt

Twitter: _ametsa_

#SSLZwattpad

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro