ღ S I X T E E N ღ

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov. Filip

Cały ten czas oszukiwaliśmy samych siebie prawda?

W którym momencie ta przyjaźń zaczęła zanikać?

Kiedy się od siebie oddaliliśmy?

      Cały ten czas próbowałem być przy tobie. Wspierać mimo niewiedzy. Jednak zacząłeś się oddalać, zamykać przede mną. Jak frajer pozwoliłem ci na to.

     Wracam do domu, a ciebie praktycznie nigdy nie ma. Wychodzisz lub siedzisz zamknięty sam ze sobą.

Brakuje mi cię.

Proszę wytłumacz mi dlaczego tak jest.

Zraniłem cię? Zrobiłem coś nie tak?

     To trwa już od dawna, wiem o tym. Byliśmy tak blisko. Próbowałem jak najbardziej do ciebie dotrzeć. Odciąłeś się ode mnie.

Poddałem się.

Nie powinienem.

      Obiecałem, że ci pomogę. Powtarzałem, że możesz mi wszystko powiedzieć. Chciałem walczyć z tobą.

     Tylko, że gdzieś po drodze się rozdzieliśmy. Nie jestem nawet w stanie powiedzieć kiedy. To stało się tak nagle. Nie wyłapałem tego momentu.

Żałuje.

Obwiniasz się prawda?

Tylko o co?

     Zauważyłem, że zachowujesz się inaczej. Nasze wspólne spędzanie czasu zrobiło się niezręczne. Tak jakbyś wcale nie chciał ze mną przebywać.

     Kiedy się śmiałeś również się cieszyłem. Kiedy płakałeś moje serce razem z tobą.

     Bolało mnie to. Jedna z najbliższych mi osób znalazła się w takim stanie.

A ja nie mogłem nic z tym zrobić.

     Tak samo tamtego dnia. Kiedy pierwszy raz zauważyłem twoje rany.

     Moje serce zamarło. Nie spodziewałbym się tego. Z pewnością nie był to pierwszy raz. Nic nie wiedziałem. A powinienem.

     Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Co powiedzieć. Co zrobić. To było dla mnie tak odległe. Niemożliwe. Wierzyłem, że powiedziałbyś mi gdyby coś się działo.

Przejechałem się na tym.

Walczyłeś z tym sam.

Nadal to robisz.

A ja nie wiem jak ci pomóc.

      W pewnym momencie i ja zacząłem się oddalać. Żeby cię nie skrzywdzić. Bałem się cokolwiek zrobić.

Nie chce cię zranić.

Nie chce zmuszać cię do rozmowy.

Nie wiem co powinienem zrobić.

Czuje się bezradny.

• • •

Próbowałeś się już zabić?

     To pytanie jest zaskakująco obrzydliwe. Równocześnie nurtujące. Szczerze? Nie wiem jakbym zareagował gdybyś odpowiedział mi twierdząco.

     Na samą myśl moje serce przyspiesza, a żołądek zawiązuje w supeł.

     Jednak prawdą jest to, że oboje powoli umieramy. Usychamy niczym kwiaty.

     Brakuje mi tamtych dni, kiedy byliśmy tak blisko. Mówiliśmy sobie wszystko, a rozmowy mogły trwać bez końca.

     Tęsknie za tobą mimo tego, że mieszkamy razem. Odciąłeś się ode mnie jak i reszty chłopaków tak jakbyś mieszkał w innym mieście, a nie drzwi obok.

     Jesteśmy dorośli, a równocześnie dalej nie potrafimy dojrzeć do tego, by normalnie porozmawiać.

     Nie jestem w stanie wyjaśnić sobie dlaczego. Stało się coś? Zraniłem cię?

Chodzi ci o to co zdarzyło się... wtedy?

     Przecież przepraszałem. Na prawdę tego nie chciałem. To był wielki błąd.

      Pogodziliśmy się. Tyle lat nikt o tym nie wspominał.

Błagam cię.

Zdzierżę wszystko.

Tylko proszę nie mów...

Nie mów, że to na prawdę wróciło.

Mieliśmy do tego nie wracać.

Obiecaliśmy sobie.

• • •

     Odkładam telefon na stolik obok i kładę dłonie na twarz. Przecieram oczy, a następnie obracam się na brzuch. Wzdycham i kładę głowę na poduszce.

     Mnóstwo emocji na raz buzuje we mnie. To wszystko ciągle się komplikuje. Jedyne czego pragnę to znalezienia jakiegokolwiek rozwiązania.

     W końcu podnoszę się do siadu i biorę głęboki oddech. Wstaje po czym wychodzę z pokoju.

     Przez moment patrzę na jego drzwi. Podchodzę bliżej i unoszę dłoń. Przez moment zastanawiam się czy to dobry pomysł.

Tym razem otworzy?

Porozmawia ze mną?

     Pukam, ale odpowiada mi tylko cisza. Opieram czoło o drzwi i zaciskam dłoń w pięść.

— Czemu? — zaczynam szeptać. — Na prawdę mi cię brakuje. Wrócisz?

Jeszcze przez moment trwam w tej pozycji. W końcu się poddaje i schodzę na dół.

Wlewam wodę do czajnika i daje go na kuchenkę. Wyciągam kubek i patrzę w podłogę.

Wróć.

Proszę.

     Wyłączam kuchenkę i robię sobie kawę. Siadam z nią do stołu. Tak wiele myśli krąży w mojej głowie.

     W końcu nie wytrzymuje i wstaje gwałtownie. Zakładam buty oraz bluzę i wychodzę. Powoli spaceruje, a pogoda mi do tego przypisuje.

     Pamiętasz jak razem chodziliśmy na spacery? Nie ważne jaka była pogoda lub godzina, po prostu wychodziliśmy. Rozmawialiśmy lub szliśmy w ciszy. Bez względu na okoliczności bawiliśmy się dobrze.

Dlaczego już tego nie robimy? Kiedy przestaliśmy?

     Miałem cię jak na wyciągnięcie ręki. Zawsze wspierałeś. Mieliśmy siebie nawzajem w tym okrutnym świecie. Nie podawaliśmy się. Ciągle brnęliśmy w to dalej.

     Już od najmłodszych lat byliśmy nierozłączni. Zawsze nam to wypominali.

     Mogli sobie mówić. I tak najważniejszym była wspólna walka.

Tylko tobie tak ufałem.

Teraz się to zepsuło.

     Zbyt pewni siebie. Wiecznie nierozłączni potknęli się o swoje przekonania, prawda?

To karma za błędy przeszłości?

Czy ciągle cierpiałeś przez to co się wtedy wydarzyło?

Wytłumacz mi.

Pozwól sobie pomóc.

Boje się tylko o jedno.

Ale poradzimy sobie.

Po prostu bądźmy ze sobą szczerzy.
_____
775

Kto się spodziewał rozdziału z perspektywy Filipa? B)

Bo tak szczerze sama się nie spodziewałam, że to napisze lol


AHA I NAPISAŁAM TEN ROZDZIAŁ DWA DNI PO PUBLIKACJI TAMTEGO. W KOŃCU NIE NA OSTATNIĄ CHWILĘ PO MIESIĄCU XDDD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro