② 𝐏𝐢𝐞𝐫𝐰𝐬𝐳𝐞 𝐬𝐩𝐨𝐭𝐤𝐚𝐧𝐢𝐞

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



❉⊱•═•⊰❉⊱•═•⊰❉⊱•═•⊰❉


1.

Suknia w żółtym odcieniu, a górna część w błękitnym sięgała do kolan i delikatnie powiewała na wietrze. Małe sówki latały nisko ziemi wkoło pewnej osoby. Wyglądało jakby tańczyły wraz z nim. Skocznym krokiem kierował się w stronę swego domku w lesie. Czekali tam na niego jego mali przyjaciele.

Jednak dostrzegł coś na ziemi tuż obok jego stopy. Mały kamyczek to był zwyczajny, ale nie w jego głowie. Oczy rozszerzyły mu się, jakby skarb największy znalazł. Przykucnął przed nim i pochwycił w dłonie. Przyjrzał się uważniej i zaniemówił z zachwytu.

- Patrzcie co znalazłem! - Krzyknął głośno do swych swoich przyjaciół, chociaż byli oni tuż obok. Pokazał im znalezisko, którym był kamyczek przypominający sowią główkę. Jego głos był tak głośny, że zaskoczona obróciłaś się w tamtą stronę. Kroków parę zrobiłaś i wyjrzałaś za Kory drzewa. Dostrzegłaś wtedy dość nietypowy widok.

Białe włosy ułożone do góry w taki sposób, że wyglądem przypominał sowy, które znajdowały się obok niego. Siedział i przyglądał się czemuś w dłoni bardzo dogłębnie. Chciałaś się wycofać i zawrócić, tak na wszelki wypadek. W końcu kto się co to za świr mógł być.

Niestety twoje szczęście zadecydowało, że podłoży ci gałąź pod nogę. Stopa nadepnęła na nią, a dźwięk łamanego drewna rozprzestrzenił się. Nagle nieznajomy stanął wyprostowany i niczym sarna zaczął się rozglądać.

Kiedy wasze spojrzenia się skrzyżowały, przez moment panowała całkowita cisza. Przegrywał ją tylko pojedynczy odgłos ptaków oddalonych gdzieś wśród drzew Nagle chłopak pełen energii zaczął machać rękami w górze i podchodzić krok za kroczkiem w twoją stronę.

- Oya, Oya, Oya~ a kogo my tu mamy?! - Zaczął wypowiadać słowa poruszając głową w dość dziwny sposób. Nie wiedząc jak powinnaś się zachować po prostu stałaś w jednym miejscu. - Jestem Bokuto Kōtaro, miło mi! - Oznajmił z wielkim uśmiechem na twarzy wpatrując się w ciebie z ciekawością i oczekując odpowiedzi.

- [imię], m-mi też... chyba. - Dodałaś nieco ciszej, chociaż i tak zdołał usłyszeć. Chciał coś właśnie powiedzieć lecz nagle rozbrzmiały odgłosy kroków. Nagle Bokuto został przewrócony ale nie dotknął ziemi. Kilku małych chłopaków odzianych w wysokie czapki, zaczęło nieść białowłosego.

- Wybacz, na mnie pora. Do zobaczenia [imię]! - Krzyknął na pożegnanie zanim zniknął wśród drzew i krzewów. Ty tylko pomachałaś mu na pożegnanie wciąż nie rozumiejąc co ty miało miejsce. No i kolejne pytanie, czemu ten chłopak miał na sobie sukienkę?

- Może lepiej nie wiedzieć? - Zapytałaś sama siebie na głos. Westchnęłaś ciężko i wznowiłaś marsz przez las.

Przypomniało mi się o rysunku, który dostałam xD



❉⊱•═•⊰❉⊱•═•⊰❉⊱•═•⊰❉


2.

- Zobaczysz ojcze, jeszcze ukaże ci swoją wartość. - Szepnęłaś w stronę stojącego przed tobą lustra.
 Włosy spięte wysoko na głowie. Piersi owinięte bandażami, a ubiór o wiele za duży. Jednak ten fakt cię nie interesował w tej chwili. Musiałaś to zrobić, aby nikt nie nabrał podejrzeń. Musiałaś jak najbardziej swym wyglądem upodobnić się do mężczyzny. Dlaczego tak postępowałaś? Ze względu na swego ojca, którym był jeden z największych generałów. Jednak nawet ten fakt nie powodował taryfy ulgowe. Wręcz przeciwnie, gdyż miałaś owiele więcej obowiązków.
 Jednak w dniu, kiedy oznajmił on, że masz wyjść za mąż, nie wytrzymałaś. Oznajmił on również, że jako kobieta jedyne po co jesteś to, aby podarować potomka, który przedłuży ród. Nic więcej się nie liczyło. Miałaś dość tych wszystkich słów z ust mężczyzn. Chciałaś móc udowodnić wartość nie tylko swojej osoby, ale wszystkich innych kobiet. Pokazać, że wy również potraficie owiele więcej niż mogłoby się zdawać.

 Zacisnęłaś zęby, a dłonie w pięść. Miałaś ochotę krzyczeć ze złości. Jednak powstrzymałaś się, spojrzałaś tylko na swoje tęczówki w odbiciu lustra. Bił z nich gniew ale i ogromna determinacja. Włożyłaś ostatnią część garderoby na plecy i wyszłaś z pomieszczenia. Słońce jeszcze nie widniało na niebie, dlatego pod osłoną nocy mogłaś niezauważona udać się do miejsca zapisów do wojska.
 Właśnie tak chciałaś udowodnić swoje przekonania. Udając mężczyznę, by stać się jednym z żołnierzy. Jedyne co cię od tego dzieliło to kilka godzin i zapisy w namiocie z wyżej postawionym żołnierzami.

- Nazwisko! - Rozbrzmiał niski głos starszego. Mimowolnie twoje ciało przeszedł nieprzyjemny dresz. Jednak zaraz stanęłaś na baczność.

- [w.imie] [w.nazwisko] (w - wymyślone) - Starałaś się brzmieć jak najbardziej męsko. Nie wychodziło ci to najlepiej, lecz na twoje szczęście nikt nic sobie z tego nie robił. W końcu już nie jeden dziwak się zjawił tutaj.

 Wymieniliście ze sobą kilka potrzebnych zdań, by w końcu mogli cię wypuścić z potrzebnymi papierami. Udałaś się w miejsce zbiórki, skąd mieliście udać się do obozu treningowego. Gdy miałaś właśnie podejść do strażnika, nagle z kimś się zderzyłaś.
 Chciałaś przeprosić, ale coś ci w tym przeszkodziło. Gdy podniosłaś wzrok przed tobą stał blondyn, a jego mina mówiła wszystko. W myślach już pożegnałaś się ze swoim żywotem. Jednak na szczęście chyba ktoś zaczął go nawoływać, dzięki czemu tylko prychnął pod nosem zły i odszedł w drugą stronę, przy okazji trącając cię ramieniem.




❉⊱•═•⊰❉⊱•═•⊰❉⊱•═•⊰❉


3.

Odgłosy twoich przyjaciół rozniósł się wśród drzew. Pomimo panującej burzy, mogłaś dokładnie ich usłyszeć. Zaciekawiona podeszłaś do nich, aby dowiedzieć się co zaszło. Słysząc o dziwnych przybyszach, niemalże od razu pobiegłaś w wskazany kierunek. Pierwszym co dostrzegłaś, była wielka czarna chmura, wyłaniająca się pośród zieleni. Chciałaś wychylić się bardziej w celu przyjrzenia się, ale w tym samym momencie rozbrzmiał ogromny huk, któremu towarzyszył wybuch w tamtym miejscu.

Momentalnie cofnęłaś się z innymi małpami do tyłu, zasłaniając dłońmi oczy. Wszyscy byliście zaskoczeni tym, co właśnie miało miejsce, w końcu pierwszy raz mogliście dojrzeć coś takiego. Z tego co słyszałaś wcześniej od towarzyszy, coś wielkiego uderzyło o ziemie i to właśnie to musiało spowodować ten wybuch. Płomienie objęły sąsiadujące drzewa, jednak na szczęście ulewa była na tyle duża, by jakoś złagodzić straty.

Zeszliście niżej ze skał, patrząc pod nogi, by nie spać, dostrzegłaś wtedy coś w dole. Zdawało się, że był to niepasujący element do tego miejsca. Dlatego przyśpieszyłaś i podbiegłaś w tamto miejsce. Nie myliłaś się, widząc nieznaną ci dotąd istotę. Do połowy znajdował się w wodzie, a ramiona spoczywały na jednej ze skał, wyglądał na nieprzytomnego. Nie byłaś pewne, czy podejście do niego jest dobry rozwiązaniem.

Przez zwiększony prąd wody, jego ciało zostało wciągnięte do rzeki. Wtedy już nie myślałaś, odruchowo wskoczyłaś w pogoni za nim. Towarzysze widząc to, od razu pobiegli po pomoc. Sprawnie poruszając kończynami, zdołałaś go pochwycić w pasie. Jednak z dodatkowym ciężarem już nie mogłaś się tak swobodnie poruszać. Na szczęście w odpowiednim momencie pojawił się ogromny słoń, który swoją trąbą wyciągną waszą dwójkę.

Leżałaś na brzegu, głęboko oddychając. Spojrzałaś obok na wciąż nieprzytomnego nieznajomego. Poprosiłaś o zabranie go, na co wielki ssak bez wahania się zgodził. Ponownie was pochwycił i posadził na swym grzbiecie. Zwrócił się za siebie i udał w kierunku waszego stada, leżącego wgłębi dżungli. Po drodze chłopak się przebudzał, jednak na krótko. Jedyne co zapamiętał to pojedyncze obrazy otaczających go liści i nieznanej mu dziewczyny.




❉⊱•═•⊰❉⊱•═•⊰❉⊱•═•⊰❉


4.

Silny, odważny i cholernie przystojny, czego chcieć więcej. Młody mężczyzna potrzebował jednego, znaleźć jakąś damę w opałach. Chciał być wielkim herosem, dlatego musiał pierw zawalczyć z jakimś potworem. Niestety na złość wszędzie panował spokój. Podróżował już przez długi czas, aż tu nagle rozbrzmiały potężne uderzenia, następujące jedno za drugim.
Niemalże od razu udał się w miejsce skąd mogły one dochodzić.

Przeciął ostrzem krzaki, aby ułatwić sobie przejście i wtedy ujrzał przed sobą ogromną masę. Umięśniony osobnik o długich włosach i brodzie w odcieni czerni. Skóra przybierała odcień niebieski, a dolna część, która wyglądała jak u konia, pokryta była granatową sierścią.
Młodzieniec przełknął ślinę na jego widok i wzmocnił chwyt u rękojeści. Stał on do niego tyłem, dlatego chciał go zaskoczyć, nim zdążył zrobić krok, zauważył w jego ogromnej dłoni trzymaną postać.

Młoda kobieta szarpała się, daremnie próbując się uwolnić. Jej [kolor] włosy falowały pod wpływem wiatru i ciągłego ruszania głową. Na ten widok w szatynie obudziła złość na stworzenie, a jednocześnie podniecenie, że w końcu może zawalczyć i zrobić krok w staniu się bohaterem. Zaczął biec na centaura, jak tylko szybko był w stanie. Zamachnął się ostrzem i gdy miał wykonać cięcie w jego tylnie nogi, nagle poczuł potężne uderzenie w brzuch.

Stwór słysząc kroki za nim, podniósł nogi, by uderzyć kopytami wprost w nabiegający cel. Zwrócił się przodem do leżącej postaci, widząc ból na jego twarzy, zaśmiał się na cały głos. Poczułaś jak jego górna cześć ciała się trzęsie, przez co czułaś jak lekko miota tobą. Robiło ci się przez to niedobrze, jak i przez zbyt mocny uścisk.

- Wypuść ją! - Krzyknął szatyn, zbierając się po uderzeniu, ponownie dobierając miecza. Jednak istota przed nim śmiała się coraz bardziej. Zaraz spoważniał i spojrzał wprost w jego oczy z pogardą.

- A jeśli nie? Zabijesz mnie? - Drugie zdanie wypowiedział z wysokim głosikiem, udając strach. Jednak ponownie uśmiechnął się ukazując ostre, pożółkłe zęby. - Możesz mi co najwyżej grzywkę podciąć tą wykałaczką, cholerny dwunogu.

- Ale wiesz, że ty nie masz grzywki? Niestety, ale brakuje ci trochę włosów na czubku głowy. - Odparł z uśmiechem nieznajomy, na co niezauważalnie się zarumieniłaś. Nie można było zaprzeczyć, był przystojny. Pokręciłaś głową, nie pora była na to, musiałaś szybko coś wymyśleć, aby się uwolnić. Wzięłaś zamach chcąc kopnąć oprawce, jednak ten zdążył pochwycić twoją nogę drugą dłonią.

- Oj, nie rzucaj się tak. - Przybliżył swoją twarz do twojej, co wywołało w tobie większe obrzydzenie. Jednak dzięki tej bliskości byłaś w stanie chwycić za jego brodę. Ciągnęłaś tak mocno, że zdezorientowany centaur zaczął wierzgać się wokół z bólu.

- Zrób coś idioto! - Wydarłaś się, jak tylko mogłaś, dzięki czemu stojący wciąż szatyn ocknął się. Ponownie przeprowadził szarże, jednak uprzednio chowając miecz. Z rozpędu pochwycił jego tułowie, nieco podnosząc co nad ziemią, Przez nagłe szarpnięcie, zostałaś uwolniona z jego uścisku. Widziałaś jak szatyn wciąż biegnąć zrzucił potwora z urwiska. Po dobrych kilku sekundach słychać było wielki plusk wody znajdującej się na dole.

- Chyba nie było tak źle... - Pocierając swój kark odwrócił się, jednak nigdzie cię nie dostrzegł. Zaczął energicznie się rozglądać, mimo to zdawałaś się wyparować.






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro