Rᴏᴢᴅᴢɪᴀᴌ 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Matador był ogromnym miastem. Wielości Saint Denis i kawałka Blackwater. Jednak było to biedne miasto. Na każdych ulicach były slumsy i na dodatek miasta miało tylko Saloon i biuro szeryfa.

- Skąd te miasto takie wielkie? - zapytałam.

- Kolumbijscy przemytnicy postanowili połączyć siły z Monture Senory burmistrzem miasta. Kolumbia przywiozła różne rodzaje Złota i diamentów za Armię Meksykańską. Okazało się, że ta armia Meksykańska była dla Colma Delgado by zniszczyć jego wroga - Sinistrę Forneto. Gdy już pozałatwiali sprawy Colm przyjechał do Matadora. Był to duże miasto, więc postanowił, że już nie będzie dawać Pieniądzy, a armię sobie zostawił. - opowiedział Diego.

- Kogo szukamy? - zapytał Jego współpracownik.

- Reamona i Forda. Reamon powinien być w Saloonie, a Ford w Slumsach. - Powiedział.

- Idę na Slumsy - zdecydowałam. Ruszyłam w stronę Slumsów. Było ciepło, ale nie tak ciepło jak na pustyni.

Przeskoczyłam przez parę płotów i zeskoczyłam raz z dachu, bo nie było przejścia.

- Ford?! - zawołałam.

Jeden mężczyzna spojrzał na mnie i zaczął uciekać.

- Cholera - zaczął do mnie strzelać.

Biegłam do niego za osłoną i gdy skończyła się amunicją zaczął uciekać.

- Daj mi spokój! - krzyknął mężczyzna.

- Jesteś Ford?! - zapytałam.

Człowiek wskoczył na dach i zaczął biec by skoczyć do wozu, ale ja przestrzeliłam mu udo, ale ten i tak spadł.

- Cholera - spojrzałam na ciało na dole. - Zabiłam go...

Zeszłam na dół. Ciało mężczyzny było zakrwione, a głowa poobijana. Jak ktoś spadł z piątego piętra to się nie dziwcie.

Poszłam do Diego. Okazało się, że Ford się znalazł, a ja zabiłam nie tego Forda co trzeba. Kamień mi z serca spadł.

- Możemy ruszać do San Rontondo? - zapytałam.

- Tak - odpowiedział Diego.

Jechaliśmy przez pustynię. Jakieś trzydzieści mil Diego Costa Concordia i Reamon oraz Ford dyskutowali. Ja zaś jechałam z tyłu i wypatrywałam czegoś na zachodzie. Zatrzymałam się i spojrzałam na to miejsce lornetką. Nikogo widać nie było, więc ruszyliśmy dalej.

Jadàc spojrzałam na mapę. Zauważyłam rejony. Miasto Los Toluca i Puebulla były w rejonie Sainci, Mexico, San Mounturrey i El Juárez były w Mounturrey, a Matador i San Rontondo w Forssem.

Nadal będę pamiętać tych ludzi. Arthur Morgan, Salvatore Trentino, Allvaneso Allemeso, Santiago de Compostela i Diego Costa Concordia.

Miasto portowe lub dokładniej San Rontondo było już blisko. Moim okiem było od nas oddalone jakieś dziesięć mil.

To był mój klucz do wolności. Nie ważne kim jestem. Od teraz nazywam się Jasmine Heartlands od rejonu w Nowym Hanoverze gdzie po śmierci męża odnajdywałam spokój.

Byliśmy już w San Rontondo. Było wielkości Van Horn, Rhodes i Annesburga, ale było cofnięte technologicznie. Były tam tylko łodzie i Saloon.

Podeszliśmy do statku.

- Panie przodem - Powiedział Diego. Weszłam do łodzi i udałam się do mojej kajuty. W szafkach była amunicja do Rewolwerów co mnie zdziwiło.

- Diego pomóż mi z tym koniem! - krzyknął jakiś pomocnik, który prowadził mojego konia do mobilnej stajni.

- Ktoś nadjeżdża! - usłyszałam strzały.

Pobiegłam na maszt. Pomocnik dostał.

- Banditos! Kolejne gringo! - strzelali do nas. Strzelałam do nich i zabiłem dziewięciu z dziesięciu. Został jeden, który był na Statku.

- Rączki do góry, paniusiu! - powiedział głośno.

Włożyłam rewolwery do kabury. Odwróciła się i rzuciłam się na niego z nożem.

- Giń ty śmieciu! - wbijałam mu nóż kilkanaście razy w klatkę piersiową.

Wstałam i wyczyściłam nóż, po czym wyrzuciłam ciało za burtę.
Dopłyndliśmy z tego zasranego miasta.

Podeszłam do pomocnika. Niestety on się wykrwawił, więc wywaliłam go za burtę.

Poszłam do kapitana Diego Costa Concordia.

- Kim pani jest? - zapytał.

- Wiesz kim jestem, ale gdy dopłyniemy do Kolumbi będę się nazywać Jasmine Heartlands. Zgoda? - zapytałam.

- Jasne, ale..... Gdy będziemy w Caloto będzie tam pani chwilę, po czym niech pani pojedzie do Santa Fortuna, Señorita. Jest tam Colm Delgado. Jeżeli chcę pani mieszkać w Santa Fortuna, na plantacji trzciny cukrowej musi pani mu zapłacić. Zazwyczaj będzie chciał 50 Tysięcy dolarów - odpowiedział Diego.

- Dziękuję za pomoc panie Diego. - Podziękowałam mu.

- Jak pani się uda to niech pani szuka nie jakiego Alberto Francisco..... - rzekł.

Udałam się do kajuty by położyć się spać.

Koniec rozdziału jedenastego!

Dzięki za uwagę i przeczytanie!

Mam nadzieję że podobało Ci się!

Napiszcie w komentarzach co waszym zdaniem stanie się dalej!

Pzdr 27Sztosik
































Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro