Rᴏᴢᴅᴢɪᴀᴌ 13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się o piętnastej. Słyszałam jak ktoś krzyczy moje imię i mówi bym się poddała. Ubałam się i spojrzałam za okno.
Byli to pinkertoni i ten Edgar Ross na czele.

- Sadie Adler! Poddaj się i pozwól by dosiegła Cię Sprawiedliwość! - krzyknął Edgar.

- Wal się, Ross - odpowiedział mu.

- A więc nie chcesz się poddać? W takim razie ładujcie broń! - rozkazał swoich zastępców.

Moje rewolwery miałam w rękach i byłam gotowa do oddania strzału w Rossa. Jedyne ci mnie powstrzymało to wybuch. Pinkerrtoni wylecieli w powietrze, a Edgar uciekł na swoim koniu.

Była to armia Kolumbijska. Zapukali Pinkertonów jeden po drugim a ja tylko patrzyłam.

Gdy strzały ucichły udałam się na dół.
Wszystkie karabiny były wycelowane we mnie.

- ¡Levanta las manos, mujer! - krzyknął jeden z nich.

Uniosłam ręce do góry ci mnie pojmali.

- Jesteś z Ameryki, prawda? - zapytał.

- Tak - Odpowiedziałam.

- Idziesz do Colma Delgado. Osądzi Cię. Jeżeli powie, że jesteś Od tych Pinkertonów to Cię powiesi....

- Świetnie.. - oznajmiłam.

Zanieśli mnie związaną do dużej, pięknej posiadłości. Wszędzie były palmy i krzaki.

Gdy weszliśmy na teren jakiś meksykanin przyjechał na koniu.

- ¡La gente de Samuel Chupakorny está fumando nuestra marihuana! - krzyknął i pokazał, że dostał w kolano.

Jeden z żołnierzy który mnie związał poszedł mu pomóc, po czym zanieśli mnie do więzienia.

Byli tam kilku gości grających na harmonijkach. Smutnych i mających żal do czynów które zrobili. Ja zaś byłam gotowa na śmierć. Przynajmniej trochę. Walczyłam by umrzeć, żyłam by umrzeć, cierpiałam by umrzeć.

Mój mąż zginął na moich oczach. Co mi jeszcze zostało? Trzymać w ramionach trupa mając nadzieję, że się obudzi? Ratując ludzi którzy mnie uratowali? Zemsta? Wszystko to zrobiłam.

Usiadłam obok człowieka grającego smutną melodię na instrumencie.
Zauważyłam, że mężczyźni patrzą na mnie jakby chcieli mnie zjeść.

- Jesteś amerykańską taką jak ja? - zapytał mnie mężczyzna.

- Tak. Nazywam się Jasmine Heartlands - Powiedziałam.

- Jonathan King, pani Heartlands - podaliśmy sobie ręce. - Będziemy niedługo wisieć zamiast liści. Pan Delgado osadzi panią i albo puści wolno albo powiesi Cię razem z nami.

- Nie brzmi to jakoś obiecująco panie King.....

- Mnie nie musiał sądzić. Byłem człowiekiem Samuela Chupakorny - Powiedział. - To dawny wróg Pana Delgado.

- Dzięki za informację, panie King - Odpowiedziałam mu.

Ktoś zapukał do krat. Kazali mi podejść. Związali moje ręce i poszłam do sali. Był tam stary, siwo włosy mężczyzna z pokaźnym wąsem w tym samym kolorze co jego włosy.

- Kim pani jest? - zapytał mnie.

- Nazywam się Jasmine Heartlands, panie Delgado. Przybyłam z Ameryki na długi odpoczynek. Mam w planach założyć własną farmę trzciny cukrowej - Odpowiedziałam mu całą prawdę oprócz mojego imienia.

- A ja jestem Colm Delgado, Señorita! - krzyknął. - Jesteś wredna kłamczynią! Kłamca! Powiesić ją! - żołnierze zanieśli mnie na zewnątrz.

Widziałam stryczek i Jonathana oraz innych bandytów. Związali mi sznur na szyi i innym też. Armia i mieszkańcy obserwowali jak nam to robią.

- Niech sprawiedliwość dosiegnie was Wszystkich! - krzyknął Jonathan.

Podłoga się zapadła, a ja po czułam, że nie mogę oddychać. Słońce paliło mi w twarz, a ludzie na nas krzyczeli.

Już prawie umarłam. Widziałam jak wszystko mi się zamazało. Światłość stała się tak ciemna, że widziałam tylko ciemność.

Usłyszałam tylko huk.......


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro