𝑬𝒑𝒊𝒍𝒐𝒈

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudził mnie Jonathan. Ubrałam sie i ruszyliśmy za Bratem Pana Chupakorny.
Kiedy to już zatrzymał się i wszedł do jaskini zeskoczylismy z siodeł uzbrojeni.

Szliśmy przez ciemności z lampami w rękach, które za wszystko pomagały nam.

Gdy dotarliśmy do starych drzwi okazało się, że jesteśmy w posiadłości.

To była szybka akcja. Powystrzelaliśmy sto dwunastu żołnierzy i ruszyliśmy do sali. Nie mieli z nami szans.

W sali był nikt inny jak Colm Delgado. Zauważyłam, że ma moje rewolwery.

- Gińcie! - zabił nam siedmiu ludzi. Zostało nas dziewięciu.

Wycelowałam w jego nogę. Padł na ziemię, a Pan Chupakorna podszedł do niego i powiedział mu coś do ucha.

Ja wzięłam moje rewolwery Cattleman. Z podłogi i strzeliłam mu w udo.

- Zróbmy tutaj dym! - rozkazał Samuel.

Wylaliśmy bimber. Wino. Piwo. Whisky, a później to zapaliliśmy.
Pan Delgado zapalił się jak i całą jego posiadłość

- Pani Heartlands! Dziękujemy! Jak możemy się pani odwdzięczyć? - zapytał mnie Samuel Chupakorny.

- Chcę ziemię. Będę na niej mieć plantację Trzciny cukrowej, panie Chupakorna - Odpowiedziałam mu.

- Niech pani jedzie do Lass Venturass. To moja ziemia. Może tam pani zrobić co pani chce - Powiedział mi. - Jest kawałek z tąd.

- Dziękuję panie Chupakorna.

Ruszyłam więc na moją przyszłą farmę trzciny cukrowej. Mijałam piękne widoki. Dzikość. Tak jak chciałam. Nie zapomnę tych osób.

Arthur Morgan, Salvatore Trentino, Allvaneso Allemeso, Santiago de Compostela, Diego Costa Concordia, Jonathan King i Samuel Chupakorny. Pomogli mi. I gdyby oni potrzebowali pomocy to im pomogę.

Kilka lat później

Rok 1918

Mój domek i plantacja jest już duża. Potrzebowałam jeszcze pieniędzy niż te sto tysięcy, które wydałam na dom...

Kilka tygodni temu do mojego życia wbiła piedziesiątka. Mam już pięćdziesiąt lat. Cholera. Usłyszałam w Santa Fortuna o jakimś łupie w Mieście o nazwie Twin Spark. Zainteresowało mnie to. Trzeba przyznać.

Postanowiłam wrócić do Ameryki. Do cywilizacji. Minęłam Oldéro Paraíso i Nuevo Paraiso. Spotkałam się z Salvatore Trentino i dałam mu pieniądze za to, że przywiózł mnie do Nowego Austin. W Blackwater trochę popytałam o Samie Freemanie i okazało się, że mieszka nie daleko Armadillo. Zabiłam go. Powiedziałam mu, że jeszcze się zobaczymy. Był już staruszkiem i wybudował farmę o nazwie San Marino.

Potem wróciłam do Blackwater i napisałam zakodowany list przez szyfr Cezara. Do Charlesa i Johna. Mam nadzieję, że obydwaj żyją. Na sam koniec mojej roboty poszłam do Saloonu wypić piwo. Znalazłam tam Gazetę. Przeczytałam ją i zamówiłam pokój. Następnego dnia czyli 19 Listopada wyruszyłam do Saloonu w Strawberry.

Zatrzymał mnie tylko bezdomny.

- Jak się Pani nazywa? - zapytał mnie gdy wrzuciłam piątka do jego kapelusza.

- Nazywam Się Sadie Adler. Jestem wdową. - Powiedziałam z trudem i ruszyłam dalej. Po drodzę widziałam kilka martwych bandytów.

Gdy dotarłam do Strawberry zastała Charlesa.

- Kupę lat Sadie - Powiedział do mnie.

- Jak się trzymasz? - zapytałam go.

- Dobrze. Pojechałem do Kanady, ale jakoś nic mi nie wyszło - odpowiedział.

Weszliśmy do Saloonu. Zastaliśmy młodego mężczyznę.... w kapeluszu Johna.

Sadie Adler - Wdowa

Koniec!

Dzięki za przeczytanie!

Jeżeli kogoś interesuje co dalej niech przeczyta My Name is Jack Marston.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro