Rozdział 19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Robert Biedroń

Nie spodziewałem się, że jeden pocałunek przerodzi się w kilkanaście. Przez to wszystko zrobiliśmy prezentację tylko w połowie, ale nie to mnie martwiło. Teraz tym bardziej miałem mętlik w głowie. Nie wiedziałem czy powinienem być dalej z Krzyśkiem. Jakby nie patrząc, zdradziłem go. Nie spodziewałem się, że w ogóle kiedykolwiek to zrobię. Było mi wstyd, ale też tego nie żałowałem.

Ta noc była dla mnie ciężka. Nie mogłem spać, więc wiecznie przekręcałem się z boku na bok, do czasu, kiedy zadzwonił mój budzik. Tego ranka zobaczyłem się z moją mamą, bo miała na późniejszą zmianę do pracy.

- Robert, dobrze się czujesz? - spytała, kiedy tylko wszedłem do kuchni.

- Trochę się nie wyspałem. - odpowiedziałem.

- Może zostań dzisiaj w domu? W szkole raczej i tak się nie skupisz w takim stanie.

Oczywiście, że wolałbym wskoczyć pod kołdrę i z niej nie wychodzić, ale w takich, a nie innych okolicznościach - wolałem pokazać się w szkole.

- Dzięki mamo, ale dam radę. - uśmiechnąłem się lekko.

- Jakbyś jednak zmienił zdanie to zwolnij się z lekcji. Tylko napisz mi jak wrócisz, może szybciej wyrwę się z pracy.

Miałem naprawdę kochaną mamę i za nic na świecie, nie zamieniłbym ją na żadną inną. Co prawda mieszkaliśmy tylko we dwoje, ale jakoś nie narzekałem na brak ojca. Chociaż nie ukrywam, że gdyby kogoś poznała to dziwnie byłoby mi mówić do niego „tato" i raczej bym go tak nie nazywał.

Dzisiaj wyjątkowo zawiozła mnie do szkoły, więc nie musiałem cisnąć się w tramwaju z innymi ludźmi. Co prawda chwilę postaliśmy w korku, ale to było normalne. W końcu to Warszawa, stolica Polski.

Pożegnałem się z nią i kiedy tylko wysiadłem, zauważyłem mojego chłopaka idącego w moją stronę. No tak, w końcu wczoraj przez cały dzień go unikałem. Czy prędzej czy później, musiało dojść do tej rozmowy.

- Możemy porozmawiać? - spytał, a ja jedynie skinąłem głową - Dlaczego mnie olewasz i nie odpisujesz na moje wiadomości?

- A co miałem zrobić? Powiedzieć ci, że się na tobie zawiodłem?

- Ty na mnie? A zapomniałeś o postach ze strony?

- Właśnie o nich mówię. Totalnie ci odwaliło przez czyjeś zmyślone historie. - westchnąłem ciężko - Gdzie się podział ten stary Krzysiek?

Chyba Andrzej miał rację. „Czasami niektóre rzeczy są po prostu przeterminowane i trzeba się ich pozbyć", ale to nie było takie łatwe, jak mogło się wydawać.

- Chyba powinniśmy dać sobie spokój, to nie ma sensu. - powiedział tak, jakby czytał mi w myślach.

- To jedyna rzecz w której się ze sobą zgadzamy przez ostatnie dni. - skomentowałem - Chociaż tyle dobrego.

Spojrzałem na niego, a on mruknął coś do siebie pod nosem i odszedł. Pamiętam jak kiedyś nie wyobrażałem sobie jego straty, a o dziwo nie poczułem się jakoś źle. Czy to znaczyło, że byłem bez serca?

- Moja ulubiona para się rozstała? Jak mi przykro.. - skomentował Korwin - A tak w ogóle jak tu już jestem, to nie chcesz mi w czymś doradzić? Podobno jesteś w tym dobry.

- Chętnie, ale domyślam się, że chodzi o Kaję.. a ona nie jest tobą zainteresowana. - odpowiedziałem mu.

- Jeszcze nie jest mną zainteresowana, ale zobaczysz, że będzie. To co, wysłuchasz mnie?

- Spierdalaj stąd przegrywie. Robert ma bardziej ciekawe rzeczy do roboty niż patrzenie na twój ryj. - do rozmowy wtrącił się Andrzej.

Skąd on się tutaj wziął? I czy on właśnie ratuje mnie z całej tej dziwnej sytuacji?

- A skąd ty możesz o tym wiedzieć? - prychnął Korwin.

- A znasz kogoś kto chciałby cię oglądać poza lustrem łazienkowym? Tak, ja też nie znam.

- Dobra, przyjdę jak Dudy nie będzie. Nara złamasy. - postanowił Janusz i poszedł w stronę szkoły.

- Byłeś u Rafała wczoraj? - spytałem, a on na słowo „Rafał" dostał jakiegoś dziwnego ataku, bo zaczął wydawać z siebie dziwne dźwięki.

- Okej, już mogę ci powiedzieć. - w końcu się uspokoił, a ja uniosłem brew - No co? Po prostu jestem taki kurwa szczęśliwy!

- To dziwne u ciebie. - stwierdziłem - Mów dalej.

- Pogadaliśmy trochę, potem kochaliśmy się w jego pokoju - swoją drogą ma wygodny materac. Później znowu trochę pogadaliśmy i doszliśmy do wniosku, że będziemy w otwartym związku.

Nie no, nie wierzę.. otwarty związek? Czy oni mają aż taki problem, żeby skoczyć na głęboką wodę? Jakby się nie udało, to przecież nic strasznego, by się nie stało.

- Andrzej, czy ty wiesz co to znaczy? - załamałem się.

- Wiem, bo sam to zaproponowałem. - pochwalił się.

- Posłuchaj. Jesteś zazdrosny o Michała, którego nawet tutaj nie ma. Jak przeżyjesz to, kiedy Rafał spędzi noc z kimś innym?

- Wtedy zrobię to samo. - wzruszył ramionami, a ja strzeliłem facepalma - No co? W ten sposób nikt nie będzie wiedział, że coś nas łączy.

- Chyba nie bardzo rozumiesz na czym polega związek. To jest twoja sfera intymna i nikt nie musi wiedzieć co się za nią kryje.

- To na chuj być w związku o którym nikt nic nie wie? - zdziwił się.

- Zrozumiesz jak dojrzejesz.

- Mam już osiemnaście lat, jestem wystarczająco dojrzały. - oburzył się.

- Może i tak, ale w niektórych rzeczach bym tak nie powiedział. - przyznałem.

- Raffaello by się ze mną zgodził.

- Ale ja jestem Roberto, a nie Raffaello.

- No dlatego właśnie masz inne zdanie niż ja.

- Pięć minut mnie nie było, a ty już mnie obgadujesz. - podszedł do nas Trzaskowski z jakimś innym chłopakiem - Robert, Andrzej. Poznajcie Donalda, mojego kuzyna.

Kiedyś słyszałem o jego kuzynie, ale nigdy go nie widziałem. Jedyne co zrobiłem to lekko się uśmiechnąłem, ale Duda jak zwykle się popisał:

- Uroku osobistego to on nie ma za chuja pana. - wszyscy spojrzeliśmy na niego zirytowani - No co? Jak ktoś taki jak on ma wyrwać kurdupla?

- Wyrywa to się chwasty. - skomentował Tusk.

- Będziesz się w ogrodnika bawił czy co? - spytał Andrzej - Gościu, ty po prostu masz mu zawrócić w głowie. Mam jego numer, adres i wszystko czego potrzebujesz.

Wolałem nie przypominać im o tym, że Jarkowi podoba się Kaja Godek, więc ich plan raczej nie wypali. Nawet nie rozumiałem po co to wszystko.

Kiedy zaczęli układać plan wydarzeń po prostu stamtąd poszedłem. Moja głowa, by tego nie zniosła.

Zauważyłem Bosaka idącego za budynek szkoły i przez chwilę pomyślałem, żeby pójść razem za nim, ale uznałem, że to nie będzie najlepszy pomysł. Jednak dostałem od niego SMSa, żebym tam przyszedł. Tak właściwie to nie wiedziałem czego się spodziewać. Nie miałem pojęcia nawet jak powinniśmy się zachowywać. Normalnie, tak jakby nic się nie stało? A może inaczej?

W końcu udałem się w jego stronę, ale robiłem jak najmniejsze kroki, żeby mieć więcej czasu na przemyślenia.

Dlaczego wszystko w życiu musiało być takie pokręcone?

- Wolniej się nie da co? - spytał lekko rozbawiony, a mi serce zabiło szybciej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro