Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hermiona spędza całe lato, próbując wyrzucić noc z głowy.

Kiedy odważa się o tym pomyśleć, zostaje z paraliżującym zakłopotaniem, które przywiera do jej języka jak wata. Praktycznie rzuciła się na niego, tylko po to, by wyjść, gdy próbował zachować się właściwie.

Jednym słowem, to jest upokarzające.

Dlatego jest bardzo wdzięczna swoim rodzicom, którzy zarezerwowali wakacje za granicą tuż po jej powrocie do domu. To dobra wymówka, by mieć wyłączony telefon, zajęty umysł i minimalne zakłopotanie. Jednak zanim dojeżdża, dostaje spanikowaną wiadomość od Draco: „Czy możemy porozmawiać?" zbiegającą się w czasie z cichym: „Rozumiem. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku".

Tych parę słów rozbrzmiewa w jej głowie jeszcze przez kilka dni, kiedy próbuje wymyślić, co zrobić.

Raczej desperacko pragnie, żeby jakimś sposobem zrobili to jeszcze raz. Czuje do niego beznadziejny pociąg, nie wspominając o tym, jaka chemia jest między nimi, czego nigdy wcześniej nie doświadczyła. Nie może powstrzymać myśli, że chodzenie z nim byłoby cudowne pod każdym względem.

Ale czy po Balu Majowym on kiedykolwiek spojrzy na nią z czymś innym niż litość lub uraza? Kolejnym gwoździem do trumny jest to, że w przyszłym roku będą razem mieszkać. Pomysł bycia dwoje drzwi dalej od niego jest trudny do przemyślenia i nie sądzi, by mogła znieść pomysł o kolejnej próbie romansu, tylko po to, by ta znów skończyła się fiaskiem.

I tak, bez względu na to, jak bardzo pragnie z nim porozmawiać, ile czasu spędza na zastanawianiu się, czy istnieje jakaś kombinacja słów, którą może ułożyć, by przekonać go, by dał jej drugą szansę, zatrzymuje się na każdym kroku.

W odpowiedzi wysyła: „Przepraszam, właśnie wróciłam z wakacji. Dziękuję za zrozumienie." i nie jest pewna, czy czuje ulgę, czy rozczarowanie, bo nigdy nie otrzymuje odpowiedzi.

Od tego momentu są jak wygodne, odległe satelity w układzie słonecznym na czacie grupowym, a Hermiona jest zmuszona poświęcić ogromną ilość energii, aby wyglądać na niewzruszoną, gdy jego imię pojawia się na ekranie jej telefonu.

Lato jest zdecydowanie za długie.

Ale ostatecznie, w końcu, następuje dzień przeprowadzki. Hermiona znajduje się w połowie schodów do ich nowego mieszkania, kiedy dostrzega go na podeście i w panice natychmiast upuszcza torbę na parter.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~


Zauważa, że przez lato wyprzystojniał. Jego włosy są nieco dłuższe, a kilka piegów, których nigdy wcześniej nie zauważyła, zostało muśniętych słońcem na grzbiecie nosa. Ramiona nabrały kształtu, co sugeruje, że trenował jeszcze ciężej niż wcześniej.

Jest w połowie rozpakowywania bielizny, kiedy rozlega się pukanie do drzwi. Zakładając, że to Ginny, krzyczy radosne: „Wejdź" i gwałtownie zatrzaskuje walizkę, gdy w drzwiach pojawia się Draco.

— Hej, jak leci? — pyta chłopak w sposób, jakby planował tę chwilę od miesięcy.

— Nieźle — piszczy, zdejmując stanik z kołdry i wrzucając do szuflady, jakby wyrzucała go w czeluści piekła.

Jego policzki są różowe.

— Jak minęło lato?

— Cudownie, dzięki — odpowiada. — Ja... zdałeś!

— Tak — mówi. — Ty też! Gratulacje.

Hermiona posyła mu uśmiech i wydaje się, że trochę go to rozluźnia.

— Wiedziałam, że tak będzie — mówi ciepło. — Nigdy nie wątpiłam.

Ich oczy się spotykają w niepewnym, cichym rozejmie. Przedłużeniu gałązki oliwnej.

— Więc... — pyta Hermiona — jak myślisz, od jakich tekstów zaczną w tym roku?

Ostatnie odłamki lodu topnieją, gdy Draco uśmiecha się niepewnie, a Hermiona może odetchnąć z ulgą.

Wszystko będzie dobrze między nimi. Może nie w sposób, w jaki by chciała, ale... będzie dobrze.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~


Drugi rok to ogromny krok naprzód pod względem obciążenia pracą. Hermiona wkrótce przekonuje się, że musi odpuścić poranki przy kawie z Draco, aby szybko zapoznawać się z rozdziałami tekstów, odrzucając zaproszenia do PWJ na rzecz wspólnego przygotowywania esejów o dziewiątej.

Jej ograniczone życie towarzyskie jest zarówno błogosławieństwem jak i przekleństwem, ponieważ mimo tego, że pozwala jej to zapomnieć o tym, jak rzuciła się na Draco niczym pijana idiotka (poprawka: była pijaną idiotką), oznacza to także, że zaczynają się od siebie oddalać.

Przez większość dni mijają się na korytarzu z półuśmiechami i skinieniem głowy. Wciąż chodzą razem na wykłady, ale ona czuje, że dystans między nimi się powiększa, jak szarpnięcie za serce, któremu nie potrafi zapobiec. To tak, jakby Bal Majowy wbił między nich klin powierzchowności i teraz ich interakcje sprawiają wrażenie wiecznego poruszania się po linii uskoku, którą są zdeterminowani zignorować.

Przychodzi jej to do głowy, gdy pewnego wieczoru Hermiona wchodzi do kuchni, by znaleźć Harry'ego i Draco, ubranych w garnitury i togi.

— Ładnie wyglądacie — mówi, sięgając do szafki po kubek. — Co to za okazja?

— Tańce i kolacja w klubie wioślarskim — odpowiada Harry.

Och. Wydarzenie, na które Draco zaprosił ją w poprzednim roku. Teraz z pewnością by się zgodziła.

— Idziecie solo? — pyta leniwie i dopiero wtedy uświadamia sobie, że odpowiedź nie jest taka, jakiej się spodziewała, kiedy Draco odwraca się, udając, że czegoś szuka.

— Cóż — mówi Harry. — Mamy... mamy partnerki. To tak naprawdę przyjaciółki z klubu, ale... tak.

Hermiona mruga.

— Och. — Wzdycha. Oddychaj. — To brzmi cudownie.

Harry uśmiecha się do niej, ale Draco nie patrzy jej w oczy. I w jednej chwili, w przypływie wspomnień, z powrotem znajduje się w jego pokoju; z sukienką na udach i z jego rękami na jej skórze...

— Mam nadzieję, że będziecie się świetnie bawić — mówi szybko, zanim jej głos zacznie drżeć, i odwraca się do wyjścia z bijącym sercem.

Nie powinno jej to obchodzić — nie ma prawa się przejmować — ale nie może się powstrzymać przed patrzeniem przez okno, jak zmierzają ku hangarowi na łodzie. Harry'emu towarzyszy wysoka, wysportowana przyjaciółka z jedwabistymi, czarnymi lokami, a Draco dziewczyna, która ma tak piękne włosy, jakby pochodziły prosto z modelowych zdjęć na Instagramie. Przeklina media społecznościowe i własny brak samokontroli przez zaledwie trzydzieści sekund, jakich potrzeba, by dowiedzieć się, że dziewczyna ma na imię Astoria.

Hermiona przełyka ślinę i zaciąga rolety, czując kwas w gardle.

Kurwa.

Ma nadzieję, że Harry mówił prawdę, że tak naprawdę są tylko przyjaciółmi, ale nadal ból rozrywa jej pierś. To ona powinna być dzisiaj u boku Draco. Powinna była przezwyciężyć swoje zakłopotanie; powinna była wcześniej zażądać rozmowy z nim; powinna była błagać, by dał jej drugą szansę.

Jest niezrozumiale zazdrosna i nie może winić nikogo oprócz siebie.

Przez cały wieczór nie zapisuje ani jednego słowa więcej w swoim eseju.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~


Po kilku straszliwych dniach zazdrości świadomość, że powinna coś z tym zrobić, w końcu motywuje ją do zapukania w drzwi sypialni Draco. Kiedy otwiera, wydaje się być zszokowany, widząc ją, i przez chwilę po prostu wpatruje się w nią w milczeniu.

— Cześć — mówi Hermiona, starając się nie załamywać rąk. — Zastanawiałam się, czy może... chciałbyś napić się kawy? Minęło trochę czasu.

Krótkie drgania jego twarzy ujawniają, jak bardzo jest zaskoczony, zanim odwraca się, by chwycić portfel i kurtkę.

— Pewnie — zgadza się. — Ale gdzie?


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~


Dwadzieścia minut później siedzą w ich ulubionej kawiarni, po przeciwnych stronach zbyt małego stolika, z rękami otaczającymi identyczne filiżanki kawy.

Hermiona wie, co musi powiedzieć, ale zdenerwowanie zaciska jej usta za każdym razem, gdy próbuje. Zamiast tego paplają bez sensu na temat studiów, o ostatnim napisanym przez siebie eseju i o ogólnych wydarzeniach między ich wspólnymi przyjaciółmi. I absolutnie nie mówią o tym, jak bardzo chciałaby siedzieć bliżej niego.

Jej pewność siebie i determinacja odpływają z każdym upitym łykiem kawy, dopóki nie postanawia zapomnieć o wszystkim i porzucić poprzednie złudzenia, że nie wyraziła się jasno, aż Draco pochyla się do przodu i rzuca spojrzenie, jakby chciał czytać jej w myślach.

Boże, ma nadzieję, że to tylko jej wyobraźnia.

— Hej, chciałaś o czymś porozmawiać, prawda? — pyta delikatnie.

Hermiona przełyka.

Pomimo bicia serca w klatce piersiowej, mrowienia w pulsie, które błaga ją o ucieczkę, wie, że musi z siebie to wyrzucić. Musi wyłożyć wszystkie karty na stół.

Albo nigdy sobie tego nie wybaczy.

Więc bierze łyk, potem oddech i składa ręce na kolanach.

— Chciałam przeprosić za to, co wydarzyło się na Balu Majowym.

Draco odstawia kawę tak gwałtownie, że płyn rozlewa mu się po palcach.

— Och. Och, dobrze.

— Wiem, że już jest za późno — mówi Hermiona, nie mogąc spojrzeć mu w oczy. — Powinnam była powiedzieć ci to wieki temu, ale... przepraszam za to, jak się zachowałam. Byłam zawstydzona i na ciebie naskoczyłam, ale na to nie zasłużyłeś. Po prostu chciałeś się mną opiekować. Więc bardzo, bardzo przepraszam.

Draco obserwuje ją bez słów z szeroko otwartymi oczami.

— I wiem, że to przeze mnie wszystko stało się jeszcze bardziej niezręczne, bo próbowałam udawać, że nic się nie stało. I, cóż, teraz wszystko wróciło, by mnie dobić, ale prawda jest taka, że ja... nadal cię lubię. Bardzo.

Cisza wciska się w jej płuca.

— I myślę, że to, co naprawdę próbuję powiedzieć, to... Chciałabym, żebyśmy spróbowali jeszcze raz.

No i proszę. Powiedziała to. Odchyla się na krześle; jej palce zaciskają się wokół filiżanki, a puls przyspiesza.

I nie wie dokładnie, czego się spodziewała, ale jakoś nie chodziło o to, że twarz Draco powinna posmutnieć w ten sposób, brwi zmarszczyć się, a usta zacisnąć.

— Przepraszam — mówi natychmiast Hermiona. — Jest dobrze. Możesz zapomnieć, że kiedykolwiek to powiedziałam...

— Nie sądzę, że bym mógł — odpowiada jednym tchem, jakby w ogóle nie planował tego powiedzieć. Ale jego głos się załamuje, kiedy kontynuuje: — Ale powinnaś wiedzieć, że... jestem teraz z Astorią.

Wpatruje się w niego, a jej niebo rozpada się kawałek po kawałku.

— Myślałam... myślałam, że tylko się przyjaźnicie?

— Przyjaźniliśmy — mówi cicho.

Och.

— Boże — mamrocze upokorzona. — Cholera, bardzo przepraszam.

— Jest dobrze...

— Nie, powinnam była to sprawdzić.

Patrzą na siebie.

— Jestem idiotką — szepce cicho Hermiona.

Długa cisza.

— Hej — odpowiada Draco w końcu. — To nie musi niczego zmieniać. Wciąż jesteś... Nadal się przyjaźnimy, prawda?

Hermiona przełyka.

— Pewnie.

Jej skóra drży do stóp do głów, jakby rozpalona do białości przez ukłucie wstydu. A twarz Draco, pełna litości, nie pomaga, czyniąc oczywistym to, jak żałosna jest...

— Hermiono — mówi. — Jest dobrze. Naprawdę.

Uśmiecha się i kiwa głową, ale bezsilne uczucie, że jest za późno, towarzyszy jej przez całą drogę do domu.

Siedział i patrzył, jak wychodzi, z rozdzierająco łagodnym wzrokiem.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~


Astoria Greengrass jest, jednym słowem mówiąc, idealna. Piękna, mądra, zabawna, a jednocześnie szalenie słodka. Jest pieprzoną rozkoszą. I to naprawdę sprawia, że Hermiona jest cholernie nieszczęśliwa.

Na połowinkach Astoria siedzi obok Draco w swojej jedwabnej, bursztynowej sukience; loki spływają na jej ramiona, wyglądając tak uroczo, że kolacja Hermiony jest jak kamień w żołądku. Kiedy podają deser, Astoria trzyma rękę Draco pod stołem, a Hermiona jest gotowa wepchnąć jej cały crème brûlée w gardło i opuścić statek.

— Obrzydliwe, prawda? — mówi ktoś, a Hermiona odwraca się i zauważa, że student siedzący naprzeciwko niej uśmiecha się. Ma pierzaste, rude włosy, wyróżniające się z tłumu oraz budowę ciała, która świadczy o byciu członkiem wioślarskiego towarzystwa, a jego uśmiechnięta twarz jest usiana piegami. — Nie fair wobec nas, singli.

Hermiona krzywi się.

— Skąd wiesz?

— Cóż — mówi — posłałaś swojemu puddingowi sugestywne spojrzenie.

Hermiona niechętnie szturcha gałązkę mięty, której nie zamierza jeść.

— Przepraszam — mamrocze — Po prostu jestem zrzędą.

— Ach, w porządku. — Wzrusza ramionami. — Boże Narodzenie to zawsze najgorszy czas na bycie singlem.

— To prawda — zgadza się. — Przyjaciele mojej rodziny zawsze pytają, kiedy przyprowadzę chłopaka do domu.

Student krzywi się ze współczuciem.

— Jest gorzej, gdy masz pięciu starszych braci. Wszyscy mają partnerki i każda z nich przyjedzie w te święta Bożego Narodzenia.

Jej szczęka opada.

— Nie wierzę.

— To prawda — upiera się. — Ta szykowna super para ma się nijak w porównaniu z tym.

Hermiona prycha, zanim może się powstrzymać, poniewczasie zakrywając usta serwetką. Ale on tylko się uśmiecha, jakby był w jakiś sposób oczarowany.

Odchrząkuje.

— Nawiasem mówiąc, jestem Hermiona — mówi, dziwnie pocieszona jego szczerym wyrazem twarzy i sposobem, w jaki jego uszy powoli purpurowieją, gdy przygląda mu się z góry na dół. — Przepraszam, jak powiedziałeś, że masz na imię?

Rumieniec dociera do jego policzków.

— Ron — mówi, po raz pierwszy brzmiąc na niemal zdenerwowanego. — Ron Weasley.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~


Jej związek z Ronem jest tak słodki, jak powierzchowny. Spędzają święta Bożego Narodzenia, poznając się nawzajem poprzez nieistotne wiadomości dotyczące wszystkiego, co przychodzi im do głowy, odciągając umysł Hermiony od Draco z każdą wiadomością.

Okazuje się, że to przyjaciel Harry'ego z prawa, chodzący do Uczelni Świętej Katarzyny. Ron jest odświeżająco wyluzowany. To typ faceta, który nie traktuje siebie zbyt poważnie, co przemawia do Hermony, która po niedawnym fiasku z Draco zdecydowała, że chce czegoś absolutnie niepoważnego.

Kiedy ona i Ron spotykają się ponownie w styczniu, następuje niezręczny okres przystosowywania się, gdy podczas spotkań twarzą w twarz nadrabiają zaległości, o których pisali. Jest miły, łatwo się z nim dogaduje i, co najważniejsze, Hermiona mu ufa.

W końcu to, co zaczyna się od zaproszenia na drinka, zamienia się w szaleńcze całowanie, a ostatecznie w niezdarne, ale gorliwe kilka godzin w jej pościeli. To nie jest jakieś magiczne, niesamowite doświadczenie, ale jest relaksujące i zabawne, a Ron jest na tyle wyrozumiały, że nie ma nic przeciwko, kiedy ona przejmuje kontrolę, by osiągnąć własną przyjemność.

Po wszystkim zakłada bluzę z kapturem i spodenki od piżamy, odciąga splątane włosy na bok i prowadzi Rona do kuchni, gdzie nalewają sobie kolejną porcję drinków.

I nagle w drzwiach staje Draco.

Jego wzrok przeskakuje między wyraźnie widoczną malinką na szyi Hermiony, Ronem bez koszulki, jej nabrzmiałymi od pocałunków ustami i jego rozczochranymi włosami. I wreszcie na dłoń Rona, unoszącą się niepewnie blisko talii Hermiony. Draco spokojnie podchodzi do lodówki i sięga po piwo, otwierając je zbyt długo, podczas gdy w kuchni panuje niezręczna cisza.

— Nie wiedziałem, że masz chłopaka — mówi ostrożnie.

Hermiona rzuca Ronowi spojrzenie pełne paniki.

— On... my nie chodzimy ze sobą — mówi i natychmiast tego żałuje.

— Och — mamrocze Draco, rumieniąc się. Jego oczy przemykają na Rona. — Przepraszam, nie usłyszałem twojego...?

— Ron Weasley — przedstawia się Ron, wyciągając rękę na przywitanie. — Catz. Jestem znajomym Harry'ego i Hermiony. — Obaj mężczyźni patrzą sobie w oczy; wydaje się, że to właśnie w nich toczy się ich rozmowa. — Znam cię, prawda? Byłeś na Majowych Wybojach w zeszłym roku.

— I wygraliśmy — mówi Draco dziwnie formalnym głosem. — Jeżeli dobrze pamiętam.

Oczy Rona zwężają się.

— Tak.

Hermiona dotyka jego nadgarstka.

— Idziemy?

Wracają do jej pokoju, ale dopiero wtedy, gdy Ron zerka na Draco, mając niemal opiekuńczy wyraz twarzy.

To rozpala ciepło w przepełnionym zazdrością sercu Hermiony i po kolejnej godzinie, spędzonej z nim w łóżku, wyobraża sobie, że jej współlokatorzy nie mają złudzeń do ich obecnego związku.


Święta Katarzyna (Catz) – kolejna uczelnia, z którą Queens' łączy przyjazna rywalizacja.

Wyboje – forma wyścigów wioślarskich praktykowana w Cambridge ze względu na wąski i kręty układ rzeki Cam. Zamiast ścigać się obok siebie, łodzie startują w linii i muszą „wybić" łódź z przodu, aby ją wyprzedzić.


__________

Witajcie :) na Dzień Kobiet prezent ode mnie w postaci nowego rozdziału. Wiem, że pewnie nie cieszy Was jego przebieg, ale muszę przyznać, że po raz pierwszy w życiu polubiłam Rona w dramione. Tak, wiem, że ona ma być z Draco no ale taka odskocznia też jej się przyda. A co Wy o tym sądzicie? Dajcie znać.

Kolejny rozdział zostanie opublikowany we wtorek. Rozdział 15 „To, co najlepsze" prawdopodobnie opublikuję w sobotę, moja rodzinka jednak odwiedzi mnie dopiero w przyszłym tygodniu. Także oczekujcie, bo będzie się sporo działo. Ach, i oczywiście w czwartek planuję publikację „Apartamentu 9 i 3/4".

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia! Enjoy!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro