Rozdział 13: Śnieg i Czary

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po pięciu minutach próbowania otwarcia zamka czarami, Hermionie wreszcie udało się otworzyć drzwi do opuszczonej klasy. Musiała być zamknięta przez lata, nawet wieki. Cały pokój był pokryty grubą warstwą kurzu, która wirowała wokół ich stóp, kiedy weszli do sali. Światło z korytarza słabo oświetlało pomieszczenie, ukazując starą tablicę przykręconą do jednej ze ścian i obitą wiekową drewnianą ramą. Wiadomość napisana kredą, którą kiedyś ktoś napisał, wyblakła.

Draco, rozglądając się po pokoju, podsumował jednym zdaniem: – To miejsce to nora.

Harry wyciągnął swoją różdżkę, mrucząc: Lumos. Blade światło oświetliło pomieszczenie nieco lepiej. Oświetliło również postać z wypryskami na twarzy i ogromnymi okularami, patrzącą na nich z ukosa.

– Och, Marta... – zaczęła Hermiona z poczuciem winy, ale duch przerwał jej.

– Więc można wpadać do czyjegoś domu i nazywać go norą, tak? – powiedziała, rzucając złowrogie spojrzenie.

Hermiona uśmiechnęła się sympatycznie. – Bardzo nam przykro Marto. Nie wiedzieliśmy, że tu mieszkasz. Przeniosłaś się tu po otwarciu Komnaty Tajemnic?

– Nadal uważacie, że to nora. – Pociągnęła nosem z urazą.

– Nie mieliśmy tego na myśli, Marto – zaprotestował Ron.

– Tak, nie wiedzieliśmy, że tu mieszkasz. To wygląda na bardzo ładny dom... – dodał Harry.

Marta skrzywiła się. – Nie myślicie tak. Poza tym, nie mieszkam tu cały czas: czasami mieszkam w jeziorze albo w łazience prefektów. Nie odwiedzaliście mnie przez wieki.

Draco spojrzał lekko oszołomiony. – Czy ktoś może mi wyjaśnić, co tu się dzieje?

Marta odwróciła się do niego, patrząc wzrokiem pełnym litości. – Kiedyś odwiedzali mnie cały czas, kiedy robili eliksir w mojej łazience, ale potem przestali mnie odwiedzać. – Otarła łzę z oka przezroczystą ręką.

– Nie, nadal jestem zagubiony. Jaki eliksir? – zapytał Draco Hermionę.

– Eliksir Wielosokowy – odpowiedziała, widząc jego zmieszanie, odwróciła się do przyjaciół. – Nie mówiliśmy mu o tym?

– Eeee... – zaczął Harry. Ron wypalił szybko: – Nie.

Hermiona westchnęła, niechcący pobudzając kurz do fruwania wokół nich. Odwróciła się do Draco, którego jasne włosy i skóra zdawały się świecić w słabym świetle i wyjaśniła.

– Cóż w zasadzie chodzi oto, że kiedy na drugim roku Komnata Tajemnic została otwarta, myśleliśmy, że... w zasadzie podejrzewaliśmy ciebie.

Draco parsknął. – Serio? Mogę to uznać za komplement czy zniewagę?

– Jak wolisz. Używaliśmy łazienki Marty żeby zrobić Eliksir Wielosokowy, który jest wykorzystywany do zmieniania się w inne osoby. Harry i Ron przemienili się w Crabbe'a i Goyle'a, aby zapytać ciebie czy otworzyłeś komnatę czy nie.

Draco był pod wrażeniem. – Chytry plan. Przypuszczam, że twój?

Marta rozproszyła uwagę Hermiony dolatując do dziewczyny i patrząc na nią. – Co wy tu teraz robicie?

– Musimy zrobić kolejny eliksir... – zaczęła Hermiona, ale przerwał jej głośny szloch Marty.

– Wiedziałam! Nie przejmujecie się mną, tylko chcecie wykorzystywać moje domy na sporządzanie głupich eliksirów! – zawyła i dramatycznie zniknęła za tablicą, upiornie zawodząc.

Nastąpiła chwila ciszy. – Cóż, to było dziwne – powiedział w końcu Draco. – Czy ona tak zawsze?

– Tak – odpowiedział Harry krótko.

Hermiona postanowiła zająć się przygotowaniami. Uklękła na zakurzonej podłodze, rozłożyła składany kociołek i mruczała zaklęcia, które przywrócą go do normalnego stanu. – Teraz, Eliksir Posiadania — według podręcznika — jego uwarzenie powinno zająć tydzień. Najpierw trzeba włożyć pióra do kociołka. Powinny wylecieć bez problemów... ale z tożsamością właściciela zaznaczoną na nim.

Draco wyciągnął ozdobne pióro z kieszeni, rzucając okiem na wyrycia. – Jesteś pewna, że to zadziała? – zapytał. – Wydaje się zbyt... proste.

– Według książki powinno działać idealnie – odpowiedziała. – Przygotowanie zajmie jakiś tydzień. Tydzień, w którym nadal jestem narażona na atak. – Spojrzała na trzech chłopców. – Ale powinno być dobrze, jeśli będziemy uważać.

Draco skinął głową i podszedł do kociołka, aby włożyć pióro. Poruszał się bezszelestnie, jak kot, i włożył białe pióro, niemal z czcią, co eliksirowi i jego przygotowaniu nadało ezoterycznego rytuału.

Hermiona uśmiechnęła się i zaczęła kroić korzeń dębu, który wcześniej wzięła z szafki dla uczniów.

♥ ♥ ♥ ♥

Codzienny spacer wokół jeziora, nawet po incydencie z kałamarnicą, stał się nawykiem. Każdego dnia, pomimo codziennych zajęć, spotykali się o piętnastej przy wyjściu ze szkoły na błonia. I spacerowali.

Padało całą noc: błonia były pokryte warstwą śniegu. Trochę śniegu zasłaniało zlodowaciałe podłoże, dlatego szli bardzo wolno.

Hermiona spojrzała w niebo, które w odróżnieniu do cudownego zachodu słońca, zmieniało się z białego w szare, słońce jedynie przebijało się przez grube chmury, rzucając słabe promienie na drzewa. To dziwne jak pogoda potrafi się diametralnie zmienić. Ale wiele rzeczy było innych niż wczoraj...

Atak M.B. nie pozostawił śladów fizycznych — dzięki zaklęciom leczniczym Draco — ale wciąż była zdenerwowana. Każdy cień wydawał się podejrzany, oglądała się za każdą osobą w kapturze... była spięta, jak przestraszony królik.

Ale oczywiście, M.B. mógłby i prawdopodobnie może zaatakować w każdej chwili. Nigdzie nie było bezpiecznie: na korytarzach Hogwartu, w pokoju wspólnym, nawet tu na dworze. Lekcje, pod czujnym okiem nauczycieli, były prawdopodobnie najbezpieczniejsze: w końcu, kto ośmieliłby się zaatakować w pobliżu nauczyciela?

– Jak myślisz, kto może być M.B.? – zapytała głośno. Draco spojrzał na nią, jego srebrne oczy były puste.

– Nie wiem, naprawdę. Jedyna osoba, jaką znam z takimi inicjałami to Millicenta Bulstrode, ale to by było zbyt oczywiste... Voldemort powiedział, że to ktoś nieoczekiwany.

Hermiona skinęła głową. – Powinniśmy przejść po szkole i poszukać wszystkich osób o takich inicjałach... ale to niezbyt praktyczne. Eliksir zadziała szybciej. Ale nadal... chciałabym, żeby było coś innego co mogłabym robić, czym mogłabym się zająć, żebym mogła czuć, że coś robię.

Nie była pewna, dlaczego mówiła to Draco. Być może dlatego, że chciała, być może dlatego, że kilka wspomnień, które odzyskała, zmieniło jej uczucia... nie wiedziała.

– Wiem co masz na myśli – powiedział nagle Draco i Hermiona spojrzała na niego z ukosa. Jego twarz nadal była pusta, ale czuła, że może się zmienić w każdej sekundzie. – Ja też chciałbym coś zrobić. Nienawidzę czekać i nic nie robić.

Jego wypowiedź zaskoczyła ją: myślała, że jest zadowolony z przebiegu sytuacji. Nie powiedziała nic, tylko szła, czując skrzypiący śnieg.

Rozmawianie z Draco było dziwne: w jednej chwili niewygodne, a potem rozmawiali otwarcie, jakby byli przyjaciółmi od lat. W sumie bardziej niż przyjaciele...

– Jakie lekcje masz jutro? – zapytała Hermiona, próbując zagłuszyć panującą ciszę.

– Runy, eliksiry, opiekę nad magicznymi stworzeniami i numerologię – mam egzamin...

– Z czego? Równania kwadratowe? – zapytała Hermiona. Draco skinął głową. – Mieliśmy to na ostatniej lekcji. To bardzo proste, jeśli, wyobrazisz sobie ujemny pierwiastek kwadratowy i wtedy nie zapomnisz tej formuły.

– Nienawidzę tej formuły – jęknął. – To po prostu nie ma sensu i jest trudne do zapamiętania.

– Ujemne b, plus minus pierwiastek kwadratowy z b minus...

– Stop, stop! – wtrącił Draco z udawanym przerażeniem.

– ... cztery c przez dwa a – zakończyła rozpromieniona. – To nie jest takie trudne!

– Owszem jest – mruknął Draco. – Więc... ujemne b, plus minus b do kwadratu...

– Zapomniałeś o pierwiastku kwadratowym – dodała Hermiona. – W każdym razie, powinieneś się tego później pouczyć. Teraz nie jest czas na numerologię.

– Czy istnieje coś takiego? – zapytał Draco z dokuczliwym uśmiechem.

– Jak co?

– Czas, w którym nie zajmujesz się szkołą? – zapytał Draco. – Sądziłem, że szkoła jest całym twoim życiem. Zawsze tak było.

Hermiona przeszła kilka kroków, zanim odpowiedziała. – Myślę, że... wszystko co się stało, niektóre rzeczy są ważniejsze. Jak to, że Voldemort próbuje mnie zabić, albo to, że próbuję odzyskać wspomnienia. Szkoła jest ważna ale... myślę, że mam teraz więcej rzeczy na głowie, którymi powinnam się przejmować.

Draco skinął głową. – To ma sens.

I znowu, przeszli z bliskości do niezręczności. Zapadła cisza, słychać było tylko skrzypienie śniegu. Była czysta i biała, a jej chłód wtopił się w powietrze. To niebyło gorzkie zimowe zimno, ale bezosobowy chłód pustki. Hermiona zawsze czuła, że lodowe wiatry zawsze były przeciwko niej.

– Lubisz śnieg? – zapytała, aby powstrzymać rozmowę.

– Jest zimny – powiedział Draco. – Piękny, ale zimny. Powinienem być przyzwyczajony do zimna, ale wolę być w cieple.

Kolejny raz zbliżyli się do siebie. Klątwa Glacios była czymś, o czym Draco nie lubił rozmawiać, szczególnie, że dotyczyła jego przeszłości.

– Ale pomijając zimno, podoba mi się. Przypuszczam, że można wybudować bałwana, walczyć na śnieżki i takie tam. Nigdy nie próbowałem.

– Nigdy nie walczyłeś na śnieżki? – zapytała Hermiona ze zdumieniem.

Odwrócił się do niej, unosząc brew. – A czy miałem normalne dzieciństwo? Broń Boże!

Z lekkim wzruszeniem ramion szedł przez śnieg, miażdżąc do pod stopami. Hermiona zatrzymała się, zagryzając wargi, starając się podjąć decyzję...

Instynktownie zrobiła kulę ze śniegu, czując zimno na skórze. Wyprostowała się i zaczęła zgniatać śnieg, obserwowała Draco, z lekkim uśmiechem. Zatrzymał się i odwrócił.

– Dlaczego... – zaczął, zanim Hermiona uderzyła go w twarz śnieżką z zabójczą celnością. Wyraz jego twarzy spowodował, że dziewczyna zaczęła się śmiać.

– Rzuciłaś we mnie śnieżką – powiedział z rozdrażnieniem.

– I trafiłam – powiedziała, kiedy skończyła się śmiać. – Dzięki doskonałej celności!

Draco uśmiechnął się. – Tak, tak, brawo Hermiono. Mogę ulepić trofeum ze śniegu? – Schylił się, jakby zamierzał to zrobić. Jednak Hermiona wyczuła jego intencje.

– O nie, nie ośmielisz się... – powiedziała, odwracając się do biegu. – Nie waż się... – zawołała, śmiejąc się wbrew sobie.

Usłyszała za sobą odgłos biegnących stóp, śmiech Draco i huk śniegu rozbijającego się na jej plecach. Pochyliła się, żeby zrobić następną kulę, śmiejąc się jak dziecko.

Walka rozpoczęta!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro