Rozdział 2: Nieprzyjemne Objawienie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hermionie nie spało się tak łatwo. Kilka godzin później, leżała wpatrując się w światło na suficie, zastanawiając się, jak szybko ten widok się jej znudzi.

Nie miała tu nic do robienia. Leżała zmęczona brakiem snu, nawet myślenie było dla niej trudnością. Wymyślała plany ucieczki, ale każdy okazywał się bardziej beznadziejny od poprzedniego i zaczęła myśleć o czymś innym.

Kątem oka dostrzegła Malfoya, który przekręcił się na łóżku. Było coś, co ją zastanawiało. Dlaczego jest zamknięty w lochu? Dlaczego tak dziwnie się zachowuje? Nie przezywał jej nie był niegrzeczny wobec niej i - co dziwiło ją najbardziej - mówił do niej po imieniu. Im bardziej o tym myślała, tym więcej miała pytań. To było kłopotliwe.

Spojrzała w stronę małego otworu, które służyło jako okno. Harry i Ron uratowali ją ostatnio kiedy tu była. Wzdrygnęła się mimowolnie, przypominając sobie że lecieli z nią na miotle z Malfoy Manor lewitując ją nieprzytomną... Harry upuścił ją, ktoś jej o tym powiedział. Kto ją złapał? Zmarszczyła brwi - powinna to pamiętać. Potem przypomniały jej się tortury śmierciożerców. To musiał być Ron. Pamiętała chłopców, kiedy opowiadali jej co się stało, ale niektóre wspomnienia były niewyraźne.

Hermiona nie chciała, żeby ją ratowali. To byłoby zbyt niebezpiecznie, gdyby zostali złapani. Lucjusz Malfoy torturował... kogoś... kiedy lecieli. Co jeśli coś takiego znowu by się stało?

Ale chciała, żeby przyszli. Chciała być bezpieczna, chciała być daleko stąd, chciała być z powrotem w Hogwarcie i uczyć się ciężko. Zaniepokoiła się - była samolubna, chciała żeby ją uratowali, pomimo niebezpieczeństwa? Nie, to naturalne, że chce aby byli bezpieczni. I nie chce, żeby przyszli.

Jeśli Harry i Ron dowiedzą się, na pewno będą chcieli ją uratować. Była pewna, że dowiedzą się prędzej czy później - pewnie już podejrzewają! To zdeterminowało ją, aby się uwolnić zanim jej przyjaciele narażą się na niebezpieczeństwo. Nie pozwoli, aby stało się im coś złego.

Myśląc co zrobić, Hermiona zapadła w drzemkę. Jednak nie pospała długo, bo jej półgodzinną drzemkę przerwał piskliwy głos.

- Biedny panicz Draco - mówił głos - Śpiewka wie, że Mistrz Lucjusz jest - tu głos przerwał dysząc ciężko - paskudnym, paskudnym człowiekiem! Śpiewka ci współczuje, ale nie mówi tego, bo myślisz, że skrzaty domowe nie mają uczuć, są gorsze i nie chcesz żeby Śpiewka współczuła. - Głos przerwał. Hermiona chociaż senna, zdenerwowała się, że głos ucichł. Miał ładny dźwięk, wysoki, niemal melodyjny, podobał jej się.

- A teraz Śpiewka jest bardziej smutna. - Głos westchnął i pociągnął nosem. W pełni obudzona Hermiona otworzyła oczy i zobaczyła skrzata stojącego z dala od niej, obok Malfoya. Miała przekrzywioną głowę, ale widać było, że mówi co myśli - było jej żal chłopaka.

Ciekawość zwyciężyła i Hermiona usiadła na łóżku. - Eee... przepraszam... - zaczęła. Skrzat odwrócił się. Pierwszą rzeczą jaką dziewczyna zauważyła były niebieskie oczy szeroko otwarte ze strachu.

- Obudziłaś się! - pisnęła. - Śpiewka przeprasza, nie wiedziała, że nie śpisz...

- W porządku - uspokoiła ją Hermiona. - Przed chwilą się obudziłam.

Śpiewka pochyliła się w stronę podłogi, gdzie stały dwie miski wodnistej zupy. - Śpiewka ma jedzenie dla panienki Hermiony i panicza Draco. - Podniosła jedną miskę i podała dziewczynie z nadzieją.

- Dziękuję - odpowiedziała Hermiona, biorąc miskę. Śpiewka zamrugała kilka razy szeroko otwartymi oczami i uśmiechnęła się szeroko, pociągając nosem.

- Dobrze się czujesz? - zapytała dziewczyna z przejęciem, kiedy skrzatka ponownie pociągnęła nosem.

- Tak, panienko Hermiono. Po prostu... Śpiewka nie jest przyzwyczajona do uprzejmości ludzi. - Zatrzymała się i wytarła nos chusteczką, po czym kontynuowała. - Rodzina Śpiewki jest bardzo zła, panienko Hermiono.

Hermiona ostrożnie spróbowała zupy. Smakowała, o dziwo, bardzo dobrze. Lucjusz oczywiście nie interweniował w menu więzienia. - Jesteś nowym skrzatem Malfoyów? - zapytała z zaciekawieniem. - Jak to się stało, że dla nich pracujesz?

Uszy skrzata opadły, a ona zadławiła się szlochem.

- Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz - powiedziała dziewczyna szybko.

- Nie, Śpiewka... - przerwała, przecierając oczy kawałkiem chusteczki. - pani Śpiewki była bardzo dobrą czarownicą, przyjaźniła się z Dumbledore'm. - Jej głos był pełen czci wobec Dumbledore'a. - Ale Mistrz Lucjusz zabił panią Śpiewki... Mistrz Lucjusz kazał Śpiewce pracować dla siebie. - Jej uszy opadły jeszcze bardziej i zaszlochała jeszcze głośniej.

- Och, biedactwo - powiedziała Hermiona, wyciągając paczkę chusteczek z kieszeni. Czy zło Lucjusza nie ma końca? - Masz - powiedziała, wręczając jej czystą chusteczkę.

Skrzatka uśmiechnęła się z wdzięcznością. - Dziękuję, panienko Hermiono. - Wytarła głośno nos. - Śpiewka nienawidzi Mistrza Lucjusza, to bardzo, bardzo zły czarnoksiężnik... i bardzo niedobry wobec panicza Draco. Śpiewka wiele widziała i słyszała! Panienka Hermiona nigdy nie uwierzy Śpiewce, panienka Hermiona pewnie myśli, że Śpiewka podsłuchiwała...

- Nie mogłabym! - Hermiona podskoczyła oburzona i starała się pocieszyć stworzenie. Śpiewka pociągnęła nosem.

Hermiona obserwowała ją ze smutkiem. Biedactwo... skazana na Malfoyów. To było gorsze od porwania na kilka dni. Bycie ich niewolnikiem przez całe życie... to musi być straszne. Skrzatka była odważna mówiąc o nich... ale...

- Jak w ogóle możesz mówić źle o Malfoyach? - zapytała Hermiona ze zdziwieniem. - Wszystkie skrzaty, które spotkałam, karały się, gdy mówiły źle o swoim panu...

Śpiewka rozpromieniła się nagle. - Ale Śpiewka się każe - powiedziała z dumą. - Każdej nocy Śpiewka mówi dziesięć strasznych rzeczy o Mistrzu Lucjuszu. Było ciężko, szczególnie na początku Śpiewka miała wiele siniaków. Ale teraz może mówić co zechce. - Uśmiechnęła się jeszcze szerzej. - Śpiewka może powiedzieć, że... Mistrz Lucjusz to strasznie okrutny idiota z pyłem zamiast mózgu i charyzmą ropuchy.

Hermiona zaśmiała się. - Rzeczywiście ćwiczyłaś. Jesteś prawie tak dobra jak... - Zatrzymała się nagle, marszcząc brwi. Dlaczego to imię przyszło jej do głowy?

- Jak kto? - zapytała Śpiewka z ciekawością. - Nikt...

- Czy ma panienka na myśli... Draco Malfoya? - odważyła się Śpiewka.

- Skąd wiedziałaś? - zapytała Hermiona ze zdziwieniem. Nawet nie wiedziała, dlaczego jego imię przyszło jej do głowy jako przykład... To prawda, często ją obrażał, ale nie humorystycznie. Zazwyczaj obraźliwie.

Śpiewka ponownie pociągnęła nosem. Hermiona zauważyła, że była w takim nastroju od kilku minut. - Śpiewka jest bardzo smutna... - zaczęła. - Śpiewka zawsze jest przykro panicza Draco, bo Mistrz Lucjusz jest bardzo okrutny wobec niego. Była bardzo szczęśliwa kiedy okazało się, że...

Skrzatka zatrzymała się nagle. - Że co? - ponagliła Hermiona. Ale skrzatka pokręciła głową. Spojrzała w stronę łóżka Malfoya.

- Śpiewka nie powie - mruknęła cicho. - To sprawa panicza Draco. Powie ci, jeśli będzie chciał. - Chlipnęła nosem i wytarła go w chusteczkę.

- Myślałam, że możesz powiedzieć wszystko co chcesz o Malfoyach?

- Śpiewka może. - Skinęła głową, jej oczy były szeroko otwarte i lśniące. Żywe niebieskie iskierki były jedynym źródłem światła w lochu. - Ale Śpiewka nie chce powiedzieć.

Nastąpiła chwilowa cisza, przerwana piskiem. - Śpiewka musi iść do kuchni! Herbata się spali i Śpiewka dostanie karę! - Wydawało się, że naprawdę się boi. Hermiona starała się ją uspokoić.

- Idź szybko, może zdążysz temu zapobiec...

Skrzatka pobiegła w stronę drzwi, zatrzymując się aby je zamknąć. - Śpiewka przyjdzie później, panienko, z kolacją. Czy panienka zechce z nią znowu porozmawiać?

- Oczywiście - Hermiona uśmiechnęła się kiedy mały skrzat uciekł. Biedne stworzenie! Zamknięte w niewoli... Kiedy ucieknie, spróbuje ją uwolnić. Może to być głupotą, ale musi spróbować. Była słodkim skrzatem. Nie zasługiwała na usługiwanie rodzinie Malfoyów... nikt nie zasługiwał.

Jej myśli zaprzątało pytanie: Czego Śpiewka nie chciała jej powiedzieć? Dlaczego było jej przykro Malfoya? Dlaczego o nim pomyślała?

Malfoy był tajemnicą - bez odpowiedzi. Wydawało jej się, że odpowiedź jest taka prosta i oczywista, jak najprostsze zadania na numerologii... gdyby tylko mogła sobie przypomnieć!

Zdrzemnęła się, a kiedy znów się obudziła światło słoneczne wlewało się niechętnie do celi bogatą żółcią. Już po południe. Zamrugała, oglądając taniec promieni słonecznych na suficie.

Ruszyła oczami i spojrzała w stronę Malfoya. Siedział wyprostowany na łóżku, z kolanami zgiętymi przy piersi w taki sposób, że wyglądał jak mały, młody i bezbronny chłopiec. Jednak Hermiona wiedziała, że nigdy taki nie był. Jedną rękę położył na kolanie, a drugą trzymał miskę z zupą. Od czasu do czasu brał łyk zupy, jakby nie jadł posiłku, tylko próbował się ogrzać. Spoglądał w zamyśleniu przed siebie.

Hermiona patrzyła nieruchomo w sufit, próbując ignorować chłopaka. To było bardzo złe, że musi znosić jego obecność - nie miała zamiaru także z nim rozmawiać.

Ale było trudno go zignorować. Nie robił nic żeby ją rozproszyć, nie robił hałasu, nie próbował z nią rozmawiać, ale miał w sobie jakąś tajemniczość, która przyciągała jej uwagę jak przysłowiowy ogień przyciągał uwagę ćmy. Hermiona uwielbiała rozwiązywać zagadki. Badania, aby znaleźć odpowiedź na niejasne pytania, obliczenia w numerologii, rozwiązywanie planów Voldemorta, aby ochronić Harry'ego od bolesnej i krwawej śmierci... była najszczęśliwsza kiedy jej umysł rozwiązywał największe problemy.

Malfoy był dla niej takim problemem. O co chodzi? Dlaczego tak na nią działa? To nie miało sensu. Nie było logicznego wyjaśnienia.

Jej myśli krążyły wokół niego, nasłuchiwała i spoglądała na niego kątem oka.

Próbowała przestać zwracać na niego uwagę, ale jej podświadomość śledziła go nieustannie. Jeżeli tego nie powstrzyma, zwariuje. Spróbowała wybrać między szaleństwem a zapytaniem Malfoya o co chodzi. Ale to nie były zbyt atrakcyjne wybory... no ale jeśli mogłoby to pomóc w rozwiązaniu problemu, może warto spróbować?

- Co się dzieje? - spytała nagle. Zaskoczył ją zgryźliwy ton jej głosu - nie spodziewała się, że będzie brzmieć jak rozdrażniona.

Malfoy nie wyglądał na zaskoczonego - być może wiedział, że nie śpi. Odwrócił się i spojrzał na nią. Jego twarz była pozbawiona emocji, ale nie pusta - było w niej coś nieokreślonego.

- Co masz na myśli? - zapytał niepokojąco cicho. Złość zniknęła. Hermiona nie wiedziała, czy ma być podejrzliwa wobec niego, czy też nie.

- Zachowujesz się dziwnie i nie zaprzeczaj, bo nawet trzylatek by to zauważył. Dlaczego?

- Dlaczego chcesz wiedzieć? - zapytał.

Hermiona westchnęła. - Ponieważ nie mogę rozwiązać problemu, a kiedy już zaczęłam, nie mogę znaleźć logicznej przyczyny twojego zachowania.

Nie była pewna, ale chyba się uśmiechnął. - Wyobraź sobie, co by się stało, gdybyśmy mieli razem pracować nad projektem w szkole.

- Chyba byśmy się pozabijali - stwierdziła po prostu.

- No nie. Było całkiem dobrze, po kilku pierwszych... nieporozumieniach.

Hermiona spojrzała na niego z zakłopotaniem. Oparł się o ścianę, wpatrując się w sufit. Jego twarz była śmiertelnie poważna.

- O czym ty u licha mówisz?

Spojrzał na nią krótko wzrokiem pełnym sprzeczności i zmrużył oczy. Wyglądał jak przegrany.

- Nie pamiętasz tego i sam nie wiem dlaczego ci to mówię - zaczął. Jego twarz była nienaturalnie blada, prawie świeciła w ciemności. - Nie uwierzysz mi - powiedział z przekonaniem, stwierdzając fakt. - Byliśmy połączeni w parę na starożytnych runach miesiące temu. Mieliśmy razem tłumaczyć książkę. Przypuszczam, że... ty spowodowałaś, że zmieniłem zdanie w kilku kwestiach i my... zakochaliśmy się w sobie.

________

Witajcie :) Z góry przepraszam za przerywanie w takim momencie! Rozdział miał być jutro, no ale oczywiście nie mogłam się powstrzymać przed wstawieniem go dzisiaj. Jak Wam się podoba? Śpiewka to dość ciekawa istota i mogę zdradzić, że będzie odgrywać znaczącą rolę w tej części opowiadania.

Tradycyjnie dziękuję za tyle pozytywnych komentarzy! To naprawdę miłe, że ta historia tak Wam się podoba :)

Nie będę przedłużać. Oczywiście komentarze mile widziane. Enjoy!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro