Rozdział 6: Przypuszczenia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Draco spojrzał na małe dziecko, które wciąż trzymało się jego nogi.

— Hm. Witaj — powiedział z zaciekawieniem do malucha.

Dziecko puściło jego nogę i pomachało mu.

— Ceść! — powiedziała.

Rozejrzał się wokół, próbując ocenić, czy któraś z pobliskich rodzin nie wydaje się na nią patrzeć, czy też szukać zagubionego dziecka. Gdy tego nie dostrzegł, ukląkł przed nią i zmarszczył brwi.

— Możesz mi powiedzieć, jak się nazywasz? — zapytał niepewnie. Nie był pewien, ile lat ma dziecko, chociaż domyślił się, że około dwóch.

— Ja Rowy! — oznajmiło dumnie dziecko.

— Rowy? — spytał zdezorientowany Draco. Miał problem z rozszyfrowaniem słów malucha.

Entuzjastycznie skinęła głową, po czym wepchnęła mu w twarz małego, zniszczonego, pluszowego królika.

— To Kic-kic! — poinformowała.

— Och, rozumiem — powiedział, próbując uśmiechnąć się do dziecka. — Jesteś tu z mamusią i tatusiem? — zapytał z nadzieją.

— Mama! — powiedziała radośnie, odwracając się i wskazując za siebie.

— Powinnaś iść poszukać swojej mamy — zasugerował, wstając, niepewny, czy powinien z nią iść, czy pozwolić jej odejść.

Dziecko zdecydowało za niego, podnosząc ręce i mówiąc:

— Gója!

Czuł się nieswojo z powodu tej prośby, ponieważ nie znał jej matki, ale gdy podskakiwała w górę i w dół, mówiąc: „Gója!" jeszcze kilka razy, w końcu się zgodził.

Trzymając dziecko, podszedł w kierunku, który wskazała, nadsłuchując krzyku kobiet. Nie trwało to długo, ponieważ przeszedł kilka kroków, zanim usłyszał spanikowaną kobietę, krzyczącą: „Rose! Rose, gdzie jesteś!?"

Draco spojrzał na dziewczynkę.

— Rose, jak mniemam?

Pokiwała radośnie głową.

— Rowy!

— Och! Rosie. Rozumiem — powiedział, kiwając głową ze zrozumieniem.

Podszedł szybko, kierowany krzykiem kobiety.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~


Hermiona była przerażona. Nigdy wcześniej nie zgubiła Rose.

Już nigdy nie wyjdzie z wózka!, postanowiła sobie.

Okrążyła kolejny łuk i w końcu zobaczyła, że Rose niesie wysoki blondyn.

— Rose! — krzyknęła głośniej, przyspieszając tempo praktycznie do biegu.

— Mama! — zawołała radośnie Rose.

Wysunęła się z ramion Draco, a on przykucnął, by mogła pobiec do matki z rozpostartymi ramionami.

W trzech dużych krokach Hermiona zgarnęła dziecko, trzymając ją mocno i wdychając jej zapach. Wzięła głęboki oddech, by uspokoić nerwy i nie chciała, aby do jej oczu napłynęły łzy.

Popatrzyła na córkę, która radośnie się uśmiechała. Jednak Hermiona rzuciła surowe spojrzenie i powiedziała:

— Rose Ginevro Granger!

Oczy Draco rozszerzyły się, kiedy w końcu zdał sobie sprawę, kim była ta kobieta, ale milczał.

— Nie uciekaj w taki sposób! — kontynuowała Hermiona. — To było złe, Rose! Przestraszyłaś mnie!

Na dźwięk słowa „złe" radosny uśmiech Rose zmienił się w drżącą wargę, a jej oczy wyszły na wierzch.

Hermiona ponownie przytuliła córkę.

— Przestraszyłaś mamusię — powtórzyła, tym razem łagodniej. — Nie możesz tak robić, dobrze?

Rose pociągnęła nosem.

— Dobla — powiedziała cicho, przytulając matkę.

Hermiona wzięła drżący oddech, zanim zdała sobie sprawę, że mężczyzna, który niósł jej córkę, wciąż stoi przed nimi.

Spojrzała na niego, chcąc mu podziękować, ale kiedy zobaczyła jego twarz, zbladła.

— Malfoy? — sapnęła.

— Granger — powiedział, kiwając głową.

— Dlaczego... dlaczego miałeś moją córkę? — zapytała sceptycznie.

Urażony jej oskarżeniami, rzucił jej gniewne spojrzenie.

— Nie wiedziałem, że jest twoja. Nie zabrałem jej. Prawie na nią wpadłem, gdy skręcałem za rogiem. To ona chciała, żebym ją wziął na ręce. Kiedy usłyszałem kobietę wołającą dziecko, pomyślałem, że to ona się zgubiła i planowałem oddać małą. Wystarczy zwykłe „dziękuję".

Hermiona odwzajemniła spojrzenie, ale wiedziała, że on miał rację. Przez zaciśnięte zęby powiedziała:

— Dziękuję, Malfoy. A teraz, jeśli nam wybaczysz, zabiorę córkę i obejrzymy resztę zoo.

Zaczęła obracać się na pięcie, żeby odejść, kiedy Rose krzyknęła:

— Nie, mama!

Poruszyła się i rzuciła w stronę Draco, który złapał ją w samą porę.

— Rose — powiedziała Hermiona z westchnieniem. — Proszę, wróć do mamy. — Wyciągnęła rękę, jak zwykle czekając, aż córka rzuci się do niej.

Ale mała pokręciła głową, spojrzała na twarz Draco i powiedziała z uśmiechem:

— Mój!

Po czym owinęła ramiona wokół szyi Draco i przywarła do niego.

— Dlaczego ona ciągle to powtarza? — zapytał Draco.

Hermiona westchnęła i skrzyżowała ramiona na piersi.

— Nauczyła się tego słowa od swoich kuzynów.

Widok jej córki, trzymającej za szyję Draco, bardzo ją irytował i doprowadzał do granicy wytrzymałości.

Rose odczepiła ręce od szyi Draco, po czym sięgnęła i dotknęła jego włosów.

— Ślicny — powiedziała, bawiąc się kosmykami z boku jego głowy.

Draco zmarszczył brwi i spojrzał na Hermionę.

— Czy ona właśnie nazwała mnie „tycim"? Co ty mówisz o mnie swojemu dziecku? — oskarżył.

Hermiona spojrzała na niego.

— Nic! Nie rozmawiam z córką o moim dręczycielu z dzieciństwa, Malfoy. Nie ma pojęcia, kim jesteś. Myślę, że to całe bycie Kawalerem Roku Tygodnika Czarownica namieszało ci w g... och! — Hermiona sapnęła, gdy coś sobie uświadomiła.

— Co? — warknął Draco.

— Wiem, dlaczego ona tak się zachowuje — stwierdziła.

Draco zmarszczył brwi.

— Dlaczego?

— Cóż, obecnie ma obsesję na punkcie tego tygodniowego wydania Tygodnika Czarownica. — Hermiona poczuła pewną satysfakcję, gdy zobaczyła, że Draco się skrzywił, po czym kontynuowała: — Wszędzie je ze sobą nosi i mówi: „moje". Po prostu myślałam, że jest zaborcza w stosunku do czasopisma, ale wydaje mi się, że zwyczajnie jest zaborcza wobec... — spojrzała Draco w oczy, marszcząc brwi — ciebie.

— To nie moja wina — bronił się Draco.

Hermiona westchnęła.

— Wiem. Mogę odzyskać córkę? — Potem dodała po namyśle: — Proszę?

Draco spojrzał na pulchną twarz dziewczynki wciąż bawiącej się jego włosami. Kiedy na niego spojrzała, nie mógł powstrzymać uśmiechu.

— Myślę, że musisz teraz iść do mamy, Rose.

— Dobla, pa, pa! — powiedziała.

Potem zrobiła coś, czego ani Draco ani Hermiona się nie spodziewali: pochyliła się i złożyła na jego policzku mokry, niechlujny pocałunek, po czym rzuciła się ku matce.

Nie wiedząc, co powiedzieć, Hermiona odwróciła się, by odejść, ale zanim to zrobiła, Draco zawołał:

— Hej, Granger?

Podszedł i pochylił się, by szepnąć jej do ucha:

— Może następnym razem, gdy Rose ucieknie, przypomnisz sobie, że jesteś czarownicą i użyjesz zaklęcia lokalizacyjnego, zamiast głupio się martwić. — Po czym wyprostował się i wzruszył ramionami. — Tylko mówię.

Powiedział to żartobliwie, ale Hermiona uznała jego słowa za zniewagę. Spojrzała na niego i prawie warknęła, gdy odparła:

— Trzymaj się z dala ode mnie i mojej córki, Malfoy.

A potem odwróciła się na pięcie i odeszła. Ostatnią rzeczą, jaką Draco usłyszał, było to, że zapytała Rose, czy chciałaby zobaczyć słonie.

Patrzył, jak młoda matka znika za rogiem, niepewny, co myśleć o jego spotkaniu z Hermioną Granger. Odwrócił się, by odejść, ale przystanął, gdy nadepnął na coś miękkiego. Zobaczył, co to było, i westchnął, podnosząc bezcenne, pluszowe zwierzę, które jakimś cudem upuściła Rose.

Zastanawiał się, czy nie rzucić go z powrotem na chodnik i tak zostawić. Spojrzał na bardzo zniszczonego i bardzo kochanego pluszaka i przeklął siebie. Schował królika do kieszeni i udał się w kierunku ekspozycji słoni.

Dogonił je dość szybko, a kiedy był wystarczająco blisko, zawołał:

— Granger! Hej, Granger! Poczekaj chwilę!

Nie oglądając się za siebie, Hermiona krzyknęła:

— Powiedziałam, żebyś się trzymał z daleka, Malfoy. Nie mam ci nic więcej do powiedzenia!

Znalazł się za nią, zanim się zorientowała, a kiedy złapał ją za łokieć, żeby ją spowolnić, prawie podskoczyła.

— Jesteś tępy? Powiedziałam, że masz trzymać się z daleka! Wystarczająco mnie obraziłeś, więc, jeśli nie masz nic przeciwko...

— Czy przestaniesz być tak upartą Gryfonką i pozwolisz mi tylko...

— Nie! Nie przestanę być uparta. Obraziłeś mnie jako matkę i jako czarownicę! Nie będę tego tolerować, Malfoy.

Draco westchnął, zmęczony kłóceniem się z nią.

— Uspokój się, Granger. To, co powiedziałem, było żartem, a nie obrazą dla ciebie jako matki.

Hermiona prychnęła, patrząc na córkę, która spała w wózku, do którego ją włożyła.

— Szukałem cię tylko dlatego, bo pomyślałem, że tego chcesz. — Wyciągnął z kieszeni wypchanego zwierzaka i wręczył jej.

— Kic-kic — mruknęła, patrząc na królika.

— Sądzę, że to coś wyjątkowego dla małej i nie chciałem, żebyś myślała, że go zgubiła. — Pochylił się bliżej, żeby nikt go nie usłyszał. — A ponieważ wygląda na to, że nie użyłabyś tu magii...

— Jest zdecydowanie za dużo mugoli — wyjaśniła ochrypłym szeptem. — Zwłaszcza teraz, w lecie, kiedy mugolskie dzieci nie chodzą do szkoły. Nie jestem aż tak głupia.

— Nie nazwałem cię głupią. To były tylko moje spostrzeżenia. Ale tak, jak mówiłem, pomyślałem, że po prostu go zwrócę, zamiast porzucić tam, gdzie zostałby podeptany lub zabrany przez inne dziecko.

Hermiona nie wiedziała, co myśleć. Draco przejmował się kimś innym niż samym sobą. Patrzyła na niego, zastanawiając się, co się dzieje. Po kilku ulotnych sekundach powiedziała:

— Dziękuję, Malfoy. To było... miłe z twojej strony.

Draco skinął głową, zadowolony, że przestała się kłócić i krzyczeć.

— Nie ma problemu. Zostawię was teraz same.

Odwrócił się i zaczął odchodzić, ale tym razem to Hermiona za nim zawołała:

— Hej, Malfoy?

Zerknął w jej kierunku, zastanawiając się, co ma teraz do powiedzenia.

— Chciałam tylko wyjaśnić... nie nazwała się „tycim". — Uśmiech pojawił się na jej twarzy, gdy kontynuowała: — Nazwała cię „ślicznym".

I bez słowa więcej, Hermiona odeszła ze swoim drzemiącym dzieckiem, zostawiając za sobą Draco, który uśmiechnął się na myśl o małej myślącej, że jest śliczny.


_________

Witajcie :) no i wreszcie się spotkali. Tak jak pewnie przypuszczaliście, było słodko i uroczo. Trochę mnie dziwi taka pasywna agresja Hermiony i przewrażliwienie, ale może z biegiem czasu się opamięta. Jak Wasze wrażenia? Dajcie znać.

Na kolejny rozdział zapraszam w czwartek. Będzie odrobinę dłuższy!

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia! Enjoy!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro