Rozdział 9: Bankiet

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Tak się cieszę, że ty i Harry idziecie dzisiaj wieczorem na bankiet — powiedziała Hermiona, gdy Ginny pomagała ujarzmić i ułożyć jej napuszone loki. — Nie jestem pewna, kto jeszcze tam będzie, i byłoby niezręcznie, gdybym nikogo nie znała.

— Ja też się cieszę, że idziemy! — odpowiedziała podekscytowana Ginny. — To prawdopodobnie będzie jedno z ostatnich wydarzeń, na które pójdziemy przez dłuższy okres, ponieważ dziecko pojawi się na świecie za kilka miesięcy. Mam wrażenie, że gdy ten mały chłopiec się urodzi, przez jakiś czas będziemy bardzo zajęci w domu.

— Mały chłopiec? Ty i Harry poznaliście płeć? — zapytała Hermiona, obserwując Ginny w lustrze.

— Nie, wciąż czekamy. Po prostu mam przeczucie, wiesz?

— Ja myślałam, że Rose będzie chłopcem. Może po prostu miałam nadzieję z powodu Rona... — przerwała, odchrząknęła i kontynuowała. — W każdym razie, chodzi mi o to, że rozumiem, ale w moim przypadku to się nie sprawdziło.

Ginny położyła dłoń na ramieniu Hermiony i posłała jej pocieszający uśmiech w lustrze, po czym wróciła do zajmowania się jej włosami.

— Dziewczynka czy chłopiec, wiem, że będziemy zachwyceni.

— Rozmawialiście już o imionach?

— Och, Harry jest bardzo nastawiony na wybranie imion jego rodziców, więc będzie „James" albo „Lily". Na szczęście dla niego, uwielbiam oba imiona, więc to nie problem.

— Miałam przeczucie, że chciałby to zrobić — powiedziała Hermiona z uśmiechem.

— Dobrze, chyba skończyłam. Co myślisz?

Hermiona spojrzała na siebie w lustrze i jej uśmiech się poszerzył.

— Uwielbiam to. Dzięki, Gin.

Uściskała przyjaciółkę w chwili, gdy rozległo się ciche pukanie do drzwi jej sypialni. Ginny zerknęła przez ramię i powiedziała:

— Wejdź, Harry. Jesteśmy prawie gotowe do wyjścia.

Harry wszedł z Rose na biodrze, a na jego twarzy natychmiast pojawił się uśmiech. Stała przed nim jego najlepsza przyjaciółka i żona, obie wyglądające absolutnie przepięknie; Hermiona była ubrana w ciemnoczerwoną szatę, a Ginny w jasnofioletową.

— Panie, wyglądacie oszałamiająco — powiedział, podchodząc do Ginny i całując ją lekko w usta. Uśmiechnął się czule do żony, po czym spojrzał na Hermionę i szepnął do Rose: — Rosie, czy twoja mamusia wygląda ładnie?

— Ślicna! — pisnęła, rzucając się w ramiona Hermiony.

Ta przytuliła ją i pocałowała policzki Rose, wywołując u niej chichot.

— Dziękuję, kochanie. Będziesz dzisiaj wieczorem dobra dla babci i dziadka Grangerów? Mamusia musi niedługo cię do nich zawieść.

Rose wydała entuzjastyczny pisk i powiedziała:

— Tiak! Puść!

Wyrwała się z ramion matki i wybiegła przez drzwi sypialni.

— Zostaje tam na noc? — zapytała Ginny.

Hermiona skinęła głową.

— Od jakiegoś czasu pytali, czy mogą ją zabrać na noc, więc pomyślałam, że dzisiejszy wieczór będzie idealną okazją. Mam ze sobą telefon komórkowy na wypadek, gdybyśmy musieli się skontaktować, ale zapewnili mnie, że wszystko będzie dobrze.

Wyczuwając nerwy przyjaciółki, Harry położył ręce na jej ramionach i czekał, aż spojrzy mu w oczy.

— Wszystko będzie dobrze. Ona sobie poradzi i ty też.

Hermiona w to wątpiła, wiedząc, że znowu będzie musiała zobaczyć Malfoya. Na myśl o nim jej żołądek podskoczył i nie była pewna, czy to ze strachu, czy... z innego powodu.

Wzięła głęboki oddech, aby uspokoić nerwy, zanim powiedziała:

— Dobrze, jestem gotowa. Najpierw podrzucę Rose, a potem spotkamy się na bankiecie.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~


Sala bankietowa, którą Tygodnik Czarownica wynajął na tę okazję, znajdowała się wewnątrz Ministerstwa. Główne wejście prowadziło do dużego korytarza z dwojgiem wysokich, podwójnych drzwi po drugiej stronie, a za nimi był parkiet i stoły jadalne. W korytarzu goście mogli zakupić kwiaty i bukieciki, a także bilety na posiłki podczas imprezy. Cały dochód miał zostać przekazany na cele charytatywne, które Czarownica i Kawaler wybrali z wyprzedzeniem. Hermiona wskazała Św. Mungo i była zaskoczona, gdy dowiedziała się, że Draco wybrał to samo.

Gdy weszła do korytarza, rozejrzała się dookoła; był wytapetowany w kolorze głębokiego fioletu i srebra, z pływającymi, okrągłymi kulami światła, które oświetlały całe pomieszczenie. Rzuciła okiem na salę i zobaczyła, że jest tak samo udekorowana, z małymi, okrągłymi stolikami rozstawionymi na całej powierzchni, przykrytymi fioletowymi i srebrnymi obrusami, z trzema lewitującymi świeczkami nad każdym.

Miała rację, że nikogo nie będzie tu znała, i znów poczuła ulgę, że Harry i Ginny tu będą. Gdzie oni są? Zastanawiała się, rozglądając się wokół. Dopiero gdy zauważyła Draco Malfoya, zdała sobie sprawę, że jego też szuka. Stał tam, rozmawiając swobodnie z parą młodych ludzi, którzy, jak się domyśliła, byli dwojgiem jego przyjaciół z dawnych lat: Blaise Zabini i Pansy Parkinson. Blaise przypadkiem spojrzał w jej stronę, a kiedy zauważył, że zerka w ich kierunku, skinął na Draco, który odwrócił lekko głowę, by na nią popatrzeć. Nienawidziła faktu, że dostrzegła, jak przystojnie wyglądał w swoich czarnych szatach. Nie spuszczając z niej wzroku, powiedział coś do przyjaciół i ruszył w jej kierunku.

Musiał dać z siebie wszystko, by iść ku niej z luzem. Jeszcze bardziej zebrać się w sobie. Wyglądała niesamowicie i Draco nigdy nie sądził, że powie coś takiego o Hermionie Granger. Ale ciemnoczerwone, dopasowane szaty, które miała na sobie, podkreślały kształty we właściwych miejscach i sprawiały, że żałował, iż nie są tutaj sami. Zanim zdał sobie z tego sprawę, stał przed nią.

— Granger — przywitał się, kiwając głową.

— Malfoy — powiedziała chłodno.

— Mam coś dla ciebie — oświadczył, sięgając do kieszeni.

— Nie musiałeś...

— Zwyczaj polega na tym, że dżentelmen daje swojej parze kwiaty na imprezach takich, jak ta — powiedział, wyciągając wciąż zapakowany bukiecik.

Zmarszczyła brwi.

— Mówiłam ci wcześniej, że to nie jest randka. Po prostu oboje będziemy tutaj uhonorowani...

Ignorując ją, Draco wskazał jej dłoń.

Westchnęła z rezygnacją, podając mu rękę, żeby mógł wsunąć bukiecik na jej nadgarstek.

— Nie byłem pewien, jakiego koloru szaty założysz, więc po prostu wybrałem biały — powiedział od niechcenia.

— Jest piękny. Dziękuję — mruknęła, odwracając wzrok.

Posłał jej szybki uśmieszek, zanim podniósł wzrok i zobaczył idących w ich kierunku Harry'ego i Ginny i przez chwilę pomyślał o wycofaniu się.

— Hermiono! Tutaj jesteś, szukaliśmy cię — powiedział Harry, po czym spojrzał na Draco i zwrócił się do niego: — Malfoy.

— Potter. Pani Potter — przywitał się, kiwając głową zarówno Harry'emu, jak i Ginny.

Harry już miał coś powiedzieć, kiedy jeden z pracowników imprezy ogłosił:

— Proszę, aby udali się państwo do jadalni. Niedługo przedstawimy naszych gości honorowych.

— Wygląda na to, że mowa o nas — mruknął Harry przepraszająco do Hermiony.

— Do zobaczenia w środku — szepnęła Ginny, biorąc Harry'ego pod ramię i prowadząc go do jadalni.

Hermiona skinęła głową, nie chcąc być sam na sam z Malfoyem, ale wiedziała też, że nie ma wyboru.

Ta sama osoba z personelu, która przed chwilą wydała ogłoszenie, kobieta wyglądająca na trzydziestoletnią, z plakietką z imieniem „Claire", zwróciła się do Draco i Hermiony, stojących razem:

— Dobrze, gdy wszyscy usiądą, zapowiemy was i wtedy wejdziecie. Po prostu idźcie prosto i na parkiet, gdzie zaczniecie wieczór od pierwszego wspólnego tańca, dobrze?

Oczy Hermiony rozszerzyły się lekko. Nie zdawała sobie sprawy, że będzie musiała zatańczyć z Draco. On jednak nie wyglądał na zdziwionego.

— Dziękuję, Claire, dobrze mniemam? Rozumiemy — powiedział z przekonaniem.

Claire odeszła, gdy Draco i Hermiona podeszli do zamkniętych, podwójnych drzwi.

— Będziesz musiała wziąć mnie pod ramię, wiesz? — mruknął Draco, podając łokieć.

Hermiona westchnęła, łącząc swój łokieć z jego.

Spojrzał na nią kątem oka i uśmiechnął się do siebie.

Nie patrząc na niego, Hermiona powiedziała:

— Podoba ci się to, prawda?

— Może trochę — powiedział nonszalancko — ale jeśli chcesz, po tym jednym tańcu zostawię cię w spokoju na resztę wieczoru.

Hermiona zerknęła na niego, próbując go rozgryźć. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, drzwi się otworzyły.

— A teraz Tygodnik Czarownica z dumą ogłasza, że Kawalerem i Czarownicą Roku zostali pan Draco Malfoy i panna Hermiona Granger!

Hermiona i Draco wyszli do przodu. Zarumieniła się, przechodząc przez tłum, gdy ludzie klaskali. Nawiązała szybki kontakt wzrokowy z Harrym i Ginny, od razu czując się lepiej na myśl, że tam są.

Draco poprowadził Hermionę na parkiet, po czym z łatwością przyciągnął ją do siebie, jedną rękę opierając na jej boku, a drugą trzymając ją. Z łatwością zaczął prowadzić, gdy rozbrzmiała muzyka. Rozejrzał się i zauważył, że Harry wpatruje się w niego.

— Widzę, że powiedziałaś Potterowi, co się wydarzyło, kiedy odwiedziłem cię w gabinecie — powiedział od niechcenia.

— Nic mu nie powiedziałam — oświadczyła równie spokojnie. Jeśli się dowiedział, to pewnie od Ginny.

— Więc plotkowałaś z przyjaciółką o tym, co się stało, jak nastolatka, prawda? — drażnił się, patrząc na nią.

Spojrzała mu w oczy, piorunując go wzrokiem.

— Nie plotkowałam.

Draco lekko wzruszył ramionami.

— Skoro tak mówisz, Granger. Jednak, z tego, co wiem o kobietach, nie rozmawiają ze swoimi znajomymi o pocałunkach, chyba że one coś znaczą.

Hermiona postanowiła go zignorować i zamiast tego obserwowała inne pary, które weszły na parkiet, by do nich dołączyć. Chciała tylko, by piosenka szybko się skończyła, by móc od niego uciec. Był zbyt blisko i pachniał zbyt dobrze...

— Wiesz, ciągle odtwarzam w głowie to, co wydarzyło się w twoim gabinecie...

Hermiona spojrzała na niego ostrożnie.

— I nie mogłem nie zauważyć, że mnie nie odepchnęłaś.

— Tylko dlatego, że mnie zaskoczyłeś — powiedziała chłodno.

— Zastanawiam się... gdybym ci powiedział, że znów cię pocałuję — wsunął dłoń na jej krzyż, przyciągając ją jeszcze bliżej i pochylił się tak blisko, że jego usta były milimetry od jej ust, gdy szepnął — odepchniesz mnie wtedy?

Zarejestrował błysk strachu i być może ślad ciekawości w jej oczach.

— Nie rób tego — szepnęła.

— Dlaczego nie? — odszepnął w odpowiedzi.

— Bo ja... ja też ciebie nie chcę — powiedziała niepewnie.

Draco uśmiechnął się i odsunął, przesuwając rękę z powrotem na jej bok. Hermiona odetchnęła lekko, nie zdając sobie sprawy, że wstrzymuje oddech.

— Powiem ci tyle, Granger — mruknął Draco. — Następnym razem, gdy się pocałujemy... i tak, będzie następny raz, nie tylko będziesz chętna, ale będziesz się tego spodziewała. Nawet będziesz tego chciała.

Wpatrywała się w niego. Gdy się uśmiechnął, rozwścieczyło ją to.

— Jesteś taki pewien siebie, Malfoy. Nigdy nie będzie następnego razu — syknęła.

Kiedy muzyka ucichła, Draco uniósł jej dłoń i musnął ustami knykcie. Żołądek Hermiony podskoczył.

— Do następnego razu, Granger — powiedział, mrugając.

Potem zostawił ją, stojącą tam, kompletnie zdezorientowaną, i dołączył do Blaise'a oraz Pansy po drugiej stronie sali bankietowej.

Dotrzymując słowa, Draco trzymał się z dala od Hermiony przez resztę bankietu, a ona świetnie się bawiła. Została poproszona do tańca przez bardzo miłych, młodych mężczyzn i po delikatnym pchnięciu przez Ginny, przyjęła zaproszenie. Harry i Ginny zawsze pozostawali w pobliżu, czy to tańcząc, czy po prostu kręcąc się blisko. Od czasu do czasu musiała się oszczędzać i dawała Harry'emu sygnał, drapiąc się w czubek nosa, co było znakiem dla niego, by poprosić o odbicie. Niektórzy dżentelmeni dawali jej nawet kawałki pergaminu z ich imionami, na wypadek, gdyby chciała wysłać im sowę, by spotkali się innym razem. Czuła się tym trochę przytłoczona, ale jednocześnie jej to schlebiało.

Nie mogła się powstrzymać od ukradkowego spoglądania na Draco od czasu do czasu, a kilka razy, gdy to robiła, on już na nią patrzył, co powodowało, że rumieniła się i szybko odwracała. On też przyjmował propozycje tańca od mnóstwa pięknych kobiet i raz zobaczyła go z wysoką blondynką, która pochylała się ku niemu, szepcząc mu coś na ucho, co sprawiło, że się uśmiechnął, a jednocześnie włożył pergamin do przedniej kieszeni jej szaty. Zobaczyła, że ucałował dłoń kobiety tak samo, jak pocałował jej, i wtedy Hermiona musiała przeprosić swojego obecnego partnera w tańcu, by umyć ręce w damskiej toalecie. Przysięgła sobie, że przez resztę wieczoru nie będzie już patrzeć w jego kierunku.

Po godzinie nieustannego tańca, Hermiona dołączyła do Ginny przy jednym z okrągłych stolików, która usiadła jakiś czas temu, z nogami spuchniętymi z powodu ciąży.

— Dobrze się bawisz? — zapytała Ginny, uśmiechając się.

— Tak, chociaż jestem wyczerpana tańcem — odpowiedziała Hermiona, śmiejąc się.

— Spróbuj być w ciąży i tańczyć! Tak szybko się denerwuję, że to aż śmieszne. Przynajmniej wiem, że Harry może tańczyć z tobą, kiedy ja muszę siąść, by odpocząć — dodała, chichocząc.

— Przynieść wam coś do picia? — zapytał Harry, wstając od stołu.

— Trochę soku dyniowego, jeśli go mają, kochanie — powiedziała Ginny.

— Może trochę wody? — poprosiła Hermiona.

— Sok i woda. Robi się. Niedługo wrócę — mruknął Harry.

Hermiona i Ginny rozmawiały przez kilka minut, zanim ktoś klepnął ją w ramię.

— Przepraszam, panno Granger? — spytał nerwowy, młody człowiek o ciemnych blond włosach do ramion.

Hermiona odwróciła się i uśmiechnęła do niego.

— Tak, mogę w czymś pomóc?

— Nazywam się Ben. Przepraszam, że przerywam, ale... naprawdę chciałem tylko się przywitać i podziękować — powiedział nerwowo.

Hermiona przechyliła głowę na bok i spojrzała na niego z zaciekawieniem.

— Podziękować za co?

— Cóż, prawdopodobnie tego nie pamiętasz, ale kiedy byłem na trzecim roku, Śmierciożercy dostali się do zamku i uratowałaś mnie oraz moich przyjaciół. Więc... chciałem tylko za to podziękować. Prawdopodobnie byłbym martwy, gdyby nie ty — wyjaśnił.

— Och... nie ma za co — powiedziała niezręcznie Hermiona.

— Chciałem też ci to dać — dodał, rumieniąc się i wręczając jej pojedynczą różę wraz z kawałkiem pergaminu, który trzymał za plecami. — Gdybyś chciała napić się razem kawy czy coś, po prostu wyślij mi sowę.

Hermiona uśmiechnęła się do niego.

— Dziękuję, Ben. Do zobaczenia, dobrze?

Skinął głową, pomachał jej niezręcznie na pożegnanie i wrócił do swojego stolika.

Hermiona powąchała różę i westchnęła, kładąc ją na stole, po czym włożyła kawałek pergaminu do małej torebki, w której trzymała pozostałe, które dostała tego wieczoru.

— Jacyś szczęściarze dostaną od ciebie sowę? — spytała beztrosko Ginny.

Hermiona posłała jej krzywy uśmiech.

— Nie jestem pewna. Znaczy, niektórzy faceci byli mili, ale...

— Ale co? Z niektórymi z nich się dobrze bawiłaś, dlaczego więc nie pójdziesz na kilka randek?

— Nie wiem, Ginny. — Hermiona westchnęła i potrząsnęła głową. — Nie wiem, czy jestem gotowa, a nawet czy mam czas na żonglowanie pracą, macierzyństwem i randkowaniem. Poza tym, część mnie nie jest pewna, czy ci faceci są dla mnie mili, ponieważ im się podobam, czy dlatego, że jestem Hermioną Granger, przyjaciółką Harry'ego Pottera, która pomogła pokonać Voldemorta, czy też dlatego, że mam ten głupi tytuł Czarownicy Roku.

— Cóż, nie będziesz wiedziała, póki nie spróbujesz — powiedziała Ginny, wzruszając ramionami.

Hermiona spojrzała na różę na stole, zanim ponownie westchnęła.

— Chyba jedna randka nie zaszkodzi...

Ginny uśmiechnęła się.

— Oczywiście, że nie. Więc... kim będzie ten szczęściarz? — Spojrzała na kwiatek na stole i podniosła go. — Może Ben?

— Ale co? — bąknęła z roztargnieniem Hermiona, rozglądając się po pomieszczeniu.

— Dlaczego nie zaprosisz go na randkę?

Hermiona spojrzała na nią, marszcząc brwi.

— Jest trochę za młody, nie sądzisz?

Ginny przewróciła oczami.

— Ile ma? Dziewiętnaście? Masz dopiero dwadzieścia dwa lata. Niezbyt duża różnica wieku.

— Nie wiem... — powiedziała Hermiona z wahaniem.

Ginny westchnęła, ponownie przewracając oczami, po czym uśmiechnęła się szeroko.

— Dobra, a ten? — zaproponowała, wskazując na idącego ku nim ciemnowłosego mężczyznę w okularach.

— Ginny, to twój mąż — powiedziała Hermiona, śmiejąc się.

— Zgadza się i jest cały mój — oświadczyła, mrugając do Hermiony.

Harry patrzył sceptycznie, gdy podszedł do stolika, a obie kobiety śmiały się do łez.

Później tego wieczoru, po wielu namowach Ginny, Hermiona zaprosiła Bena na kawę następnego dnia. Gdy się żegnali, niepewnie pocałował ją w policzek. Hermiona dotknęła miejsca, które ucałował, a na jej twarzy pojawił się mały uśmiech. Zaoferował jej ramię, które ujęła, gdy wyprowadzał ją z sali bankietowej.

Draco, widząc tę sytuację, wyciągnął z kieszeni plik pergaminowych kartek, które otrzymał tego wieczoru. Zmiął je w złości i wrzucił do kosza na śmieci, po czym samotnie wrócił do swojego mieszkania.


___________

Witajcie :) w poniedziałek zapraszam na kolejny rozdział tłumaczenia. Jak się podobało? Lubicie takiego Draco? Ja bardzo. To chyba mój ulubiony typ — zaborczy i zazdrosny. Fani Rosie też mieli swój moment, więc każdy powinien być zadowolony.

Kolejny rozdział pojawi się w czwartek.

Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Miłego tygodnia! Enjoy!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro