XXVI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przeprowadzka.

Miał świadomość, że - zdaniem niektórych - to wydarzenie z cudzego życia nie powinno robić mu różnicy. Nie w sytuacji, gdy i tak nie byli przyjaciółmi po sąsiedzku. Jak dotąd nie zapowiadało się nawet, by kiedykolwiek mieli się spotkać. A to jedyne uzasadniłoby, że Tadashi czuł odczuł to, jak gdyby Kageyama się oddalał.

×

Yamaguchi zagryzał wargi, starając się pomyśleć kilka razy, zanim cokolwiek powiedział. Zdenerwowanie mu w tym nie pomagało. Ani to, że Kageyama z dyskomfortem zerkał na bok.

Tadashi wkrótce złapał się na rozważaniach, czy to tylko trudności stanięcia twarzą w twarz po raz pierwszy, czy też od dłuższego czasu oszukiwał się co do tego, jak blisko byli.

Jeśli tak, to parę razy w przeszłości powiedział zbyt wiele, zbyt szczerze. Teraz starał się nie popełnić tego błędu.

- Lubię naszą zwykłą kombinację - mruknął Kageyama, tym razem skupiając wzrok na twarzy towarzysza. Nie przychodziło mu to ze swobodą, choć zdawał się pewny siebie; ktoś, kto mógł toczyć potyczki z innymi, ale niekoniecznie z nimi rozmawiać. - Kiedy ty mówisz, ja słucham.

Piegus chciał zapytać, czy na pewno; ale czy druh był zupełnie pewny?

A jednak zdawałoby się, że skoro od tak dawna wciąż rozmawiali, musieli wykazywać się jakąś kompatybilnością. Fakt, Yamaguchi zawsze starał się, by ta osoba, którą uważał za przyjaciela, mogła się w pełni wyrazić, zarazem nie musząc dźwigać ciężaru zaczynania i podtrzymywania konwersacji. Ale czy to wystarczyło?

Westchnął, splatając dłonie na kolanach.

- Grałem wczoraj wieczorem w...

- ...Dragon Quest? - zgadł Kageyama. I speszył się nieco, wydając cudaczne chrząknięcie, gdy piegus obdarzył go ucieszonym uśmiechem. Trochę znał jego nawyki, więc wiedział, po co Tadashi sięga w pierwszym odruchu, coby ukoić nerwy.

- Tak. Sam nie wiem, to chyba ta relaksująca muzyka. - Yamaguchi zaśmiał się, bardziej nerwowo, niż by chciał.

I, gdy już zaczął mówić, nie wydawało mu się to takie złe. Mimo że w ich preferencjach istniały znaczne różnice, Kageyama zdawał się słuchać, i to z jakąś chęcią.

Może była to dla niego bezpieczna forma interakcji. Wydawał się czuć w miarę komfortowo, gdy przejrzało się nieco niespołeczną mimikę.

To dobrze. Yamaguchi chciał dać mu poczucie bezpieczeństwa. Tyle był w stanie.  

Jakkolwiek z zaskoczeniem przyjął, że ktoś lubi go takim, jakim jest, włączając w to jego nerwowe opowiadanie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro