Rozdział 6 +

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov. Karolina

Kiedy tak myślałam o gwałcie zapomniałam że to miejsce ma milion korytarzy i zakamarków a tylko pięć wyjść!
Jest jeden jedyny plus...nikt się na mnie nie gapi.

-No witam witam!- Powiedział mały zabawkowy monstertruck podjeżdżając do mnie i zaraz się przetransformował w małego słodkiego transformersika z zarąbistymi czerwonymi optykami.

-Heh...Emmm...-Lag mózgu- No część... Jak się nazywasz maluchu?- Powiedziałam na co on się 'zagotował'

-Nie jestem dzieckiem!-Wykrzyknął- Mam tyle samo lat cybertronicznych ile Bee!- Krzyknął jeszcze głośniej niż poprzednio. Ciekawa jestem czy ktoś to słyszał

-Oke przepraszam!- Również krzyknełam- Nie wiedziałam przecież no...No to jak się nazywasz bobasie?- Powiedziałam starając się nie zaśmiać
Jemu nie stety się nie spodobało...a była taka fajna rozmowa.

-Dobrze teraz już na poważnie jak się nazywasz?- Powiedziałam tym razem ze śmiertelną powagą.

-To jest zbyt skomplikowane...Raz jesteś jak Jazz a zaraz jak Optimus-Powiedział naburbuszony- Co do pytania nazywam się Wheeli ma Karolino!- Krzyknął dumnie autobot na co ja się zaśmiałam. Skoro on wie jak się nazywam to i pewnie cała baza...a szczególnie po tym jak Hida pokonałam.

Zaczęłam się rozglądać miejscu gdzie się znajduje. Nie widzę żadnych drzwi a nawet okien. Czyli się zgubiłam!

-Chodź zaprowadzę cię do wyjścia- Powiedział po czym się przemienił i zaczął jechać w nieznanym mi korytarzu.

Całą drogę do drzwi przemilczyliśmy. Raczej mu tak jak mi to nie przeszkadzała ta atmosfera.

-No to pa- Powiedziałam po czym wyszłam na zewnątrz.

Kiedy odeszłam od bazy na polanę. Usłyszałam silnik odrzutowca. Na początku to olałam no bo zawsze może się to okazać autobot...ale oczywiście jak zwykle nie było po mojej myśli.

-Witam nęndzą femme!- Krzyknął Megatron przemieniając się i łapiąc mnie w swe 'łapki'...zaraz..femma?- Nie spodziewałaś się tego Karolina prawda?- Zapytał ze swoim typowym okropnym uśmiechem...SKĄD ZNA MOJE IMIĘ!?

-Spadaj Megs jeśli myślisz że się Ciebie boje to wciągnołeś się sam siebie w bagno- Powiedziałam ze szerokim uśmiechem na co on się zdenerwował

-Czy ty wiesz z kim rozmawiasz!?- Krzyknął- Jam jest Megatron przywódca Deceptikon'ów i to że niby się mnie nie boisz to jest kłamstwo!

-Jeśli to kłamstwo to możesz pocałować mnie w dupę- Powiedziałam szczerząc się.

On wpadł w szał. Zaczoł ściskać rękę co spowodowało że się zaczełam dusić oraz na dodatek wyjoł jeszcze sztylet...ale zarąbiścię.

-Puść ją!- Krzyknął znajomy mi mech i ucioł Megsa lewą rękę tam gdzie miał sztylet.

-Ty serio Optimusie jesteś żałosny-  Powiedział ze spokojem Wiadrogłowy.

Rozpętał się pojedynek między nimi który ostatecznie wygrał Prime.

-Jeszcze po nią wrócę!- Krzyknął i odleciał na co ja zaczełam się śmiać.

Nagle poczułam jak ktoś mnie bierze i stawia na czymś metalowym i się porusza. Oczywiście był to Timus (Optimus) który sprawdzał dokładnie czy nic mi nie jest.

-Jak się w tedy znalazłeś?...Śledziłeś mnie?- Powiedziałam z nutką lęku

-Nie spokojnie ja tylko...Martwiłem się...o ciebie- Powiedział z trudem na co ja szeroko otworzyłam oczy z niedowierzaniem.

Dopóki nie doszliśmy do mojego domu to rzadne z nas się nie odzywało. Odstawił mnie na balkon po czym chciał odejść ale...

-Optimus...- Powiedziałam na co on odwrócił się i podszedł- Dzięki za dzisiaj- Szepnełam i przytuliłam jego dłoń.

Zauważyłam że zrobiły mu się lekke rumieńce.

-Dobranoc Prime- Puściłam go i weszłam do pokoju

-Dobranoc demonie- Szepnoł i poszedł.

Rzuciłam się na łóżko i opłynełam do Morfeusza.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro