Rozdział 15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po zniknięciu uczennic w gabinecie Dyrektora nastała niemalże grobowa cisza. Dumbledore siedząc nadal na swoim miejscu, starał się przyswoić, co przed chwilą zaszło. Nigdy nie spodziewał się takich słów, a tym bardziej takiego zachowania ze strony siostry wybrańca. Było to ciężkie do zrozumienia, lecz teraz starzec wiedział, że musi bardziej uważać na tą dziewczynę.

-Co to miało być?! -wykrzyczał Ronald Weasley.- Dyrektorze, mam nadzieję, że zrobi Pan z nią porządek. Nie pozwolę sobie na takie zachowanie ze strony tej głupiej dziwki. A Malfoy, zasłużyła sobie na to wszystko, przez to co robił jej brat przez wszystkie lata. Dobrze jej tak!

-Panie Wesley -zaczął dyrektor po wyjściu z szoku.- Na pewno zajmę się siostrą Harrego w należyty sposób. Takie zachowanie nie będzie tolerowane w murach tego zamku. Co do Panny Malfoy, zostanie ona zawieszona w prawach ucznia na czas nieokreślony -uśmiechnął się swoim uprzejmym uśmiechem, lecz Severus potrafił dojrzeć w nim groźbę, oraz chęć zemsty za to, że ktoś śmiał przeciwstawić się jego zdaniu.

***

Wychodząc z kominka w Malfoy Manor, Laura z zaciekawieniem rozglądała się po wnętrzu. Nigdy nie miała okazji przebywać w posiadłościach arystokratów. Wszystko było bogato zdobione, wyglądające na drogie. Przepych i pycha były aż nad to widoczne, jednak pomieszczenie miało swój klimat.

Gdy z kominka wyszła Aria, Potter wróciła na ziemię, rozmarzenie zamieniła w zimną logikę. Złapała młodszą koleżankę za rękę i cicho poprosiła, aby ta zaprowadziła je do salonu, gdzie jak przypuszczała znajdowaliby się jej rodzice. Stając w wejściu ogromnego pomieszczenia, połączonego z jadalnią, dopiero dotarł do niej fakt, że to może być moment, w którym wyląduje w wielkim bagnie. W rezydencji, w której aktualnie się znajdowała, podobno przebywał sam Lord Voldemort.

Raz się żyje - przeszło jej przez myśl i wkroczyła wraz z Ariadną do paszczy lwa.

Rozejrzała się po zebranych. Pani i Pan Malfoy, Draco, Państwo Lestrange oraz mężczyzna na oko wyglądający na czterdzieści lat i jak sama gryfonka podejrzewała, był to Voldemort. Jego wygląd odbiegał bardzo od tego jak Albus Dumbledore go przedstawiał, lecz Laura była pewna, że to on. Czuła bijącą od niego magię, jego moc.

Nie zważając na zdziwione twarze, podeszła do barku i wyjęła z niego kryształową szklankę, którą po chwili napełniła bursztynowym płynem, równocześnie zasiadając na kanapie obok młodego Malfoya.

-Na co się gapicie? -zapytała po chwili, gdy nikt się nie odezwał.

-Eee, czemu zawdzięczamy te wizytę Panno Potter? -postanowiła się odezwać Narcyza.

-Wystarczy Laura -powiedziała Laura, a swoje późniejsze słowa skierowała do Draco.- Fretko, nie wiem jakie na co dzień masz stosunki ze swoją siostrą, ale proszę cię abyś się nią zajął, przynajmniej na czas mojej rozmowy ze wszystkimi tutaj zebranymi. Nie wydaje mi się, aby Ariadna chciała słuchać o tym wszystkim co się wydarzyło jeszcze raz - spokojny ton niczym nie zdradzał tematu rozmowy, gdy chłopak przez dłuższą chwilę nie ruszył się ani o centymetr i tylko tępo wpatrywał się w Laurę, ta zrzuciła maskę opanowania i warknęła. -Rusz się, nie widzisz że twoja siostra potrzebuje wsparcia?

Po tych słowach Draco podszedł spokojnie do swojej siostry, objął ją ramieniem i ruszył z nią w tylko sobie znanym kierunku.

-Czy teraz możemy się dowiedzieć o co chodzi? -tym razem odezwał się Tom Riddle.

-Nie wiem czy chcecie wiedzieć -wymruczała Laura i pociągnęła łyk ze szkła. Zerknęła jeszcze w kierunku, w którym udało się rodzeństwo i dodała.- Oby tego nie spieprzył, inaczej będę musiała go zabić.

-Lauro czy mogłabyś nam w reszcie wytłumaczyć o co chodzi? Dlaczego nie jesteście w szkole i dlaczego Ariadna była taka roztrzęsiona? -dopytywała Pani domu.

-W wielkim skrócie Ronald Weasley próbował pobić oraz zgwałcić waszą córkę -jej  historię przerwały zrozpaczone sapnięcia dochodzące z gardeł przerażonych kobiet, lecz ona nie przestała mówić.- Najpierw poszłyśmy do Profesora Snape'a, choć Ariadna błagała mnie, żeby tego nie robić. Powiedziałyśmy mu o wszystkim , lecz on stwierdził, że dyrektor musi się o tym dowiedzieć. Tak więc zaprowadziłam Ari do Dyrektora,a ten idiota stwierdził, że Ronald nic złego nie zrobił oraz, że to wszystko wina Ari, choć okazało się, że to nie był pierwszy raz. Stwierdziłam więc, że wezmę sprawy w swoje ręce, pociągnęłam Ariadnę do kominka w gabinecie tego starego głupca oraz przyprowadziłam ją tutaj -zamilkła.

-Zabiję go, zabiję małego gnoja, a później wskrzeszę i znowu zabiję -wyszeptała Bellatrix, wyrywając swojemu mężowi szklankę z rąk wypijając ją jednym haustem.

Matka Ariadny była w szoku, z jej oczu łzy leciały ciurkiem lecz ani jedno słowo nie opuściło jej ust. Wtuliła się tylko mocniej w swojego męża i zaczęła cicho szlochać.

-Musi się Pani ustawić w kolejce, byłam pierwsza -uśmiech zwiastujący rychła śmierć zawitał na ustach Laury.- No chyba, że połączymy siły.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro