10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Laura

-Laura. Proszę ja nie chce tam iść.- powiedziała szeptem Ariadna a w jej oczach mogłam dostrzec strach, którego nie rozumiałam. Przecież Nietoperz jej pomoże a ja tego dopilnuje.
-Aria, musimy coś z tym zrobić. Wesley'owi nie może to pójść płazem. Snape dopilnuje tego aby on za to odpowiedział i nie mógł się do Ciebie zbliżyć.- powiedziałam stojąc na korytarzu tuż obok prywatnych kwater opiekuna Slytherinu patrząc wymownie to na nią to na spetryfikowanego rudowłosego na podłodze.
-Ale tu nie chodzi tylko o mnie!- krzyknęła zrozpaczona cała się trzęsąc a z jej oczu płynęły łzy, które od razu starła rękawem bluzy.
-To o co chodzi? Wytłumacz mi- powiedziałam głośniej próbując utrzymać nerwy na wodzy co nie było łatwe z moim charakterem. Czemu ona tak zawzięcie broni tego dupka?
-On Cię skrzywdzi! Przez to, że mi pomogłaś!- krzyczała osuwając się po ścianie na ziemie a mnie sparaliżowały słowa blondynki.
-Co tu się dzieje?- zapytał ktoś na kogo nie zwróciłam nawet uwagi będąc wciąż wstrząśnięta słowami dziewczyny. 
-Potter. Potter, co się stało?- z transu wybudził nie głos Snape'a kucającego obok Arii która z jego lekką pomocą wstała. - Do mnie.- powiedział zimnym tonem pokazując otwarty portret dłonią. Bez słowa razem z dziewczyną weszłam do jaskini węża jednocześnie lewitując Rona.

Usiadłam z dziewczyną na kanapie a Snape podał jej jakiś eliksir. Sądząc po barwie i konsystencji był to eliksir uspokajający.
-To teraz ze szczegółami. Co się stało, czemu panna Malfoy jest cała roztrzęsiona a pan Wesley spetryfikowany i w takim stanie?- zapytał patrząc wymownie na chłopaka. Aria tylko podkurczyła nogi i się do mnie przytuliła. Objęłam ją ramieniem i głaskałam uspokajająco po plecach. Wiem, że teraz potrzebuje po prostu kogoś kto ją będzie wspierał.
-Byłam niedaleko łazienki jęczącej Marty gdy usłyszałam krzyki. Ron Wesley próbował zgwałcić Arie i dlatego jest ona taka roztrzęsiona. Jest poobijana, bo nie idzie mi dobrze w zaklęciach a nie miałam jakoś czasu się skupiać więc parę razy spadł z wysokości albo walnął w ścianę. Sądząc po zachowaniu Arii i jej panice to nie był pierwszy raz kiedy on się na niej wyżywał i bił.- powiedział w dużym skrócie nie mówiąc dokładnie o tym jak się tam znalazłam. W sumie to nie skłamałam.
-Idziemy do dyrektora.- stwierdził po chwili szoku Snape.

Szliśmy przez korytarze. Profesor lewitował tym razem Ronalda Wesleya. Z tego co wiem wziął ze sobą kilka fiolek eliksirów.
-Cytrynowe dropsy.- powiedział hasło i już po chwili byliśmy w gabinecie Dropsa.
-Co was do mnie sprowadza o tej porze? Może cytrynowego dropsa?- zapytał a ja spojrzałam na niego jak na kompletnego idiotę, którym zresztą jest.
-Pan Wesley próbował zgwałcić i pobił pannę Malfoy. Gdyby nie panna Potter nie wiadomo do czego by doszło.- powiedział zimnym tonem mistrz eliksirów patrząc zimno na dyrektora.
-A czemu pan Wesley jest w takim stanie?- zapytał dyrektor jakby całkowicie ignorując sens słów tego co powiedział profesor.
-Chyba pan przedawkował te cholerne dropsy! Profesor mówi panu, że Aria została pobita i ten idiota próbował ją zgwałcić a pan się przejmuje tym, że lewitując go walnął parę razy w ścianę?!- zaczęłam krzyczeć na niego. Co za cholerny dupek z Dumbledor'a.
-Moja droga, po co te nerwy? Może napijesz się herbaty?- zapytał z tymi swoimi cholernymi iskierkami w oczach a ja myślałam, że zaraz wyjdę z siebie i stanę obok.
-Dosyć! Nie będę słuchać tych bzdur z ust niezrównoważonego psychicznie starca!- powiedziałam. Wyczarowałam kryształową fiolkę i przyłożyłam różdżkę do skroni "wyciągając" z głowy wspomnienia i wlewając je do naczynia. - Liczę, że się pan zajmie aby ta sprawa skończyła się wydaleniem tego dupka ze szkoły albo chociaż zawieszeniem. Jeśli pan pozwoli profesorze Snape to skorzystam z pana kominka. Aria, powinna się znaleźć w towarzystwie osób przy których czuje się bezpiecznie. Zostanę z nią tam chwilę i wytłumaczę wszystko państwu Malfoy.- powiedziałam z iście ślizgońskim uśmiechem.
-Lauro, to nie jest dobry pomysł. Nie sądzisz, że to nierozsądne abyś tam szła z panną Malfoy. Dobrze wiesz, że oni popierają sama wiesz kogo.- powiedział z tym swoim denerwującym, dobrotliwym uśmiechem.
-Jak dla mnie to mogą być nawet samymi potomkami założycieli Hogwartu i guzik mnie to będzie obchodzić.- wręcz wysyczałam patrząc wrogo na Dropsa. - W sumie to skorzystam z pana kominka. Po co mam wracać do lochów skoro ten kominek również jest podłączony do sieci Fiu. - powiedziałam i weszłam do kominka ciągnąc za sobą nastolatkę. - Malfoy Manor?- zapytałam cicho Ari biorąc do ręki proszek. Gdy tylko potwierdziła rzuciłam proszek i krzyknęłam nazwę słysząc jeszcze jakieś protesty ze strony dyrektora.

Kilka sekund później wylądowałyśmy w kominku w rezydencji arystokratów. Wyszłam razem z Ariadną z kominka i nie zwracając uwagi na zaskoczonych państwa Malfoy i ich syna który chyba powinien być w Hogwarcie, państwo Lestrange i samego wielkiego Lorda Voldemorta który wygląda na około trzydzieści/czterdzieści lat, wzięłam ze stolika jakąś szklankę i butelkę whisky i usiadłam na fotelu obok młodego Malfoya.
-Mi się bardziej przyda.- powiedziałam i wypiłam szklankę alkoholu.
-Możemy wiedzieć czym zawdzięczamy tą wizytę?- zapytała pani domu
-Nie wiem czy chcecie wiedzieć.- mruknęłam i spojrzałam na Draco a następnie na Arię która zaczynała się trząść ze strachu.- Fretko, nie wiem jaki jest twój stosunek normalnie do Arii ale weź rusz tą swoją arystokratyczną dupę i ją przytul i pociesz bo mnie szlag trafi jak tak będziesz ją świdrował tym swoim wzrokiem. I weź ją do pokoju lepiej, żeby nie musiała tego znowu słuchać. - wręcz syczałam w jego stronę. On tylko spojrzał na nią i zaprowadził na piętro domu jak sądzę do jakiegoś pokoju, jego albo Ari. - Oby tego nie spieprzył bo rozszarpię na strzępy.- mruknęłam wypijając kolejną szklankę alkoholu. 

****
908 słów.
I jak wam się podoba taki obrót spraw? Długo się zastanawiałam jak ma się potoczyć ten rozdział, ale chyba wyszło całkiem nieźle.
Miłego popołudnia <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro