11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Laura

-Panno Potter, czy mogłabyś nam...- nie dałam dokończyć pani Malfoy, wchodząc jej w słowo.
-Proszę mówcie mi po imieniu. Jestem Laura.- wtrąciłam
-Dobrze Lauro, czy mogłabyś nam wyjaśnić co się stało? Czemu Aria jest tak roztrzęsiona?- pytała przejęta. Można było wywnioskować, że bardzo się martwi o córkę. Wypiłam łyk alkoholu i zaczęłam tą straszną historię.
-W dużym skrócie to Ronald Wesley w łazience jęczącej Marty pobił i próbował zgwałcić Arie.- powiedziałam i dolałam sobie alkoholu. - Radzę wam wziąć albo eliksir uspokajający albo alkohol bo dalsza część wcale nie brzmi lepiej.- oznajmiłam a pani Narcyza wraz z Bellatrix miały łzy w oczach. Pani Malfoy w przeciwieństwie do siostry nie hamowała łez. Kobiety wzięły eliksiry uspokajające i zostały przytulone przez swoich mężów. Męska część natomiast poszła w moje ślady i nalali sobie whisky do szklanek. Było widać, że trójka mężczyzn była w tak dużym szoku, że nie zdołali na nowo nałożyć masek obojętności.
-Kontynuuj.- powiedział pan Lucjusz przytulając do siebie żonę, która siedziała na jego kolanach i łkała w jego pierś.
-Aria była w szoku i płakała, gdy powiedziałam jej, że zaprowadzę ją do Snape'a przez dobre kilkanaście minut namawiała mnie, żebym nic nie mówiła bo on ją zabije. Okazało się, że to nie pierwsza taka sytuacja.- powiedziałam i wlałam sobie resztki alkoholu do szklanki po czym wypiłam i odstawiłam butelkę i szklankę na szklany stolik. - Gdy w końcu zaprowadziłam ją do lochów, byłyśmy pod kwaterami profesora, Aria wpadła w panikę. Krzyczała, że to nie chodzi tylko o nią, że Wesley mnie skrzywdzi przez to, że jej pomogłam. W tedy przyszedł Snape'a.
-Zabiję, zabiję, zakopie i wskrzeszę a potem powieszę.- mamrotała Bellatrix Lestrange wyrywając swojemu partnerowi szklankę z whisky. Mama Ariadny była w wyraźnym szoku, płakała przytulana przez męża który nieudolnie próbował ją choć trochę uspokoić chociaż sam najwyraźniej miał ochotę rozszarpać na strzępy rudzielca. Natomiast po Voldemorcie mogłam jedynie wywnioskować, że był w wielkim szoku podobnie jak pan Lestrange.
-Niech się pani ustawi w kolejce. Byłam pierwsza.- powiedziałam z tak bardzo ślizgońskim uśmiechem który był do mnie co najmniej nie podobny.
-Jak sądzę Severus nie zostawił tego tak?- bardziej stwierdził niż spytał pan Malfoy.
-Dobrze pan sądzi. Zaprowadził nas do dyrektora.- w ostatnie słowo włożyłam tyle jadu, że zapewne nie jedną osobę przeszedłby dreszcz. - Profesor Snape powiedział co się stało a ten jak gdyby nigdy nic zapytał co się stało panu Wesley'owi?- powiedziałam udając głos starca.

W tej właśnie chwili w kominku pojawiły się zielone płomienie a po chwili wyszedł z niego Mistrz Eliksirów. Bardzo zdenerwowany Mistrz Eliksirów, który pierwsze co zrobił to wypił szklankę whisky i usiadł na fotelu.
-Jaką karę dostał Wesley?- zapytałam, jestem niemal pewna, że nie został wywalony ze szkoły.
-Został zawieszony w prawach ucznia na okres tygodnia, ale wciąż będzie przebywał w szkole tylko nie będzie uczestniczył w lekcjach.- powiedział bardzo zdenerwowany, w sumie to się mu nie dziwię.
-To chyba raczej jakaś pieprzona nagroda a nie kara.- stwierdziłam wkurzona jak jeszcze nigdy wcześniej
-McGonagall dała mu szlaban na miesiąc z Filch'em i zakaz latania na miotle.- dodał Snape
-To jakiś pieprzony żart!- krzyknął Lucjusz Malfoy a pani Narcyza wzdrygnęła się a jej mąż od razu się opanował.
-Jeśli byłby to ktoś ze Slytherinu zostałby by wydalony ze szkoły w trybie natychmiastowym.- powiedział dotąd milczący Tom Ridlle.
-Zabiję, poćwiartuje i zakopię.- powiedziała Bellatrix.
-A ja Ci w tym pomogę kochanie.- przytaknął jej Rudolf Lestrange.
-Znacie takie powiedzenie, że zemsta smakuje najlepiej na zimno?- zapytałam z iście ślizgońskim uśmiechem.
-Masz już jakiś plan?- zapytał profesor Snape a ja się szerzej uśmiechnęłam
-Oczywiście, że tak. I wiem kto mi pomoże przy realizacji.- zaśmiałam się po raz pierwszy dzisiaj szczerze a uśmiech nie znikał z mojej twarzy.
-Kogo masz na myśli?- zapytał Voldemort
-Rude diabły Gryffindoru oczywiście. Ściślej mówiąc Fred i George Wesley, jeśli jesteś przeciwko niemu, strzeż się.- powiedziałam z uśmiechem godnym samego szatana.
-Nie chciałbym być w jego skórze.- stwierdził Snape pijąc kolejną szklanką alkoholu.

-Tak w ogóle to za nim znalazłam Arie, szukałam Kiry. Wie pan może co z nią, że jej znaleźć nie mogłam?- zapytałam
-Chce wykonać swoją misję i znalazła komnatę. Kazała przekazać, żebyś się nie martwiła panno Potter.- powiedział a ja się po raz kolejny uśmiechnęłam szczerze.
-O co chodzi?- zapytała pani Malfoy która już się odrobinę uspokoiła.
-Wkrótce się wszyscy dowiedzą prawdy. A pan profesorze ma nic nie mówić. - powiedziałam i wstałam z fotela. - Wracam do szkoły, postarajcie się nie denerwować bardziej Arii. Dobranoc.- powiedziałam i zniknęłam w płomieniach kominka myśląc o zemście.

***
722 słowa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro