Rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Laura

Aria z moją pomocą całkiem szybko doprowadziła się do stanu używalności, a pod warstwą makijażu który jej zrobiłam nie było widać śladów po jak sądzę nieprzespanej nocy i płaczu.
-To co, schodzimy do twojej rodziny na dół?- zapytałam poprawiając moje roztrzepane włosy w lustrze w jej pokoju.
-No nie wiem. A nie mogę zostać?- zapytała siedząc na łóżku i patrząc na mnie tymi swoimi oczami i smutną miną.
-Dasz radę. Bo jak nie ty to kto?- zapytałam posyłając jej delikatny uśmiech. Aria tylko się uśmiechnęła i wstała z łóżka idąc w kierunku drzwi.

***

Aria wraz z bratem przenieśli się kominkiem chwile po mnie. Za chwilę rozpocznie się śniadanie. Może nasza zemsta jest trochę dziecinna no ale on się wystraszy a my się pośmiejemy.
Siedzę przy stole gryfonów. Merlinie, jak ja nienawidzę tych głupich docinków z ich strony.
Po krótkiej chwili na przeciwko mnie usiadł o dziwo mój najukochańszy brat.
-Cześć siostrzyczko. To ile bierzesz za godzinę?- zapytał a wszyscy koło nas parsknęli śmiechem.
-Odczep się.- mruknęłam tylko pod nosem. Kątem oka zauważyłam jak rodzeństwo Malfoy wchodzi do sali i siada przy stole Slytherinu. Nawet nie zauważyłam kiedy mój brat odszedł wraz z kolegami a bliźniacy Wesley zajęli jego miejsce na przeciwko mnie.
-To co....- zaczął jeden z nich
-Zaczynamy...- mówili na przemian
-Zemstę-  dokończył
-Oczywiście, że tak.- powiedziałam z uśmiechem a po chwili na sali dało się słyszeć krzyk nikogo innego jak Ronalda Wesley'a. Wokół niego było pełno małych pająków a on dodatkowo miał czerwoną skórę z fioletowymi kropkami a jego ręce zamieniły się w odnóża pająków. Na głowie miał jasno-zielone włosy i królicze uszy. Wszystko razem wyglądało tak śmiesznie, że cała sala się śmiała, nawet niektórzy nauczyciele powstrzymywali się od śmiechu a ich usta drgały w powstrzymywaniu uśmiechu. Nie licząc Snape'a który wykrzywił wargi w sarkastycznym uśmiechu i wcale się z tym nie krył. Dumbledor nie umiał zapanować nad ty chaosem i po dłuższej chwili się po prostu poddał.

Gwar w wielkiej sali ucichł gdy drzwi wejściowe otworzyły się gwałtownie i walnęły o ścianę.
Wszystkim ukazało się pięć postaci w kolorowych pelerynach. Ciemno zielonej, żółtej, fioletowej, niebieskiej i czerwonej. Jak sądzę byli to Salazar, Helga, Kira, Rowena i Godryk.
Nie mam pojęcia co oni tu robią teraz bo mieli dopiero później się ujawnić ale wiem jedno. Zapowiada się ciekawie.

****
Hej. Wiem, że dawno nie było rozdziałów ale nie mam ani czasu ani weny. Wiem, że krótki bo ma ledwo ponad 380 słów ale lepsze to niż nic.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro