Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dziewczyna obudziła się w bardzo dobrym nastroju. Opiekunowie Laury, wyjechali wraz z Harrym na weekend. Stwierdzili, że ich ukochanemu przybranemu synowi, bo właściwie tylko jego uważali za swoje dziecko, przyda się chwila relaksu przed rozpoczęciem roku szkolnego. Ona nigdy z nimi nigdzie nie jeździła, nigdy nie chcieli jej ze sobą zabrać, a i ona nie lgnęła do spędzania wspólnie z nimi czasu.

 Podniosła się z łóżka stwierdzając, że za dużo czasu już się wylegiwała. Nadszedł wreszcie dzień, w którym kilka klocków układanki ma wskoczyć na swoje miejsce. Udała się do jadalni i poprosiła Różyczkę, o przygotowanie śniadania. Różyczka to skrzat domowy, którego dostała pierwszego dnia pobytu w tym dworze. To była jedyna istota na tym świecie, dla której coś znaczyła, i która szczerze się o nią martwiła. Zasiadła do stołu i w dość szybkim tempie, oczyściła swój talerz.

 Gdy wypiła ostatni łyk herbaty, udała się z powrotem do swojego pokoju w celu, przygotowania się do wyjścia. Wybrała zwiewną sukienkę w odcieniu butelkowej zieleni, do tego sandałki w czarnym kolorze. Wytuszowała rzęsy i była gotowa do wyjścia. Wchodząc do głównego pomieszczenia tego domu, zwanego potocznie salonem lub pokojem dziennym, podeszła do stolika i podniosła z niego listę zakupów. Musiała udać się do magicznej dzielnicy, aby kupić wszystkie potrzebne rzeczy do szkoły dla siebie, jak i dla swojego brata bliźniaka. Wzięła przygotowane pieniądze i ruszyła do wyjścia, zatrzymując się w holu.

 -Różyczko! -zawołała w przestrzeń, a po chwili obok niej zjawił się skrzat.

-W czym mogę pomóc mojej Pani? -zapytała, schylając głowę w geście szacunku.

 -Wychodzę na zakupy, gdyby coś się działo proszę zawołaj mnie. A teraz, czy mogłabyś przenieść mnie do Berlina? Mam tam kilka spraw do załatwienia.- powiedziała Laura. Nie zbyt podobało jej się takie traktowanie, wolała żeby skrzatka uważała ją za przyjaciółkę.-Zawołam cię gdy będę chciała wrócić. -dodała.
 
-Dla Panienki wszystko.- zamachała uszami i wyciągnęła dłoń w stronę dziewczyny.

 Po chwili Potter stała już w magicznej dzielnicy, mieszczącej się w Berlinie. Ulica do złudzenia przypominała Pokątną w Londynie. Przechadzając się między sklepami, wchodząc co do niektórych, rozmyślała o tym, jak ma zacząć rozmowę z Kirą. Nie wiedziała czy może jej zaufać. Co prawda ten stary kapelusz chciał, aby ją odnaleźć, ale nie powiedział czy można zaufać. Przerwała rozmyślania, wchodząc do księgarni i szukając odpowiednich podręczników, wybierając też kilka innych egzemplarzy, kompletnie nie związanych ze szkołą. 

 Po godzinie spędzonej na zakupach stwierdziła, że czas wreszcie odnaleźć cel tej podróży. Rzuciła specjalne zaklęcie lokalizujące, znalezione w dzienniku założycieli Hogwartu i ruszyła w wyznaczonym kierunku. Zbliżając się do wyznaczonego miejsca, odczuwała coraz większe zdenerwowanie, ale równocześnie i ekscytację. Nie wiedziała co może ją czekać. Skąd mogła wiedzieć czy ta kobieta, jest przyjaźnie nastawiona do zupełnie obcych nastolatek.

 Stres coraz bardziej ją paraliżował, ale dzielnie się trzymała. W oddali zobaczyła małą kawiarenkę z wystawionymi na zewnątrz stolikami, promyczek zaklęcia pognał w tamtą stronę, zatrzymując się nad kasztanowowłosą kobietą. Wzięła głęboki oddech i zastanowiła się co dalej. Nie mogła nic wymyślić, a ludzie zaczęli się dziwnie patrzeć. W końcu nie każdy staje przed kawiarnią i wpatruje się w nią przez kilka minut bez ruchu. Wzięła ostatni uspokajający oddech i nadal kompletnie bez planu podeszła do kobiety dosiadając się do niej. A jedno pytanie zagrzmiało w jej głowie. Co ja mam jej powiedzieć? 

 Jak tylko kobieta zorientowała się, że nie siedzi już sama, od razu przeniosła wzrok na nowego towarzysza. Laura widząc zdziwiony wzrok Kiry, bez zbędnego przedłużania wzięła się za wyjaśnienia.

 -Dzień dobry, nazywam się Laura Potter i jakkolwiekby to nie zabrzmiało zostałam poproszona o Pani odnalezienie. Nazywa się Pani Kira Elementum, prawda? -zapytała dziewczyna, czując jak rumieniec zawstydzenia, jak i zdenerwowania wkrada się na jej policzki.

 -Tak to ja. -odpowiedziała, po dłuższej chwili wpatrywania się w młodszą dziewczynę.- Jak mnie znalazłaś i kto cię przysłał? -zapytała podnosząc brew. W tym momencie nieziemsko przypominała Laurze, profesora Snape'a.
 
-Może to dziwnie zabrzmi, ale przysłała mnie Tiara Przydziału. Po wakacjach idę na szósty rok w Hogwarcie. To długa historia, postaram się ją w miarę streścić. -odpowiedziała szybko dziewczyna, widząc podejrzliwy wyraz twarzy swojej rozmówczyni. Kobieta rzuciła bezróżdżkowe Muffliato i skinęła głową na młodszą, która zaczęła opowiadać, zaczynając od pierwszego dnia szkoły, kończąc na ostatnim.

 -Po pierwsze, mów mi po imieniu, a po drugie. Tiara wysłała cię na poszukiwania mnie, ze względu na to co wyprawia Dumbledore w Hogwarcie, prawda? -zapytała Kira, biorąc łyk sojej kawy.

 -Tak. -powiedziała dziewczyna, nie rozwijając swojej odpowiedzi.

 -Już dawno chciałam wrócić do Hogwartu, lecz niestety dawno temu, tamtejszy dyrektor wymazał mi informacje odnośnie lokalizacji szkoły. Myślę, że powinnaś znać całą prawdę, więc pozwól że teraz ja opowiem ci moją historię. -podtrzymała rozmowę starsza z kobiet.

 I w taki właśnie sposób pierwsze puzzle, zaczęły trafiać na swoje miejsce.

***
W tym wyjątkowym dniu wraz z Skalpel01 życzymy wam wszystkiego co najlepsze,  dużo zdrowia, szczęścia i pomyślności. <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro