KPH

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

       "Polska to nie kraj dla homoseksualistów". Mówił napis wykonany na starym prześcieradle wywieszony przed siedzibą jednego z ostatnich w kraju KPH. Zmiana jaka zaszła w społeczeństwie, na przestrzeni ostatnich lat, na początek podzieliła je, potem naznaczyła tych, którzy nie pasowali do wykreowanego przez władzę  standardu, aktualnie dążąc do klasycznej eksterminacji. Rzecz jasna nie jest mowa jedynie o osobach nie heteroseksualny, zmiana dosięgła każdą inność. Jagna Kudlak, dojrzewała już w świecie gdzie, bycie indywidualnością, stanowiło jeden z największych grzechów tego świata, a zagrożeniem byli bacznie obserwujący się sąsiedzi. Ona sama była tworem jaki zdecydowanie nie powinien istnieć: homoseksualna, islamistka, z romskimi korzeniami. Żadna z tych grup nie była mile widziana w Polsce A.D. 

   Na złość władzy i starszej Pani Krysi spod ósemki, przez ostatnie trzydzieści trzy lata miała się jednak całkiem dobrze, grając przy tym na nosie lokalnej społeczności. "Wyprowadźmy się do większego miasta, zyskamy na anonimowości, będzie łatwiej" wyartykułowała do niej pewnego razu ruda przyjaciółka, wtulając twarz w jej dekolt. Jagna ostrożnie odstawiła od ust papierosa,  przesuwając się wyżej by zaprzeć nagie plecy o wezgłowie łóżka, sprawiając, że ryżawa głowa ułożyła się na jej kolanach. Wielkie zielone oczy, spojrzały na nią jak na armię zbawienia mającą dać im upragniony ratunek. 

   -Mi nie chodzi o to by być niezauważoną- najpierw z jej ciemnych ust wydobył się dym, dopiero potem mocne słowa, skierowane wprost do Karoliny. Jej aktualna, osiemnastoletnia już partnerka, nie umiała odnaleźć się w jej rzeczywistości. Ukrywała swoją orientację chyba nawet przed samą sobą, trafiając do jej łóżka zawsze w chwilach gdy miała słabszą kondycję, potrzebowała wsparcia. Nigdy nie odnosiła się do tego co razem robiły, nie komentowała tego, tłumacząc się ciekawością tych zakazanych praktyk. Samą Jagnę zaczynało to  męczyć, szczególnie jej unikający charakter, dlatego przy kolejnym gorszym nastroju rudej, spuściła nastolatkę na przysłowiowe drzewo, w zastany piątek, wchodząc do siedziby KPH już jako wolna kobieta. 

    -Mogli się bardziej postarać, to hasło wisiało już rok temu- odniosła się rzecz jasna do marnej jakości transparentu powieszonego na obskurnej elewacji budynku kilka godzin temu. 
   -Dlatego nie ściągamy, niech się trochę naciesza- krępy chłopak siedzący przy dużym konferencyjnym stole, wzrok wpatrzony miał w laptop, gdzie śledził najnowsze doniesienia - O jest! Zaraz zacznie się transmisja!- poderwał się łapiąc za pilot od telewizora zawieszonego na ścianie, co skupiło uwagę całego biura. 

    Cotygodniowa konferencja rządu na temat stanu gospodarki kraju była nie mała rozrywką. Tym razem miano rozprawiać o ostatniej mekce odblasku niezależności: pełzających już prawach człowieka. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro