Rozdział 19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Pierwszy z noży wojownika był już nie przydatny, jednak dobrze radził sobie z drugim. W między czasie dotarł już pan Fings i zaczął próby zdjęcia ochronnego koła.

- Rose!

Obejrzałam się widząc Rina i Marka. Natychmiast znaleźli się obok mnie i w szoku patrzyli na to co się dzieję przed nami. Ja starałam się zachować trzeźwość umysłu. W momencie kiedy mi się udało ogarnąć usłyszałam trzask. Wojownik dostał mocnym uderzeniem i teraz leżał poobijany na ziemi. Wstrzymałam oddech.

Kaptur znów ponowił inkantacje zwracając się do dziewczyny. Zacisnęłam zęby.

- Gdyby tylko Aron miał broń...

Słowa Rina dotarły do mnie w mgnieniu oka. Wystarczyło by dostał broń , a przecież ja mam broń. Jeśli jest z agencji...

Nie czekając dłużej podbiegłam bliżej koła i mając nadzieję, że imię które usłyszałam na leży do wojownika zaczęłam swoją akcje.

Wyciągnęłam swoje dwa noże z ukrycia rzucając na nie odblokowany już czar siły.

- Aron! Orient!

Tak zawsze krzyczy mi 09 kiedy ćwiczymy, miałam nadzieję, że i on zrozumie. Dwoma celnymi rzutami posłałam dwa noże do chłopaka, który tak jak sądziłam od razu zaskoczony odwrócił się w moją stronę. Złapał je i choć widziałam przez chwile w nich zaskoczenie, to szybko się opanował i celnym ruchem wbił jedno z ostrzy w nogę kaptura.

Mężczyzna zawył opadając i znikając jednocześnie.

- Rose!

Rin znowu znalazł się obok mnie. Odwróciłam się jeszcze do Arona, ale jego nie było. Zmył się? Tak szybko? Z moim nożem?! Lubię ten nóż. Już wystarczy że kaptur zabrał mi drugi... Kurwa co tu się dzieje?!

- Dziewczyno skąd miałaś nóż? I z jakiej petardy mu je rzuciłaś? Ty masz pojęcie co to było?

Lekko westchnęłam i pokręciłam głową przecząco.

-Nie. Ale mam przeczucie, że się dowiem.

+++++

- Kurczę strasznie się boje.

Asia bez przerwy chodziła to w tą to w tamtą stronę.

- Jeszcze trochę a wydepczesz nam w pokoju szlak turystyczny. Spokojnie Asia to tylko jedno zaklęcie.

-Jasne...

Dziewczyna usiadła na łóżku zdenerwowana. Po całej tej akcji zostały odwołane lekcje, a raczej zostały przesunięte na popołudnie. Kolejka przy zdawaniu zaklęcia skończyła się centralnie na Asi i teraz od niej ruszy. Strasznie się boi, a ja nie mogę przyznać, że to trochę zabawne.

- Myślisz że to boli? To rysowanie w powietrzu? Albo jak już się znamię wypala?

Uśmiechnęłam się pod nosem. Co miałam jej powiedzieć? Tak, boli okrutnie, ale nie martw się za dwudziestym piątym razem będzie jeszcze gorzej? Byłabym fatalną siostrą i przyjaciółką ot co. Wzięłam więc wdech i usiadłam koło niej.

- Nie martw się. W końcu sama ciągle powtarzasz, nie ma się co zadręczać przyszłością, sama przyjdzie, sama pójdzie.

Asia westchnęła i pokiwała głową lekko się rozweselając. Od kiedy to ja pocieszam ją.

- Przepraszam Rose, ale ta akcja... przestraszyłam się. Wciąż nie wiem jak ty możesz się tym nie przejmować w końcu sama byłaś najbliżej tego wszystkiego.

Lekcje bruneta w agencji się przydały bo stałam się niezłym kłamcą. Tak naprawdę bardzo przejmowałam się tym co się wydarzyło. Ciekawił mnie ten cały Aron... ale zabronili nam wychodzić z pokoju aż do rozpoczęcia zajęć. Jeśli jest tak jak myślę to właśnie on ma być tym o którym mi wspominano. Miał broń z agencji, jego ruchy były kropka w kropkę jak te których uczę się od miesiąca. Chciałabym z nim pogadać... ale siostra mnie potrzebuje.

W sumie to dziwnie jest mieć starszą siostrę, która miło się do ciebie odzywa. Która cię nie obraża i wspiera. Naprawdę fajnie mieś rodzinę, chociażby daleką, byle by była.

- Robi się późno... Rose, za chwile zdajemy!

Pogłaskałam ją lekko po plecach posyłając uśmiech.

- Zobaczysz dobrze będzie. Zapomnij o dzisiejszych wydarzeniach. Po prostu wyjdź przed klasę i wypowiedz zaklęcie.

Naszą rozmowę przerwało pukanie do drzwi i otworzenie ich. Oczywiście bez żadnego proszę do środka wlazł Mark.

- No hej... Rose, słuchaj dyrektor cię wzywa. To no wiesz... Ej co się stało?

Wymieniłam z Asią porozumiewawcze spojrzenie po czym podniosłam się z miejsca i podeszłam do wciąż stojącego w drzwiach maga.

- Zajmij się nią stary. Ja idę na dywanik.

+++++

W gabinecie czekałam z dziesięć minut zanim zjawił się dyrektor i kolejne dziesięć na Arona. Jak tylko wszedł zmierzył mnie wzrokiem.

- Dobrze to może zacznę od ciebie Aronie. Powiedz mi skąd u ciebie wiedza o tak wysokiej magii i co masz wspólnego z tym co się stało.

Chłopak westchnął, a ja wciąż go obserwowałam. Umięśniony. Z oczu wyczytałam zmęczenie, frustracje i arogancję. To cechy nie pasujące do maga dnia. Dlatego z zaciekawieniem wsłuchałam się też w jego słowa.

- Panie dyrektorze, to chyba normalne, że uczę się tez trochę sam. Zajęcia dodatkowe i tyle. W sprawę nie jestem wmieszany, mówiłem to panu w pierwszym roku kilka razy i mówię teraz. Jak widzę, że ktoś potrzebuję pomocy to pomagam nic więcej.

- A jednak coś często zjawiasz się tam gdzie nie trzeba drogi Aronie.

Dyrektor zmierzył go surowym wzrokiem, ale jego to absolutnie nie wzruszyło.

- A ty Rose? Co ty masz wspólnego z tą sprawą?

Zamurowało mnie.

- Ja? Ja nic proszę pana. Usłyszałam od kolegi taką sugestie podczas tego całego zajścia, że przydałaby się Aronowi broń to... to po prostu złapałam wcześniej znalezione noże i mu rzuciłam.

Widać było, że chłopak mi nie wierzy, a przecież to prawda. Po części. Zaś dyrektor jakoś tak nie wykazywał nie dowierzenia w moje słowa.

- I te noże znalazłaś sobie tak po prostu na ziemi tak?

Wykręciłam oczami.

- Och no tak, skąd mam wiedzieć co tam robiły. Po prostu je wzięłam i rzuciłam.

- A skąd pomysł, że trafisz bądź w ogóle dorzucisz? Tam była bariera.

Teraz to Aron zadał pytanie co mnie zdziwiło.

- Działasz w mojej czy przeciwnej drużynie bo jak na razie to mi nie pomagasz.

Na moje słowa lekko się ruszył i zdziwił. Nie ufa mi okej. Ale mógł o to spytać jak będziemy sami a nie.

- Jednak chciałbym znać odpowiedź na pytanie kolegi.

Dyrektor przysunął się jakby oczekiwał, że się wszystko wysypie. Oj nie. Nie ma tak, nie po to uczyłam się kłamać by teraz tak sobie wszystko powiedzieć.

- Widzi pan panie dyrektorze, ja wtedy działałam szybko. Tez się zastanawiałam jak to możliwe, że mi się udało. Może pan Fings już zdążył osłabić barierę? Zadziałała adrenalina i mocniej rzuciłam nożami.

Udałam minę głupiej i bezbronnej. Dyrektor doskonale wie, że to ja jestem ta młodsza, biedna i nic nie umiejąca. Dlatego od razu mi uwierzył a ja przybiłam sobie piąteczkę w myślach.

- Niech będzie. Wezwę was w tej sprawie jeśli cos się zmieni, a na razie jesteście wolni.

Aron nawet na chwile nie czekając wstał i wyszedł podczas kiedy ja zdążyłam tylko podnieść się z fotela. Postanowiłam jeszcze skorzystać z tego, że tu jestem i z powrotem odwróciłam się do dyrektora.

- Tak Rose? Coś jeszcze?

Delikatnie pokiwałam głową zaczynając trudny dla mnie temat.

- Dziś mam zaliczyć zaklęcie u wychowawcy. Musze je rzucić na forum klasy i nie jestem pewna czy mam oblać czy pokazać wszystkim mój sposób używania zaklęć.

Mężczyzna podniósł głowę zaskoczony tym co powiedziałam.

- I jaki w tym problem?

- Kiedy wiedźma dnia rzuca zaklęcia to posługuje się złotym znakiem, ja jako wiedźma nocy posługuje się białym. Nie wyda się to dziwne?

I teraz jakby się facet obudził. A dziwne bo przed chwilą wyglądał na bardzo obudzonego.

- Och, no tak zapomniałem... wiesz, myślę, że jeśli nikt nie powie, że mag nocy posługuję się właśnie takim kolorem mocy to nikt się nie zorientuję.

Pokiwałam głową.

- W takim razie bez przeszkód możesz zdać zaklęcie dziś na lekcji... życzę powodzenia.

Posłał mi oczko na co odpowiedziałam uśmiechem. A potem ruszyłam do drzwi. Tak więc zabawę czas zacząć.

+++++

Siedzieliśmy w klasie czekając na pana Robertsona. Każdy kto jeszcze nie zdawał był zestresowany, a jak nie przez to to przez dzisiejsze wydarzenie. Nie mogę powiedzieć, że mnie to obeszło. Martwię się. Nie wymagam od siebie za dużo, ale fakt, że nic nei zrobiłam kiedy ta dziewczyna prosiła o pomoc...

Szkole się na agentkę. Naprawdę to polubiłam, pokochałam jazdę samochodem i różnego rodzaju krosami czy ścigaczami, a to wszystko w niecały miesiąc. Można by stwierdzić, że to niemożliwe, a jednak.

09 sam powiedział, że mam do tego smykałkę. Jeśli dobrze pójdzie to po tym jak ogarnę mnóstwo natarć przy walce i padów, które uratują mi życie... może jeszcze w tym roku nauczę się prowadzić mały samolot.

- Rose?

Spojrzałam za siebie gdzie siedział Filip. Blond włosy chłopak, a raczej mag dnia o nieziemsko piwnych oczach.

- Tak?

Teraz podrapał się lekko po głowie jakby nie wiedział jak zacząć rozmowę. W jednej sekundzie przypomniałam sobie co mówił mi 13 o ludzkich odczuciach i zachowaniach. Musiałam się znaków wyuczyć na pamięć.

Dzięki temu, że faktycznie to zrobiłam jasno mogłam się dowiedzieć, że Filip się stresuje, nie wie jak zacząć, coś się stało... o ile się nie mylę to ułożenie brwi świadczy też o mocnej koncentracji i...

- Znasz Arona?

Zaskoczona przestałam analizować zachowanie kolegi tylko po prostu pokręciłam głową.

- Nie... czemu pytasz?

- No bo dziś kiedy był w tej całej... no wiesz. To wykrzyczałaś jego imię. Myślałem, że może go znasz.

- Koledzy mi powiedzieli jak się nazywa. Ale oprócz tego to nie rozmawiamy. A coś się stało?


Od razu pokręcił głową przecząco. Akurat kiedy do Sali wszedł długo wyczekiwany profesor.

==========================================================================

I'm so sorry :/ rozdział dzień po terminie i w dodatku wieczorem :/ Niestety jako nieogarnięta przyjaciółka Kasi przepraszam.

Czy Aron jest agentem F.B.I? Czy może tylko jakimś sposobem zdobył noże agencji. Poczekamy i się dowiemy :) Do zobaczenia, dzięki, pozdrawia kolejna przyjaciółka Kasi Wiki:) Bo niestety nasza autorka znowu ma brak internetu :I 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro