1.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Musi pan zabrać dziś Emily. Od trzech lat bez problemu zdaje wszystkie testy – oznajmiła stanowczo lekarka, rzucając na biurko stos papierów.

Daniel popatrzył na zmieszaną minę swojej prawniczki, która w pośpiechu zaczęła przeglądać dokumenty, usiłując znaleźć jakąkolwiek lukę prawną. Trwało to jednak zdecydowanie zbyt długo, a ze stosu niczego nie ubywało. Widząc bezradną minę pani adwokat, mężczyzna opadł plecami na skórzany fotel i głośno wypuścił powietrze.

– Czy możemy prosić o pięć minut prywatności? – zapytał, spoglądając na surową twarz doktorki.

– Oczywiście, ale tracicie tylko czas. I mój i wasz – skwitowała z pogardą, po czym opuściła pomieszczenie.

Daniel zaczął kręcić się po pokoju wypełnionym oślepiającą bielą. Co chwilę spoglądał na zegarek i przygryzał paznokcie.

– Powiedz, że coś masz – wydukał z desperacją, spoglądając na prawniczkę błagalnym wzrokiem.

– Niestety... – zaczęła, nie odrywając wzroku od kartki. – Nie przejrzę tego wszystkiego w pięć minut, a znalezienie luki w tym stosie, to jak szukanie igły...

– Ale jest możliwe.

– Tak, ale...

– Skoro jest możliwe, to ją znajdź, Mery! – wydarł się, na tyle głośno, że kobieta podskoczyła w miejscu. – Przepraszam. Po prostu wiesz, jak działa na mnie...

– Wiem, ale podnieś na mnie głos jeszcze raz, a będziesz szukał nowego prawnika – odparła z powagą, przenosząc na niego wypełniony złością wzrok.

– Wiesz, że nie zaufam nikomu...

– A ja nie znajdę niczego pod taką presją. Zbyt wiele razy nam się udawało! Są świetnie przygotowani – oznajmiła, przekładając w rękach kolejne kartki.

Mery nie musiała czytać poszczególnych paragrafów, żeby wiedzieć, że są sformułowane niemal doskonale, a każdy z nich podparty jest szczegółowymi wynikami badań.

Daniel był wściekły, jednak wiedział, że wystarczy jeszcze kilka nieprzemyślanych słów i straci swoją najlepszą prawniczkę i przyjaciółkę. Zdawał sobie sprawę, że nie może wyładowywać na niej swoich emocji, lecz uczucie, które towarzyszyło myśli o opuszczeniu szpitala przez Emily doprowadzało go do szaleństwa. Nie miał wyjścia. Czuł, że stoi pomiędzy dwiema zbliżającymi się ścianami, które za chwilę zmiażdżą jego ciało.

– Odbiorę ją i zawiozę do siebie. Zadzwoń do ciotki Caroline, niech zbiera rzeczy i biegnie na samolot. Za kilka godzin będziemy w domu i lepiej, żeby była tam przed nami.

– Jesteś pewny? Są przecież specjalne domy dziecka dla... takich ludzi – zaproponowała Mery, lecz jej słowa spotykały się z gniewnym spojrzeniem.

Mery zawsze starała się pomóc, jednak tak samo jak Daniela, ją również paraliżowały myśli o Emily. Tak dobrze się między nimi układało, a ta dziewczyna mogłaby zburzyć to, co udało im się zbudować.

– Nie zamknę mojej siostry w przytułku! I tak zapewniłem jej cztery lata w psychiatryku – wycedził z frustracją.

– Nie siedzi tu z twojej winy. To całkowicie zrozumiałe, nie chcieć mieszkać z...

– Z morderczynią?

– Tak, Danielu. Z morderczynią – odparła Mery, opadając plecami na fotel i przystawiając palec do skroni. Nie chciała wypowiadać tego słowa, lecz wiedziała, że w tej kwestii musi być szczera i postawić kawę na ławę. Obawiała cię, co dalej z nimi będzie, gdy wprowadzą Emily do swojej codzienności. Nie chciała nawet myśleć, jak ta zmiana może wpłynąć na Daniela. W końcu tak wiele przeszedł.

– To wciąż moja siostra. Nie ważne, co zrobiła.

Mery zdawało się, że Daniel próbuje tym przekonać samego siebie. Stanęła naprzeciw i chwyciła jego dłonie. Wydawał się całkowicie rozstrojony. Krajało się jej serce, gdy patrzyła, jak bezradność znów zaczyna go niszczyć.

Daniel podniósł wzrok i wpatrywał się w delikatną twarz swojej przyjaciółki. Od dawna bał się przyznać, że czuje do niej coś więcej i że tylko ona jest w stanie uspokoić targające nim emocje. Gdy tracił panowanie nad życiem, to właśnie ona pomagała mu je odzyskać. Kochał ją, naprawdę ją kochał. Choć nie był w stanie się do tego przyznać. Obawiał się bowiem chwili takiej, jak ta. Powrotu Emily.

– Rozumiem i pomogę ci ze wszystkim – zapewniła, wpatrując się w jego brązowe oczy.

Dostrzegła w nich szaleństwo i strach, które do tej pory widziała tylko raz. Było to wtedy, gdy dowiedział się, iż jego trzynastoletnia siostra przeszyła nożem brzuch ich babci, a rodzice, wracając w pośpiechu z pracy, roztrzaskali auto na drzewie. Gdy policjanci zapukali do drzwi jego akademika, on świętował ukończenie studiów i otwarcie własnego wydawnictwa. Kiedy usłyszał prawdę, zamurowało go. Zebrał wszystkie rzeczy i natychmiast wrócił do rodzinnego domu. Mery pojechała z nim. Pomogła załatwić formalności związane z pogrzebem i umieszczeniem Emily w szpitalu psychiatrycznym. Po wszystkim od razu zabrała go do Domphill, lecz Daniel długo nie mógł otrząsnąć się po tragedii. Wpadał w szał i nie był w stanie wytrzymać sam ze sobą. To Mery zapewniła mu pomoc psychologa i utrzymała jego wydawnictwo na powierzchni, kiedy zdawało się, że ma utonąć. Wkrótce Daniel zaczął wracać do siebie i całkowicie skupił się na pracy. To właśnie wtedy Mery została jego wspólniczką i zajęła się wszystkimi kwestiami związanymi z prawem, nie tylko w wydawnictwie, ale i w jego  życiu prywatnym. Danielowi wkrótce udało się wyprowadzić firmę na prostą i zyskać renomę. Mery nigdy się do tego nie przyznała, lecz także darzyła Daniela nie małym uczuciem. Wiele można było powiedzieć o tej dwójce, lecz na pewno nie to, że do siebie nie pasują. Byli jak dwie krople wody. Tylko daniel był tą lodowatą, a Mery gorącą kroplą. Razem tworzyli temperaturę pokojową, idealną.

Kilka godzin po nieudanej wizycie w gabinecie lekarki, Daniel stał w wejściu do szpitala i oczekiwał na siostrę. Pielęgniarki nie ociągały się i przyprowadziły ją pod drzwi o umówionym czasie. Wiedziały, że w tej sprawie muszą być wyjątkowo ostrożne i dokładne. Mery bowiem mogła wykorzystać każdy ich błąd, aby zostawić Emily w szpitalu do osiągnięcia pełnoletności.

Gdy Emily stanęła przed Danielem, ten ledwo ją poznał. Miała długie, czarne włosy i nawet w rozciągniętym dresie daleko jej do małej dziewczynki, którą zapamiętał. Przełknął głośno ślinę i stojąc w bezruchu, przyglądał się młodej kobiecie.

– Musi pan jeszcze to podpisać i możecie iść – powiedziała jedna z pielęgniarek, podsuwając mu pod nos jakieś zaświadczenie.

Daniel przeczytał w pośpiechu wszystkie informacje i podpisał dokument pełnym imieniem i nazwiskiem – Daniel Davis. Podał pismo pielęgniarce, a ta niemal natychmiast wyprosiła ich za drzwi i zamknęła je na klucz.

– Pojedziemy do mnie, do Domphill. Mery obiecała kupić ci kilka rzeczy, ale będzie mogła przywieźć je dopiero rano – oznajmił Daniel, po czym wyminął Emily i skierował się do auta. Nie był w stanie spojrzeć w jej oczy. W jednej chwili powróciły do niego wszystkie najgorsze i najlepsze wspomnienia. W jego głowie szalało tornado, rozrzucające pojedyncze myśli i emocje po różnych częściach mózgu.

– Wolałabym pojechać do Prismville – wydukała nieśmiało dziewczyna.

Daniel zatrzymał się i znów głośno przełknął ślinę. Nie spodziewał się, że Emily sama będzie chciała wrócić na miejsce zbrodni. On na pewno tego nie chciał. Powoli odwrócił się w stronę siedemnastolatki i popatrzył przenikliwie na jej wychudzoną twarz.

– Nie ma mowy – zaoponował. Nie był na to gotów.

– Proszę, Danielu. Zostawiłam tam wszystko, co kiedykolwiek miałam. Tylko zabiorę kilka rzeczy i... - prosiła, lecz jej słowa powodowały, że frustracja Daniela urosła na tyle, by stanowczo jej przerwał.

– Powiedziałem nie!

Już sam widok Emily sprawiał, że powróciły do niego najgorsze wspomnienia. Nie był w stanie pomyśleć, co poczułby, gdyby znów przekroczył bramę miasteczka, w którym wszystko się zaczęło, a jednocześnie skończyło. Czuł ból nie do opisania już na samą myśl o powrocie do tak strasznej tragedii. Sam nie wiedział, jakimi uczuciami darzy Emily, lecz bał się, że ulegną one znacznemu pogorszeniu, gdy ujrzy dom w Prismville.

– W takim razie podwieź mnie tylko do bramy miasta i daj mi godzinę. Sama tam pójdę. Zabiorę, czego potrzebuję i wrócę grzecznie do auta – Emily zauważyła rosnącą w jego oczach frustrację.

 – Wiem, co zrobiłam. Miałam cztery lata na obwinianie się. Podobno mam zaburzenia osobowości, ale to pewnie wiesz. Biorę leki. Te same od trzech lat. Działają. Proszę, Danielu. Potrzebuję tylko odrobinę zaufania. Ja też nie chcę tam wracać, ale zostawiłam coś bardzo ważnego i chciałabym to odzyskać – wyznała, a na jej twarzy pojawił się także cień uśmiechu.

 Mimo to z jej twarzy ból bił najjaśniejszym światłem. Nie było do końca pewne, co przeżyła przez ostatnie cztery lata i jak zmienił się jej charakter. Nie dało się jednak zaprzeczyć, że nie był to dla niej miły i dobry czas. Wydawała się dojrzała. Musiała wcześnie dorosnąć. Nigdy nie miała szansy na normalne nastoletnie życie, na zabawę. Wszystko kręciło się wokół jej zaburzeń. Każdy chciał ją wyleczyć, lecz przez te wszystkie lata nikt nie pytał, co wydarzyło się w tym domu naprawdę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro