7. Układ

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ethan spędził kilka dni w tanim hotelu, rozmyślając nad sytuacją, w jakiej się znalazł. Alice robiła dobrą minę do złej gry. Starała się podtrzymywać ojca na duchu, mimo że sama nie była pewna co do ich przyszłości. Graham wciąż nie mógł znaleźć pracy, a ich oszczędności zaczynały się kończyć.

─ Tato! Nie uwierzysz! ─ Alice weszła do pokoju, w którym spała, rzucając plecak na łóżko.

Ethan, który do tej pory siedział skupiony przy biurku, spojrzał na córkę. Oczy dziewczyny świeciły z podniecenia, lecz ciało zdradzało niepokój.

─ Coś się stało w szkole? ─ zapytał, analizując nastolatkę wzrokiem.

─ Po części. ─ Podskoczyła, siadając na biurku. ─ Pamiętasz Megan?

─ To ta wredna blondynka? ─ Uśmiechnął się, gdyż dobrze znał rywalkę córki.

─ Tak ─ potwierdziła, krzyżując spojrzenie z ojcem. ─ Ma rodzinę w Nowym Meksyku i... ─ Oczy dziewczyny rozbłysły z ekscytacji. ─ Mówi, że FBI ich przesłuchiwało!

─ Co? ─ Graham się rozprostował, zaniepokojony wiadomością o Federalnych. ─ Dlaczego?

─ Z powodu jakiejś dziewczynki... ─ zaczęła, poprawiając się. ─ Podobno widziano ją w towarzystwie czteroosobowej rodziny o blond włosach na stacji benzynowej właśnie w tym stanie! ─ wyjaśniła, przejęta. ─ Tato, na pewno chodzi o Laylę! ─ zawołała, a potem zmarszczyła brwi. ─ Nie chcę, żeby ją znaleźli... Dlaczego powiadomili FBI? ─ zmartwiła się. ─ Czy to nie jest chore?

─ Musieli stwierdzić, że stanowi zagrożenie dla kraju ─ odpowiedział powoli, zamyślając się. ─ Jeśli szuka jej FBI... ─ westchnął, kręcąc głową. ─ Nie możemy nic zrobić.

─ Skrzywdzą ją! ─ Zerwała się, oburzona. ─ To na pewno sprawka... ─ urwała, słysząc pukanie do drzwi.

Alice wymieniła z ojcem zaskoczone spojrzenie. Graham wyszedł z pokoju nastolatki i podszedł do drzwi, u których czekała Ancram.

─ Witaj, Ethan. ─ Uśmiechnęła się sztucznie.

─ Larissa. ─ Kiwnął głową na powitanie. ─ Co tutaj robisz? ─ zapytał, nie ukrywając zdziwienia.

─ Nie wpuścisz mnie? ─ Uniosła brwi, patrząc na mężczyznę wzrokiem pełnym wyniosłości, a jednocześnie czegoś w rodzaju sympatii.

To było jedno z tych spojrzeń, którym obdarza się przyjaciół, świeżo po kłótni.

─ Skądże, proszę, wejdź. ─ Odsunął się, a kobieta wkroczyła do pomieszczenia, służącego jako salon. ─ Nam wystarcza ─ oznajmił, widząc jej krytyczny wzrok.

─ Nie zamierzałam tego komentować. ─ Uśmiechnęła się lekko. ─ Słyszałam, że się rozwodzisz... ─ dodała obojętnym tonem, podchodząc do okna. ─ Mogę ci pomóc, znam dobrego adwokata... ─ Przyglądała się ohydnemu widokowi za oknem.

─ Kto ci powiedział, że się rozwodzę? ─ Graham wpatrywał się w sztywne plecy kobiety, która po chwili odwróciła się do niego przodem.

─ A nie? ─ Uśmiechnęła się sztucznie, co Ethan odebrał jako pobłażliwe.

─ Dzwoniła do ciebie Selena? ─ wypalił, bo właśnie tego najbardziej się obawiał.

─ Zdradziła cię ─ oznajmiła chłodno Ancram. ─ Podwójnie, jeśli nie potrójnie. ─ Spojrzała w jasnoszare oczy Grahama. ─ Pierwszy raz z tym facetem, później biorąc ode mnie pieniądze, a teraz przyszła do mnie, prosząc o pomoc przy rozwodzie ─ wyjaśniła sucho, nie wyrażając żadnych emocji.

─ Poprosiła o pomoc ciebie? ─ Ethan otworzył szeroko oczy, a Larissa wzruszyła ramionami. ─ Dlaczego mi to mówisz? ─ Popatrzył na kobietę, próbując zrozumieć kierujące nią emocje. ─ Nie powinnyście teraz obmyślać planu, jak mnie zniszczyć? ─ zapytał, unosząc kąciki ust.

─ Zdradziła cię. ─ W mrocznych oczach Larissy pojawił się niepokojący błysk.

─ Ty tak samo ─ odparł, a ona się uśmiechnęła.

─ Słabe dobierasz sobie towarzystwo ─ skwitowała.

─ Chyba tak. ─ Pokiwał głową, siadając na kanapie, która służyła mu za łóżko. ─ Czemu mam ci teraz zaufać? ─ Podniósł wzrok, krzyżując spojrzenia z Ancram.

Larissa ubrana była elegancko, w biel i czerń, nie nosiła jednak spódnicy, którą zwykły zakładać kobiety. Jak zawsze zastąpiła ją obcisłymi legginsami. Ciemne i puste oczy nie wyrażały praktycznie niczego, czaił się w nich jedynie mrok i groza.

─ Bo znam to uczucie, gdy zdradzi cię ukochana osoba ─ odpowiedziała sucho. ─ I nie mam powodów, żeby chcieć cię zniszczyć. ─ Wzruszyła ramionami.

─ Przy ostatnim spotkaniu byłaś innego zdania...

─ Chcesz, żebym ci pomogła, czy nie? ─ wypaliła, na chwile ukazując zdenerwowanie, które szybko opanowała, na powrót przyjmując kamienną twarz.

─ Jeśli dojdzie do rozwodu, z chęcią udam się do adwokata, którego mi polecisz. ─ Uśmiechnął się, dziwnie wesoły, że udało mu się ją zirytować. ─ Masz jakieś wieści o Layli? ─ zagadnął, wskazując jej fotel.

─ Nie... Nic nie wiemy... ─ wyznała, ostrożnie siadając.

─ To prawda, że zawiadomiliście FBI? ─ zapytał, obserwując każdy ruch byłej szefowej.

─ To był pomysł George'a. ─ Skrzywiła się, również wpatrując się w mężczyznę.

─ Wiesz co zrobią, kiedy ją znajdą?

─ Podejrzewam ─ odparła, wzdychając smutno. ─ Wtedy będę walczyć, żeby oddali ją pod moją opiekę.

─ Nie będzie ci łatwo, skoro okrzyknęliście ją zagrożeniem dla kraju... ─ W głosie Ethana dało się wyczuć dezaprobatę.

─ A co miałam zrobić? ─ Oczy Ancram wypełniła rozpacz. ─ Muszę ją znaleźć.

─ Od jak dawna szuka jej FBI? ─ zapytał powoli, rozmyślając nad zachowaniem brunetki.

─ Tygodnia? Może dwóch, dlaczego pytasz? ─ Spojrzała na niego podejrzliwie.

─ I nadal nic nie wiecie? ─ Zignorował jej pytanie, podejmując decyzję.

─ Ale ty widzę, że coś wiesz ─ oznajmiła, wpatrując się w Grahama z zaciekawieniem. ─ Dlaczego mi o tym mówisz?

─ Bo wiem, jak to jest być zdradzanym ─ odparł, a w oczach kobiety ponownie pojawił się niepokojący błysk.

* * *

─ Zaufałam ci! ─ oburzyła się Alice. ─ Powiedziałam ci o Layli, a ty... ─ Drżała z gniewu. ─ A ty po prostu przekazałeś informacje Ancram! ─ Wpatrywała się w ojca, oszołomiona jego decyzją. ─ Jak mogłeś?! ─ Miała łzy w oczach.

─ Alice ─ zaczął łagodnie. ─ Musisz coś zrozumieć... ─ Objął córkę ramieniem. ─ Usiądź spokojnie, wszystko ci wyjaśnię. ─ Posadził ją na kanapie.

─ Czekam ─ warknęła, krzyżując ręce na piersiach.

─ Ech. ─ Oparł się o mały, drewniany stolik. ─ Wiesz, że szuka jej FBI, prawda? ─ zapytał, a kiedy szatynka kiwnęła głową, kontynuował. ─ Domyślasz się może, co zrobią, jeśli ją znajdą? ─ Usiadł na stole. ─ Przypominam, że została uznana za niebezpieczną dla kraju ─ dodał, wpatrując się w córkę.

Nastolatka zastanowiła się przez chwilę, lecz nigdy nie słyszała o takich sprawach, nie interesowała się FBI, ani nie oglądała żadnych seriali kryminalnych.

─ Nie wiem... ─ jęknęła. ─ Nie oddadzą jej pod opiekę Ancram i Browna?

─ No właśnie, najprawdopodobniej nie ─ oznajmił ze smutkiem.

─ Jak to? ─ Alice uniosła brwi. ─ Przecież to na ich zlecenie...

─ Tak, to oni ich powiadomili, ale to nie zmienia faktu, że Layla, będąc zagrożeniem dla Stanów, stała się również kimś w rodzaju przestępcy ─ wyjaśnił, wzdychając. ─ Jeśli ją odnajdą, zajmie się nią rząd i FBI.

─ Ale... ─ Dziewczyna czuła się zagubiona. ─ Przecież Ancram wiedziała na co się pisze...

─ Owszem, lecz pragnęła uczestniczyć w poszukiwaniach osobiście, a w wypadku odnalezienia Layli, ochronić ją najlepiej jak potrafi...

─ Czyli niezbyt dobrze... ─ wtrąciła się, a Graham spiorunował ją wzrokiem.

─ Wyobraźmy sobie sytuację, w której FBI łapie Laylę ─ zaczął spokojnie. ─ Jak myślisz, jak by to wyglądało? ─ zapytał, uważnie obserwując córkę.

─ No...

─ Oddałaby się w ich ręce dobrowolnie? A może walczyła, używając swoich zdolności?

─ Walczyłaby...

─ I jak to by się mogło dla niej skończyć? Jak sądzisz, co robi FBI z przestępcami, którzy stawiają opór?

─ Chyba nie... ─ Spojrzała na niego przerażona. ─ Chcieliby ją zabić?

─ Mogliby ─ stwierdził bez ogródek.

─ Wciąż nie rozumiem. ─ Pokręciła głową. ─ Przecież Ancram to wie...

─ Widzisz... ─ westchnął. ─ Prawda jest taka, że owszem, wie, lecz jej celem było załagodzenie sytuacji, zamierzała się podać za zaufaną osobę, której Layla się posłucha ─ wyjaśnił.

─ Layla jej nie ufa ─ odparła nastolatka.

─ Tak, to prawda. ─ Kiwnął głową. ─ Ale dzięki temu FBI nie ruszy na nią od razu z karabinami, dadzą im czas, podczas którego Larissa chce przekonać córkę, żeby poszła z nimi dobrowolnie ─ dodał.

─ I to ma się udać? ─ zapytała, nie dowierzając. ─ Ona już nigdy nie zaufa tej kobiecie.

─ Tylko tak możemy ją ochronić. ─ Ethan rozłożył ręce.

─ To... ─ zawahała się. ─ Ancram nie wiedziała?

─ Że FBI ma trop? Nie, nie miała pojęcia ─ oznajmił, uśmiechając się krzywo. ─ Brown ją okłamuje, nie wiadomo dlaczego.

─ Według mnie nigdy nie byli ze sobą szczery ─ stwierdziła, wstając z kanapy.

─ Twoja matka też nie była... ─ Alice spojrzała na ojca, w którego oczach dostrzegła łzy.

Godzinę później nastolatka udała, że idzie się uczyć. Zamknęła się w swoim pokoju i rozmyślała.

─ Wszędzie zdrajcy ─ pomyślała. ─ Nawet tata... Czy ja wciąż mogę mówić mu wszystko? ─ zastanawiała się. ─ Znowu współpracuje z tą kobietą... Mimo że wie, co zrobiła. Nie, teraz jestem zdana na siebie ─ zadecydowała. ─ To ja cię ochronię, Layla.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro