5. Podróż

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Laylę obudził odgłos zamykanych drzwi. Otworzyła oczy i się rozejrzała.

– Kto tu był? – pomyślała. – Doktor Ethan? – wyjrzała przez okno. – Nie... za wcześnie na jego wizytę... Poza tym nie ma jego samochodu.

Wstała z łóżka i wtedy zauważyła coś dziwnego.

– Ktoś tu leżał? – zdziwiła się.

Na materacu pozostało wgniecenie znacznie większe niż ciało dziewczyny. Nastolatka usiadła i dokładnie obejrzała wygniecione miejsce. Zauważyła ciemny włos średniej długości, który mógł należeć tylko do Ancram, bo Layla miała o wiele dłuższe włosy, sięgające do pasa.

– Co ona tu robiła? – zastanawiała się.

* * *

Jakiś czas później nastolatkę odwiedziła Larissa. Opanowana, sztywna, jak zwykle niewyrażająca uczuć. Dziewczyna postanowiła nie pytać o to, co kobieta robiła w jej łóżku.

– Jak się czujesz? – zaczęła sztucznym tonem.

– Dobrze...

– Layla, musisz mi opowiedzieć, co ci się śniło – oznajmiła z naciskiem. – Każdy szczegół się liczy – dodała.

– Nie wiem, jak to opisać... Słyszałam krzyki... Czułam nienależące do mnie emocje. – Wzruszyła ramionami. – Jakbym była w czyjejś podświadomości.

– Domyślasz się, do kogo mogła należeć? – zapytała.

– Nie – odparła. – Ale na pewno jest ludzka...

Zamyślona Ancram wpatrywała się uporczywie w nastolatkę, aż dziewczynę przeszły dreszcze.

– Będziesz kontynuowała trening kontrolowania fal mózgowych... – odezwała się. – Dobrze? – rzuciła po chwili.

Nie oczekiwała zgody, było to bezdyskusyjne. Wstała i już miała wychodzić, ale nagle się zatrzymała. Wyglądała, jakby chciała coś powiedzieć. Spojrzała na Laylę, jej oczy dziwnie błysnęły, ale odwróciła się na pięcie i wyszła bez słowa.

– Ona jest niepokojąca... – pomyślała dziewczyna.

* * *

Badanie Biofeedback wyglądało tak jak poprzednio. Dziewczyna siedziała przed komputerem, mając na głowie urządzenie, do którego podłączono elektrody. Zadania wymagające skupienia wykonywała bez problemu, a do osiągnięcia fal alfa Ancram przygotowała specjalną grę. Nastolatka miała słuchać muzyki i rysować to, co przychodziło jej na myśl. Korzystała z ołówka, skupiając na nim swoją uwagę.

2 tygodnie później...

– Idzie jej coraz lepiej. – skomentowała sucho Larissa.

– Coraz lepiej? Bez problemu kontroluje zarówno fale beta, jak i alfa... – zachwycał się Ethan. – Opanowała to w tak krótkim czasie...

– Nie podniecaj się – przerwała mu ostro. – Dopiero teraz może zacząć używać swoich zdolności w miarę bezpiecznie – kontynuowała. – Może nawet zabiorę ją na jakieś zebranie... – zamyśliła się.

Naukowcy podeszli do nastolatki. Mężczyzna rozpoczął odłączanie sprzętu.

– Myślę, że możemy zakończyć sesję na tym etapie – Ancram oznajmiła stanowczo.

Zauważyła beznamiętny, spokojny wzrok. Layla zapanowała nie tylko nad falami mózgowymi, ale i nad emocjami oraz tym, jak je ukrywać. W rzeczywistości cieszyła się z zakończenia treningu, bo źle reagowała na uczucia osób, do których umysłów się dostawała.

– Mam pewną propozycję. – Właścicielka ośrodka kucnęła przy dziewczynie. – Może chcesz wybrać się ze mną do Nowego Jorku na konferencję? – siliła się na łagodność. – Jest wiele osób, które... – zawahała się. – ...które chciałyby, żebyś spróbowała im pomóc – dokończyła.

– Pomóc? – Layla rzuciła oschle, na co brunetka się uśmiechnęła.

– Mieszanie w umysłach nie musi oznaczać złych intencji – wyjaśniła.

– Kiedy miałabym wyjechać? – zapytała, udając obojętną.

– To zebranie, na które chcę cię wziąć jest w tę niedzielę, więc powinnyśmy wylecieć najpóźniej jutro po południu – wyjaśniła, uśmiechając się sztucznie. – Tylko musimy ustalić jedną sprawę. – Spoważniała. – Musisz być mi posłuszna, nie odzywasz się nieproszona i − co najważniejsze − masz być ze mną szczera – dodała surowo.

– Oczywiście – burknęła Layla.

– Chyba się nie zrozumiałyśmy. – Uniosła podbródek dziewczyny. – Wiem, że nie mówisz mi wszystkiego. Mnie nie tak łatwo oszukać... – ostrzegła. – Chcę, żebyś to wiedziała. Inaczej mogą cię spotkać nieprzyjemności – zagroziła.

– Jasne, rozumiem. – Usłyszała w odpowiedzi.

Ancram westchnęła zirytowana, a potem wstała i odwróciła się do Ethana.

– Zajmij się dziewczyną, ja w tym czasie załatwię sprawy związane z wyjazdem – rzuciła, a mężczyzna kiwnął głową w odpowiedzi.

* * *

Layla cieszyła się, że wreszcie opuści to ponure, tajemnicze miejsce. Prawdę mówiąc, jedyne świeże powietrze, jakie czuła przez ten miesiąc, pochodziło z lekko uchylonych okien. Nastolatka nie posiadała zbyt wiele, zapakowała tylko swoje rysunki i kilka ubrań. Kiedy do pomieszczenia wszedł Ethan, wyglądała przez okno zaciekawiona.

– Gotowa do drogi? – spytał z uśmiechem.

Layla odwróciła się do niego z radością wypisaną na twarzy.

– Tak...

– No to chodź, pani Ancram już czeka. – Wziął jej torbę i przywołał ją gestem.

Wychodząc z ośrodka, dziewczyna dostrzegła jego wielkość. Setki korytarzy prowadzących nie wiadomo dokąd, tysiące naukowców, pielęgniarek i lekarzy, pracujących na zlecenie małżeństwa... Laboratorium z pewnością kosztowało miliony, jeśli nie miliardy. Kolejną rzeczą, która przykuła uwagę dziewczyny, była winda. Layla znała trzy piętra budynku oraz parter, to tam znajdowała się recepcja i lobby, a także pokoje, w których przesiadywali pracownicy, kiedy nie mieli nic do zrobienia. Na pierwszym piętrze mieściły się dziesiątki sal konferencyjnych, na drugim były ponumerowane pokoje, w tym ten należący do Layli. Na trzecim piętrze nastolatka miała rozmaite badania, między innymi rezonans oraz Biofeedback. Dziewczyna zauważyła, że w windzie były również przyciski pozwalające zjechać na dwa poziomy podziemne, których nigdy nie widziała.

– Co znajduje się na poziomie -1? – zapytała Ethana.

– Laboratoria, ciekawska dziewczyno – odpowiedział z uśmiechem.

– A na -2? – dopytywała.

Lubiła wiedzieć, z czym ma do czynienia, bała się nieznanego...

– Również laboratoria... – odpowiedział dziwnym, wymijającym tonem.

Layla miała ochotę sprawdzić, czy jest szczery, ale od jakiegoś czasu przestała „włamywać się" do jego umysłu. Chciała komuś zaufać, a najbardziej odpowiednią osobą wydawał się Graham... Więc jeśli nie mówił jej prawdy, musiał mieć jakiś ważny powód. Dziewczyna postanowiła to uszanować.

Na zewnątrz czekała na nich oschła Ancram. Stała oparta o swój samochód, najnowszy czarny mercedes.

– Długo to trwało... – skomentowała z surowym wyrazem twarzy. – Jeśli chcemy zdążyć na samolot, musimy już ruszać.

Layla się odwróciła do Ethana i przytuliła go mocno. Był jedyną osobą, którą polubiła i za którą będzie tęsknić. O wiele bardziej wolałaby jechać z nim niż z właścicielką ośrodka...

– Dojadę do was w poniedziałek, mała, nie musimy się żegnać – rzucił, ale uścisnął ją mocno.

– Naprawdę? – otworzyła szeroko oczy.

Mężczyzna spojrzał na Larissę, która przyglądała się całej sytuacji obojętnym wzrokiem, a teraz kiwnęła głową z lekkim uśmiechem.

– Poznasz moje dwa demony – zaśmiał się. – Jestem pewny, że się polubicie.

Nastolatka wpatrywała się w niego zdezorientowana.

– Mam na myśli moje córki – uśmiechnął się.

Chciał coś dopowiedzieć, ale Ancram mu przerwała.

– Dość tych pogaduszek, jedźmy... – rzuciła chłodno.

Ethan kiwnął głową i pomógł włożyć torbę dziewczyny do bagażnika. Layla usiadła na miejscu pasażera obok Ancram i po chwili ruszyły. Właścicielka ośrodka siedziała sztywno, ale z gracją, pewna siebie i stanowcza, a jednocześnie kobieca. Dziewczyna spojrzało na jej obcisłe czarne jeansy oraz czarną marynarkę, którą kobieta włożyła na białą koszulę. Na koniec zauważyła buty na obcasach.

– Kto normalny ubiera się tak na podróż? – zastanawiała się.

Ancram nie włączyła radia, więc jechały w przerażającej ciszy. Layla przez jakiś czas patrzyła na krajobrazy, na rozległe lasy, które mijały, ale w końcu poczuła się znudzona i zrezygnowana zapadła się w fotel. Nie zamierzała odezwać się pierwsza.

Larissa ukradkiem obserwowała nastolatkę zmagającą się z nudą. Z jednej strony ją to bawiło, a z drugiej − irytowało.

– Przecież miała być szczera. – pomyślała kobieta. – Jeśli mnie nie poprosi, nie włączę tego cholernego radia.

Jechały już pół godziny w milczeniu. Za oknem najpierw mijały monotonne lasy, a teraz rozciągały się pola, więc Layla na nowo odzyskała chęć do obserwacji widoków. Chcąc zabić nudę, śledziła wzrokiem linie telekomunikacyjne, patrzyła, jak z dwóch powstają trzy i na odwrót. Co jakiś czas jej spojrzenie przykuwały ptaki, które przysiadły na cienkich linkach. Niestety wkrótce samochód Larissy stanął w korku, tuż przed wjazdem na autostradę. Kobieta oparła łokieć o drzwi auta i czekała cierpliwie w przeciwieństwie do nastolatki, która było na skraju wytrzymałości. Layla zwróciła się do Ancram z grobową miną, próbując ukryć desperację.

– Czy pani radio jest zepsute? – spytała powoli.

– Ależ skąd! – Kobieta uśmiechnęła się lekko, czując, że zwyciężyła.

Pochyliła się nad kokpitem i włączyła jakiś ekran, który okazał się nowoczesnym odtwarzaczem muzyki. Nie było to w każdym razie radio.

– Nie przepadam za radiem – oznajmiła, widząc zdezorientowanie dziewczyny. – Proszę, możesz wpisać każdy tytuł, jaki tylko chcesz. – Wskazała na pole wyszukiwarki.

Layla pragnęła się dowiedzieć, co jest powodem niechęci Ancram do stacji radiowych, ale postanowiła nie komentować. Kiwnęła więc głową z wdzięcznością i wpisała nazwę pierwszej piosenki: Counting Stars. Kobieta uśmiechnęła się delikatnie, i znowu skupiła na drodze. W końcu wjechały na autostradę. Przed nimi jechał stary volkswagen, którego szybko wyminęły. Nastolatka zauważyła, że Larissa często przekracza prędkość, wyprzedza wszystkie samochody. Robiła to jednak zręcznie, szybko i płynnie.

Kobieta była dość nerwowym, ale precyzyjnym kierowcą. Tak jak w innych dziedzinach, w prowadzeniu auta najważniejsza dla niej była wiedza, która pozwalała uniknąć błędów. Dlatego nie potrafiła długo jechać za kimś, pragnęła poczuć wolność, jaką dawała jej ogromna prędkość na autostradzie. Jednak nie ujawniała tego, a Layla mogła jedynie widzieć zmiany w jej spojrzeniu: od zirytowanego poprzez zawzięte, aż do pełnego pasji, gdy droga była pusta. Dziewczyna nigdy nie doświadczyła takiego tempa, czuła więc narastający strach o własne życie. Ancram wyglądała jak zahipnotyzowana, kochała szybką jazdę. Kiedy osiągnęła prędkość 200 kilometrów na godzinę, nastolatka wsunęła się głębiej w fotel i poprawiła pas bezpieczeństwa. Nie umknęło to czujnemu spojrzeniu brunetki, która uśmiechnęła się lekko, a potem zwolniła.

– Nie wiedziałam, że się boisz... – zaczęła ze śmiechem, który Layla odebrała jako kpinę.

– Nie boję się! – powiedziała wbrew własnym myślom, na co kobieta ze zdziwienia uniosła brwi.

Layla musiała tak odpowiedzieć, bo miała wrażenie, że Ancram z niej drwi, wytyka jej słabość, a przecież tak długo walczyła, żeby ukryć przed nią swoje prawdziwe emocje...

Ancram wyczuła kłamstwo, dlatego postanowiła ukarać dziewczynę. Posłała jej złośliwy, chłodny uśmiech i gwałtownie nacisnęła pedał gazu. Siły fizyki wbiły nastolatkę w fotel. Layla wrzasnęła przerażona. Brunetka jechała przez jakiś czas z zabójczą prędkością, a potem znowu przyhamowała. Nie musiała nic mówić. Layla zrozumiała lekcję.

* * *

Następnym etapem podróży miał być lot samolotem. O dziwo, Larissa posiadała wszystkie wymagane dokumenty dziewczyny, więc bez większych problemów weszły na pokład. Oczywiście leciały klasą biznesową, miały najlepsze udogodnienia, cały przedział tylko dla siebie. Layla usiadła przy oknie, Ancram − obok niej. Nastolatka z zachwytem obserwowała, jak samolot oddala się od ziemi, budynki stają się coraz mniejsze, aż w końcu są niczym małe, nic nieznaczące punkciki. Brunetka uśmiechała się skrycie, rozbawiona podekscytowaniem nastolatki. Leciały w milczeniu, żadna nie zamierzała przerwać ciszy. Dopiero stewardessa sprawiła, że się odezwały.

– Życzą sobie panie czegoś? – spytała uprzejmie.

– Layla, jesteś głodna? – Ancram zwróciła się do dziewczyny.

– Nie. – Kiwnęła głową, ale w tym samym momencie zaburczało jej w brzuchu.

Kobieta zgromiła ją wzrokiem.

– Poprosimy coś dla dziewczynki, dla mnie tylko herbata – powiedziała spokojnym głosem.

Młoda stewardessa wyczuła nastrój brunetki, a ponieważ była ona ważnym pasażerem, chciała załagodzić sytuację.

– Z rumiankiem? – dopytała z uśmiechem.

– Przyda się... – burknęła w odpowiedzi, spoglądając na nastolatkę.

Layla skuliła się w fotelu.

– Jakieś konkretne życzenia co do posiłku?

– Nie, byleby się najadła. – Posłała jej uśmiech mówiący „do roboty", więc kobieta odeszła w pośpiechu, nie chcąc się narazić na przykrości.

Ancram spojrzała chłodno na dziewczynę.

– Jak się umawiałyśmy? – zaczęła ostro. – To już nie pierwszy raz dzisiaj, kiedy próbujesz udawać nie wiadomo kogo. Myślisz, że mnie tak łatwo oszukać? – spytała. – Jesteś w błędzie, nie potrafisz ukrywać emocji, kierujesz się uczuciami i nie kontrolujesz mimiki swojej twarzy, a także ruchów ciała – skarciła ją. – Widzę, kiedy się boisz, zaciskasz wtedy nerwowo dłonie, nie mówiąc o tym, że masz spięte mięśnie – wyjawiła. – Wiem też, kiedy jesteś wściekła. Masz zwyczaj przygryzać wargę, bo chcesz mi nawrzucać, ale boisz się konsekwencji, więc się powstrzymujesz. – Wykrzywiła usta w sztucznym uśmiechu.

Layla cały czas wpatrywała się gorączkowo w przemawiającą kobietę. Ancram po chwili zrozumiała, co znaczy to spojrzenie, i chwyciła ją mocno za nadgarstki, przyciągając do siebie.

– Jesteś śmieszna – rzuciła. – Jedyne, co potrafisz, to pójść na łatwiznę i odczytać moje myśli? Myślałam, że chociaż próbujesz udawać sprytną – powiedziała chłodno, ale nastolatka wyczuła jej gniew.

– Z panią nie da się normalnie żyć! – krzyknęła dziewczyna. – Skąd mam wiedzieć, jaki ma pani akurat nastrój, skoro jest pani zimną kobietą bez uczuć?! Twierdzi pani, że jest taka mądra i inteligentna, a jakoś nie potrafi pani ukryć agresji w stosunku do mnie. – Wyrwała ręce z jej uścisku. – Próbowałam już wszystkiego, ale pani po prostu się na mnie uwzięła! Jedyne, czego pani pragnie, to abym była posłusznym królikiem doświadczalnym! – wypaliła wściekła. – Nie dziwię się, że nie układa się pani w małżeństwie. Tak to już jest, kiedy najważniejsze są praca i pieniądze! – wykrzyczała.

Ancram ją za to spoliczkowała.

Layla złapała się za piekący, prawy policzek i rzuciła brunetce nienawistne spojrzenie. Oczy obu płonęły gniewem. Obrażona nastolatka odwróciła się do okna. Oparła się o szybę i udawała, że ogląda widoki. W rzeczywistości jednak miała ochotę płakać i zapaść się pod ziemię. Ale jednocześnie była dumna z tego, że udało jej się wyprowadzić Ancram z równowagi i kobieta wreszcie straciła cierpliwość, zrzuciła swoją chłodną maskę, pokazała prawdziwe emocje, a to oznaczało, że Layla uderzyła w odpowiedni punkt.

Ancram, oszołomiona swoim czynem, wpatrywała się przez chwilę w Laylę, a potem zapadła się w fotel, wzdychając. Oparła łokieć i złapała się za głowę. Miała łzy w oczach.

– Boże, co ja wyprawiam? – zastanawiała się. – Nieustannie krzywdzę to niewinne dziecko...

Pełną napięcia ciszę przerwało pojawienie się stewardessy.

– Pani herbata i posiłek dla młodej damy. – Uśmiechnęła się przyjaźnie, kiedy nastolatka odwróciła się od okna.

– Dziękujemy. – Larissa odwzajemniła uśmiech i wysunęła stolik, na którym umieściła talerz i filiżankę.

Kobieta przyniosła również sok dla nastolatki, a potem odeszła. Layla spojrzała na jedzenie z obrzydzeniem, chociaż wyglądało smakowicie. Niestety jej brzuch ponownie ją zdradził i głośno domagał się kalorii.

– Jedz – rzuciła krótko Ancram.

Dziewczyna zgromiła ją wzrokiem, ale wzięła sztućce i zaczęła powoli jeść. Kobieta sięgnęła do swojej torebki, wyjęła z niej tabletkę, którą po chwili połknęła, popijając herbatą.

– Rumianek to za mało, żeby opanować jej nienawiść do mnie... – pomyślała.

* * *

– Layla... – Ktoś delikatnie potrząsnął dziewczyną. – Pora wysiadać. – Ancram uśmiechnęła się zachęcająco.

Nastolatka otrząsnęła się szybko, a potem wyjrzała przez okno.

– Przespałam lądowanie? – zapytała z wyrzutem.

– Nic dziwnego, byłaś zmęczona... – Próbowała pogładzić ją po włosach, ale Layla odsunęła się gwałtownie.

Larissa spojrzała ze smutkiem na podopieczną, jednak nic nie powiedziała. Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersiach i posłała Ancram mordercze spojrzenie.

– Chyba sobie żartuje, jeśli sądzi, że zapomnę o tym, co zrobiła. – pomyślała.

Kobieta westchnęła i założyła torebkę na ramię.

– Zbierajmy się. – rzuciła krótko i wyszła na korytarz.

Layla niechętnie podążyła za opiekunką. Idąc, wpatrywała się w podłogę. Kobieta uregulowała wszystkie płatności, a potem odebrała bagaż nastolatki i zaniosła go do samochodu. Na podjeździe stał jej lśniący czarny mercedes.

Droga mijała w milczeniu, dopóki auto nie wjechało do centrum Nowego Jorku. Dziewczyna przylgnęła nosem do szyby i zachwycona obserwowała olbrzymie drapacze chmur, setki wieżowców i sklepów świecących neonowymi reklamami, miliony przechodniów zmierzających nie wiadomo dokąd. Wielkie miasto tętniące życiem sprawiało na niej niesamowite wrażenie.

Ruchliwe ulice i nieustanne korki irytowały Ancram. Zdenerwowana kobieta siedziała z łokciem opartym o okno pojazdu, od czasu do czasu stukała paznokciami. Nastolatka skrycie cieszyła się z jej cierpienia. Miło było obserwować, jak brunetka nie panuje nad sobą.

* * *

W końcu wjechały na teren wielopiętrowego apartamentowca w jednej z bogatszych dzielnic Nowego Jorku. Layla otworzyła szeroko oczy, gdy stanęła na chodniku i spojrzała w górę. Jej wzrok starał się objąć wszystkie piętra, ale było to niemożliwe. Na spotkanie wyszedł im lokaj Ancram, blondyn w średnim wieku.

– Zabierz torbę, Henry. – Kobieta rzuciła na powitanie.

– Jak minęła podróż? – zapytał grzecznie, a biorąc bagaże, przelotnie zerknął na dziewczynę, która udawała obojętną.

– Bez większych problemów – odparła Ancram zdawkowo, również spoglądając na nastolatkę. – Wejdźmy do środka, robi się zimno – dodała po chwili.

– Zapowiadają opady śniegu... – wtrącił w windzie mężczyzna. – Czy nasz gość ma coś ciepłego?

Brunetka zastanowiła się przez chwilę, po czym pokręciła głową.

– Wątpię. Będziemy musiały iść na zakupy – stwierdziła.

– Niczego od pani nie przyjmę – burknęła oschle Layla, czym zdziwiła Henry'ego.

– To nie kwestia tego, czy przyjmiesz czy nie – powiedziała chłodnym tonem. – Jeśli nie będziesz ubierać się ciepło dobrowolnie, sama dopilnuję, żebyś to robiła. – Uśmiechnęła się przerażająco. – Osobiście wsadzę cię w wełnianą kurtkę i ocieplane spodnie – zagroziła. – A może wolisz jeszcze dodatkowo rajtuzy? – dodała sarkastycznie.

– Nienawidzę pani – mruknęła oburzona nastolatka.

– Nie ty jedna. – Kobieta westchnęła przeciągle, gdy Henry otwierał drzwi apartamentu.

Oszołomiony tą rozmową lokaj wszedł pierwszy, przytrzymując drzwi, jak na dżentelmena przystało. Ancram przepuściła Laylę, na której mieszkanie zrobiło ogromne wrażenie. Luksus wystroju połączony z minimalizmem i funkcjonalnością pasował do brunetki doskonale. Przeważały biel i czerń, ale w każdym pomieszczeniu był dodatkowy kolor przewodni. Salon, połączony z jadalnią, stanowił dużą, otwartą przestrzeń. Zasłony, a także wszelkie ozdoby utrzymane były w czerwieni, prawdopodobnie ulubionym kolorze kobiety. Wyglądało na to, że wszystkie elementy zostały dokładnie przemyślane, można by nawet stwierdzić, iż wyczuwało się w tym rękę kogoś o umyśle ścisłym.

– Tu będzie twój pokój. – Larissa otworzyła pierwsze drzwi na prawo od wejścia.

Oczom dziewczyny ukazał się wymarzony pokój dla typowej nastolatki. Niestety Layla nie była typową nastolatką. Pomieszczenie zostało urządzone gustownie, nowocześnie i funkcjonalnie. Tutaj jednak dodatkowym kolorem był znienawidzony przez dziewczynę fiolet. Jasny i zupełnie bez wyrazu. Ale trzeba przyznać, że barwa ta perfekcyjnie współgrała z bielą i czernią. Meble, standardowo białe, zrobiono z drewna. Podłogę w całym apartamencie Ancram stanowił jeden z najdroższych, egzotycznych parkietów z drewna Jatoba, regularnie woskowany przez lokaja.

– Rozpakuj się, jeśli chcesz. – Kobieta rzuciła krótko. – Za godzinę kolacja – dodała i zostawiła ją samą.

Henry podążył posłusznie za nią.

– Jak ja jej nienawidzę... – rozmyślała nastolatka.

Usiadła zdenerwowana na wielkim łóżku, które okazało się być wyjątkowo miękkie i wygodne. Dziewczyna rozkoszowała się komfortowym materacem, zanurzyła głowę w puchowej poduszce. Miała ochotę jednocześnie płakać i śmiać się. W końcu jednak zwlokła się z królewskiego łoża i zaczęła wkładać swoje ubrania do szafy.

* * *

– Panienko, kolacja gotowa. – Zapukał lokaj. – Pani Ancram czeka w salonie – poinformował ją.

Nastolatka wyszła z pokoju zdziwiona, że mężczyzna zastukał w drzwi, zamiast po prostu wejść. Wcześniej nikt nie przestrzegał granic jej prywatności...

– Już idę. – Uśmiechnęła się nieśmiało, a blondyn odpowiedział tym samym.

Wzbudzał zaufanie, wydawał się sympatyczny. Layla ruszyła korytarzem i skręciła w lewo do głównego pokoju. Larissa już zdążyła się przebrać w elegancką ciemną sukienkę i siedziała przy stole nakrytym dla dwóch osób. Lokaj przytrzymał dziewczynie krzesło, a potem podał jej serwetkę. Layla czuła się nieswojo, bo pierwszy raz brała udział w tak formalnej uczcie. Chciała zacząć jeść, ale brunetka zapytała:

– Umyłaś ręce?

– Co? – nastolatka nie zrozumiał.

– Pytam, czy umyłaś przed posiłkiem ręce – powtórzyła opanowanym tonem.

– Jakoś wcześniej pani o tym nie wspominała – burknęła Layla.

– Nie myłaś rąk w ośrodku? – zdziwiła się. – Rodzice cię tego nie nauczyli?

Wzmianka o rodzicach sprawiła, że dziewczynie puściły nerwy. Wstała gwałtownie od stołu, o mało nie przewracając krzesła. Ancram posłała jej dziwne spojrzenie.

– Powie mi pani, gdzie jest łazienka? – fuknęła gniewnie.

– Naprzeciwko twojego pokoju – odpowiedziała, zachowując spokój.

Kiedy została sama, sięgnęła do torebki, aby zażyć kolejną tabletkę.

– Która to już dzisiaj? – zapytał zaniepokojony lokaj.

– To na ból głowy, Henry. – Uśmiechnęła się słodko. – Nie musisz się przejmować – dodała.

– To dziecko ma na panią zły wpływ... – zaczął, a brunetka skarciła go wzrokiem. – Przecież nie musi pani zajmować się nią osobiście... – ciągnął.

– Ależ muszę. Nikt inny nie wytrzyma z tą neurotyczką – odparła ze sztucznym śmiechem. – Przestań mnie przesłuchiwać i idź zobaczyć, co z nią, bo za długo myje ręce – rozkazała.

Ton Ancram nie był oschły, traktowała służącego z szacunkiem, a nawet z czymś w rodzaju sympatii. Mężczyzna jednak był posłuszny i natychmiast wykonał polecenie.

Tymczasem Layla zdążyła już umyć ręce, a teraz próbowała uspokoić emocje, opłukując twarz wodą.

– Jak ona śmie wspominać moich rodziców... – myślała wściekła. – Nie ma prawa ich oceniać... – Przypomniała sobie o dokumencie, w którym oddali ją pod opiekę brunetki. – Nie jest od nich lepsza... – W jej oczach pojawiły się łzy. – Nienawidzę zarówno ich, jak i jej...

– Panienko? – usłyszała głos lokaja. – Wszystko w porządku? Mogę wejść? – spytał łagodnie.

Nastolatka wytarła twarz i wyszła z łazienki, starając się ukryć zapłakane oczy.

– Wszystko w porządku? – powtórzył pytanie.

– Tak, oczywiście – skłamała i zmusiła się do uśmiechu.

Mężczyzna nie uwierzył jej, mimo to nie kontynuował tematu, bo nie chciał się wtrącać w nieswoje sprawy.

– Wrócimy do salonu? – zaproponował.

Dziewczyna kiwnęła głową i wróciła ze służącym do Ancram, która właśnie odkładała swoją torebkę na bok i spojrzała w ich kierunku.

– Odłożę ją do przedpokoju, na miejsce – oznajmił zdecydowanym tonem Henry. – Nie powinna przeszkadzać paniom podczas posiłku – dodał, chcąc się wytłumaczyć, bo brunetka spiorunowała go wzrokiem. – Życzę smacznego – rzucił i wyszedł z jej torebką.

– Kretyn – mruknęła cicho kobieta. – Jedz – dopowiedziała, widząc, że Layla się w nią wpatruje.

Dziewczyna wzięła do ręki nóż i, nie spuszczając wzroku z Ancram, wbiła go w mięso. Kolacja minęła w przygnębiającej ciszy, żadna z nich nie powiedziała ani słowa. Potem obie poszły do swoich sypialni, mówiąc sobie nawzajem suche dobrej nocy. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro