Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Zrób to jeszcze raz – rozkazał.

– Ale ja się boję... – odparła zapłakana.

– Nie masz czego, to nie jest prawdziwe – zapewniał łagodnie.

Dziewczyna przełknęła ślinę i zamknęła oczy, żeby znowu przenieść się w tamto miejsce. Miała wrażenie, jakby wkraczała w coraz głębszą ciemność. To uczucie ogarniało jej duszę. Mogłoby się wydawać, że jest sama pośród bezkresnej przestrzeni, ale wiedziała, że to nieprawda. To miejsce skrywa w mroku swoje tajemnice. Po chwili otoczyła ją znajoma, przenikająca mgła, a z niej wyłonił się dobrze jej znany zakapturzony jeździec. Jego mroczny, czarny rumak jakby rozpływał się w powietrzu, tworząc przerażające widma na swoje podobieństwo.

Nie uciekaj tym razem. Usłyszała głos jakby z oddali.

Dziewczyna zrobiła niepewny krok, a jeździec natychmiast ruszył w jej kierunku. Czuła, jak przenika ciało, jak zamraża narządy wewnętrzne. Miała wrażenie, że to coś rozrywa jej wnętrzności. Wrzeszczała, a jej głos niósł się echem po mrocznym pustkowiu...

4 miesiące wcześniej...

– Mamo, wyjeżdżamy! Dopilnuj, żeby Layla wzięła swoje leki! – poprosiła babcię.

– Jedźcie już, poradzimy sobie bez najmniejszych problemów – oznajmiła.

Mama pokręciła głową z powątpiewaniem. Jej córka, Layla, brała leki właściwie od urodzenia. Bez nich... strach pomyśleć co by się działo. Jade nie chciała wyjeżdżać, wolała zostać i dbać o córkę, ale jej mąż nalegał. 

– Kochanie, czekam w samochodzie! – krzyknął, żeby ją pośpieszyć.

Kobieta się zawahała, wzięła walizkę i wyszła, nie patrząc za siebie. Pierwszy raz zostawiali Laylę pod opieką kogoś innego. To budziło w niej niepokój, nawet jeśli tym kimś miałaby być jej matka, której bezgranicznie ufała, chociaż wiedziała, że ta od dawna ma problemy z pamięcią...

– Chodź skarbie, upieczemy coś – zaproponowała babcia.

Dziewczyna odpowiedziała nieśmiałym uśmiechem. Była osobą cichą, małomówną i czasem mogło się wydawać, że nieco osowiałą. Najchętniej spędzała czas na rysowaniu. Jej rysunki wręcz tętniły życiem i radością, której nie okazywała na co dzień. 

Spędziła z babcią miły wieczór. Po wysłuchaniu długiej opowieści poszła spać. Zapomniała o pierwszej dawce leku.

* * *

Nazajutrz obudziła się pełna energii i chęci do życia, co wydawało jej się dość dziwne. Poszła do kuchni, aby zjeść śniadanie. Zastała tam babcię krzątającą się przy blacie.

– Babciu, pamiętaj o moich lekach – przypomniała Layla.

Wiedziała, że od nich zależy jej życie – tak przynajmniej powtarzała matka, a Layla tego dnia wyjątkowo bardzo chciała żyć. W szkole była pośmiewiskiem, znajomi wiedzieli, że przyjmuje leki i z tego powodu wytykali ją palcami, przezywali od narkomanów i szaleńców. Nie przejmowała się tym, dopóki miała przy sobie przyjaciółkę, Kate. Wkrótce jednak Kate przeszła na stronę oprawców.

– Oczywiście, pokruszyłam ci tabletki i wsypałam do soku – zapewniła babcia. – Masz, wypij. – Podała jej szklankę.

Layla przechyliła naczynie i wypiła sok, wierząc kobiecie. To był jej błąd. Starsza pani zapomniała dosypać proszku z pokruszonych tabletek. Piętnastolatka nie przyjęła zatem drugiej dawki leku.

Babcia odprowadziła ją na przystanek z poczuciem, że o czym zapomniała. Layla wsiadła do autobusu i w ten sposób zniknęła ostatnia szansa na zapobiegnięcie przyszłym wydarzeniom.

* * *

Layla jechała z dokuczliwym bólem głowy, który nasilał się z każdą chwilą. Czuła się otępiona, a przecież kilka chwil wcześniej była pełna życia. Irytowały ją hałasy, więc skuliła się na siedzeniu i zatkała uszy dłońmi. Ból pulsował coraz mocniej, miała wrażenie, że zamiast mózgu ma drugie serce, które pracuje bardzo szybko.
 
Kiedy wszyscy opuścili autobus, poczuła się lepiej. Dźwięki przestały ją atakować. Weszła do szkoły i znowu złapała się za głowę. Miliony słów uderzały w nią jak pioruny. W pewnym momencie pociemniało jej przed oczami, więc oparła się o ścianę. Wtedy zbliżyły się do niej osoby, których nienawidziła. Jej była przyjaciółka Kate, Giselle, Anne oraz Jack. Przystanęli obok nastolatki i uśmiechali się szyderczo.

– Głupia suka. – Usłyszała Layla.

– Jak mogłam się przyjaźnić z tą porażką? – Dotarły do niej przykre słowa.

– Co za szara mysz. – Wsłuchała się w obelgę.

W Layli z każdą chwilą narastał niewyobrażalny gniew. Ich uwagi jeszcze nigdy nie były tak szczere, tak proste, a zarazem bolesne. Zwykle robili jej żarty, ośmieszali ją, ale nigdy nie obrazili, stając twarzą w twarz, zwłaszcza Kate. Layla nie zdawała sobie sprawy, że wcześniej, będąc pod wpływem leków, nie odczuwała prawdziwych emocji. Teraz było inaczej.

– Jak mnie nazwałaś? – zwróciła się do Kate, zaciskając z gniewu pięść.

– Chyba coś jej padło na głowę – zaśmiała się Anne. – Nic nie mówiliśmy, idiotko. – Uśmiechnęła się pobłażliwie.

– Nazwałaś mnie porażką – burknęła Layla do Kate.

– Co ta suka robi? Skąd ona to wie? – mówił głos Kate.

– Przestań udawać! – wrzasnęła Layla.

Kate, nieco przerażona, wycofała się. 

– Uspokój się, głupia, dopiero z tobą zaczęliśmy – odezwał się Jack.

Nagle Layla skuliła się z bólu. Do korytarza napływało coraz więcej uczniów, a dźwięki robiły się głośniejsze i trudne do zniesienia.

– Nienawidzę szkoły...
– I znowu ta historia...
– Czy mamy dzisiaj sprawdzian?
– Zapomniałam pieniędzy z domu!
– O, to ta idiotka, Layla Murray.
– Czy znowu będzie mnie bolał brzuch ze śmiechu?

– Uciszcie się... – poprosiła Layla.

– Patrzcie na tę debilkę! – krzyknęła Kate.

Layla skuliła się pod ścianą, próbując zatkać uszy. Na darmo. Uczniowie wyciągnęli telefony, nagrywali, jak płacze i drży z rozpaczy. W głowie miała tysiące zdań, miliony słów, które kotłowały się w jej mózgu.

Debilka! 
– Suka!
– Głupia!  
– Wariatka!
– Porażka!
– Potwór!

Nagle ogarnął ją narastający w niej od dłuższego czasu gniew. Zacisnęła pięści ze złością i wstała. Spojrzała na uczniów i pomyślała o jednym: niech cierpią.

Ktoś krzyknął, a po chwili wszyscy złapali się za głowy i zaczęli wrzeszczeć. Layla nie wiedziała, co robi, nie miała pojęcia, że to jej zasługa, ale czuła, że triumfuje, że po raz pierwszy to nie ona doznaje krzywdy. Jej umysł z łatwością przeniknął do mózgów ofiar i siał w nich zamęt. Dziwne obrazy, myśli, wspomnienia zalewały uczniów znajdujących się w jej polu rażenia.

– Zostaw nas wariatko! – krzyknęła Kate.

Layla spojrzała na nią.

– Cierp. Umieraj, zdrajczyni – pomyślała.

Kate skuliła się w agonii, wrzeszcząc z bólu. Layla również czuła ogromny ból. Krzyki osób, nawet tych, które w rzeczywistości nie wydawały z siebie głosu, raniły jej bębenki, a dodatkowo dzieliła ból swoich ofiar. Wkrótce zaczęło kręcić się jej w głowie i ciemnieć przed oczami. Dźwięki cichły, a jej umysł się uspokajał, traciła przytomność. Do szkoły przybyła karetka, a wraz z nią − tajemniczy lekarze, naukowcy.

Później przyjechała policja, której szybko pozbyła się pewna kobieta. 
Uczniowie zostali przebadani. Nic poważnego im się nie stało. Z jednym wyjątkiem − Kate Holmes doznała wstrząsu emocjonalnego i została przewieziona do szpitala. Laylę zabrali tajemniczy ludzie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro