14. Ostatnia szansa

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Godziny mijały, a lekko pijani nastolatkowie wciąż spędzali czas na parkiecie. Większa ilość alkoholu, coraz głośniejsza muzyka, bójki, a także używane przez pozostałych imprezowiczów narkotyki sprawiły, że Layla opadła z sił, łapiąc się za głowę. Irytujący, szybko nasilający się ból powrócił, powodując u dziewczyny zawroty głowy.

─ Cholerne przekleństwo ─ pomyślała.

─ Coś nie tak? ─ zapytał ją Aiden. ─ Wyglądasz, jakbyś zaraz miała zemdleć...

─ Muszę stąd wyjść... ─ wymamrotała, odłączając się od grupy, a następnie na oślep lawirując pomiędzy tańczącymi ludźmi. ─ Dźwięki... ─ Starała się przepchać do wyjścia. ─ Zaraz wrócę ─ dodała, w momencie, w którym Aiden stracił ją z oczu.

Zaniepokojony nastolatek zrobił krok, aby ruszyć za dziewczyną, ale ktoś złapał go za ramię.

─ Zaczekajmy na nie przy barze ─ rzucił Zayn.

─ Hm? ─ Azjata spojrzał na chłopaka zdezorientowany, cały czas mając w głowie obraz osłabionej Layli.

─ Emmily też gdzieś zniknęła. ─ Wzruszył ramionami. ─ Tam nas szybciej odnajdą ─ wyjaśnił, pociągając za sobą Aidena.

* * *

Ledwo przytomna, wycieńczona uciążliwymi dźwiękami Layla opuściła klub. Kiedy dźwięki ucichły, odetchnęła z ulgą, powoli się opanowując. Odeszła kilkanaście metrów, aby nie słyszeć już nic, a potem usiadła na kamiennym murku, odwracając się w stronę morza. Wzięła jeden, głęboki wdech, wciągając przyjemną, chłodną bryzę, a potem powoli wypuściła powietrze, czując jak jej umysł się uspokaja.

─ Jest takie piękne... ─ pomyślała, przerzucając nogi przez murek.

Siedziała na niewielkiej skarpie, wpatrując się w łagodne, spokojne fale oraz odbijające się na nich złote słońce. Zmrużyła oczy, dokładnie przyglądając się barwnemu zachodowi słońca. Umysł dziewczyny ulegał stopniowemu wyciszeniu, odcinając nastolatkę od rzeczywistości, do której przywracały ją równomierne uderzenia fal. Layla nie była jednak sama. W oddali, na plaży, przysiadła samotnie Emmily. Layla dostrzegła dziewczynę i zeskoczyła z murka, ruszając w jej kierunku. Kalifornijka siedziała na piasku z założonymi rękami, podkulając nogi.

─ Emmily? ─ zaczęła niepewnie Layla, kucając obok znajomej. ─ Wszystko dobrze? ─ zapytała, przyglądając się dziewczynie.

─ Tak...jasne. ─ wymamrotała, przywołując na twarz wymuszony, radosny uśmiech.

─ Twoje oczy mówią co innego ─ odparła nastolatka, z zaskoczenia chwytając dłoń Kalifornijki. ─ Co ty chcesz zrobić?! ─ wypaliła, wyrywając nożyk z lewej ręki Emmily.

─ Wyluzuj, tym nie da się zabić ─ rzuciła dziewczyna. ─ Mogę robić tylko to. ─ Pokazała jej drobne ranki na udzie, a potem uśmiechnęła się krzywo. ─ Masz mnie za wariatkę, prawda?

─ Nie ─ westchnęła. ─ Każdy radzi sobie ze stratą jak potrafi ─ dodała, myśląc o Ancram, a potem pokręciła głową. ─ Ale nie powinnaś się krzywdzić... ─ Spojrzała smutno na przyjaciółkę.

─ Tylko to mnie odstresowuje ─ wyznała, wzruszając ramionami. ─ I narkotyki. ─ Uniosła wzrok, spoglądając na spokojne morze. ─ Straciłaś kiedyś kogoś bliskiego? ─ zapytała, obejmując nogi ramionami.

─ Nie całkiem... ─ wymamrotała Layla, nie mogąc wymazać z głowy zapłakanej, próbującej ją zatrzymać Ancram.

─ A ta kobieta, którą przypominasz ─ zaczęła nagle Emmily. ─ To twoja matka? ─ Odwróciła głowę w stronę dziewczyny. ─ Coś się jej stało?

─ Nie i nie. ─ Layla uśmiechnęła się krzywo. ─ Gdyby była moją matką, to ja bym się teraz cięła ─ oznajmiła, unosząc nożyk, na co Emmily się roześmiała.

─ Aż taki z niej potwór? ─ zapytała, wyobrażając sobie wyższą, przerażającą wersję Layli.

─ A żebyś wiedziała, to bezuczuciowa małpa ─ odparła Layla, śmiejąc się. ─ To przed nią uciekamy... ─ spoważniała, spuszczając wzrok. ─ Przeprowadzała eksperymenty na dzieciach...

─ Co? ─ Kalifornijka szeroko otworzyła oczy, wpatrując się w nastolatkę.

─ Tak... ─ Spojrzała Emmily prosto w oczy. ─ To przez nią Aiden i ja jesteśmy inni ─ wyjaśniła, przygryzając wargę, aby się nie rozpłakać. ─ Ale sporo dzieci umarło, zabiła je swoimi badaniami ─ dodała gorzko, a potem zerknęła na morze, chcąc się uspokoić.

─ Niczym Hitler. Wszystko dla stworzenia nadczłowieka ─ podsumowała Emmily.

─ Chyba tak. ─ Layla wzruszyła ramionami.

─ Nie mówiłaś mi albo już zapomniałam... ─ zawahała się. ─ Masz takie same zdolności jak Aiden?

─ Nie, inne ─ odparła zamyślona dziewczyna.

Kalifornijka przez chwilę milczała, obserwując fale, które z każdą minutą stawały się coraz bardziej gwałtowne.

─ Chciałabym, aby mój brat i rodzice tu byli ─ wyznała Emmily. ─ Chciałabym cofnąć czas...albo chociaż zobaczyć ich jeszcze raz. ─ Otarła oczy, w których pojawiły się łzy. ─ Nawet nie miałam okazji się pożegnać...

Layla zastanawiała się nad tym od dawna, a teraz wreszcie podjęła decyzję.

─ A gdybyś mogła...

─ Hm? ─ Kalifornijka przekręciła głowę, zerkając na Laylę.

─ Jeszcze raz ich zobaczyć. ─ Szesnastolatka usiadła przed dziewczyną. ─ Przeżyć z nimi jeden, szczęśliwy dzień...

─ Ale jak? ─ Oczy Emmily rozbłysły.

─ Pytałaś o moje zdolności. ─ Uśmiechnęła się nieśmiało. ─ Mogę mieszać w czyichś wspomnieniach... ─ wyjaśniła, wpatrując się w przyjaciółkę. ─ Mogłabym sprawić, że zobaczysz ich jeszcze raz...

─ Boże...zrobiłabyś to? ─ wyszeptała, tłumiąc łzy, które tym razem oznaczały szczęście.

─ Spróbuję. ─ Kiwnęła głową. ─ Postaraj się nic nie mówić i pomyśl o nich, ale o czymś wesołym, nie o wypadku...

Emmily przytaknęła i Layla zamknęła oczy. Wyczuła wyraźną, podekscytowaną obecność dziewiętnastolatki.

─ Co się dzieje...

─ To ja, nie bój się ─ powiedziała do dziewczyny.

Szesnastolatka znalazła się w ciemnej, pustej przestrzeni. Czuła smutek i rozgoryczenie Kalifornijki, więc szybko spojrzała do góry, szukając odpowiedniego wspomnienia. Skupiła się na jednym i sprawiła, że wraz z Emmily, przeżyła je na nowo.

* * *

To były osiemnaste urodziny jej starszego brata, Kaia. Emmily, chociaż była od niego młodsza o jakieś dwa lata, świętowała razem z nim i jego przyjaciółmi.

─ Kai... ─ wymamrotała współczesna Emmily.

Chłopak uśmiechał się radośnie, stojąc przy wielkim torcie w kształcie deski surfingowej, z siostrą u boku. Dziewczyna otworzyła szampana, oblewając połowę towarzystwa, które się roześmiało.

─ Honorowy pierwszy kieliszek dla mojej siostrzyczki ─ zawołał Kai, podając jej alkohol. ─ Tylko nie mów rodzicom, że ci dałem. ─ Uśmiechnął się uroczo.

Młodsza Emmily odpowiedziała niemal identycznym, szczerym uśmiechem, a potem wypiła szampana jednym łykiem.

─ Od dzisiaj tak to się robi moi drodzy ─ roześmiał się osiemnastolatek, polewając znajomym alkoholu.

Kai wyglądał jak męska wersja Kalifornijki. Lekko kręcone, kasztanowe włosy układały się jak u modela, oczy iskrzyły radosnym blaskiem, uśmiech był piękny i szczery, a sylwetka surfera była marzeniem każdej dziewczyny. W końcu ktoś włączył głośną muzykę, a grupa nastolatków zaczęła szaleńczo tańczyć.

Layla czuła, jak silna więź łączyła rodzeństwo. To jedno wspomnienie sprawiło, że była pewna, iż każdy z tej dwójki byłby w stanie oddać życie za drugie. Widziała to w sposobie, w jaki na siebie patrzyli. To nie było kolejne, nienawidzące się rodzeństwo. Oni potrafili współpracować, tworzyli zgrany zespół. Nagle scena diametralnie się zmieniła. Layla siedziała na tylnym siedzeniu samochodu, w miejscu, gdzie powinna znajdować się Emmily. Obok niej był uśmiechający się Kai. Autem kierował jakiś mężczyzna, który prowadził ożywioną rozmowę z rodzicami nastolatków. Layla się tego domyśliła, ponieważ dzieci przypominały dorosłych niemal jeden do jednego.

─ O nie... ─ pomyślała Layla. ─ Emmily, dlaczego przywołałaś to wspomnienie?

Umysł nastolatki wypełniło przerażenie, lecz nie trwało to długo. Wszystko wydarzyło się w ułamku sekundy. Wujek Kalifornijki, zaangażowany w rozmowę, nie zauważył nadjeżdżającego samochodu, skręcił gwałtownie, a samochód wpadł w poślizg i uderzył w ciężarówkę. Kai, niewiele myśląc, gdy tylko spostrzegł co ma się stać, osłonił siostrę własnym ciałem. Mimo to całą rodziną szarpnęło, mąż Jennifer nie miał zapiętych pasów, więc wypadł przez przednią szybę, a rodzice nastolatków wraz z Emmily stracili przytomność.

─ Musimy stąd wyjść. ─ Kai próbował otworzyć drzwi samochodu, lecz te się zablokowały. ─ Hej! Pomóż nam! ─ zawołał rozpaczliwie, widząc nieznanego dzieciaka.

Sekundę później jakaś nieznana siła wyrwała drzwi. Niedaleko stał czternastoletni Aiden, opanowany i skupiony.

─ Ratuj moją siostrę! ─ poprosił osiemnastolatek. ─ Uciekajcie stąd!

Aiden spojrzał w oczy chłopaka i wyczytał z nich prawdę. Kai tylko wydawał się zdrowy. To adrenalina, chęć uratowania siostry motywowała jego mięśnie i umysł. Azjata wyciągnął z auta dziewczynę, która powoli odzyskiwała przytomność. Kiedy oddalili się na bezpieczną odległość, Emmily otrząsnęła się z transu i zdążyła zobaczyć Kaia, który uśmiechnął się wesoło, zaraz przed tym jak auto stanęło w płomieniach.

─ NIE!! ─ krzyknęła. ─ Kai! Mamo, tato! ─ Próbowała się wyrwać, ale Aiden trzymał ją swoimi mocami. ─ Nie... ─ Zalała się łzami, a Laylę wypełniła jej rozpacz. ─ To nie może być prawda...

Layla gwałtownie otworzyła oczy, ogarnięta smutkiem i strachem. Zapłakana Kalifornijka wpatrywała się w nią.

─ Przepraszam... ─ wymamrotała Layla. ─ Chciałam ci pomóc...

─ Layla. ─ Emmily spojrzała na nią z wdzięcznością. ─ Pomogłaś mi najbardziej ze wszystkich. ─ Mocno przytuliła przyjaciółkę. ─ Oddał za mnie życie... ─ westchnęła, ocierając oczy. ─ Zrobię wszystko, aby było warte tego poświęcenia ─ wyznała, a Layla wiedziała, że mówi prawdę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro