7. Zakochany partacz

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dom Antoniego rozpływał się w mrokach lasu. Wyglądał wyjątkowo ponuro, kiedy w żadnym z okien nie paliło się światło. Bracia Marone stali oparci o drzewa i obserwowali posiadłość, jakby na coś czekali. Ciężko było ich między sobą rozróżnić. Wszyscy, niezależnie od wieku mieli ciemne włosy i szerokie ramiona. Najstarszy z braci był najwyższy, najmłodszy – najniższy, a jednego od drugiego dzieliło zaledwie pięć centymetrów. Ich oczy błyszczały niebezpiecznie.

Piotr zaglądał do środka przez szybę i złorzeczył pod nosem.

– Wyjechała i pół słowa nie poświęciła, żeby cię uprzedzić! – prychnął kpiąco Cecyliusz.

Piotr odwrócił się na pięcie i warknął.

– Zamknij się! Nic o niej nie wiesz!

– Och, wiemy aż nadto, Piotrze – mruknął Filip, najstarszy z braci. – Dostaliśmy zadanie, ty partaczysz, a szefowa się niecierpliwi...

– Na pewno miała ważny powód! – zająknął się Piotr, po czym potrząsnął głową i dodał: – Nie wytrzymam tego dłużej. Mam dość. Rezygnuję.

Jego bracia nawet nie drgnęli.

– Kocham ją, naprawdę – dodał drżącym głosem. – Jest cudowna.

Pierwszy z szoku ocknął się Cecyliusz.

– Upadłeś na głowę? – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Mamy dostarczyć wiedźmę, nieważne w jakim stanie, byle żywą i zdolną do odczuwania bólu. Nie chrzań o kochaniu ani rezygnacji. Żadna z tych rzeczy nie wchodzi w grę, matole!

Piotr warknął i rzucił się na niego z pięściami. Cecyliusz okazał się jednak szybszy i silniejszy. Bez problemu sparował cios, po czym wyprowadził własny. Szczęka Piotra odskoczyła w tył.

– Hej! – krzyknął ostrzegawczo Filip. – Ogarnijcie się! Zachowujecie się jak zwierzęta!

– Jesteśmy zwierzętami – mruknął Felix, jeden z młodszych braci.

– Ale nie oznacza to, że tak się musimy zachowywać. – Filip pokręcił głową z dezaprobatą.

– Jakiś problem? – Zza pleców braci odezwał się nowy męski głos.

Oczy wszystkich zwróciły się na Gotera, który wolnym krokiem podszedł do zebranych.

– Gdzie dziewczyna? – spytał bez dalszych wstępów.

– Nie wiemy. Ten idiota miał sprawić, żeby wiedźma się w nim zakochała i jadła mu z ręki, a zamiast tego sam stał się jej ofiarą – prychnął z pogardą Cecyliusz.

– Żałosne. Mówiłem Bestii, że wynajęcie was będzie błędem, ale nie chciała mnie słuchać – westchnął ciężko Goter i spojrzał na Piotra z pogardą. – Nie lubię się powtarzać, gadaj dokąd wyjechała?

– Nie wiem – wycedził i splunął mu pod nogi.

Goter wyciągnął nóż z kieszeni i zaczął czyścić ostrze o koszulę.

– Potrzebujesz odświeżenia pamięci? – spytał słodko i zamierzył się na Piotra.

Mało brakowało, a chłopak straciłby ucho.

– Hej! – krzyknął ostrzegawczo Kryspin ostatni z braci, który jak dotąd nie zabierał głosu. – Uważaj sobie!

– Bo co? – parsknął Goter.

– Obiecaliśmy, że dostarczymy dziewczynę i zamierzamy dotrzymać słowa – dodał z powagą.

– Po moim trupie! – warknął Piotr.

– To się da załatwić – mruknął Goter.

– Można się było spodziewać, że wiedźma zawróci mu w głowie – dodał Filip. – Zadbamy o to, żeby Piotr się z niej wyleczył i dotrzymał swojej części umowy.

– No ja myślę – powiedział Goter. – Mam wam przekazać, że jeśli zawiedziecie Bestię, to osobiście was oskóruje.

– Nie dojdzie do tego – zapewnił z powagą Cecyliusz.

Goter rzucił rodzeństwu ostatnie ostrzegawcze spojrzenie i zniknął między drzewami.

– Mówiłem poważnie – odezwał się Piotr drżącym z emocji głosem.

– My też – odparł Filip. – Dokończysz to zadanie, czy tego chcesz, czy nie.

– Ale – zaczął Piotr.

– Jesteśmy rodziną – wszedł mu w słowo Felix. – Bez tych pieniędzy nie przeżyjemy zimy.

– Kocham ją – jęknął Piotr.

– Nasze gatunki się nie kochają – parsknął Cecyliusz. – Nie przeszkadza ci, jak śmierdzi magią?

– Nie.

– A mi tak i to bardzo. Całe to miejsce jest nią przesiąknięte. Może po zapachu uda nam się ją namierzyć. Czas się kończy – mruknął Kryspin.

Cecyliusz zaciągnął się głęboko nocnym powietrzem, a potem skrzywił się i przeklął.

– Ten zapach utrzymuje się tylko wokół domu. Musimy zaczekać, aż dziewczyna znów się tu zjawi – powiedział niechętnie.

– Miejmy nadzieję, że nie każe nam długo na siebie czekać – warknął Filip i skinął na braci. – Wracamy!

Kiedy Piotr przechodził obok niego chwycił go za kark i szepnął mu do ucha:

– Dobrze się zastanów, czy głupie zauroczenie jest warte utraty rodziny. Masz tylko nas. Wybierz rozsądnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro