Rozdział 6 Magia w najprostszej postaci

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Skillet - Hero Instrumental

Minęły już dwa miesiące od kiedy dowiedziałam się o zaręczynach z Liamem. Przez ten cały czas spędzany z nim albo ćwiczyliśmy albo on opowiadał mi o jego królestwie. Byłam nim strasznie oczarowana. Okazało się, że nazywa się ono Land of the four elements. Dziwna jest trochę ta nazwa, ale nie będę narzekać. Od czasu kiedy powiedziałam mu, że sukienka była piękna, on codziennie przynoś mi inne piękne sukienki, które oczywiście z chęcią noszę. Dzisiaj był dzień w, którym Liam obiecał mnie zabrać do jego krainy. Czekałam na niego z niecierpliwością. Wreszcie znudzona bezczynnym siedzeniem w pokoju wyszłam na dwór. Postanowiłam wybrać się na naszą polanę. Było dość wcześnie, więc nie wiedziałam nikogo z moich znajomych. Jeśli chodzi o Nicolasa to ona pogodził się w jakimś stopniu, że za jakieś niecałe dwa miesiące wychodzę za mąż. Kiedy doszłam do polany, nie widziałam już tych pięknych kwiatów, które tak podziwiałam. Wszystkie po przekwitały przygotowując się na nadejście jesieni. Tak. Moje urodziny są pod koniec jesieni, której szczerze nie cierpię. Usiadłam w moim ulubionym miejscu, którym było drzewo rosnące obok jeziora i zaczęłam śpiewać.

-Tak bardzo chcę byś została z nami. Nie chcę tracić blasku słońca... Nie chcę stracić kwiatów woni. Ich widok... Ich zapach... Ach... Już tęsknie za tym. Proszę cię nie pozwól by deszczowych dni otworzyły się drzwi. Co zrobić mam byś została? Co zrobić mam byś nie odeszła w dal? Zimno i chłód nie chcę ich znać... Już za długo zimno towarzyszyło mi. Ja chcę by zastały miłości dni...- Śpiewałam bawiąc się przy okazji odrobiną wody. Potrafiłam już posługiwać się resztą żywiołów, lecz i tak najlepiej radziłam sobie z wodą.

-Pięknie śpiewasz najdroższa.- Powiedziała osoba, która skradła moje serce i duszę. Odwróciłam się w jej stronę z uśmiechem.

-Dziękuje Liamie.- Podziękowałam wstając.

-Chodź, złap się mnie mocno.- Popatrzyłam na niego zdziwiona.

-No co najdroższa, nie chcesz zobaczyć królestwa, którym za dwa miesiące będziesz władać?- Od razu podbiegłam do niego i wtuliłam się w jego umięśniony tors. W odpowiedzi na moje zachowanie usłyszałam śmiech. Już po chwili świat zawirował, a my znaleźliśmy się w nieznanym mi dotąd miejscu. Zamknęłam oczy, lecz kiedy poczułam, że Liam puszcza mnie otworzyłam je. Westchnęłam z zachwytu. Otaczał mnie przepiękne polany z bardzo intensywnie zieloną trawą. Rosło na niej wiele nie spotkanych mi dotąd roślin. Było tu o wiele cieplej niż u nas, na co widocznie mój humor się poprawił. Liam obserwował mnie z rozbawieniem. No cóż on może ma to na co dzień, ale dla mnie to wszystko jest całkiem nowe.

-Czy tu cały czas jest taka piękna pogoda?- Zapytałam po chwili oberwania niezwykłego nieba.

-Większość czasu tak. Dziewięć miesięcy mamy wiosnę, a po miesiącu lato, zimę i jesień.- Ucieszyłam się jeszcze bardziej na wiadomość, że moja ukochana pora roku trwa tu najdłużej. Podeszłam do jednego z najbliższych kwiatów i zaczęłam mu się dokładnie przyglądać. Był to średniej wielkości niebieski kwiat podobny odrobinkę do tulipana.

-A jak z miesiącami?

-Miesiące mamy takie same co wy. Więc tu twoje urodziny będą na wiosnę.- Wyjaśnił obejmując mnie od tyło. Niespodziewanie moje oczy zostały zakryte jakimś ciemnym materiałem. Wypuściłam odruchowo trzymany przeze mnie kwiat w dłoniach.

-Nie bój sie księżniczko. Mam dla ciebie niespodziankę i nie chcę byś podglądała.- Liam objął mnie, a ja poczułam, że świat zaczął wirować. Nie wiem gdzie nas przeniósł, ale byłam pewna, że to jakieś miasto. Po czym to poznałam, to proste. Podłoże było tu ułożone tak jak w moim mieście.

-Gdzie mnie prowadzisz?- Zapytałam po kilku minutach marszu.

-Już prawie jesteśmy na miejscu.- Oświadczył, a ja kiwnęłam głową na znak zgody. Po kilku minutach Liam zdjął materiał z moich oczu, a mnie ukazał się widok przez, który zabrakło mi tchu. Przed moimi oczami było stworzenie o, którym tyle słyszałam od Liama. Niecały metr przede mną stał żywy Alikorn. Było to stworzenie podobne do konia, lecz ono posiadało skrzydła i róg. Alikor popatrzył na mnie badawczo tymi swoimi fioletowymi tęczówkami. Przyjrzałam się mu dokładniej. Był on trochę wyższy od zwyczajnego konia. Jego maść była niezwykła. Był on biały z granatowymi plamami, a jego grzywa była granatowa z świecącymi dodatkami. Jego róg zdobiły kwiaty białej róży. Był to przepiękny widok.

-Podoba ci się?- Zapytał Liam zmartwiony moim brakiem słów.

-Czy mi się podoba? On jest przepiękny!- Wykrzyknęłam zachwycona spotkanym Alikornem.

-To ona nie on.- Poprawił mnie, na co przekręciłam oczami, bo niby skąd miałam to wiedzieć.

-Czy mogę do niej podejść?- Zapytałam patrząc z na niego z nieukrywaną nadzieją.

-Oczywiście.- Kiedy wypowiedział to słowo, ja już postawiłam dwa kroki w kierunku pięknego wierzchowca. Byłam już na wyciągnięcie dłoni, a ona niespodziewanie przybliżyła się do mnie. Wyciągnęłam dłoń by ją pogłaskać, lecz zatrzymałam ją w połowie drogi. Patrzyłam na nią, a on na mnie. Nagle ona sama przybliżyła swoją głowę do mojej ręki. Zaczęłam ją głaskać po głowie.

-Jak ma na imię?- Zapytałam nie przerywając głaskania.

-Jeszcze nie ma imienia. Ty je jej wybierz, ona należy do ciebie.- Zaczęłam nerwowo myśleć. Nagle do głowy wpadło mi idealne imię.

-Miłość...- Poklepałam ją po pysku szepcząc jej nowe imię. Nazwałam ją tak, bo przypominała mi o nim.

-Co?- Mogłam po prostu wyczuć jak marszczy brwi. Odsunęłam się od Miłości i obróciłam się w jego stronę tak by patrzeć mu prosto w oczy.

-Nazwę ją Miłość, by uczcić to piękne uczucie, które do ciebie czuje.- Pocałowałam go, czego się nie spodziewał. Przez moment nie oddawał pocałunku, lecz już po chwili ocknął się.

-Mam pytanie najdroższa, podtrawisz jeździć konno?- Zapytał kiedy się od siebie oderwaliśmy. Lekko zdziwiona jego pytaniem zamrugałam pięć raz.

-Tak.- Odpowiedziałam niepewnie. Niespodziewanie Liam podniósł mnie i posadził na grzbiecie Miłości. Patrzyłam na niego zdezorientowana. Liam zagwizdał, a już po chwili obok nas pojawił się czarny Alikorn. Był podobnego wzrostu do Miłości. Różnił się tylko umaszczeniem. On był cały czarny, a jego róg połyskiwał srebrem. W jego wyglądzie było coś niebezpiecznego. Liam poklepał go przyjacielsko po plecach i dosiadł go.

-To Iskra, mój Alikorn.- Wyjaśnił nim zadałam jakieś pytanie.

-Gdzie będziemy jeździć?- Zapytałam podekscytowana przejażdżką na Miłości.

-Naprzód.- Wyjaśnił ruszając. Od razu ruszyłam za nim.

-To nie fair!- Krzyknęłam doganiając go, na co uroczo się zaśmiał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro