Dziwne wydarzenie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zaparkowałam przed domem Margaret i Scotta. Wyszłam z auta i podeszłam do drzwi. Dotknęłam ściany domu.

-Mag-powiedziałam.

Otworzyła się mała skrytka wewnątrz ściany. Wyjęłam klucz do domu. Gdy to zrobiłam skrytka się zamknęła. Kiedyś dziewczyna poprosiła mnie o tajną skrytkę na klucz, więc jej ją dałam. Wystarczyło dotknąć w odpowiednim miejscu i powiedzieć imię.Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Zapaliłam światło.Poszłam do kuchni po butelkę z wodą do kwiatów. Podlałam wszystkie na parterze i poszłam na piętro.Gdy skończyłam, zeszłam do kuchni. Nalałam nowej wody do butelki i włożyłam do szafki. Sprawdziłam czy drzwi na tył domu są zamknięte. Sprawdziłam też wszystkie okna na dole i u góry. Widać dziewczyna pomyślała o tym. W razie czego wyłączyłam wszystko z prądu,gdyby miała być burza. Zgasiłam światło i wyszłam przed dom. Wyciągnęłam rękę w górę i w powietrzu pojawiła się mała kula światła. Zamknęłam drzwi i schowałam do skrytki. Spojrzałam na telefon. Było po 23. Udałam się do samochodu. Usłyszałam szelest, więc szybko się odwróciłam. Światło nadal świeciło,ale nikogo nie widziałam.

-Kto tu jest?

Nikt mi nie odpowiedział. Okręciłam się wkoło własnej osi,ale nic nie zobaczyłam. Wsiadłam do auta i odpaliłam silnik. Wyjechałam na ulicę i zaparkowałam na poboczu. Wysiadłam z auta. Poszłam zamknąć bramę. Już miałam wrócić do auta,gdy znowu coś usłyszałam.

-Halo!-zawołałam.-Ktoś tu jest?!

Cisza. Odwróciłam się. Omal zawału nie dostałam, gdy zobaczyłam, że ktoś przede mną stoi.

-Ale się wystraszyłam. Co pan tu robi?

To był sąsiad. Mieszkał naprzeciwko.

-Uważaj na siebie dziecko-powiedział.

-O czym pan mówi?Wszystko w porządku?

-Uważaj na Cassandrę-odparł.

Gdy wypowiedział to imię zmroziło mnie. Skąd wie, kto to Cassandra?Może coś mu się pomyliło? Spojrzałam na niego.W tej chwili stało się coś, czego nigdy nie widziałam. Starszy pan uniósł wysoko głowę. W powietrze wystrzelił jasny strumień światła. Starzec chwiał się na nogach. Szybko go złapałam.

-Panie Borysie, co się stało?

-Kim jesteś?

-Cleo, kuzynka Margaret.

-A tak, pamiętam.

-Jak się pan czuję?

-Trochę mi słabo.

-Zaprowadzę pana do domu.

Poszłam z nim do niego. Machnęłam ręką i auto zgasło, a kluczyki znalazły się w mojej kieszeni. Zaprowadziłam go do mieszkania. Usiadł na sofie. Zorientowałam się szybko, gdzie jest kuchnia i poszłam zrobić mu herbaty. Po chwili wróciłam.Podałam mu kubek.

-Mogłabyś podać mi leki?Są na szafce pod oknem.

-Jasne-odparłam i poszłam po lekarstwa.

Podałam je starszemu panu.Usiadłam obok niego.

-Już lepiej się pan czuje?

-Tak, dziękuję.

-Co pan robił o tej porze na ulicy?-zapytałam.

-A która jest godzina?

Spojrzałam na zegar na ścianie.

-Jest 23:30.

-Tak późno?Ja cię tu zatrzymuję.Dziękuję za pomoc. Możesz jechać do domu.

-Spokojnie zdążę.Pamięta pan po, co wyszedł?

-Oglądałem film w telewizji. Leciał jakiś western. Wstałem,żeby zrobić sobie herbaty, ale coś kazało iść mi na dwór.Później pamiętam jak cię zobaczyłem i powiedziałaś, że mi pomożesz.

-Dobrze. Na pewno dobrze się pan czuje?Nie trzeba wezwać karetki?

-Już się dobrze czuję, dziękuję dziecko.

-Może zostanę z panem? W razie czego?

-Nie trzeba. Ja sobie dam radę.

-Ma pan do kogo zadzwonić, gdyby coś się stało?

-Moja córka powinna jutro do mnie przyjechać.Dam sobie radę do tej pory.

-No dobrze. To ja się będę zbierać.

-Dobrze. Jeszcze raz ci dziękuję.

-Nie ma za co naprawdę.

-Jedź ostrożnie dziecko.

-Dobrze, dobranoc.

-Dobranoc.

Wyszłam z domu.Zaraz za mną pan Borys zamknął drzwi na klucz.Wsiadłam do auta i pojechałam do domu. Zaparkowałam na podwórku i poszłam do mieszkania.Zdjęłam buty w korytarzu i poszłam do salonu.Na kanapie siedział Jake z Simonem.

-Cleo, gdzie ty byłaś tyle czasu?Miało cię nie być pół godziny.

Usiadłam na kanapie. Powiedziałam im, co się stało.

-Ktoś chciał przekazać ci wiadomość, ale nie chciał zrobić tego osobiście-podsumował Simon.

-Tak. Myślę,że to ten mężczyzna z Włoch-odparłam zgodnie z prawdą.

-Też tak uważam-powiedział Jake.-Ale czemu masz uważać na Cassandre?

-Ten niby jasnowidz nie mylił się co do Willa, więc co do Cassandry też może mieć rację.

-Trzeba potraktować to poważnie.

-Przy ostatnim naszym spotkaniu nie wyglądała na zadowoloną. Może chcieć się zemścić-powiedziałam.

-Wyślę Romualda, żeby sprawdził, gdzie się ukrywa i trochę ją poszpiegował. Wtedy będziemy wiedzieli, co zamierza-powiedział Simon.

-Dobrze-odparłam.

Skończyliśmy rozmawiać i poszłam do pokoju. Umyłam się, przebrałam i położyłam się spać.Słyszałam jak Jake wchodził do pokoju,ale nie wiem czy się położył, bo zasnęłam.

Kilka dni później:

Romuald nie zdołał znaleźć Cassandry pomimo intensywnego szukania. Jake cały czas mnie pilnował. Wszyscy denerwowaliśmy się nadchodzącą pełnią i tym, co kilka dni wcześniej powiedział mi pan Borys, a raczej ktoś powiedział przez niego.

Stałam przed kalendarzem w kuchni. Wielkim kółkiem zaznaczona była data pełni. Jake podszedł do mnie. Objął mnie w pasie.

-Wszystko będzie dobrze-powiedział.

Przytaknęłam głową.

-Jadę do sklepu.

-Jechać z tobą?

-Nie. Będę za 10 minut-pocałowałam go i wyszłam z kuchni. Wzięłam kluczyki i wyszłam z domu. Wsiadłam do auta narzeczonego i pojechałam.Zaparkowałam na parkingu. Weszłam do sklepu. Kupiłam kilka rzeczy. Pojechałam do domu. Postawiłam samochód na podwórku i poszłam do mieszkania. Weszłam na korytarz.

-Jestem-powiedziałam.

-Chodź do kuchni-usłyszałam Simona.

Poszłam do pomieszczenia. Byli w nim Simon, Jake i jakiś nieznajomy mi chłopak. Położyłam zakupy na szafce.

-Jake kto to jest?-zapytałam.

Hejka ;) Jak myślicie kto mógł być w kuchni razem z Jake'iem i Simonem?Piszcie w komentarzach ♡♥♡♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro