Konkurs
-Aaaa, ten. To jest kuzyn Scotta.
Spojrzałam na Jake'a. Był zajęty rozmowa z moim tatą.
-Jak się nazywa?-zapytałam.
-Will-odparła.
Zmroziło mnie.
-Powiedziałaś Will?-spytałam zszokowana.
-Tak.Co jest?
-Nic.Muszę wyjść na dwór.
-Pójdę z tobą.
-Nie trzeba. Wezmę swojego narzeczonego-uśmiechnęłam sie słabo.
Wstałam od stołu. Pochyliłam sie nad wampirem.
-Chodz ze mną.
Wyszliśmy przed budynek.
-Co się stało?
-Pamiętasz tego mężczyzne we Wloszech,co kazał mi unikać jakiegoś Willa i dał mi portret Mag w sukni ślubnej?
-Tak.
-Kuzyn Scotta nazywa się Will i jest na sali.
-Żartujesz-odparł.
-Chciałabym-powiedziałam.
-To źle.
Spojrzałam w niebo. Słońce świeciło bo była dopiero 17:00.
-Może to nie chodzi o tego Willa-powiedziałam.
-Może,ale musimy uważać.
-Dobrze-odparłam.
Wróciliśmy na sale. Właśnie zaczął grać zespół. Wyszliśmy z wampirem na parkiet. Tańczyliśmy bez przerwy cały czas.
-Chodźmy usiąść.Zmęczyłam się-powiedziałam.
-Okej-odparł.
Usiedliśmy przy stole. Napiłam się soku.
-Chcesz wina?-zapytał.
-Jasne-odparłam.
Jake nalał mi kieliszek czerwonego wina. Napiłam się.
-Smakuje?-spytał.
-Tak.
-A teraz zapraszamy chętne osoby do gry!-usłyszałam głos mężczyzny,który grał w zespole.
-Idziemy?-zapytałam.
-Ty idź,ja nie pójde. Pomyśl co by było,gdybym pobiegł gdzieś w wampirzym tempie-powiedział z uśmiechem.
-No tak. Niedługo wróce-powiedziałam.
Wyszłam na parkiet. Razem ze mną było 15 osób w tym kuzyn Scotta,Tyler i moje przyjaciółki.
-Wiecie co będziemy robić?-zapytał Tyler.
-Nie-powiedziała Jess.
- Wszyscy gotowi?-zapytał mężczyzna.
-Tak!-krzyknęliśmy.
-Radzę,żeby panie zdjęły szpilki-powiedział.
Pobiegłam dać buty Jake'owi. Za ten czas na środku sali ustawiono 15 krzesełek.
-Będę mówić,co macie przynieść. Musicie jak najszybciej to zdobyć i usiąść na krześle,bo zawsze dla kogoś braknie siedzenia. Pamiętajcie gracie o butelkę wòdki. Wszyscy siedza?
-Tak-powiedzieliśmy.
-Zaraz zabierzemy krzesełko. Gotowi? Prosze przynieść... cukierka!
Wystrzeliłam jak z rakiety. Złapałam pierwszego lepszego cukierka ze stołu i pobiegłam usiąść. Zdążyłam. Odpadł jakiś chłopak.
-Teraz szybko po...cole!
Pobiegłam do stołu. Złapałam butelkę i wróciłam na miejsce. Odpadła młoda dziewczyna.
-Teraz chciałbym...banana!
Szybko zgarnelam ze stołu banana. Niestety odpadła Jess.
-Chce kieliszek wódki!
Pobiegłam do Jake'a. Wampir już nalewał. Chwyciłam kieliszek i pobiegłam usiąść. Odpadł Tyler.
-Możecie wypić-powiedział prowadzący, a później zebrał kieliszki.-Poproszę o papier toaletowy.
Pobiegłam szybko męskiej toalety. Widziałam jak dziewczyny rzuciły sie do damskiej,a chłopakow było mało. Oderwałam kawałek papieru i już miałam wychodzic,kiedy do toalety wszedł Will. Uśmiechnął sie do mnie. Szybko wróciłam na sale. Odpadł jakiś brunet.
-Teraz musicie przyniesc telefon,ale nie swój-powiedział.
Pobiegłam do Jake'a. Szybko dał mi komorke. El pobiegla do Simona. Odpadła kuzynka Scotta. Oddalam telefon narzeczonemu.
-Zostało już tylko 9 osòb.Teraz przynieście krawat.
Jake rzucił mi swoj krawat. Wróciłam na miejsce. Odpadła El.
-Sorka-powiedzialam,bo zajęłam jej miejsce.
-Spoko-roześmiała się i poszła do Simona.
-Teraz poproszę o muchę-powiedział mężczyzna.
Pamiętałam,że Scott miał muchę. Widziałam jak szedł na korytarz. Szybko tam pobiegłam. Wiedziałam, że mogę przegrać. Scott stał przy recepcji.
-Daj mi muche. Szybko.
Wampir ściągnął ją migiem i mi podał.
-Powodzenia-usłyszałam jak byłam już w drzwiach.
O dziwo zdążyłam. Odpadła Angie.
-Teraz musicie zdobyc marynarke męską i założyc ją na lewą stronę!
Pobiegłam do Jake'a. Szybko ściągnął marynarke. Pobiegłam do krzesełek,a w drodze zakładałam ją. Odpadł szatyn.
-Zostało 6 osób.
-Przynieście szklanke piwa.
Pobiegłam do stolika. Narzeczony rzucił mi szklankę. Pobiegłam do maszyny z piwem. Były dwie. Nalałam szybko i usiadłam na krześle.
Odpadła nasza dalsza kuzynka Wiktoria.
-Już tylko 5 osòb. Teraz chciałbym kwiatka.
Wszyscy pobiegli do głownego wyjścia. Simon otworzył mi drzwi na taras. Złapałam stokrotke. Nie mogłam jej wyrwać. Zaparłam się nogami i wyrwałam kwiatka. Pobiegłam na sale. Tym razem odparł Will. Byłam od niego szybsza i usiadłam na jego miejscu.
-Sorki-powiedziałam.
-Spoko,dla takiej pięknej dziewczyny warto odpaść-powiedział i odszedł.
Od razu mi sie nie spodobał.
-Zostały tylko 4 osoby.Przynieście zapałki.
Zastanowiłam się gdzie moge znalezc zapałki. Chciałam grać fair,więc nie wyczaruje ich. Spojrzałam na Jake'a. Pokiwał przecząco głową. Nagle mnie oświeciło. Recepcja. Pobiegłam tam. Wszyscy szukali na sali.
-Mogłabym pożyczyć zapałki? Zaraz oddam.
-Dobrze.
Pobiegłam na sale. Zostało ostatnie krzesełko. Zdążyłam. Odpadła kuzynka Scotta.
-Zostały 3 osoby. Teraz przynieście miskę.
Pobiegłam do kuchni, a za mną Maddy i jeszcze jakaś dziewczyna.
-Zaraz oddam!-krzyknęłam, złapałam miske i wybiegłam na sale. Usiadłam. Zostało jeszcze jedno krzesełko. Stawiałam,że Maddy dobiegnie i tak sie stało.
-Zostały dwie osoby. Mamy finał. Jak się nazywacie?
-Cleo-powiedziałam.
-Maddy-odparła dziewczyna
-A więc Cleo,Maddy musicie przyniesc... podwiązkę panny młodej.
Rozejrzałam sie po sali. Nigdzie nie było Mag. Maddy też sie rozglądała.
-Widziałem jak szła na dwór-powiedział prowadzący.
Popatrzyłyśmy po sobie i pobiegłyśmy na dwór.
-Maddy-powiedziałam.
Zatrzymała się.
-Znajdźmy Margaret razem i razem usiądziemy na krzesełku. Dostaniemy po butelce wòdki.
-Dobry pomysł-odparła.
Poszłyśmy jej szukać. Kuzynka siedziała na ławce w ogrodzie.
-Wiem po co przyszłyście. Ktòrej mam ją dać?-zapytała.
-Obydwom. Weźmiemy podwiązkę razem-powiedziała Maddy.
-Okej-podała nam.
-A ty dobrze sie czujesz?-spytałam.
-Tak. Już idę.
Wróciłyśmy na sale razem.Usiadłam na połowie krzesełka i Maddy na połowie krzesełka.
-Chyba mamy remis-powiedził mężczyzna.-Dajcie dwie butelki wódki.
Dostałyśmy po butelce. Wróciłam do stolika. Jake mnie pocałował.
-Byłaś swietna.
-Dzieki.
-Nie oszukiwałaś?
-Nie.
Hejka kochani.Podoba się rozdział? Kojarzycie zabawę, która jest w rozdziale? Ja widziałam ją na weselu w tamtym roku ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro