Medytacja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się po ósmej. Wstałam. Jake jeszcze spał. Otworzyłam szafę. Wyjęłam szarą bokserkę, tego samego koloru spodenki, tenisówki, czystą bieliznę i poszłam do łazienki. Ogarnęłm się i ubrałam. Włosy rozczesałam i ponownie związałam w kitkę. Zeszłam do kuchni. Zrobiłam sobie śniadanie. Usiadłam przy stole. W tym momencie do kuchni wszedł Alan.

-Cześć-powiedziałam.

-Hejka.

-Chcesz coś zjeść?-zapytałam.

-No trochę chce mi sie jesc.

Wstałam od stołu.

-Może być jajecznica?

-Jasne-odparł.

Wyjęłam jajka i patelkę. Postawiłam patelnie na gazie.

-Moge sobie sam zrobić śniadanie-uśmiechnął się.

-Tam masz lodówkę, tu są talerze a tu sztućce-pokazałam mu po kolei, gdzie co jest.

-Okej.

Usiadłam przy stole i wròciłam do jedzenia śniadania. Po chwili chłopak usiadł naprzeciwko mnie. Skończyłam jeść. Pozmywałam naczynia.

-Dzisiaj też coś ćwiczymy?-zapytałam.

-Jak chcesz. Możemy poćwiczyć samokontrolę.

-Nie ma mowy-odparłam.

Wilkołak zaśmiał się. W tej chwili zadzwonił mój telefon. Odebrałam.

-Hej Mag. Co u was?

-Hej. Wszystko w porządku. Dzwoniła moja mama i mówiła,że była u nas,ale nie mogła znaleźć klucza.

-No na pewno. Jest w bezpiecznym miejscu.

Usłyszałam śmiech kuzynki.

-Powiedziała,że chce posprzątać. Mogłabyś zawieźć jej klucz?

-Jasne. Jest u siebie w domu?

-Tak.

-Spoko.

-Dzięki.A co tam u ciebie słychać?

-Spoko. Za trzy dni jest pełnia-powiedziałam.

-Wszystko będzie dobrze. Zadzwonie za cztery dni i masz odebrać, bo jak nie, to jak wrócę to będziesz miała przekichane lekko mówiąc.

-Postaram się-powiedziałam ze śmiechem.

-Nie postarasz się, tylko masz odebrać. A jak wróce to przyjade do ciebie i lepiej żebyś była w domu.

-Będę-odparłam.

-Muszę kończyć.

-Jasne. Pa.

-Pa.

Rozłączyłam się. Schowałam telefon do kieszeni.

-Przepraszam ale musze jechać.

-Spoko. To była przyjaciółka?

-Kuzynka-odparłam.

-Wnioskując z jej głosu, naprawdę lepiej, żeby cie zastała jak wróci-powiedział.

-Jakby Jake się pytał, to pojechałam zawieźć klucze cioci.

-Okej.

Wyszłam z domu. Pojechałam do domu Scotta. Wyjęłam klucze ze skrytki. Miałam jechać do mamy Mag,gdy spojrzałam na dom naprzeciwko. Postanowiłam zajrzeć do pana Borysa. Przeszłam przez furtkę i zapukałam do drzwi. Otworzyła mi kobieta lekko po czterdziestce.

-Słucham?

-Dzień dobry. Jestem Cleo. Przyszłam zobaczyć jak się czuje pan Borys.

-Aaa to ty jesteś Cleo. Tata mówił mi, że mu pomogłaś ostatnio. Bardzo dziękuję.

-To nic takiego. Jak się czuje?

-Dobrze. Poprostu nie wziął swoich leków.

-Aha.

-Wejdź proszę.

Weszłam do domu i udałam się do salonu.

-Dzień dobry-powiedziałam.

Starszy pan spojrzał na mnie.

-Dzień dobry Cleo.

-Jak się pan czuje?-zapytałam.

-Dobrze, dziękuję.

-Chcesz wody?-zapytała kobieta.

-Poproszę.

Po chwili dostałam szklankę napoju. Wypiłam wodę i oddałam jej szklankę. Porozmawiałam chwilę z panem Borysem.

-Będę się już zbierać,bo miałam jechać do cioci.

-Dobrze dziecko. Jedź ostrożnie.

-Do widzenia-powiedziałam i wyszłam.

Wsiadłam do auta i pojechałam do cioci. Dałam jej klucze. Wròciłam do domu.Weszłam do mieszkania. W kuchni Jake z Simonem jedli śniadanie.

-Cześć skarbie-powiedziałam i dałam mu buziaka.

-Cześć. Zawiozłaś klucze?

-Tak-odparłam.-Idę na dwór-powiedziałam.

Wyszłam przed dom. Poszłam do lasku. Po kilku minutach byłam na polanie. Usiadłam po turecku. Zamknęłam oczy. Poczułam,że unoszę się do góry. Głęboko oddychałam. Chciałam bardziej nauczyć się kontrolować swoją moc. Czytałam w księdze,że medytacja może mi pomóc. Przez około pòł godziny medytowałam. Usłyszałam hałas. Otworzyłam oczy i przed sobą zobaczyłam Jake'a. Opadłam na ziemie.

-Byłem ciekaw,co robisz-powiedział.

-Ucze się kontrolować moc-odparłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro