Rower

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dziękuję za ponad 6,23 tys. wyświetleń całej książki. Jesteście najlepszymi czytelnikami. Ten rozdział dedykowany jest dla osób,ktòre najczęściej komentuja i zostawiaja gwiazdki :-D

Odwróciłam się.

-Wstałeś-powiedziałam.-W salonie jest śniadanie.

-Dziękuję-odparł i pocalował mnie.-Ty już jadłas?

-Jeszcze nie.Dopiero kawe pije.

-To chodz.

Weszliśmy do salonu i zjedliśmy śniadanie. Wampir wypił swoją kawę.

-Idziemy na rowery?-zapytałam.

-Tak.

Wzięłam telefon, pieniądze i wyszliśmy z pokoju.Naprzeciwko hotelu można było wypożyczyć rower. Jake zapłacił za dwie godziny i pojechalismy.

-Gdzie najpierw?-zapytał.

-Możemy jechać do parku?-spytałam.

-Jasne-odparł.

Po chwili siedzieliśmy już na ławce, wśród drzew. Wpatrywałam się w dal.

-Cleo, co sie dzieje?-zapytał w pewnej chwili Jake.

-Nic takiego-odparłam nie odrywajac wzroku od wspaniałego krajobrazu.

-Powiedz mi co się dzieje-powiedział.

Spojrzałam na niego.

-Wczoraj jak poszedłeś po wino, wyszłam na balkon. Patrzałam sobie w niebo i zauważyłam te same kolorowe błyskawice, co w Polsce.

-To możliwe?

-Nie wiem,ale coś mi mòwi, że to nie jest zwykłe zjawisko atmosferyczne.

-Musimy dowiedzieć się o tym czegoś więcej.

-Taak-odparłam.

Pogładził mnie po policzku.

-Nie martw się. Ciesz się wakacjami-powiedział z uśmiechem.

-Dobrze-odparłam również z uśmiechem i położyłam głowę na jego ramieniu.

-Idziemy na lody?-zapytał po kilku minutach Jake.

-Jasne-odparłam i wstałam.

Pojechaliśmy jakieś 500 metrów do budki z lodami włoskimi.
Kupiliśmy sobie po lodzie waniliowo-czekoladowym. Usiedliśmy na ławce i delektowaliśmy się uch smakiem. Zjadłam swojego loda i spojrzałam przed siebie. Widziałam rozciągającą się plażę i morze. Popatrzyłam na wampira. Właśnie skończył jeść.

-Jedziemy?-zapytałam.

-Jasne-odparł.

Pojechaliśmy na południe. Objechaliśmy dwa ronda i pojechaliśmy ścieżką rowerową do lasu. Gaj znajdowal się jakieś 10 km od miasta. Musieliśmy sie nieźle napedałować. Jechaliśmy bardzo wolno,więc zajęło nam to godzinę.Kiedy dojechaliśmy do leśnej dróżki, zeszłam z roweru. Chłopak zrobił to samo.

-Nareszcie-powiedział Jake lekko zdyszany.

-Zmęczyłeś się? Przeciez jesteś wampirem.

-Jestem wampirem,ale to było ponad moje siły-zaśmiał się.

Zaśmiałam się.

-Ty się nie zmęczyłaś?-zapytał.

-Nie. Lata praktyki-odparłam.

-Serio?-spytał.

-Tak. Jak miałam jakieś 16 i 17 lat to codziennie lub co drugi dzień jeździłam rowerem 10 kilometrów najmniej.

-Wow. A jaki był twój największy dystans pokonany jednego dnia?-zapytał, gdy szliśmy ścieżką.

-Najwięcj...-zastanowiłam się.-Jakieś 60 kilometrów.

-No nieźle-powiedział.-Zostawmy tu rowery-zaproponował.

-Ok-postawiłam rower na stopce.

-Chodźmy poszukać jagód-powiedział.

Uśmiechnęłam się.

-Fajny pomysł-odparłam i poszliśmy w głąb lasu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro