Walka
-Jake kto to jest?-zapytałam.
-Cleo to jest Alan.Jest wilkołakiem.
Cofnęłam się do tyłu.
-Spokojnie nic ci nie zrobię-odparł.
-Już jeden tak mówił i co? I mnie ugryzł.
- Alan jest tu żeby pomóc ci w czasie pełni-powiedział Simon.
Spojrzałam na niego i na swojego narzeczonego.
-Kto go tu ściągnął?
-Ja-odparł młodszy z braci.
Podszedł do mnie.
-Skarbie on naprawdę może ci pomóc.
-Od kiedy jesteś wilkołakiem?-zwróciłam się do Alana.
-Od jakiś trzech lat.
-Ile ty masz w ogóle lat?
-Dwadzieścia jeden.Inny wilkołak ugryzł mnie gdy miałem 18 lat.
-Umiesz się kontrolować w czasie pełni?
-Inaczej by mnie tu nie było-odparł z uśmiechem.
-Daj sobie pomóc-powiedział Jake.
-Mogłeś zapytać mnie o zdanie.
-Skarbie...
-Jak chcesz mi pomóc?-przerwałam wampirowi i zwróciłam się do wilkołaka.
-Będę przy tobie w czasie pełni.Przyjaciel dał mi to-wyjął jakiś słoik z torby.
-Co to?-zapytał Jake.
-Nie wiesz?-zapytałam.
Wzruszył ramionami.
-To specjalny proszek.W czasie pełni staniemy w jakimś odosobnionym miejscu,a Simon usypie tym proszkiem okrąg wokół nas. Nie będziemy mogli wydostać się spoza tego obszaru. Gdy zaczniesz wariować...
-Co?-spytałam.
-To twoja pierwsza pełnia. Możesz zaczął wariować krótko po przemianie. Zatrzymam cię w kręgu, żebyś nic nikomu nie zrobiła.
-Skąd wiesz, że w ogóle przeżyję?
-Jake powiedział mi, że jesteś wiedźmą. I to dosyć potężną.Nie każda czarownica potrafi zmieniać swój kolor oczu.
-To czemu przyjechałeś dzisiaj a nie w dzień pełni?
-Dzisiaj poćwiczymy trochę samokontrolę-powiedział.-Chodźmy.
-Teraz?
-Tak.
Wyszliśmy wszyscy przed dom.
-Może lepiej jak wrócicie do środka-powiedział Alan do wampirów.
Przytaknęli. Zostałam sama z wilkołakiem.Tyler popchnął mnie. O mało nie upadłam.
-Co ty robisz?!
-Powalczymy sobie trochę-odparł spokojnie.
-A to nie miała być lekcja samokontroli?
-Będzie. Walczymy. Nie używaj magii.
-Nie mam szans.
Uśmiechnął się i zaatakował. Uskoczyłam.Podciął mi nogi. Upadłam na ziemie. Szybko wstałam i odwróciłam się w jego stronę.Tym razem to ja zaatakowałam. Uskoczył. Chciałam go popchnąć, ale był szybszy. Złapał mnie za rękę i rzucił mną. Upadłam na plecy.Zdenerwowałam się. Wstałam. Lekko chwiałam się na nogach. Stanęłam lekko w rozkroku. Alan znowu zaatakował. Uniosłam ręce i odepchnęłam go. Byłam bardzo wkurzona. Podeszłam do niego. Wilkołak wstał i popatrzył na mnie.
-Twoje oczy robią się czarne-odparł.
-I co z tego?!-uniosłam ręce.
Chciałam go odrzucić do tyłu, ale szybko uskoczył.Nie trafiłam.Okręciłam się wokół własnej osi. Nie było go. Uciekł.Poczułam ból. Odwróciłam głowę.Alan z pięści walnął mnie w plecy. Złapał mnie w pasie i nie chciał puścić.
-Uspokój się!
Chciałam mu się wyrwać, ale był za silny. Po chwili opanowałam się i moje oczy zrobiły się takie jak wcześniej.
-Już dobrze?
-Tak-odparłam.
Puścił mnie. Odwróciłam się do niego.
-Przepraszam. Niekiedy tracę kontrolę nad tym.
-Tracisz kontrolę, gdy się wściekniesz. Pomogę ci.
-Mamy tylko 4 dni.
-Zdążymy-odparł.-Spróbujmy jeszcze raz.
-Tylko nie rzucaj mną tak bardzo. Plecy mnie od tego bolą.
-Przepraszam za tamto. Co cię denerwuje?
-Gdy ktoś mną rzuca-uśmiechnęłam się.
-A poza tym?
-Nie wiem-odparłam.-Zawsze denerwowałam się gdy coś mi się stało,albo ludziom,ktòrzy są mi bliscy.
-Okej. Zaczynamy-powiedział.-Spróbuj na rozgrzewkę dobiec do końca tego lasu i z powrotem.
-Dobra,ale nie wiem ile mi to zajmie.
-Spoko. Czas start!
Pobiegłam we wskazanym kierunku.
Alan:
Poszedłem do domu.
-Jake.
-Musiałeś tak mocno nią rzucic?-zapytał.
-Musiałem zobaczyć kiedy zacznie się denerwować. Jesteście mi potrzebni-powiedziałem.
-W czym?-zapytał Simon.
-Pójdziecie ze mną. Zobaczymy czy zacznie straci kontrolę, gdy będę chciał wam coś zrobić.
-Żartujesz?-zapytał Jake.
-Co sie stanie, gdy skręce wam kark?
-Stracimy przytomność,ale po kilku minutach sie obudzimy-odparł Simon.
-Spoko. Chodźcie.
Wyszliśmy przed dom. Czekaliśmy,aż Cleo wròci.
Cleo:
Nie miałam już sił,żeby biec,ale powiedziałam sobie, że dam rade. Zostało mi tylko 50 metrów. Pokonałam je w kilka sekund i przystanęłam. Byłam zmęczona. Nogi mnie bolały. Jednak nie miałam kondycji. Gdy spojrzałam przed siebie, zobaczyłam Alana, Simona i Jake'a.
-Co jest?-zapytałam.
-Tracisz kontrole gdy jesteś zła? Sprawdzimy jak będzie tym razem.
Wilkołak złapał Simona.
-Co ty robisz?-spytałam.
-Co ty na to,żeby skręcić mu kark?
-Nie zrobisz tego.
-Czy na pewno?-mocniej ścisnął gardło wampira.
-Blefujesz-powiedziałam,ale bez przekonania.
Zaczęłam się trochę denerwować. Czułam jak moje oczy zmieniają barwę.
-Cleo.
Wdech,wydech-powtarzałam sobie.
Brałam głębokie oddechy, w myślach licząc do 10. Spojrzałam na chłopaków.
-Udało ci się-powiedział Alan.
Puścił Simona.
-Już myślałem,że skręcisz mi kark-powiedział.
Wilkołak uśmiechnął się.
-Na dzisiaj wystarczy. Mam nadzieję,że nie zrobiłem ci zbyt wielkiej krzywdy.
-Tylko trochę boli. Dam radę.
Poszliśmy do mieszkania. Nalałam sobie szklankę soku. Wypiłam napój.
-Nie wiem jak wy,ale ja jestem bardzo głodna.
-W sumie moglibyśmy coś zjeść.
Machnęłam ręką i na stole pojawiły się dwie duże pizze.
-Może być?-zapytałam.
-Jasne-odparł Simon.
Zjedliśmy pizze. Wyrzuciłam pudełka do śmieci. Wròciłam do salonu. Chłopaki oglądali film.
-Cleo,Alan będzie spał w twoim dawnym pokoju.
-Spoko-odparłam.
Usiadłam obok narzeczonego i przytuliłam się do niego.
Jake:
Po chwili dziewczyna zasnęła.
-Alan...
Chłopak spojrzał na mnie.
-Pomóż jej przeżyć.
-Zrobię wszystko, co w mojej mocy,żeby przeżyła przemianę.
Wziąłem narzeczoną na ręce i zaniosłem do sypialni. Położyłem ją na łóżku i przykryłem kołdrą.
Hejka miśki ;) Jeszcze tylko 1,5 tygodnia i wakacje :-D W medii zdjęcie Alana z rozdziału. Podoba wam się? Tak od 1-10 to ile? ♡♥♡♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro