Wojna

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Gotowe-powiedziałam.

Simon zadzwonił do Tylera i Scotta. Chłopaki po chwili przyjechali. Ja sprowadziłam Alana.Każdy wziął broń.

-Słuchajcie-zaczęłam.-Nie dajcie się zabić. Jeśli mają być straty w ludziach,to tylko w armii Cassandry,jasne?

-Tak-odparli wszyscy.

Nie wiedziałam ile mamy czasu zanim Cassandra sie pojawi. Nie wiedzialam też jak liczną ma armię i jak zamierzają tu przyjść. Lucinda mogła,tak samo jak ja, wyczarować proszek do teleportacji.
Siedzieliśmy w kuchni. Zrobiłam obiad. Z Alanem nie jesteśmy wampirami i krew nas nie wzmocni, ale zwykły posiłek,tak. Chłopaki też coś zjedli. Każdy miał pod ręką woreczek krwi na wszelki wypadek. Pozmywałam po obiedzie. Zadzwoniłam do Mag.

-Jak sie czujesz?-zapytałam.

-Dobrze. U dziewczyn tez w porzadku,a co u was?

-Siedzimy i czekamy. Dam ci Scotta-powiedziałam i oddałam komórke wampirowi.

Scott:

Porozmawiałem przez chwile z żoną. Zapewniłem ją,że wszystko będzie okej,chociaż sam do końca w to nie wierzyłem. Ważne,żeby Mag i dziecko byli bezpieczni.

Simon:

Skontaktowałem się z El. Powiedziałem jej,że ją kocham i jak przeżyje to weźmiemy ślub.

-Czyli mi się oświadczasz?-usłyszałem.

-Tak. Coś w tym rodzaju-uśmiechnąłem się.-Zgadzasz się?

-Jasne,że tak-odparła.-Będę czekać na pierścionek.

- Wybiore największy i najpiękniejszy, specjalnie dla ciebie.

Niełatwo było mi sie pożegnać.

Tyler:

Wszyscy zaczęli gdzieś dzwonic,wiec też to zrobiłem. Wybrałem numer do Maddy. Odebrała po pierwszym sygnale. Powiedziałem jej, jak bardzo ją kocham i żeby się nie martwiła. Kazała mi uważać i przeżyć. Zamierzałem wykonac obydwa rozkazy jak należy.

Alan:

Zadzwonił mój telefon. Odebrałem. To była moja mama. Wie,że jestem wilkołakiem. Bardzo nie spodobało jej się,że będę brał udział w bitwie. Martwiła się. Byłem jej jedynym dzieckiem i nie chciała,żebym umarł w tak młodym wieku. Zapewniłem ją,że wszystko będzie dobrze i niedługo wróce do domu.

Jake:

Wiedziałem,że wiele osób-naszych sojusznikow może zginac,ale nie chciałem przyjać tego do świadomości. Najbardziej bałem się o Cleo. Nie mogłem pozwolić,żeby zginęła. Ona musi żyć. Zrobie wszystko,żeby uchronić ją od śmierci.

Cleo:

Siedziałam przy stole i myślałam ile będzie ofiar. Przeciez nie musimy walczyc. Wystarczy porozmawiać. Niestety Cassandra nie zmieni zdania. Jest mściwa i jeśli chce mnie zabić,zrobi wszystko żebym umarła. Chłopaki skończyli dzwonić. Wszyscy usiedliśmy przy stole.

-Nie zniose tego czekania-powiedział Tyler.

-Musimy być cierpliwi-odparłam.

-Może jednak nie dojdzie do bitwy-powiedział z nadzieją Alan.

-Może. Musimy być przygotowani na wszystko-odparł Jake.

Siedzieliśmy i siedzieliśmy. Nic się nie działo. Spojrzałam na zegarek. Dochodził dwudziesta. Wyjrzałam przez okno. Zrobiło sie ciemno.

-Zaczyna sie-powiedziałam.

Wzielismy bron i wyszliśmy przed dom. Na niebie pojawiły się czarne chmury. Zobaczyłam kolorowe błyskawice. Rozjaśniły one na chwile niebo. Zerwał się potężny wiatr. Zasłoniłam oczy. Po chwili ustał. Spojrzałam przed siebie. Naprzeciwko nas stała Cassandra a za nią bardzo dużo osób. Wyjęłam pergamin i dotknęłam go. Na rękach osób,które były na liście,pokazał się znak czaszki. Kilka sekund później zaczęli pojawiać się za nami nasi sojusznicy. Każdy trzymał w rekach broń. Było nas lekko ponad dwa tysiące Casssandra miała dwa razy tyle ludzi. Przeszłam kilka kroków do przodu. Wampirzyca zrobiła to samo.

-Nie musimy walczyc-powiedziałam.

-Masz racje. Nie musimy. Zabije cie,a potem spokojnie każdy pójdzie w swoją strone.

Przemyślałam to. Moje życie albo kilka tysięcy innych. Nie miałam wyboru. Postanowiłam się poświęcić.

-Obiecujesz?-spytałam.

-Tak.

-Nie wierze ci,podejdz.

Stanęłyśmy naprzeciwko siebie. Stworzyłam niewidzialne ściany przed każdą z armii. Nikt nie mogl nam przeszkodzic. Widziałam jak Jake próbuje sie przedostać i mnie powstrzymac.

-Daj mi reke-powiedziałam.

Zrobiłam naciecie na swojej i wampirzycy dłoni. Podałyśmy sobie rece.Wypowiedziałam zaklęcie.

- Jesli zabijesz mnie i nie odejdziesz,a wywołasz wojne,zginiesz w męczarniach-oznajmiłam.-Zgoda?

-O tak-odparła.-Czekałam na to.

Stanęłam przed Cassandrą. Słyszałam krzyk Jake'a. Troche zmodyfikowałam zaklęcie. Jeśli Cassandra mnie zabije,zabije i siebie. Nałożyłam na siebie zaklecie ochronne. Niekoniecznie musiałam zginac. Nikt o tym nie wiedzial. Stałam przed wampirzycą,która szeroko sie uśmiechała.

-Żegnaj-powiedziała.

Miała w rece złoty nóż myśliwski. Tego nie przemyślałam. Miałam tylko nadzieje,że ochrona wytrzyma. Wbiła mi nòż w brzuch. Upadłam. Widziałam jak Cassandra wybucha. Nic po niej nie zostało. Zginęła. Niewidzialne bariery opadly.

Jake:

Cleo upadła, a Cassandra wybuchła. Podbiegłem do narzeczonej. Dziewczyna leżała bez ruchu. Sprawdziłem puls. Nie oddychała. Wziąłem ją w ramiona i wtuliłem głowę w jej ciało. Może to i wstyd,ale zacząłem plakać. Byłem pewien,że teraz Cleo na pewno nie żyje.

-Przykro mi-Alan położył mi dłoń na ramieniu.

Armia wampirzycy ulotniła się. Nasi sojusznicy pochylili głowy w żałobie. Mieliśmy wziąć ślub z Cleo. Nawet nie powiedziałem jej przed tym wszystkim,jak bardzo ją kocham. Miałem ją chronić,a pozwoliłem jej umrzeć. Pochylałem się nad bezwładnym ciałem narzeczonej,gdy coś poczułem. Spojrzałem na Cleo. Poruszyła rękami. Oddychała.

-Żyje!

Wszyscy spojrzeli na mnie. Alan,Simon,Scott i Tyler podeszli bliżej.

-Cleo. Prosze odezwij się,otwórz oczy-poprosiłem.

Po chwili dziewczyna otworzyła oczy. Cieszyłem się jak małe dziecko.Dziewczyna uniosła ręke i wyjęła nóż z brzucha. Nie pomyślałem o tym wcześniej.

-Żyjesz-powiedziałem.

Pomogłem jej usiąść. Przytuliłem ją mocno.

-Zaraz mnie udusisz-powiedziała.

-Przepraszam skarbie. Tak sie ciesze,że żyjesz.

Wszyscy zobaczyli jak Cleo wstaje. Nie mogli w to uwierzyć,ale cieszyli się. Po chwili wròcili do swoich domów. Poszliśmy do domu. Usiedliśmy na kanapie.

-Jak to sie stało,że nie umarłaś?-spytał Simon.

Cleo:

Opowiedziałam chłopakom, jak udało mi sie przeżyć. Byli pod wrażeniem. Byłam zmęczona. Poszłam się przespać.

Hejka miśki ;) To był wielki finał :-D Spodziewaliście się takiego obrotu spraw? Jutro pojawi się epilog. Do zobaczenia :)♡♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro