Kłamstwo

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jake prowadził. Pstryknęłam palcami i miałam na sobie czarne spodnie, biala koszule i buty na obcasie. Przez szyje mialam przewieszoną odznake. Włosy były teraz koloru blond. Zwiazane byly w kitke. W oczach mialan soczewki koloru szarego.

-Super wygladasz-powiedziala Melissa.

-Dzieki.

-Jak chcesz sie dostac do archiwum?

-Mam plan-odparłam. W mojej dłoni pojawily sie mikroodbiorniki. Włożyłam jeden do ucha,a drugi podałam mèżowi i corce.-Bede slyszec was,jak cos powiecie i odwrotnie.

Wyszłm z auta. Poszłam do budynku komendy. W recepcji siedziala jakas mloda kobieta.

-Dzien dobry-przywitala sie.

-Dzien dobry-pokazalam jej odznake.- Jestem z wydziału kryminalnego Komendy Głòwnej w Warszawie. Musze dostac sie do archiwum.

-Pierwsze pietro.Na koncu korytarza metalowe drzwi.

-Dziekuje-uśmiechnelam sie i poszlam we wskazanym miejscu.

Podeszlam do drzwi. Ktos zlapal mnie za ramie.

-Co pani tu robi?-odwrocilam sie.

-Kim pan jest?

-Komendant Marek Możdżon.

-Jestem z wydzialu kryminalnego z Komendy Glownej w Warszawie-pokazalam odznake na szyi.

-Nie uprzedzono mnie.

-Jestem tu incognito. Musze dostac sie do archiwum.

-Cos sie stalo?

-Poszukuje człowieka,który dostał mandat w mieście,gdzie działają pańscy ludzie.

-W archiwum?

-O ile mi wiadomo trzymane one sa w archiwum,prawda?

-Tak-mężczyzna otworzył mi drzwi.-Prosze.

-Dziekuje-weszłam do środka. Komendant od razu sie ulotnił. Przyłożyłam palec do ucha.-Słyszycie mnie?

-Tak-odparli zgodnie.

-Melissa musisz ustalic mi, kiedy mniej wiecej dostał mandat.

-Już sie robi mamo-odparła i nastała cisza.

Przeszlam sie pomiedzy regałami. Było tu duzo pudel. Na końcu znalazłam regał z podpisem "MANDATY". Przeleciałam wzrokiem po pudłach.

-Mamo ten mandat jest z dnia 19 czerwca tego roku.

-Musisz mi powiedziec za co byl. Przekroczenie predkosci,złe parkowanie czy jeszcze coś innego.

-Za przekroczenie prędkości.

-Okej.

Znalazłam pudełko oznaczone tym wykroczeniem. Przeszukałam mandaty. Znalazłam kilka z tego dnia.

-Jak on zie nazywal?-spytałam.

-Patrik Bierishev-przypomniał mi mąż.

-Dzięki-wyjęłam jego mandat. Zrobiłam idealna kopie i włożyłam ja z powrotem. Oryginał wzięłam ze sobą. Zamknelam drzwi. Na parterze zatrzymał mnie komendant.

-Znalazła pani?

-Tak. Dziękuje za współprace i do widzenia.

Wyszłam przed budynek. Wsiadlam do auta.

-Mam-oznajmiłam.

-No to jedziemy do domu.

Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Rzuciłam zaklęcie lokalizujące na mandat. Wiem, śmiesznie to brzmi,ale podziałało. Już wiedziałm,gdzie jest Patrik.

Hejka hejka ludzie;) To znowu ja z nowym rozdziałem ♡♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro