Ożywiona

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Nie wiem. Wybuch nie powinien nastąpić - odparła Cleo.

Zebrałem się na odwagę i podszedłem do Melissy. Uklęknąłem obok dziewczyny. Nie oddychała. Nie słyszałem bicia serca. Nie wierzyłem, że się nie udało. Już chciałem wstać, gdy cos usłyszałem. Najpierw cichy szmer, który z każdą chwilą rósł. Pochyliłem się na ciałem czarownicy i już wiedziałem. Ona żyje. Ucieszyłem się ogromnie.

-Mel żyje! - krzyknąłem.

Wziąłem dziewczynę na ręce i zaniosłem do domu, do jej pokoju. Za mną szła Cleo, Jake i Marta. Położyłem narzeczoną na łóżku. Czekałem, aż się obudzi. Usiadłem na fotelu. Przy łóżku stanęła jej mama. Widać było, jak bardzo jej ulżyło, gdy usłyszała, że jej córka żyje. Marta też wyglądała na zadowoloną i dumną z siebie. Nawet Jake był uśmiechnięty. Zobaczyłem w jego oczach kilka łez, które szybko otarł, by nikt nie zauważył. Uśmiechnąłem się mimowolnie.

-Przepraszam, ale muszę już jechać - odezwała się Marta.

-Odwiozę cię - zaoferowałem się.

-Dziękuję, ale mama po mnie wyjedzie.

-Dziękujemy ci za wszystko - Cleo wstała i uściskała czarownicę.

-Bardzo się cieszę, że mogłam pomóc. Do widzenia.

-Do widzenia.

Po kilku minutach od wyjścia dziewczyny, Mel obudziła się. Zerwałem się z miejsca i podszedłem do łóżka dziewczyny. Czarownica otworzyła oczy i spojrzała w lewo. Stali tam jej rodzice.

-Skarbie... - Cleo nie mogła nic więcej powiedzieć, bo łzy zaczęły spływać jej po policzkach.

-Melissa - Jake złapał córkę za rękę.- Tak się o ciebie martwiliśmy. Myśleliśmy, że na zawsze cię straciliśmy.

-Jestem tutaj - odezwała się i usiadła na łóżku. Uściskała swoich rodziców, a potem zobaczyła mnie. - Jason...

Nie dałem jej dokończyć. Mocno ją przytuliłem.

-Nigdy więcej mi tego nie rób. Kocham cię mocno - wyszeptałem jej do ucha.

-Ja też cię kocham - odparła.

Puściłem ją. Uśmiechnąłem się, a dziewczyna odwzajemniła mój uśmiech.

-Skarbie jesteś może głodna? - zapytała jej mama.

-I to jak - odparła.

-Zrobimy ci coś dobrego. Chodź - pociągnęła męża i wyszli z pokoju.

-Jak się czujesz? - zapytałem, gdy usiadłem na łóżku.

-Bywało lepiej, ale może być.

-Powróciłaś do żywych. Teraz musisz się oszczędzać. Przede wszystkim musisz odpocząć.

-Ja już odpoczęłam za wszystkie czasy - powiedziała poważnie. Po chwili wybuchnęliśmy śmiechem.

-Masz rację - odparłem. Złapałem Mel za rękę. Spojrzała mi w oczy. - Obiecaj mi, że już nigdy nie będziesz tak ryzykować. Nie chcę ponownie cię stracić. Z każdym dniem tęskniłem coraz bardziej. Nie mogę bez ciebie żyć. Gdy umarłaś myślałem tylko o tym, że ledwo zostałaś moją narzeczoną, już cię straciłem, że już nigdy nie zrobimy nic razem, że nie będę miał z tobą dzieci.

-Kochanie - Mel popatrzyła na mnie. W jej oczach zbierały się łzy.

-Nigdy cię nie opuszczę. Nawet gdy umrę, będę sercem przy tobie. Obiecuję ci, że za kilka lat będziesz uczył nasze dzieci grać w piłkę - uśmiechnęła się. Też się uśmiechnąłem.

-Kocham cię Melisso.

-Ja ciebie też kocham Jasonie.

-Może postaramy się o dziecko? - zapytałem ze śmiechem.

-Czemu nie? - odparła poważnie.

-Żartowałem - wystraszyłem się lekko. Ona ma dopiero 16 lat. To jeszcze za wcześnie.

 -Twoja mina była bezcenna - powiedziała i zaczęła się śmiać.


Hejka ludzie :P Przepraszam, że długo nie dodawałam, ale nie miałam weny. Dopiero dzisiaj się odblokowałam. Mam nadzieję, że podoba wam się ten rozdział, jak i poprzednie. Nie chciałabym was zanudzać, więc kończę. Na koniec tylko prosiłabym o mnóstwo gwiazdek i komentarzy :* <3 <3

Do zobaczenia kochani

Klaudia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro