BITWA (cz.1)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zapraszam na moją drugą książkę "Morderstwo".Myśle,że spodoba wam sie tak bardzo jak ta ;).

Następnego dnia przyjechała Jackie.Ona miała nauczyć mnie jak leczyć siebie i innych.
Wyszłyśmy na podwórko.

-Daj rękę-powiedziała kobieta.

Powoli wyciągnęłam dłoń.Zrobiła na niej głębokie nacięcie.Zaczęla lecieć krew.

-Auuu!-krzyknęłam.-To boli-próbowałam zatamować krew przykładając drugą rękę.

Jake i Simon przypatrywali mi się tylko.

-Skoncentruj się na ranie i bólu.Wyobraź sobie,że cię nie boli.Że nie masz takiego głębokiego nacięcia,tylko powierzchowne drapnięcie-poradziła mi czarownica.

Otwarłam dłoń i skupiłam się.Krew skapywała na zieloną trawę.Patrzyłam na rękę i wyobraziłam sobie,że nie ma na niej nawet zadrapania.Nic się nie działo.

-Skoncentruj się!-krzyknęła Jackie.

-Jestem skoncentrowana!

Wpatrywałam się w dłoń.Krew już nie płynęła tak szybko.W końcu przestała lecieć.Rana goiła się.Uśmiechnęłam się.Udało się. Wyleczyłam się.

-Udalo ci się-Jake pocałował mnie.

-Tak-nie kryłam zadowolenia.

-Teraz sprawdźmy czy potrafisz wyleczyć kogoś.

-Co masz na myśli?-zapytałam lekko wystraszona.

W tej chwili pod dom zajechał samochód.To był Tyler z ... z Maddy.

Zbladłam.Co ona chce zrobić?

-Cleo cześć-dziewczyna podbiegła do mnie i uściskała mnie.

-Hej.Co cię sprowadza?-zapytałam.

-Jackie powiedziała zebyśmy przyjechali z Tylerem.

Spojrzałam na czarownice.

-Nie zrobisz tego-powiedziałam bez przekonania.-Co jeśli mi się nie uda?Nie jestem taka potężna jak wszyscy myślą.

-Wtedy umrze-powiedziała.W jednej chwili teleportowała się i wbiła nóż w klatkę piersiową Maddy.

-Nieee!-krzyknęłam.

Podbiegłam do niej.Położyłam ją na ziemi i wyjęłam nóż.

-Co ty zrobiłaś?!-krzyczał Tyler.

Simon i Jake też byli zszokowani.Tyler chciał podbiec do nas,ale coś go powstrzymało. Jackie stworzyła magiczną barierę wokół mnie i Maddy.Nikt nie mógł do niej wejść.

-Wszystko będzie dobrze Maddy.

-Cleo czy ja umieram?

-Niee-powiedziałam.-Wszystko będzie w porządku.

Położyłam ręce na ranie.Mocno się skoncentrowałam.Nic się nie działo.Plama krwi rosła.

-Czemu nic się nie dzieje?!-krzyczałam.

-Ona umrze!-krzyczał Tyler.-Zdejmij bariere.

-Nie-odparła Jackie.

Znowu skoncentrowałam się na ranie.Wyobraziłam sobie,że jej nie ma.Że Maddy jest cała i zdrowa.To nic nie dało.Nie jestem taka silna.

-Nie dam rady-powiedziałam bezradnie.

-Cleo... dziękuję,że próbowałaś-wyszeptała dziewczyna.-Nigdy cię nie zapomnę.

-Nie zapomnisz,bo będziesz żyć.Nie zamykaj oczu.Oddychaj-mówiłam już spanikowana.

Zaczęłam uciskać jej klatkę piersiową.Krew płynęła coraz intensywniej.Na nieskazitelnie zielonej trawie pojawiało się coraz więcej krwi.

Byłam zła,że Jackie to zrobiła.Byłam zła na siebie,że tego nie przewidziałam,że nic nie zrobiłam.

Moje oczy stały się czarne. Poczułam przypływ mocy.
Położyłam dłonie na ranie. Skupiłam się.Po chwili krew przestała płynąć.Rana zagoiła się.Maddy straciła przytomność.
Wstałam i odwróciłam się. Uniosłam rękę i bariera zniknęła.
Tyler szybko podbiegł do swojej dziewczyny.Ja skierowałam się do Jackie.

-Jak mogłaś?Ona mogła umrzeć-moja złość nabierała na sile.-Jak mogłaś postąpić tak bezmyślnie?

-Cleo-zaczął Jake.

-Zamknij się!-krzyknęłam i podeszłam do Jackie.

-Twoje oczy są czarne-powiedziała lekko wystraszona.

-Tak-uniosłam rękę i Jackie poszybowała w powietrze.

-Cleo co ty robisz?!-krzyknął Simon.

Chłopak złapał ją i postawił na ziemi.

-Odwiozę ją-powiedział.

Podeszłam do Maddy.Moje oczy uzyskały naturalny kolor.

-Obudziła się?-zapytałam.

-Nie.Zabiorę ją do domu.

Odjechali a ja poszłam do domu.

-Cleo w porządku?-spytał Jake.

-Nie.Maddy mogła umrzeć!-odparłam.

-Spokojnie kowboju-zażartował Simon.

Ruchem ręki przyszpiliłam go do ściany.Podeszłam do niego.

-Nie wtrącaj się-powiedziałam spokojnie.-Lepiej żebyś mnie teraz nie zdenedwował-wyszeptałam.

Opuściłam rękę i wampir upadł na ziemie.
Poszlam do swojego pokoju.

Byłam zła na siebie.Skoro nie potrafiłam od razu uleczyć Maddy to,co zrobie jak nadejdzie bitwa?Jak pomogę innym?Jak ich uratuję?

Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać.Do pokoju wszedł Jake.Otarłam łzy.

-Cleo?

Usiadł obok mnie.Przytuliłam się do niego.

-To moja wina.Nie potrafiłam jej uleczyć.

-Udało ci się.Wyleczyłaś ją-pocieszał mnie chłopak.

-Ale dopiero wtedy,kiedy się wściekłam na Jackie.Jak ona mogła to zrobić?

-Nie wiem.Chyba wszyscy jesteśmy jeszcze w szoku.

-Jak nadejdzie czas będę gotowa. Nauczę się wyleczać ludzi.Wiem,że to potrafię.Muszę się po prostu odblokować-powiedziałam.

-Cleo jesteś pewna,że chcesz wziąć udział w bitwie?

Spojrzałam na niego.Już niczego nie byłam pewna.

Hejka;) Został jeszcze tylko jeden rozdział.Mam nadzieje,że wam sie podobał ten rozdział.Poproszę o 20 gwiazdek i 20 komentarzy,a pojawi się ostatni rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro