Rozdział 28

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy czekałam, aż pizza się podgrzeje, zaczęłam rozmyslać o tym, co powiedział mi Jake. Jak to możliwe, że są wampirami? Jak się teraz zastanowię, to kilka szczegółów by się zgadzało.
Kiedy Casandra mnie pobiła, była dużo silniejsza ode mnie. Pewnie też jest wampirem. Później ten facet jak mu tam było... Romuald ugryzł mnie. A na koniec Simon chciał mi wmówić, że zaatakował mnie facet z nożem. Jakoś oparłam się jego... hipnozie. Będę musiała przeczytać kilka książek o tych... stworzeniach.
Spojrzałam na piekarnik. Wyłączył się. Otworzyłam piekarnik i złapałam blachę. Zapomniałam, że jest gorąca.

- O cholera! - wydarłam się. Chyba pół miasta mnie słyszało.

Szybko włożyłam rękę pod zimną wodę.

- Cleo. Co się dzieję?

- Nic. Oparzyłam się - powiedziałam zła.

- Pokaż - podeszła do zlewu.

Wyjęłam lekko rękę spod wody. Zaczęło mnie bardzo piec. Szybko włożyłam ją pod wodę.

- Masz poważne oparzenie.

- Serio? Jakoś nie zauważyłam - odparłam sarkastycznie.

- Wezwę pogotowie - powiedziała poważnie Angie i wyszła.

- Nie trzeba! - krzyknęłam.

Nic to nie dało. Po paru minutach przed domem zjawiła się karetka. Ja wciąż trzymałam rękę pod wodą. Nie moglam jej wyjąć, bo zaczynała mnie strasznie boleć i piec.

- Gdzie poszkodowana? - usłyszałam.

- W kuchni.

Do pomieszczenia wszedł lekarz.

- Co my tutaj mamy? - spytał, a ja się odwróciłam. - Oo. Kogo my tu mamy? - to był ten sam lekarz, który leczył mnie poprzednimi razami.

- Dzień dobry.

- Dzień dobry dziecko. Powiedz, jak to zrobiłaś?

- Oparzyłam się o blachę w piekarniku - odparłam poważnie.

Lekarz zakrecił wodę i spojrzał na moją rękę.

- Przecież to jest poparzenie drugiego stopnia. Nie moglaś oparzyć się o blachę.

- Nie kłamię - powiedziałam. Ręka zaczynała mnie coraz bardziej boleć.

- Doktorze, ręka mnie starsznie boli. Muszę włożyć ją pod zimną wodę.

- Zaraz założę ci opatrunek żelowy - powiedział i siegnął do torby.

Założył mi opatrunek i powiedział, że muszę jechać do szpitala.

- To konieczne? - spytałam.

- Niestety tak - odparł.

Ubrałam się i poszłam do karetki. Angie pojechała ze mną.

W szpitalu dali mi tabletki przeciwbólowe i zmienili opatrunek. Leżałam już na łóżku szpitalnym z 2 godziny.

- Mogę już iść do domu? - zapytałam, kiedy lekarz wszedł do sali.

- Nie. Musimy zobaczyć czy rana bedzie sie goić.

- Okej.

- Cleo - powiedziała Angie. - Muszę wrócić na chwilę do domu. Obiecuje, że przyjadę.

- Okej. Mam do ciebie prośbę.

- Jaką?

- Mogłabyś przywieźć moje rzeczy? Na razie zamieszkam u Jake'a.

- Uuu. Kobieto szalejesz.

Roześmiałam się.

- Okej. Bedę za jakąś godzinę.

Kiedy wyszła, zadzwoniłam do Jake'a.

- Cleo? - usłyszałam w telefonie jego głos.

- Tak. Mam pytanie.

- Dajesz.

- Mogłabym u was znowu zamieszkać?

- Jasne. Przyjadę po ciebie zaraz.

- Tylko, że nie ma mnie u Angie.

- A gdzie jesteś? - zapytał poważnie.

- W szpitalu - powiedziałam.

- Zaraz przyjadę - powiedział i się rozłączył.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro