Rozdział 48

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hejooo ;) Bardzo chce wam podziękować kochani za prawie 5 tys. wyświetleń i prawie 700 gwiazdek.Jesteście najlepszymi czytelnikami na świecie :) Miłego czytania.

Usłyszałam dzwonek telefonu. Dzwonił Jake. Nie chciałam odbierać. Po chwili znowu usłyszałam dzwonek. Odrzuciłam połączenie. Spojrzałam w niebo. Było ciemno. Spojrzałam na telefon. Była 20:00.

Dlatego mnie nie poparzyło - pomyślałam. - Nie ma słońca, więc mogę sobie normalnie chodzić.

Telefon zadzwonił po raz trzeci. Zdenerwowałam się i wyrzuciłam go do rzeki.

Chyba muszę wracać - pomyślałam. - Tylko co ja im wszystkim powiem? Co ja powiem Margaret?

Nie mogłam przestać myśleć o tym co się stało. Czytałam w jakiejś książce, że wampir może wyłączyć swoje uczucia, wyrzuty sumienia.
Nie chciałam, żeby to mnie dręczyło do końca życia. Poprawka. Przez wieczność.
Zamknęłam oczy i się skoncentrowałam. Otworzyłam je po chwili. Już nie czułam wyrzutów sumienia.

- Czas wracać do domu - powiedziałam na głos i wstałam.

W wampirzym tempie zaczęłam biec do domu. Po drodze zatrzymałam się. Zobaczyłam chłopaka stojącego na uboczu. Podeszłam do niego.

- Cześć - powiedział.

- Hej - odparłam i zawiesiłam mu się na szyi.

Wbiłam kły w jego szyję. Krew była słodka i pyszna. Oderwałam się od niego z niechęcią. Już nie było co pić. Gdy tylko go puściłam, jego głowa odpadła od tułowia.
Zostawiłam go i pobiegłam dalej.
Pożywiłam się jeszcze na jakiś trzech osobach. Były przepyszne.

Wreszcie dotarłam do domu. Weszłam do środka.

- Cleo! - krzyknął Jake i podbiegł do mnie. - Gdzie ty byłaś? Martwiliśmy się.

- Przestań dramtyzować - powiedziałam.

- Czemu masz krew na ustach? - zapytał poważnie.

- A, to - przetarłam usta. - Kilka osób weszło mi w drogę, kiedy wracałam.

- Powiedz mi, że nie wyłączyłaś swojego człowieczeństwa.

- Czemu nie? - spytałam i poszłam do salonu.

- Kogo my tu mamy? - zapytałam wchodząc do pomieszczenia.

Zobaczyłam Mag. Człowieka. Szybko podbiegłam do niej. Już miałam zatopić kły w jej szyi, kiedy coś mnie odepchnęlo. Poleciałam na ścianę. Zobaczyłam Scotta stojącego przed Margaret.

- Nic nie zrobisz Mag - powiedział.

- Chcesz się przekonać? - powiedziałam.

Podbiegłam do niego i rzuciłam o ścianę. Podeszłam do kuzynki.

- Cleo, co się dzieje?

- To zaboli tylko troszkę - zapewniłam ją.

Pokazałam kły. Moje oczy zmieniły się na czerwone. Wtedy ktoś mnie odepchnął. Przeleciałam przez pokój i upadłam na lawę. Ta roztrzaskała się z hukiem.

- Co jest? - zapytałam wstając.

- Cleo nie jesteś sobą. Daj sobie pomóc-powiedział Jake

- Oszalałeś? Teraz dopiero jestem sobą. I wiesz co? Uwielbiam gryźć ludzi i patrzeć jak im głowa odpada od tułowia.

- O czym ona mówi? - zapytała Mag.

- Moja kochana kuzyneczko - zwróciłam się do niej. - Żyjesz w nieświadomości. Wiesz, kim jest twój chłopak?

- Zamknij się - powiedział Scott.

- Bo co? - chciałam go rozzłościć.

Rzucił się na mnie. Nie zapomniałam o swoich mocach. Machnęłam ręką i chłopak poleciał w przeciwny kąt salonu. Wtedy poczułam ból. Spojrzałam na siebie. W mojej klatce piersiowej tkwił kołek. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechającego się Simona.
Wyjęłam kołek i podbiegłam do mężczyzny.
Przyszpiliłam go do ściany.

- To, że jesteś silniejszy i starszy ode mnie, nie znaczy, że nie mogę cię pokonać.

- Znaczy kochana - powiedział i się wyszczerzył w uśmiechu.

Wyzwanie dla was ;)
5 komentarzy=następny rozdział ♡
Dacie rade? ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro