Rozdział 76

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Jak ty dobrze mnie znasz-uśmiechnęłam się.

Zjadłam śniadanie i poszłam do pokoju.Usłyszałam dźwięk telefonu.Wyjęłam komórkę. Dostałam smsa od Angie.

Od Angie:
Hej.Czemu nie ma cię w szkole?

Do Angie:
Zaspałam.Już mi się nie opłaca iść ;)

Od Angie:
Okej powiem dziewczynom. Możemy wpaść po szkole?

Do Angie:
Jasne.

Od Angie:
Maddy pyta czy może zabrać Tylera.

Do Angie:
Jasne.Będę na was czekać.

Odłożyłam telefon na biurko.Pościelałam swoje łóżko,bo wcześniej mi się nie chciało.Spowrotem zeszłam do kuchni.

-Po szkole wpadną dziewczyny-powiedziałam do Jake'a,bo Simona już nie było.

-Spoko.

-Przyjdzie też Tyler.

-Ile wampirów przekonał?-zapytał chłopak.

-10 i swoją ciotkę która jest czarownicą.A co z Romualdem?

-Zgodził się.Przyjdzie z nim 15 wampirów.

-To jest już-zaczęłam liczyć.

-30-podpowiedział mi Jake.

-Tak 30.To chyba niezbyt dużo.

-Pod wiėczór ma wpaść Scott z Mag.Wtedy dowiemy się ile nas będzie.

-Okej-uśmiechnęłam się.

Zajrzałam do lodówki.

-Może pojedziemy na zakupy?-spytałam zamykając lodówkę.

-Okej-odparł.

Poszłam po telefon i torebkę.Założyłam lekką kurtkę bo był już kwiecień.Ubrałam też czarne buty na koturnie.
Wsiadłam do auta chłopaka i pojechaliśmy do biedronki.
Weszliśmy do sklepu.Chodziliśmy między alejkami.Co chwilę wkładałam nowe produkty spożywcze.Mam dobrą pamięć,więc wiedziałam czego nie ma w domu.
W końcu dotarliśmy do kasy.Jake zapłacił i wyszliśmy.Włożyliśmy zakupy do bagażnika.

-Jake?

-Tak?-spytał zamykając bagażnik.

-Podjedziemy do galerii?-zapytałam z nadzieją.

-Przecież masz tyle ubrań-zrobił śmieszny gest.

Zaczęłam się śmiać.Po chwili dołączył do mnie.

-Dobra cicho,bo ludzie na nas patrzą-trochė się uspokoiłam.-Chciałam kupić strój i buty do biegania.

-Będziesz biegać?-zdziwił się.

-Tak.To pojedziemy?

-No dobra-zgodził się.

Rzuciłam mu się na szyję i ucałowałam go.
Po kilku minutach chodziliśmy po galerii.Znalazłam poszukiwany strój.Kupiłam białą bokserkę w komplecie ze stanikiem sportowym.Do tego czarne spodenki.Buty kupiłam czarne.Podobno jedne z najlepszych,jak powiedziałam mi sprzedawczyni.Oby się nie myliła bo dałam za nie 300 zł.

Wróciliśmy do domu.Zadowolona wypakowywałam zakupy i chowałam do szafek i do lodówki.Później poszłam schować ubrania i buty.Wyrobiłam się w sam raz. Kiedy schodziłam po schodach zadzwonil dzwonek do drzwi.
Otworzył Jake.Przyszły Maddy,Angie,Jess,El i Tyler.

-To my pójdziemy do kuchni-powiedział Jake i kiwnął na chłopaka Maddy.

My zostałyśmy w salonie.Włączyłam film.Trwał 2 godziny.

-Okej co się dzisiaj działo jak mnie nie było?-spytałam.

-Dzisiaj Roza przyszła w takich butach-tu Jess rozłożyła szeroko ręce.-Okej przesadziłam.Obcas miał jakieś 15 cm.

-Serio?-zrobiłam wielkie oczy.
Sama nosiłam najwyżej 10.

-Tak,ale nie to było najśmieszniejsze-powiedziała El.

Wszystkie zaczęły sie śmiać.Nie rozumiałam ich.

-Co was tak rozśmieszyło?-spytałam.

-Bo.-Angie próbowała złapać oddech.

-Noo-poganiałam je.

-Okej-Maddy przestała się śmiać.-Roza przyszła w tych 15.Idzie sobie po szkole i chwali się butami.Jakie one cudne,ładne i wogóle.Zadzwonił dzwonek to poszłyśmy do klasy.Roza się spóźniła jak zawsze.Wchodzi do klasy mòwi,że przeprasza za spóznienie i pokazuje nauczycielce buty.Ta spojrzała na nią i kazała jej usiąść.No to Roza idzie,idzie i....padła jak długa-Maddy zaczęła się śmiać.

Ja też nie mogłam się opanować.Słyszalam jak chłopaki w kuchni też się śmieją.
Śmiałysmy się z 10 minut.

-No nieźle.Zawsze omija mnie najlepsze-powiedziałam.

-Jak upadała to zrobiła sobie siniaka na rėcę.

-Ma za swoje-zaśmiałam się.

Hejka;)W medii czółenka Rozy;) Chciałybyście takie? Haha Wysokie :-D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro