3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

/ Rozdział nie sprawdzany /

~Wtorek~
Wstałam ok godz 6.15 .
Dziś znowu będę musiała się męczyć w tym piekle (czyt. w tej szkole). Nawet nie wiem czemu jestem posmiewiskiem... Smutne... Jestem sobą a oni mnie tak poprostu odrzucają...

Ubralam się na czarno. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie sobie płatki z mlekiem na śniadanie a do szkoły dwie kanapki z szynka i ogorkiem. Spakowalam potrzebne rzeczy do plecaka i nasypalam kotu karmy.
- Kocie ja lecę do szkoły i powinnam wrócić około godziny piętnastej!!! - krzyknelam do Shadowa, który najprawdopodobniej wylegiwal się na moim łóżku.

~15 min później~
Stanęłam przed budynkiem szkolnym. Przeszłam powoli przez furtkę i skierowałam się w stronę szkoły. Nasza szkoła jest niewielka, jest w niej tylko piętnaście klas. Budynek ma dwa piętra i jest koloru limonkowego.
W końcu wyszłam do szkoły a nagle wszyscy zaczęli się na mnie patrzeć. Zeszłam do szatni gdzie sa umieszczone szafki z imieniem i nazwiskiem. Poodeszłam do szafki z napisem Ania Cień, wpisalam odpowiedni kod i zostawiłam tam swoją deskę, kurtkę oraz czapkę.
Słyszałam jak ktoś do mnie podchodzi więc szybko zamknęłam swoją szafke. Szybko wstałam i sie obróciłam... Gang Ognia Cieni... Chciałam uciec ale niestety uniemożliwił mi to jeden z członków gangu, a mianowicie - Karol. Rzucił mną o ziemię, strzeliło mi w barku.
Świetnie - pomyślałam.
Bolała mnie cała prawa strona.
- To jak Ruda? Masz dla nas to co obiecywałas? - Zapytał ich lider.

- Zapomniałam... - Powiedziałam bardzo cicho. Po chwili poczułam kopniaka w brzuch.

- Pomyśle jeszcze nad tym... - Powiedział do mnie przywódca gangu (Sebastian) - chłopaki?! To jaka kara za nie dotrzymanie słowa? - zapytał swoich "poddanych".

- Hmm... - Zaczęli coś między sobą szeptac.

- Postanowione! - Krzykneli wszyscy razem. O nie....

Jeden z chłopaków złapał mnie za prawa rękę i pociągnął mocno w swoją stronę. Ciagna mnie gdzieś poza teren szkoły. Próbowałam się wyrywać, walczyć... Ale on był silniejszy.

— Czekały na ciebie dzisiaj po szkole... — szepnal mi do ucha i mnie puścił.

~Po lekcjach~

Wyszlam z budynku. Mam nadzieje, ze sobie dopuścili.
Rozgladnelam się. Nie zauwazylam ich. Odetchnelam z ulgą.
Ruszylam w stronę furtki. Nagle się o cos potknęłam. Jęknęłam z bólu, ramie zaczęło mnie bolec jeszcze mocniej niż wczesniej.

— Teraz odświerzymy twoją pamięć...

Leżałam na w pół przytomna w środku lasu. Byłam cała w ranach i siniakach. Spróbowałam wstać. Nic z tego... Kazdy ruch sprawiał mi ból.
Byłam wyczerpana ciągłym biciem. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnelam.

~*~
Stoję przed domem cioci Luizy. Widzę moja ciotkę rzegnajaca się z moimi rodzicami. Moi rodzice wsiadają do samochodu i jadą w kierunku domu. Tata spokojnie rozmawia z mama na temat czegoś tam... Wszystko wygląda spokojnie, nagle tata wpada w poślizg. Następuje natychmiastowa zmiana pogody. Jest burza a tata przez ten poślizg wjechał do lasu. Piorun walna w najbliższe drzewo a ono się zapaliło i spadło na samochód rodziców, który po chwili zacZął płonąc a po kilku sekundach był wybuch. W oddali widzę jakąś postać w czarnym płaszczu...

---
Przepraszam was za taki krótki rozdział no ale tak jakoś wyszło...
Następny powinienen się pojawić jeszcze w tym tygodniu no ale nic nie obiecuje ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro